13 grudnia 2012

Rozdział 3 "Traktat o oczach"

Witam!

Łuhu! :D <śmiech_szaleńca> podnieśliście mi samoocenę. Dziękuję bardzo! :) Nie sądziłam, że opowiadania starej romantyczki ktoś mogą kogoś zainteresować, a tu proszę.
Jednak jeśli jest coś, co według Was powinnam zmienić - proszę się nie krępować i śmiało pisać!
A teraz przedstawiam Wam rozdział trzeci, co do którego mam mieszane uczucia. Ocenę pozostawiam jednak Wam.
Co do tytułu: postanowiłam w ostatniej chwili, że czas zacząć się bardziej wysilić i nadawać rozdziałom jakąś tożsamość. 

Myślę, że to wszystko, jeśli idzie o ogłoszenia parafialne. 
Pozdrawiam!

***


      Koniec listopada okazał się początkiem prawdziwej, mroźnej, śnieżnej zimy. Śnieg zalegał hałdami na błoniach, zimny wiatr wdzierał się przez szpary w oknach, a zajęcia na dworze przeniesiono do zamku.
      Zbliżał się mecz quidditch’a pomiędzy Gryfonami a Puchonami. Harry znikał więc popołudniami na treningi, a kiedy wracał wieczorem był tak zmęczony, że nie miał sił na odrabianie prac domowych. Wtedy z pomocą przychodziła mu Hermiona.
            - Harry! – Szturchnęła go delikatnie widząc, jak chłopak zasypia nad wypracowaniem z Zaklęć.
            - Hm? – spytał zdezorientowany. – Wcale nie śpię! – wymruczał, zdejmując okulary i przecierając wierzchem dłoni oczy.
            - Właśnie widzę – odparła dziewczyna rozbawiona. – Jeszcze tylko kilka zdań i już kończymy! – Starała się go pocieszyć, uśmiechając się do niego.
            - Mhm – mruknął, spoglądając niepewnie na pergamin.
            - Naprawdę. Zaraz kończymy – powiedziała i zaczęła mu dyktować zdanie, które on niespiesznie spisywał na pergaminie.
      Był potwornie zmęczony i zziębnięty. Wrócił z treningu krótko przed kolacją, którą musiał bardzo szybko zjeść, żeby zdążyć odrobić zadania domowe. Hermiona poganiała go i powtarzała, żeby robił je na bieżąco. Był jej wdzięczny za pomoc, ale na litość Merlina! Nie jest przecież skrzatem; nie może pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Dziwił się skąd dziewczyna brała na to wszystko siłę; była przecież prefektem, pomagała kilku pierwszorocznym w zadaniach, odrabiała swoje zadania domowe z wyprzedzeniem, czytała podręczniki, czytała książki, spotykała się ze swoimi przyjaciółmi, pomagała jemu, a i tak rzadko kiedy widać było na jej twarzy zmęczenie. Podziwiał ją!
            - No i widzisz! Jeszcze tylko dzisiaj, a od jutra wszystko wróci do normy! – powiedziała z zapałem Hermiona w przeddzień meczu, zamykając drzwi biblioteki.
      Do meczu został już tylko jeden dzień, a Harry zaczął się poważnie nim denerwować. Fakt, byli lepsi od Hufflepuff’u, ale to nie zawsze decydowało. Hermiona powiedziała mu kilka dni wcześniej, że Leonard razem z Sophie przygotowali specjalny doping. Nie omieszkała też dodać, że boi się ich pomysłów. Harry uśmiechnął się wtedy tylko pod nosem, myśląc o pomysłach braci Rona – Fred’a i George’a.
Szli zimnym korytarzem. Ział pustką. Żywego ducha. Ani nawet nieżywego!
            - Wiesz, że Puchoni mają nowego ścigającego? – zagadnął, kiedy wspinali się po schodach.
            - Nie, a mają? – spytała naiwnie, ściągając brwi.
            - No, i to nawet całkiem niezłego. Czekaj, jak on się nazywał? – Harry zamyślił się, drapiąc się po skroni. – Ach, tak! Charlie Brown.
      Hermionie na samą wieść stanęło serce.
