26 listopada 2012

Rozdział 2 "Bzdurne opowieści"


Witam! Dziękuję bardzo za miłe słowa!
Wiem, jestem zła i niedobra, że uśmierciłam Rona, ale tak musi być.
Postaram się częściej dodawać rozdziały, jednak niczego nie obiecuję. Praca, studia i inne sprawy. (Tak, jestem stara ;))
A teraz - zapraszam do czytania! Przy okazji, chcę zaprosić do zapoznania się z Jaśminowymi myślami - czyli zbiorem miniatur o tematyce HP.
Pozdrawiam!
Do Julia Jul: Proszę, jeśli to czytasz, to zrób coś, bo nie mogę wejść na Twojego bloga. Ponoć nie mam zaproszenia.


* * *


      Nastał listopad. Dni stawały się coraz zimniejsze. Z drzew w Zakazanym Lesie spadły prawie wszystkie liście, a pogoda coraz częściej była pod psem; padało, wiało tak, że w całym zamku huczało. Nocą coraz rzadziej widać było księżyc, w którym mogłyby się iskrzyć ślady mrozu.
      Hermiona niechętnie spojrzała przez okno. Przetarła oczy nadgarstkami i przeciągnęła się na bibliotecznym krześle. Spojrzała na zegarek; była dziesiąta. Nic dziwnego, że jestem taka zmęczona mruknęła do siebie w myśli. Zebrała książki i odłożyła je na miejsce tak, by pani Pince nie krzyczała na nią następnego dnia. Westchnęła głęboko. Lubiła zapach książek i samo ich otoczenie. Zwinęła pergamin z wypracowaniem na OPCM i pióro, po czym zapakowała je do torby. Posłała tęskne spojrzenie na regały książek, kiedy gasiła światło i zamykała drzwi. Umówiła się z Madame Pince, że sama będzie zamykać, kiedy będzie chciała zostać dłużej. Ciężko było ją przekonać, ale w końcu uległa.
            - Cześć!
- Harry, co tu robisz? – Podskoczyła, kiedy wychynął z ciemnego zaułka korytarza. – Powinieneś być już w wieży!
      Harry wzruszył ramionami.
- Musiałem z kimś porozmawiać.
      Dziewczyna spojrzała na niego ze współczuciem i dała znak, żeby ruszyli dalej.
            - Coś się stało? – spytała zmartwiona.
      Ich kontakty nieco się zacieśniły. Od pamiętnej nocy Harry starał się do niej zbliżyć, znaleźć w niej przyjaciela. Często rozmawiali, odrabiał z nią i jej przyjaciółmi prace domowe.
            - Nie, ale mam ochotę na dawkę zwykłej, nie zmąconej wspomnieniami rozmowy. Czy możesz mi taką zafundować? – Uśmiechnął się do niej smętnie, a w jego oczach ciągle widziała ból.
            - Pewnie! – odezwała się Hermiona z entuzjazmem. – Jak twoje zadanie dla Snape’a? Skończyłeś je już?
            - Coś ty! A nawet gdybym je skończył i byłoby ono na poziomie genialnym, on i tak uznałby, że nie zasługuje nawet na to, żeby być podstawką pod filiżankę – żachnął się Harry. Przejechał ręką przez włosy i włożył do kieszeni spodni.
            - Właściwie nie rozumiem, czemu on cię tak gnębi – mruknęła, kiedy dochodzili do portretu Grubej Damy. – Zaczarowany kociołek - powiedziała spokojnym, opanowanym głosem do przysypiającej na obrazie kobiety. Obraz uchylił się, a oni weszli przez dziurę wykutą w ścianie.
            - To raczej dłuższa historia, ale właściwie to nawet ja tego nie wiem – mruknął, po raz kolejny tego wieczora wzruszając ramionami.
      Hermiona zrozumiała, że nie jest to ten temat, na który Harry chce rozmawiać, więc kiedy usiedli w kącie pokoju wspólnego, postanowiła zmienić temat: - A jak tam Ginny?
            - Dobrze – odparł, odchylając głowę do tyłu. Przyjrzała mu się badawczo. Zdawało się, że Potter nie ma ochoty na żadne rozmowy.
            - Może po prostu trochę pomilczymy? – spytała słabo.
      Potter spojrzał na nią, a w jego zielonych oczach malowało się podziękowanie. Uśmiechnęła się szeroko. Siedzieli kilka minut w całkowitym milczeniu. Hermiona wpatrywała się w ciemną noc, a Harry w sklepienie pokoju.
            - Hej! – usłyszała cichy, damski głos. Odwróciła zamyślone spojrzenie i zobaczyła, jak Ginny Weasley, dziewczyna Harry’ego, siada na kolanach chłopaka. Uśmiechnęła się serdecznie.
            - Cześć! Jak się czujesz?
            - Lepiej, dzięki – odpowiedziała uprzejmie, lecz z lekkim dystansem i chłodem Ginny. Hermiona kiwnęła głową, po czym zebrała swoje rzeczy i, żegnając się uprzednio, pomaszerowała do dormitorium dziewczyn. – Czemu tak nagle zacząłeś się z nią zadawać? – mruknęła dziewczyna,  niezadowolona.
            - Uratowała mi życie, Ginny, sama zaproponowała przyjaźń. Czemu nie miałbym się z nią zadawać? – spytał, taksując ją wzrokiem. Zauważył małe, czerwone wypieki na twarzy i uśmiechnął się blado. – Nie mów, że jesteś zazdrosna? – spytał, lekko rozdrażniony i rozbawiony.
      Ginny bąknęła coś pod nosem i wtuliła się w ramiona swojego chłopaka.
            - Głuptas! – Harry roześmiał się, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
*

      Sophie stała właśnie nad kociołkiem w klasie Eliksirów, kiedy ktoś pociągnął ją za szatę. Odwróciła się za siebie i spotkała się ze stalowymi, zimnymi oczami Draco Malfoy’a.
            - Czego chcesz, Malfoy? – spytała obojętnie, wzdychając i nie przerywając pracy nad swoim eliksirem.    
            - Springsteen, bądź milsza! – warknął cicho Ślizgon.
            - Nie denerwuj mnie. Jestem miła – powiedziała przesadnie słodkim głosem. Tak słodkim, że jej samej skręcił się żołądek od tej słodyczy. – Więc – podjęła tym samym tonem – co mogłabym dla ciebie zrobić, mój drogi kolego?
      Widziała, jak stojąca obok Hermiona skrzywiła się na jej ostatnie słowa. Słyszała, jak prychnęła.
            - Chcę ci powiedzieć, żebyś na siebie uważała – mruknął Malfoy z chytrym uśmieszkiem.
            - Czy ty mi grozisz? – spytała, przelewając gotowy eliksir do fiolki i skupiając na tym wzrok.
            - Nie. Ja po prostu dobrze ci radzę!
      Sophie zaniosła fiolkę na biurko Slughorn’a, a gdy wróciła, jak gdyby nigdy nic, sprzątnęła swoje stanowisko. Zarzuciła spakowaną wcześniej, skórzaną torbę na ramię i zwróciła się do Malfoy’a, nachylając się do niego tak, że mógł poczuć zapach jej perfum.
            - Malfoy, grzecznie cię proszę, wsadź sobie te twoje dobre rady w tyłek! – syknęła mu do ucha, tak, że tylko on mógł ją słyszeć. – I tak cię dopadnę, wcześniej czy później.
Po czym wyszła z klasy, rzucając do widzenia na odchodnym.
*