      Już następnego dnia po swoim zderzeniu z chłopakiem, dowiedziała się jak konkretnie chłopak się nazywa. Dowiedziała się także, że jest całkiem dobry z numerologii, obrony przed czarną magią i z zaklęć. Wodziła za nim wzrokiem, śledziła każdy jego ruch, podczas posiłków. Nie mogła zapomnieć jego wspaniałych, niebieskich oczu. Musiała przyznać – zawrócił jej w głowie!  
- Och, obiło mi się o uszy to nazwisko… - mruknęła cicho. – Na pewno wygracie! – zawołała, starając się wymazać z pamięci obraz pięknych oczu nowego szukającego Puchonów.
            - Dzięki! – odparł niezbyt przekonany Potter. – Idziesz we wtorek na spotkanie Klubu Ślimaka?
            - Pewnie tak – stwierdziła Hermiona, wciąż jakby nieobecna.
      Niebieskie, jak toń oceanu.
            - To będziemy we dwoje! – Ucieszył się chłopak. Zerknął na dziewczynę badawczym wzrokiem. – Coś nie tak?
        Merlinie! Badam kolor tęczówek jakiegoś obcego chłopaka! Co się ze mną dzieje?
            - Hermiona? – Chłopak przystanął koło słabo świecącej pochodni i patrzył wyczekująco na Gryfonkę.
            - Hm? – Wyrwała się z zamyślenia, oglądając się za siebie. Również stanęła patrząc mętnym wzrokiem na chłopaka.
            - Coś nie tak? Jesteś jakaś zamyślona…
            - Nie, nie! – zaprzeczyła szybko, zmuszając się do uśmiechu. – Wszystko w porządku!
      Harry zmierzył swoją towarzyszkę wzrokiem, a ta ruszyła do przodu z nikłym uśmiechem na twarzy. Nagle mu się coś przypomniało.
            - Hermiono?
            - Tak?
            - Kojarzysz Cormaca McLaggen’a?
      Dziewczyna zamyśliła się, szukając w pamięci kogoś, chłopaka, przedstawiającego się tym właśnie imieniem i nazwiskiem.
            - Mniej więcej, a co z nim?
            - Ostrzy sobie na ciebie zęby – ostrzegł ją Harry.
            - To znaczy? – spytała, patrząc na chłopaka z rozbawieniem.
            - To znaczy – zaczął powoli Potter, szukając odpowiednich słów – że ma coś do ciebie – dokończył, jednak widząc niezrozumienie na twarzy Hermiony, dodał: - No, podobasz mu się.
      Dziewczyna roześmiała się serdecznie.
            - Raczysz sobie żartować, prawda?
            - Nie – mruknął z poważną miną Potter.
            - Na pewno sobie ze mnie żartujesz! Dlaczego jakiś chłopak miałby na mnie zwrócić uwagę? – spytała niedowierzająco. – Z tą moją szopą na głowie, zadartym nosem, nieciekawym wyglądem zewnętrznym – wyliczała. – Harry, ja jestem za brzydka, żeby się komuś podobać! – zawołała zrezygnowana.
      Potter obruszył się.
            - Wcale nie jesteś brzydka – zaoponował stanowczo.
      Dziewczyna zaśmiała się kolejny raz.
            - Jesteś miły, Harry, ale jako mój przyjaciel jesteś nieobiektywny – oznajmiła rzeczowo, ucinając w ten sposób rozmowę i przyspieszyła kroku. Wybraniec potrząsnął lekko głową z politowaniem, po czym ruszył za przyjaciółką. Postanowił nie wracać na razie do tego tematu. Widział, że nie jest on jednym z lubianych przez Hermionę.
      Otaksował ją spojrzeniem. Fakt, miała wiecznie nieujarzmione włosy, które nadawały jej charakteru. Nie była kolejną lolitką, która uparcie dąży do ideału przedstawianego przez kolorowe pisemka. Była niska, miała szczupłą figurę i doprawdy nie wiedział, co jej w sobie nie pasowało. Może nie była Miss Czarownic, ale nie była też szkaradna. Ani nawet brzydka.
      Westchnął głęboko, wzruszył ramionami, wzniósł oczy na sufit i wymamrotał do siebie nigdy nie zrozumiem kobiet!
            - I tak powinnaś na niego uważać! – burknął cicho, a Hermiona po raz kolejny się zaśmiała.