      Harry Potter starał się właśnie nie parsknąć śmiechem, bowiem przez przypadek usłyszał drobną wymianę zdań pomiędzy Malfoy’em, a przyjaciółką Hermiony, Sophie. Tak, nie ukrywał, że każdy kto nienawidził Malfoy’a, był jego przyjacielem. Byli wrogami praktycznie od pierwszego dnia w szkole.
      Przypomniał sobie jego propozycje w pierwszym dniu ich nauki w Hogwarcie. Nigdy jej nie żałował. I teraz, po tym, jak jego ojciec zabił mu przyjaciela, prawie brata, cieszył się z tego jak nigdy przedtem.
      Dokończył swój eliksir i przelał go do fiolki. Zaniósł na biurko profesora Slughorna, który uśmiechnął się do niego serdecznie. Później Potter spakował swoje książki i równo z dzwonkiem i Hermioną opuścił klasę.
            - Co Sophie zrobiła tej małej fretce, że mają tak bliskie kontakty? – sarknął Harry, kiedy szli w stronę Wielkiej Sali na drugie śniadanie.
            - Jak wiesz, Sophie uratowała Ginny przed Malfoy’em i jego brudnymi łapskami – odparła Hermiona, poprawiając sobie torbę na ramieniu. – Poza tym, oszpeciła jeszcze jego twarz, a co za tym idzie – zhańbiła go.
      Harry pokiwał głową na znak zrozumienia.
            - No tak, honor to dla ludzi jego pokroju wszystko, choć tak naprawdę to go w ogóle nie mają.
            - I tu się z tobą zgodzę – powiedziała Hermiona z zadowoloną miną. Harry uśmiechnął się delikatnie.
      Dotarli do Wielkiej Sali i zajęli miejsca niedaleko Sophie i Neville’a. Sklepienie było pełne szarych chmur, z których leciały małe płatki śniegu.  
            - Brawo, Sophie! – szepnął Potter w stronę dziewczyny. Ta zarumieniła się lekko i uśmiechnęła.
      Hermiona parsknęła cicho, a gdy wszyscy spojrzeli na nią udała, że bardzo interesuje ją tost, leżący przed nią na talerzu. Inni również zainteresowali się jedzeniem, jednak Sophie przysunęła się bliżej Hermiony.
            - Co to miało być?! – syknęła dziewczyna.
      Hermiona zrobiła minę, która miała mówić, że nie wie o co jej chodzi.
            - Nie udawaj! Parsknęłaś!
            - I co z tego? - mruknęła Hermiona obojętnie. – Nie wolno już parsknąć?
            - Wolno, ale wiem o co tobie chodziło!
            - Och – poddała się Hermiona, rzucając na talerz tosta - bo niby jesteś taka przebojowa, a jak odezwie się do ciebie Harry, a nie daj Merlinie, pochwali, to rumienisz się jak jabłko.
            - Wiesz, ja po prostu doceniam jego słowa – mruknęła cicho, spoglądając ukradkiem na Pottera. – W końcu dużo wie o obronie przed czarną magią i o Sama-Wiesz-Kim.
            - I oczywiście wcale nie chodzi o to, że jest przystojny? – mruknęła Hermiona, rozbawiona zachowaniem swojej przyjaciółki.
            - Skądże znowu! Ale to jest fakt i sama to przed chwilą powiedziałaś! – powiedziała cicho, celując w nią palcem. Hermiona zmieszała się nieco i znów powróciła do tosta. Przyjaciółka przyjrzała się jej chwilę, a potem wypaliła: - On ci się podoba!
      Hermiona spojrzała przestraszona na Harry’ego, jednak ten był pochłonięty rozmową z Ginny, która właśnie się do niego dosiadła. No, może nie do końca rozmową…
            - Cicho! – syknęła gniewnie Granger, uciszając przyjaciółkę. – Ja po prostu podziwiam jego czyny – mruknęła stanowczo, kończąc tym samym temat.
      Springsteen zachichotała cicho, po czym wróciła do jedzenia. Hermiona przyglądała się z uśmiechem Harry’emu i Ginny, widząc, jak wiele szczęścia daje mu ta dziewczyna. Uradowana, że może jest jeszcze jakaś nadzieja na ujrzenie Pottera przepełnionego szczęściem, dokończyła tosta i gwiżdżąc pod nosem, poszła po podręczniki na następne lekcje.

            - Hermiona się zakochała! Hermiona się zakochała! – Podśpiewywała sobie Sophie, kiedy szli z Leo na starożytne runy.
            - Naprawdę?! – zawołał zaskoczony Leonard. – W kim?! – spytał podekscytowany.
      Hermiona syknęła, uciszając obojga.
            - Zamknijcie się, bo wcale się nie zakochałam! – warknęła, a widząc rozbawione i niedowierzające spojrzenia przyjaciół, dodała: - Nie! Nie zakochałam się! – warknęła ostro, wbijając spojrzenie w swoich przyjaciół. – Sophie coś sobie ubzdurała!
            - Nic sobie nie ubzdurałam!
            - Właśnie, że tak! To, że ty podkochujesz się w Potterze, nie oznacza że ja też to robię! – warknęła Granger, wyciągając podręcznik, w celu powtórzenia ostatniej lekcji.
            - A więc chodzi o Pottera? – spytał zawiedzionym tonem. Po jego ekscytacji nie było śladu. - No w sumie, niezłe z niego ciacho! – mruknął z zadowoleniem Leonard, wzruszając ramionami. Hermiona zmierzyła go potępiającym spojrzeniem i prychnęła.
             - Widzisz?! – zawołała Sophie, po czym razem z Leonardem zaczęli wymieniać rzeczy, które im się podobają w młodym Gryfonie. Hermiona przetarła twarz dłonią, mrucząc coś w stylu z kim ja się zadaje?!. Westchnęła głęboko i spojrzała ostro na przyjaciół.
            - Wyjaśnijmy sobie coś – ucięła ich wymianę zachwytów. – Harry to mój dobry kolega, więc wypraszam sobie, żeby insynuować mi takie rzeczy! Lubię go i szanuję, ale to wszystko. Jeśli kiedykolwiek coś, do kogoś poczuję to wam to powiem! Macie ten komfort, że jesteśmy przyjaciółmi!
      Leonard i Sophie wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia i zaczęli się śmiać. Na szczęście dla Hermiony, w której krew zaczęła się burzyć z wściekłości, przyszła profesor Babbling, a oni zajęli miejsca i skupili się na lekcji.

*

- Hermiono! – zawołał Neville, kiedy wieczorem siedziała przy kominku, dokańczając zadany przez McGonagall esej.
- Neville? – mruknęła, stawiając kropkę na końcu ostatniego zdania.
            - Harry prosił, żebym ci przekazał, że czeka na ciebie przed wejściem do pokoju wspólnego – oznajmił chłopak pospiesznie i odszedł do dormitorium chłopców. Hermiona ściągnęła brwi i spojrzała to na plecy Neville’a, to na dziurę w ścianie. Westchnęła głęboko, przebiegła esej wzrokiem, po czym zwinęła go i włożyła do torby, razem z książkami, piórem i atramentem. Zaniosła torbę do pokoju wspólnego i zarzuciła czarny, ciepły sweter.
            - Harry? – spytała zlękniona, wychodząc i wpadając na chłopaka.
            - No wreszcie! – mruknął z ulgą. – Czy możesz mi wytłumaczyć zakamarki kobiecej psychiki?
            - Oj! – Granger spojrzała na kolegę, ściągając brwi. – Co się stało, że jesteś aż tak zdesperowany? – spytała, kryjąc rozbawienie i szczelniej okrywając się swetrem.
            - Ginny! Ona się stała! – warknął wściekle, wymachując rękami.
            - Może nie tutaj, co? – zagadnęła, widząc jak przechodnie przyglądają się mu z nieskrywaną ciekawością.
            - Och – mruknął niezadowolony. – Chodź! – oświadczył, po czym ruszył szybkim krokiem przed siebie, zostawiając Hermionę w osłupieniu. Gdy spostrzegła, że chłopak jest już na końcu korytarza, puściła się za nim biegiem.
            - Gdzie idziemy? – spytała, jednak chłopak mruknął coś niezrozumiale, a potem machnął ręką. Wzruszyła ciężko ramionami, po czym dreptała szybko obok niego.
            - Szybki jesteś! – odparła, kiedy w końcu zatrzymał się na siódmym piętrze, obok gobelinu Barnabasza Bzika. Rozejrzała się dookoła. – Więc o czym chcesz porozmawiać?
      Jednak Harry nic nie odpowiedział, chodząc w kółko przed ścianą, a po chwili pojawiły się zwykłe, drewniane drzwi w ścianie, których przed chwilą nie widziała.
            - Wchodź! – rzucił Harry, otwierając przed nią drzwi. Granger mruknęła dzięki i niepewnym krokiem weszła do średniej wielkości pokoju. Naprzeciw drzwi, znajdował się kominek, w którym cicho strzelały płomienie, a blisko niego stały dwa duże, czerwone fotele, a między nimi mały szklany stolik. Zaprosił ją gestem ręki, żeby usiadła. Podziękowała skinieniem głowy i dalej rozglądała się po pokoju.
            - To Pokój Życzeń. Staje się tym…
            - … czego akurat potrzebujesz – dokończyła Hermiona, podekscytowana.
            - Tak. Skąd wiesz?
            - Z autopsji. Spotykamy się tutaj z Leonardem i Sophie, ale Sophie nigdy się nie stara. Zazwyczaj siedzimy w pustym pomieszczeniu na zwykłych, drewnianych krzesłach – powiedziała, rozglądając się po pokoju. - Ślicznie tu – odparła, patrząc na delikatnie złote ściany.
            - Dzięki, starałem się – mruknął, siadając naprzeciw niej i podając jej butelkę kremowego piwa. Po raz kolejny skinęła głową w podziękowaniu. – Możesz się rozejrzeć. W tamtym rogu – wskazał ręką na ciemny róg pokoju – powinno być coś dla ciebie – powiedział z lekkim uśmiechem.