      Następnego wieczora było już po wszystkim. Wygrali z Puchonami 200 do 30! Cóż to była za radość! Dzikie wrzaski, śpiewy, kremowe piwo lejące się strumieniami i ogólna wesołość zapanowały w pokoju wspólnym Gryffindoru.
      Hermiona stała oparta o ścianę na drugim ze schodów, prowadzącym do dormitorium dziewcząt i obserwowała całe to zamieszanie. Uśmiechała się pod nosem, patrząc jak Sophie tańczy z Deanem Thomasem. Domyślała się, że dziewczyna nie jest w tak doborowym nastroju tylko po piwie kremowym. Słyszała, jak dziewczyna mruczała coś o Ognistej Whisky, jednak pewna nie była. Z resztą, o co jej chodzi? Przecież to przyjęcie na cześć Gryffindoru! Spojrzała na odległy kąt pokoju i zobaczyła Harry’ego i Ginny, siedzącą mu na kolanach i całującą go po żuchwie. Uśmiechnęła się, widząc zadowolenie na twarzy Gryfona. Faceci! Zaśmiała się w duchu i postanowiła przejść się po zamku.
      Lubiła samotne przechadzki po korytarzach zamczyska; miała wtedy czas tylko dla siebie. Mogła pomyśleć lub po prostu – przestać myśleć i iść przed siebie. Kiedy przechodziła niedaleko Zachodniej Wieży, zobaczyła Leonarda i sławnego Jake’a – rozmawiali cicho, prawie szeptem. Niemalże widziała te iskierki pomiędzy nimi. Uśmiechnęła się do samej siebie, ciesząc się szczęściem swojego przyjaciela.
      Luźnym i raźnym krokiem szła przed siebie, pokonując kolejne piętra. W końcu znalazła się na parterze, naprzeciwko Wielkiej Sali, w której teraz panowała nieprzenikniona niczym cisza. Przysiadła na jednym z marmurowych schodów, przymknęła oczy, upajając się tą ciszą.
            - Przeziębisz się. – Ciszę przeszył głęboki, męski głos.
      Otworzyła oczy i zobaczyła parę pięknych, niebieskich oczu. Uśmiechnęła się delikatnie i nie mogąc oderwać wzroku od oczu chłopaka, Charliego, odparła:
            - Spokojnie, jestem dużą dziewczynką. Dziękuję za troskę!
      Chłopak parsknął cicho, po czym usiadł obok niej.
            - Teraz i ty się przeziębisz – zwróciła uwagę Granger z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
            - Jestem dużym chłopcem – powiedział spokojnie, zabawnie poruszając brwiami. Zaśmiała się i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. – Hałas w Domu Lwa? – mruknął chłopak, a dziewczyna kiwnęła spokojnie głową.
            - I to jaki! Cieszą się jak dzieci, że rozgnietli was na miazgę – stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
      Tym razem to chłopak zaśmiał się, a ona od razu stwierdziła, że to chyba najpiękniejszy śmiech, jaki w życiu słyszała!
      Merlinie, dopomóż!
*
      Był wczesny, niedzielny poranek. Po sobotniej zabawie nie było już śladu, co było, za pewne, sprawą domowych skrzatów. Pomimo wczesnej pory i zabawy do późna, w pokoju wspólnym Gryffindoru była już panna Granger.
      Hermiona uchyliła okno i wzięła głęboki oddech. Powietrze było rześkie, choć lodowate. Przymknęła oczy, rozkoszując się promieniem słonecznym tańczącym na jej twarzy. Po chwili zamknęła okno i usiadła w fotelu naprzeciwko. Wpatrywała się w błonia, na których wciąż zalegał śnieg, radośnie skrząc się w świetle słońca. 
      Ach, cóż to był za wieczór!
      Jednak bynajmniej chodziło o wspaniałą imprezę po wygranej w meczu. Nie! Dla Hermiony był to wieczór, który spędziła na ostatnim stopniu schodów w Sali wejściowej razem z Charlie’m – bożyszczem i demonem piękna w jednym. Dziewczyna uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Charlie okazał się dobrym rozmówcą, ale też wyśmienitym słuchaczem - otwartym, spieszącym z pomocą. Westchnęła na myśl o tych lazurowo niebieskich oczach chłopaka. Nie wspominając już o ostrych, choć szalenie urzekających, rysach twarzy, umięśnionych ramionach i idealnie skrojonej, białej koszuli.
      Jakby tego wszystkiego było mało, był szarmancki i opiekuńczy. Oddał jej swój sweter, kiedy koło północy zrobiło jej się chłodno. Spojrzała na materiał leżący teraz na jej kolanach. Uśmiechnęła się pod nosem, po czym chwyciła go i przystawiła do nosa. Wciągnęła jego zapach – był oszałamiająco męski.
      Bogowie, zachowuję się jak przeciętna, rozchwiana emocjonalnie nastolatka! Nigdy, przenigdy taka nie byłam! Charlie, cóż ty ze mną wyprawiasz?!
      Istotnie, sama sobie się dziwiła. Żaden chłopak czy mężczyzna nigdy tak na nią nie działał. Nawet Krum, który zwrócił na nią uwagę w czwartej klasie. Zaśmiała się na tamto wspomnienie. Wtedy myślała, że to będzie szczyt jej romantycznych uczuć! Skąd! Teraz osiągała szczyty! Chyba… No, przynajmniej na tą chwilę!
      Zachichotała dziko, przysłaniając sobie usta dłonią.
            - Granger, czy ciebie do końca pogrzało? – zwróciła się do niej przyjaciółka, w koszulce z godłem Gryffindoru, sięgającej jej do połowy ud. – Jest siódma rano!
            - Miło cię widzieć, Sophie! – odpowiedziała spokojnie Hermiona, nie zwracając uwagi na słowa przyjaciółki. Wstała raźnym krokiem, trzymając sweter w jednej dłoni, a drugą odrzuciła włosy na plecy. Przeszła z szerokim uśmiechem obok przyjaciółki, po czym zniknęła w dziurze w ścianie.