      Harry zapatrzył się w ogień, natomiast Hermiona podeszła do owego rogu pokoju i zobaczyła regał pełen książek i aż pisnęła z przejęcia. Przejechała palcami po grzbietach książek, czytając ich tytuły. Raj! Pisnęła w duchu.
      Podbiegła szybko do Harry’ego jak mała dziewczynka i w stanie wszechogarniającej ją euforii, cmoknęła go w policzek.
            - Dzięki! – pisnęła, siadając na poprzednim miejscu. Potter spojrzał na nią i uśmiechnął się, ożywiając przy tym swoje oblicze. – A teraz mów, co się stało.
Harry spochmurniał, z brzękiem odstawił butelkę na stolik i wstał.
            - Ginny się stała! Jest zazdrosna o ciebie! – krzyknął Harry, wskazując na nią dłonią. Hermiona zmrużyła oczy i spojrzała na chłopaka, nie rozumiejąc. - Marudzi coś o tym, że mi się podobasz! – żachnął się, mierzwiąc wściekle włosy. Spojrzał na Granger, która wyglądała na rozbawioną. – Nie to, że nie mogłabyś mi się podobać, ale…
Hermiona zaśmiała się wesoło i uspokoiła go ręką.
            - Spokojnie. Wiem, co masz na myśli!
            - Świetnie! Chociaż ktoś mnie rozumie – mruknął Harry opierając się o półkę nad kominkiem. – Dzisiaj rano znów mi zrobiła awanturę, że niby wodzę za tobą wzrokiem, że spędzam z tobą za dużo czasu, a chyba największym moim grzechem jest to, że wracałem z tobą z eliksirów! – ryknął Harry, opadając ciężko na fotel. Rozłożył bezwładnie ręce, po czym jęknął: - Nie rozumiem kobiet! Ron też ich nigdy nie rozumiał! – warknął, bezradnie kiwając głową, po czym schował ją w dłonie.
      Hermiona wyczuła w głosie Pottera ból, kiedy wspomniał o swoim przyjacielu. Spojrzała na niego ze współczuciem.
            - Harry, spokojnie, zostaw to mnie – powiedziała ochoczo, klepiąc go po ramieniu.
            - Co niby zrobisz? – jęknął, zza dłoni.
            - Porozmawiam z nią. My, kobiety, tak robimy – mruknęła rozbawiona.
            - I to niby wystarczy? Nie znasz Ginny! Na nią to nie podziała! Jak sobie coś ubzdura to już koniec!
            - Sophie też nie jest pod tym względem prosta – mruknęła z kwaśną miną. – Ona też jak sobie coś ubzdura, w tym swoim małym, aurorskim móżdżku, to zdecydowanie nie idzie jej od tego odciągnąć! Choćby stado hipogryfów próbowało! – żachnęła się, patrząc na Pottera pocieszająco. – Ale po pięciu latach z taką osobą, ma się już swoje sposoby! – powiedziała, mrugając.
            - Dzięki ci, Hermiono! – zawołał, uśmiechając się delikatnie.
            - Powinieneś się częściej uśmiechać. Jesteś przystojniejszy – powiedziała, uśmiechając się do niego. – A w każdym razie – tak mówi Leo. I Sophie. I cały twój fanklub. – wyliczała rozbawiona.
            - Nie mam powodów. Ostatnio jedyną sprawą, która poprawiała mi humor, była Ginny. Odkąd zaczęła snuć swoje chore przypuszczenia, i ona nie sprawia mi przyjemności.
            - Spokojnie. Pogadam z nią jutro. Wszystko będzie dobrze!
      Uśmiechnął się do niej z podziękowaniem, po czym wzniósł butelkę i powiedział: - Twoje zdrowie!
            - Zdrowie gospodarza!

      Następnego dnia Hermiona od rana próbowała złapać Ginny Weasley, żeby jej to wszystko wytłumaczyć, a raczej – jak wiedziała z doświadczenia – wbić do głowy. Złapała ją dopiero na przerwie obiadowej, kiedy ta rozmawiała wesoło z przyjaciółkami, udając obrażoną na Pottera i nawet na niego nie zerkając.
            - Ginny, mogę zamienić z tobą słówko? – spytała, kiedy była pewna, że młoda Weasley skończyła jeść.
      Ginny zrobiła zdegustowaną minę, Hermiona miała zaciętą, a Potter, na którego ta ostatnia zerknęła, wydawał się być wściekły i zdawał się powiedzieć niemo a nie mówiłem?! Hermiona czekała na nią, kiedy ta leniwie wstawała z miejsca, i ostentacyjnie zerknęła na zegarek.
            - O czym chciałaś porozmawiać, Granger? – mruknęła Ginny, kiedy znalazły się na chłodnym, opustoszałym dziedzińcu. Padający od wczoraj śnieg zdołał już przykryć świat. Pierwszy, świeży i tak kojąco wpływający na nerwy Granger.
            - O tobie i Harrym – odparła Hermiona, nie zwracając uwagi na chłodny ton rudej dziewczyny.
            - Już ci się poskarżył? – warknęła zdenerwowana.
            - Tak. I dobrze zrobił, bo mam okazję wybić ci chore pomysły z głowy! – ucięła Hermiona stanowczo. – Dziewczyno, czy ty wiesz o co ty go podejrzewasz?! On nie widzi świata poza tobą, czemu więc miałby zwrócić uwagę na mnie?! Dziewczyno, pomyśl! Znasz Harry’ego dłużej ode mnie! Myślisz, że jeśli podobała mu się jakaś inna dziewczyna to wodziłby cię za nos?! – krzyknęła stłumionym głosem Hermiona.
      Weasley zmieszała się, lekko czerwieniejąc i spuściła głowę.
            - No widzisz – odparła już spokojnej Hermiona. – Wiem, że i ty, i on, dużo przeszliście, więc powinniście się wspierać nawzajem – powiedziała, kładąc rękę na ramieniu dziewczyny, nachylając się tak, żeby patrzeć jej w oczy. – Nie jestem zainteresowana Harrym, tak jak i on mną. Możesz być o to spokojna. A teraz idź i kochajcie się. I żebym nie musiała więcej interweniować! – pogroziła jej, śmiejąc się przy tym.
      Ginny ruszyła do zamku, ale w połowie drogi zatrzymała się i zawróciła.
            - Dzięki, Hermiono! Równa z ciebie laska! – stwierdziła dziewczyna i tym razem biegiem ruszyła do zamku.
      Granger patrzyła jak dziewczyna wchodzi do zamku i zaśmiała się, kręcąc głową z politowaniem. Odetchnęła chłodnym powietrzem, przymykając oczy i stawiając kołnierz szaty na sztorc.
            - Hermiona!
            - Czego? – warknęła, słysząc głos swojej przyjaciółki, nadal nie otwierając oczu.
            - Ojej, nie musisz być nie miła – udała urażoną Springsteen. Hermiona zwróciła na nią swoje brązowe, bystre oczy i zaśmiała się.
            - No dobrze, przepraszam, o pani! – Ukłoniła jej się, z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.  – A teraz, mów czego pragniesz.
            - Leonard chce się spotkać. Mówi, że musimy poważnie pogadać i prosi cię, żebyś nie przyprowadzała Pottera – powiedziała dziewczyna, nasuwając kaptur czarnego płaszcza na głowę. – I prosi cię, żebyś się więcej nie szlajała bez kurtki po zimnie, bo Potter będzie się martwić – odparła ze zjadliwym uśmiechem.
            - Leonard prosi czy ty? – Panna Granger pokazała jej język, po czym wzięła ją pod rękę i ruszyły do zamku na lekcje OPCM.
      Profesor Snape jak zawsze był podły wobec Gryfonów, zwłaszcza w stosunku do Harry’ego. Hermiona patrzyła jak ten człowiek wiesza psy na młodzieńcu i nic nie mogła zrobić. Nie rozumiała, o co on się czepia. Potter przygotowywał się na lekcje i było to widać, przy praktyce i słychać, przy teorii. Miała ochotę wstać i kopnąć tego mężczyznę w… kolano. Oczywiście, jej szacunek dla wszystkich nauczycieli wygrywał z nią tę bitwę. Widziała jednak, że w Sophie krew się burzy; widziała jak czerwienieją jej policzki, a knykcie bieleją od zaciskania piąstek.
      Hermiona prychnęła w myślach. Takie małe piąstki, a takie duże rozcięcie na twarzy Malfoy’a? Na szczęście od zdarzenia z Weasley’ówną nie było z nim większych problemów. Jak zawsze uprzykrzał wszystkim życie, ale taka już jego natura. Do tego wszyscy się przyzwyczaili.
      Jednak Sophie nie potrafiła przyzwyczaić się do upokarzania Pottera przez Snape’a; a przynajmniej odkąd chłopak zaczął spędzać z nimi czas. Hermiona patrzyła na przyjaciółkę i przytrzymała ją za szatę, kiedy Snape przechadzał się po klasie obserwując ich zmagania.
     