      Sophie zrobiła zdziwioną minę, drapiąc się po głowie i mierzwiąc potargane włosy. Stała na ostatnim stopniu schodów i w osłupieniu gapiła się za przyjaciółką. Po chwili myślenia, drgnęła i trzeźwym okiem spojrzała na dziurę w ścianie. Uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.
            - Miona się zakochała! Miona się zakochała! – zanuciła pod nosem, po czym wbiegła z powrotem do dormitorium dziewcząt z szóstego roku. Wparowała do łazienki, by po chwili wylecieć i w pośpiechu ubrać się w czarne dżinsy, kremowy sweter i czarne trampki. Wszystko to po to, żeby co sił pognać do Wielkiej Sali i wypytać o każdy szczegół przyjaciółkę. No, co jak co! Ale kochała ją całym sercem i cieszyła się jak dziecko, widząc radość w oczach przyjaciółki!

      Wpadła z impetem do Wielkiej Sali i zastała Hermionę siedzącą na swoim zwykłym miejscu, zajadającą z apetytem tosta. Rzuciła się na swoje miejsce obok  i patrzyła wyczekująco na Hermionę.
            - Mów! – rozkazała blondwłosa dziewczyna.
      Hermiona zmarszczyła czoło i spojrzała na nią zdziwiona.
            - Nie udawaj! Mów! Kto to jest? Jak wygląda? Ile ma lat? – zalała ją potokiem pytań, a Hermiona przełknęła tosta, uspakajając przyjaciółkę rękoma.
            - Hej, hej, hej! Uspokój się, bo sobie coś zrobisz, wymachując tak rękoma – powiedziała ze śmiechem Granger. – Nie wiem, o czym mówisz, więc proszę – oświeć mnie!
      Sophie westchnęła, uspakajając się i powstrzymując przed kolejnym wybuchem niekontrolowanej ciekawości.
            - O powód twojej radości – odparła już całkiem spokojnie dziewczyna, nalewając sobie soku. Kiedy znów zauważyła to zdziwienie na twarzy Hermiony, dodała: - Ja widzę, Hermiono. Znam cię. Ostatni raz wyglądałaś tak, kiedy Krum zaprosił cię na bal!
      Gryfonka poddała się i westchnęła głęboko.
            - To właściwie nic – oznajmiła szybko. – Dopiero, co go poznałam, ale muszę przyznać – zawrócił mi w głowie – powiedziała cicho, rozglądając się po sali. Nie chciała, żeby Charlie to wszystko słyszał.
            - No, ale jak ma na imię? Z jakiego domu jest? Na którym jest roku? Bo chyba wiesz takie rzeczy, prawda?
      Hermiona zaśmiała się. Oczywiście, że wiedziała. Wiedziała także kilka innych, znacznie bardziej interesujących ją rzeczy. Na przykład, że lubi opiekę nad magicznymi stworzeniami (o czym wcześniej nie wiedziała), że lubi słuchać mugolskiej muzyki i zna dzieła Szekspira. Zgadł nawet, że jej imię wzięło się z jednego z jego dzieł.
            - Charlie, Puchon, jest w siódmej klasie. – Zaśmiała się Hermiona widząc, jak przyjaciółka spija z jej ust każde słowo. – Jeszcze coś chciałabyś wiedzieć?
            - To ten nowy ścigający drużyny Puchonów? – zaciekawiła się dziewczyna. Hermiona skinęła głową, po czym wróciła do swojego śniadania. – No, no, Hermiono – zacmokała Springsteen. – Chapeau bas!
Granger zarumieniła się delikatnie, po czym wzięła łyk soku z dyni.
            - Tylko nikomu ani słowa! – zagroziła.
            - No pewnie! Ale Leo chyba mogę powiedzieć? – spytała z nadzieją, nakładając sobie jajecznicy.
            - Sophie, akurat Leonardowi powiem o tym sama – powiedziała karcącym tonem Hermiona. Zauważyła, jak do Wielkiej Sali wchodzi owy przystojny Puchon, przez którego nie mogła zasnąć. Uśmiechnęła się delikatnie widząc, jak chłopak skinął jej głową na powitanie. Skinęła głową w odpowiedzi, lekko się rumieniąc i spuszczając wzrok.
            - No naprawdę! Zazdroszczę ci, mała – powiedziała Sophie, wędrując wzrokiem za Puchonem.
            - Nie gap się tak! – syknęła Hermiona. – Jeszcze sobie pomyśli, że rozmawiam o nim z Tobą!
            - Ale to prawda…
            - No, ale nie musi o tym wiedzieć, prawda? – syknęła chłodno.
            - No już dobrze, dobrze! – uspokoiła ją Sophie, poklepując po kolanie. – Przestanę się gapić. A co z Potterem?
      Hermiona znów ściągnęła brwi, bacznie jej się przyglądając.
            - A co niby ma być? – Wzruszyła ramionami, smarując tosta masłem.
            - No, wiesz – zaczęła Sophie, przełykając jajecznicę. – w końcu to twoja wielka, największa miłość.
      Granger zarumieniła się z wściekłości, rzucając tosta na talerz.
            - Przestań gadać bzdury! Harry nie jest moją wielką miłością! To tylko PRZYJACIEL – wycedziła przez zęby, powoli wstając ze swojego miejsca. – Mogłabyś już z tym przestać, to naprawdę staje się nudne! I wkurzające!
      Sophie spojrzała na swoją przyjaciółkę i pociągnęła ją za rękaw.
            - Nie wiedziałam, że to tak bardzo cię denerwuje – odparła dziewczyna, przepraszającym tonem.
            - To się dowiedz! – syknęła Hermiona, siadając na swoje miejsce. Widząc smutną, może i udawaną, minę dziewczyny, złagodniała. – Jest mi przykro, kiedy tak mówisz. Harry to naprawdę dobry kolega, nawet przyjaciel i nie chcę, żeby twoje głupie pomysły popsuły to, co buduję z Harrym – odparła, chwytając dłoń przyjaciółki.
- Ale Hermiono – zaczęła smutno – ja czuję się trochę zazdrosna. Odkąd uratowałaś mu życie nie masz dla mnie czasu. Leo spędza czas z Jake’em, a ja włóczę się sama, często odrabiam lekcje sama… Tęsknie za tym, co było przed Potterem.
      Granger pogłaskała dziewczynę po chłodnej dłoni. Uśmiechnęła się łagodnie i pocieszająco.
            - Sophie, przecież wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Nie ma nikogo takiego jak ty! Jesteś dla mnie jak siostra i nikt cię nie zastąpi! – Przytuliła ją, głaskając po plecach. – Trochę dziwny sposób sobie obrałaś, żeby zwrócić na siebie uwagę – sarknęła po chwili.
      Sophie zaśmiała się, pociągając nosem. Hermiona dopiero teraz zobaczyła łzy w kącikach oczu Gryfonki.
            - No, bo wolałam jak się na mnie wściekałaś, niż jak wcale cię nie było. Tak dużo czasu poświęcałaś Potterowi, a jak w końcu byłaś z nami, to albo był z tobą Potter, albo ciągle o nim mówiłaś – jakie to on ma problemy, jak ci go żal…
      Hermiona speszyła się trochę. Nie zdawała sobie sprawy, że jej przyjaciółka czuła się taka zaniedbana. Myślała, że dobrze rozdzieliła czas pomiędzy starych i nowych przyjaciół. Chociaż, gdyby się na tym zastanowić…
      W istocie – ostatnio więcej czasu spędzała z Potterem w bibliotece, albo nad jego problemami szkolnymi, a kiedy już spotykała się z przyjaciółmi, faktycznie, mówiła o Harrym i o tym, jak bardzo chciałaby mu poprawić humor.
            - Harry po prostu strasznie cierpi po…