      Hermiona znalazła Leonarda w bibliotece, tuż po kolacji. Był cały roztrzęsiony i widać było, że nie może się skupić.
            - Co jest, Leo? – mruknęła Sophie, przyciągając sobie krzesło.
      Chłopak spojrzał na nie z błyskiem ekscytacji w oczach, przez chwilę milczał, a w końcu powiedział:
            - Zauważył mnie!
            - Co? – nie zrozumiała Sophie, patrząc na niego z głupią miną.
            - Ojej! – ucieszyła się Hermiona. – Naprawdę? Ale jak? Kiedy? – pytała, podzielając ekscytację swojego przyjaciela.
      Sophie nadal patrzyła na nich nic nie rozumiejąc.
            - Jake, mówi ci to coś? – podsunęła zdegustowanym tonem Hermiona.
            - Coś ty?! Myślałam, że dałeś sobie z nim spokój!
            - No, bo dałem – powiedział chłopak, stukając palcami o blat stołu.
      Hermiona cieszyła się razem z nim i pomyślała, że chciałaby widzieć kiedyś Harry’ego w takim stanie. Widziała go dzisiaj z Ginny i fakt, tryskał radością, ale nie tak jak Leonard. Na niego wystarczyło rzucić okiem, a już było jasne jak bardzo jest szczęśliwy. Potterowi trzeba było się przyjrzeć i choć trochę go znać, żeby ocenić czy jego radość jest szczera czy udawana. Granger uśmiechała się teraz szeroko do przyjaciela, wysłuchując jego relacji ze spotkania z obiektem swoich westchnień.
            - Zgrywałeś niedostępnego? – spytała z niedowierzaniem Springsteen. – Ty? Nie zauważyłam.
            - Widocznie twój zmysł wzroku i sławna intuicja zaczynają cię zawodzić – odparł Leonard. – Jestem taki szczęśliwy!
            - A ja cieszę się twoim szczęściem, Leo! – pisnęła cicho Sophie, przytulając przyjaciela. – No dobra! Leonard już posiadł swoją miłość, więc teraz czas na ciebie, Hermi!
            - Nie mów do mnie Hermi! – warknęła Granger. – Wiesz, że tego nie znoszę.
            - Och, wiem, Hermi – powiedziała zjadliwie pół-blondynka. – Wiem, o tym doskonale! – mruknęła ze złym uśmieszkiem dziewczyna. – Ale nie o tym rzecz. Teraz trzeba sprawić, żeby Hermiona zdobyła Pottera i wszystko będzie cacy!
            - Przestań gadać bzdury! Już ci to tłumaczyłam…
            - Miona się zakochała! Miona kocha Pottera! – zanuciła Sophie, rozkładając się na krześle i zakładając ręce za szyję.
      Hermiona zmierzyła ją wściekłym wzrokiem. Wstała i odeszła szybkim krokiem, mrucząc pod nosem klątwy, których mogłaby użyć, żeby dać nauczkę swojej przyjaciółce. Usłyszała jej śmiech, a potem zniknęła za wielkimi drzwiami biblioteki. Szła korytarzem, zmierzając do wieży Gryffindoru, kiedy ktoś potrącił ją i upadłaby, gdyby nie czyjeś silne ramiona.
            - Wybacz! – Usłyszała piękny, męski głos. Podniosła głowę, a jej oczy spotkały się z pięknymi, niebieskimi oczyma. Chłopak postawił ją stabilnie i uśmiechnął się do niej szeroko.
            - Nie ma sprawy – powiedziała, zatapiając się w jego oczach.
            - Jestem Charlie – odparł chłopak, wyciągając do niej rękę.
            - Hermiona – zdołała wydukać Granger, przyglądając się przystojnemu chłopakowi.
            - To cześć, Hermiono! Uważaj na siebie – dodał z ślicznym uśmiechem. Odszedł, ręce trzymając nonszalancko w kieszeniach, po chwili odwrócił się do niej wciąż z tym pięknym uśmiechem.
      Kiedy Granger kładła się spać, wciąż miała przed oczami obraz swojego wybawiciela. Krótkie, brązowe włosy w lekkim nieładzie, tak różnym od zawsze ułożonych włosów Leonarda i wiecznie potarganych włosów Pottera. Podwinięte rękawy koszuli, ukazywały jego umięśnione ręce, a niedopięta koszula odkrywała kawałek jego, zapewne pięknie wyrzeźbionej, klatki piersiowej. Luźno noszony krawat w kolorach żółci i czerni. Puchon! Oświeciło ją, kiedy przykładała głowę do poduszki i zamykała oczy. Piękny Puchon!
      Co się ze mną dzieje?! Ja nigdy nie reagowałam tak na chłopców! Nigdy! Mruczała do siebie w myślach. Poczuła jak coś przewraca jej się w żołądku, jęknęła i postanowiła iść spać. To jej dobrze zrobi. Przestanie myśleć o chłopakach! O chłopaku, i to do tego najprzystojniejszym, jakiego widziała! Podpowiedział jej chytry, piskliwy głosik w jej głowie. Cicho już!