            - … po śmierci Rona Weasley’a – dokończyła za nią Sophie. – Wiem, Hermiono. Ja też bym cierpiała, gdyby moja najlepsza przyjaciółka, niemalże siostra, zginęła na moich oczach w wojnie, która tak naprawdę nie była jej – ciągnęła. – Ale Hermiono, nie cofniesz czasu i nie zmienisz przeszłości. Wiem, że chciałabyś zbawić cały świat, ale nie dasz rady – snuła Springsteen, kładąc rękę na ramieniu przyjaciółki. – Owszem, bądź przy nim, ale nie zapominaj o sobie, o nas, o mnie… Wiem, że brzmię jak egoistka, jak jakiś pieprzony Malfoy, ale ja po prostu boję się, że cię stracę.
            - Och, Sophie – wzruszyła się Hermiona, wpadając w ramiona przyjaciółce. – Nigdy nie porównałabym cię z tą łajzą, Malfoy’em. Przepraszam, że cię zaniedbałam…
Sophie pogłaskała przyjaciółkę po plecach.
            - No już dobrze, wybaczam ci – powiedziała rozbawiona Sophie, ocierając łzy. – Rozmazałam się? – spytała.
      Hermiona parsknęła śmiechem, po czym pokiwała przecząco głową. Po raz kolejny przytuliły się i w jeszcze lepszych humorach, dokończyły śniadanie.
      Tej niedzieli Hermiona nie dzieliła z nikim innym, prócz swojej przyjaciółki. Spędziły cały dzień w Pokoju Życzeń. Tym razem urządziła go Hermiona, na kształt swojego pokoju. Śmiały się, plotkowały, wymieniały opiniami o ostatnich wydarzeniach. Sophie zrobiła makijaż Hermionie, przyborami, które pojawiły się na kolanach dziewczyny, jak tylko o tym pomyślała. Hermiona przeczytała jej fragment Zimowej opowieści Szekspira, a kiedy dramat zaciekawił Sophie, pożyczyła go jej.
      Kiedy wracały do pokoju wspólnego, miały nadrobione ostatnich kilka tygodni, a ich więź jeszcze bardziej się zacieśniła. Sophie od zawsze była dla niej jak siostra, jednak dopiero teraz obie to poczuły, tak naprawdę.
            - Hermiona! – zawołał ją Harry z drugiego końca pokoju. – Zagracie z nami w Eksplodującego Durnia?
      Hermiona spojrzała na przyjaciółkę, a ta tylko wzruszyła ramionami, po czym ruszyła z uśmiechem do Harry’ego, Ginny i Dean’a, obok którego usiadła. Hermiona westchnęła głęboko, po czym ruszyła do przyjaciół. Ginny przestała się do niej chłodno odzywać, jednak Granger wciąż czuła ten dystans pomiędzy nimi. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Przy młodej Weasley o prostych, długich rudych włosach, filigranowej figurze, słodkiej twarzyczce Hermiona była doprawdy przeciętna.
      Spojrzała na Sophie i prychnęła w myślach. To o nią Ginny mogłaby być zazdrosna. Jej przyjaciółka była dobrze zbudowaną, zgrabną dziewczyną o pięknych, fiołkowych oczach. Hermiona pierwszy i jedyny raz w życiu spotkała się z takim kolorem oczu. Pomimo chłopięcej fryzury, emanowała z niej kobiecość. W każdym jej ruchu, jej geście, spojrzeniu – było tego więcej, niż w całej Hermionie. Przynajmniej – według niej samej.
      Grali do późnego wieczora, śmiejąc się i bawiąc. Hermiona czuła, że te kilka godzin, zbliżyło ich wszystkich bardziej, niż kilka lat w jednej klasie. Polubiła i Dean’a (którego chyba najbardziej polubiła Sophie), i Ginny – która okazała się fajną, otwartą dziewczyną. Uśmiechnęła się porozumiewawczo do Harry’ego. Chłopak odwdzięczył jej się tym samym i pogłaskał swoją dziewczynę po plecach. 

17 komentarzy:

  1. Witaj :)

    Naprawdę masz super dar pokazywania uczuć i emocji bohaterów, tylko pozazdrościć. Jestem ciekawa jak wygląda ten Charlie Brown, skoro opisujesz go jako takiego przystojniaka ^^ Nie wiem czemu, ale Ginny wzbudza we mnie trochę negatywnych uczuć, po tym jak ma Harry'eo tylko dla siebie.. Właściwie to nigdy jej nie lubiłam ;D Wiem, że szybko nie nastąpi połączenie Harry'ego i Hermiony ale czekam na to i nie mogę sie doczekać ^^

    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo! :) Cieszę się, że się podoba. :D Jeśli idzie o kwestię wyglądu Charliego to mówię, że jest przystojniakiem ze swojej perspektywy, bo wiadomo - każdy ma inny gust. Ja też nie przepadam za Ginny. No na połączenie ich trzeba poczekać, bo to prostą sprawą być nie może, prawda?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział, jak i zresztą poprzednie :) Już lubię tego Charliego - ma tyle pozytywnych cech i do tego strasznie przystojny, IDEAŁ normalnie :D Dobrze, że Hermiona poświęciła trochę czasu Sophie... no i oczywiście Jake i Leo! Nie wiem czemu ale jak na razie tego ostatniego lubię najbardziej :D Z niecierpliwością czekam na kolejne notki.

    Życzę duużo, duuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też najbardziej lubię Leo! :) Nikt nie jest idealny i trzeba o tym pamiętać. Zawsze ;)
      Dziękuję za życzenia i za miłe słowa. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Rewelacyjny rozdział! Też polubiłam Charliego:D Cieszę się, że Hermiona zrozumiała, że poświęcał Sophie za mało czasu. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Wybacz, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej brakowało czasu.
    Pozdrawiam, Cruciatrus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Nic się nie stało. Czas bywa kapryśny, rzeczywiście ;)