11 komentarzy:

  1. Chyba tego nie pisałam, ale ten pomysł, że Harry i Hermiona się nie znali jest po prostu zaczepisty i nadaje oryginalności Twojemu opowiadaniu.
    Co do tego rozdziału...
    "Powinieneś być już w wierzy!" - błąd ortograficzny, powinno być "wieży"
    Nie wiem czemu, ale rozbawił mnie moment gdy Sophie odkryła, że Harry podoba się Hermionie.
    Ogólnie to rozdział całkiem przyjemnie się czytało i mi się podobał.
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie.
    Cruciatrus

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie znoszę zdrobnienia Hermi. Ohyda! xD
    Baaardzo fajny rozdział, i jedyne, co razi mnie w oczy, to słowo wieży napisane przez rz. Popraw, proszę!
    Ojejku, uśmierciłaś Rona. To przykre, ale przyznam, że ukradłaś mi pewien pomysł ;p
    Sophie to dość przyjemna osóbka, zaczynam ją lubić.
    A co do tego Puchona... no, ciekawie się robi. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za wskazanie błędu. Dzięki wielkie! Już poprawiłam!

      Usuń
  3. Witaj!
    Jaki dłuuugi rozdział :o Podziwiam Cię, że masz na to czas i pomysły.
    Też bym się wkurzała na miejscu Hermiony, jakby ktoś latał za mną cały czas i wmawiał, że kocham Pottera. No, ale od tego się zaczyna :> Zobaczymy co wymyślisz.
    Hm... przystojny Puchon? Ale mi narobiłaś smaka na tą osobę. Nie wiem czemu,ale już nie mogę się doczekać czegoś wiecej z nim. Bo będzie, nie? :)

    Informuj mnie o nowych rozdziałach jeśli to nie problem dobrze?

    Pozdrawiam i zapraszam na NN u mnie nadzieja-odeszla.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam!

    Wpadłam tu przez przypadek, przeglądając katalog opowiadań :) Uwielbiam opowiadania o Harrym i Hermionie, a do tej pory nie natrafiłam na żadnego godnego uwagi. A Twój trafia do mojego serca!
    Chciałabym Cię prosić o informowanie o nowościach i zapraszam do siebie.
    Dodaje oczywiście do linków!
    Pisz, pisz, bo pokochałam twojego bloga ^^

    Pozdrawiam serdecznie

    Liley

    [www.lileyna-durand.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno!
    Masz świetny styl pisania i rozwijania akcji.
    Jestem pod wrażeniem. Bardzo podoba mi się oryginalny pomysł na tego bloga, który, mimo że są na nim dopiero dwa rozdziały, jest naprawdę dobry.
    Czekam na następny wpis i zapraszam do nas.
    [l-e---j-p.blogspot.com]
    PS: Dziękujemy za komentarz :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie świetne. Nigdy nie czytałam opowiadań o Harrym i Hermionie, bo sam ten paring mnie nie przekonywał. Jednak ty zmieniłaś moje nastawienie i bardzo ci za to dziękuje. No, ale za różowo też nie może być. Zauważyłam jeden poważny błąd: raz nauczycielem eliksirów jest Snape a raz Slughorn. Pozdrawiam, Ms.Blaack :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurczę, jeśli tak to kiepsko, ale wydaje mi się, że starałam się, by nigdy do czegoś takiego nie doszło. Sprawdzę jeszcze :)
      Cieszę się, że zmieniłam Twoje nastawienie. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Uwielbiam Hermionę w twoim wydaniu!
    I jej przyjaciół też :D Kilka niezapomnianych tekstów " z kim ja się zadaje?!." XD No w sumie, niezłe z niego ciacho! – mruknął z zadowoleniem Leonard ;]
    Było więcej, ale nie chce mi się szukać teraz, och te lenistwo :D
    Rozdział świetny, nie dostrzegłam większych błędów, świetna kreacja postaci :)
    Jedynie Potter wydaje mi się za nerwowy, ale może to przez hormony :)
    I na koniec zaciekawiłaś niebywale tym tajemniczym mężczyzną ;)
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy tylko ja myślę, że ktoś powinien nakablować na Draco i wywalić go ze szkoły? I mówię to ja, która się oficjalnie uważa za Mrs Malfoy :3

    " - Skąd wiesz?
    - Z autopsji. "
    Omg.

    Ogółem rozdział bardzo przyjemny i zostałabym pisać komentarz dłużej, ale zbytnio ciągnie mnie do kolejnego.

    Pozdrawiam
    Nagmerrie



    OdpowiedzUsuń