      Usuń
  5. Hej, nareszcie znalazłam czas, zeby nadrobić zaległości! Przeczytałam rozdział niemal jednym tchem i cholernie się nim zaciekawiłam ;D. Cieszę się, że rozdział jest taki długi, bo chyba bym Ci coś zrobiła, gdyby był krótszy ;p. Hm, widzę, że znajomosć Hermiony z tym nowym chłopakiem zmierza w pewnym kierunku dosc szybko i nie powiem, ze się z tego powodu nie cieszę, ale jednak... wolę, kiedy ona jest z Harry'm ;D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To cieszę się, bo już się bałam. Ostatnio przeczytałam, że notki powinny być krótkie. Ale kamień z serca, jeśli tak uważasz :)
      No ja też wolę, kiedy jest z Harry, ale oni potrzebują czasu. I ja także! ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Bardzo podoba mi się szablon - jest taki słodki! Jedyne co nie pasuje, to czcionka w pasku ze stronami.
    Ciekawa jestem, jak wyobrażasz sobie Charliego. Ciekawe, czy zadecydujesz, że będą razem czy jednak im odpuścisz (oczywiście, zanim będzie to typowe Harmony). Ja tam lubię Puchona i rób, jak uważasz!
    No i ma nowych znajomych. To takie dziwne, czytać, że dopiero teraz poznaje Ginny i spółkę, ale mimo to pasuje do kontekstu Twojego opowiadania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję, postaram się znaleźć jakąś lepszą czcionkę ;)
    Mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań i postaram się wszystko zrobić na cacy ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem szczerze że miałam mieszane uczucia co do tego paringu, ale powolutku zaczynam go lubić i to dzięki tobie.
    Weny i wesołych świat ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Miło mi to słyszeć. :)
      Również życzę Wesołych świąt!

      Usuń
  9. Przepraszam Cię kochana Eileen, że tak długo mnie nie było, ale musiałam przemyśleć całe to opowiadanie i dokąd ono podąża, że się tak wyrażę ;D Wstęp już jak najbardziej wolny i zapraszam na starą notkę z listopada :)

    Trzecia notka jak najbardziej trafiła w moje gusta! Chyba kiedyś już wspominałam, że masz szczególny dar do opisywania relacji Harry = Hermiona <3 Zakochałam się w tym opowiadaniu, innego takiego nie znalazłam..!

    Wesołych Świąt i wszystkiego co najlepsze!! ;**

    Julia Jul

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Cieszę się, że będę mogła przeczytać i że wróciłaś.
      Wesołych świąt! :)

      Usuń
  10. Tak wiele wydarzeń! Dziewczyno ty to masz łeb! :D
    Zaczynając od początku.
    Hmmm skromna i pewna swojej przeciętności panna Granger. W twoim wydaniu lubię chyba Hermionę nawet bardziej :) Zawsze wydawało mi się, że jest zbyt podniosłą, co czasem było zabawne, ale czasem nie. A u ciebie jest ona świetną bohaterką, którą da się lubić :)
    Charlie, Charlie... Od razu przypomina mi się piosenka Ani Dąbrowskiej :) I to Puchon, a oni zawsze wydawali mi się tacy uroczy :D
    Jej przyjaciółka jest nieznośna! Jak można być tak wścibskim? Ja bym ukatrupiła xD
    Podobało mi się bardzo zakończenie. Spokojne i wesołe jednocześnie, jakby wszystko ułożyło się i było już w porządku. Jednak czy to nie spokój przed burzą?
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak właśnie widzę Hermionę. Zawsze mi się wydawało, że pomimo swojej zarozumiałości była dość skromną dziewczyną, trochę niedowartościowaną, jeśli idzie o siebie samą. Zawsze wydawało mi się, że skoro tak dąży do zdobycia jak najlepszych ocen, jak największej ilości wiedzy to pewnie chce ukryć wyimaginowane braki. No cóż, pewnie dlatego tak właśnie ją przedstawiam.
      Sophie, Sophie... To jest Sophie, tego nie ogarniesz ;)
      Charlie jest uroczy, nawet bardzo! i czarujący, ale to czasem zwodzi człowieka, nie uważasz? ;>

      Usuń
  11. Świetnie Ci idzie pisanie <3

    No, szczerze mówiąc to ja mam pewne trudności z zaufaniem Charlie'mu... być może wywodzi się to trochę z tego, że nie ma go wymienionego w zakładce 'Bohaterowie', ale tak czy inaczej ja tak łatwo się nie dam oczarować. O nie!

    Pozdrawiam
    Nagmerrie

    OdpowiedzUsuń