2 września 2013

Rozdział 17 "Małe szczęścia"

Snape to Malfoy Manor | Hermione's parents

rozdział bez większych błędów, dzięki mojej kochanej M. :)

      Harry siedział przy kuchennym stole i czytał gazetę. Coraz więcej było wiadomości o atakach na mugoli i mugolaków. Usilnie starał się przekonywać, że żadna z tych wiadomości nie obwieści mu, iż Mroczny Znak zawisł nad domem państwa Granger.
      Odrzucił papier i potarł zmęczone oczy. Już za tydzień miał się zacząć rok szkolny, a w Potterze rosła nadzieja na rychłe zobaczenie i przytulenie Hermiony. Westchnął, dopijając poranną kawę.
      Za godzinę miało się zacząć ostatnie spotkanie Gwardii przed końcem wakacji. Był pełen obaw, czy na pewno dość dobrze przygotował swoich kolegów do walki. Wszak konsultował swoje lekcje z Lupinem, a nawet pokusił się o spytanie o zdanie Snape’a, jednak ten zgromił go jedynie wzrokiem, każąc mu się odczepić.
      Dumbledore rzadko pokazywał się na Grimmauld Place, a Potter miał wrażenie, że po prostu unika rozmowy z nim. Przyjechali prawie wszyscy Weasleyowie; brakowało tylko Charliego i Percy'ego
      Westchnął i przeciągnął się, a stawy dźwięcznie zachrzęściły.
            - Cześć, Harry – mruknął Fred, również ziewając.
            - Jak się masz? – dodał George, nalewając do kubków kawy.
            - W miarę. Znów były ataki na mugoli… Dawson i Smith…
            - Mam ochotę porządnie skopać im tyłki – powiedział Fred, kiwając bratu głową w podziękowaniu za kawę.
            - Już wkrótce, stary – odpowiedział George, klepiąc bliźniaka po ramieniu. Fred zakrztusił się kawą. George zaczął uderzać brata w plecy, mamrocząc pod nosem: - Oddychaj! Nie umieraj! Nie zostawiaj mnie tutaj samego!
      Harry pokiwał głową z politowaniem, po czym oparł się o krzesło.
- Jak interesy, chłopaki?
            - Zadziwiająco dobrze! Ludzie chyba potrzebują odrobiny rozrywki, nawet tej nielegalnej.
            - Jak to – nielegalnej? – spytał Harry zaskoczony.
            - Nowy Minister wymówił nam prawo do prowadzenia działalności.
      - Jednym słowem - zostaliśmy wyeksmitowani – podsumował Fred, biorąc porządny łyk mocnej, czarnej kawy. Zerknął przelotnie na swoją matkę, która weszła do kuchni.
            - Dzień dobry – powiedziała lekko drżącym głosem. – Ależ zaspałam! Pomóżcie mi zrobić śniadanie, chłopcy, szybko!
                  - Pani Weasley, nie musi pani niczego robić! Każdy ma ręce…
            - Nie gadaj tyle, Harry, tylko bierz się do roboty – mruknęła nieprzyjemnie, po czym zerknęła na chłopaka przepraszająco. – Wybacz, kochanieńki, ale źle dziś spałam.
            - Tym bardziej powinnaś odpocząć, mamo! – powiedział George, podchodząc do matki i kładąc jej ręce na ramionach. – Posłuchaj, teraz sobie usiądziesz, a my zrobimy śniadanie…
            - Najlepsze na świecie! – dokończył Fred, po czym zakasał rękawy i wziął talerze. Potter skinął głową, a po chwili na stole stała ładnie rozłożona wędlina i sery. George zaczął przygotowywać jajecznicę na boczku.
      Pani Weasley patrzyła na swoich synów; wszak Harry’ego traktowała jak syna. Zasłoniła twarz dłonią i cicho załkała. Otarła łzy rąbkiem fartucha, starając się by nikt tego nie zobaczył. Westchnęła głośno na wspomnienie Rona.
      Tak bardzo za nim tęskniła i nie potrafiła spać spokojnie. Ponad rok temu ziściły się jej najgorsze obawy, a teraz stała przed nowymi. Jej małe dzieci miały wyruszyć na wojnę. Bała się o ich zdrowie, o ich bezpieczeństwo i nie potrafiła zrozumieć faktu, że jej dzieci chciały walczyć z kimś tak potężnym, tak okrutnym jak Voldemort.
      Już od dawna nie bała się wymawiać tego imienia. Nie czuła się już bezradna. Czekała na możliwość stanięcia do walki z jego pachołkami.
            - Śniadanie podano! – obwieścił Fred doniosłym tonem z nonszalanckim uśmiechem na twarzy.
      Westchnęła głęboko i podniosła się z ciemnego, wygodnego fotela, w którym posadzili ją jej synkowie.
      - Wspaniale to wygląda, panowie – mruknął Lupin, siadając do stołu. – Molly, czyżbyś miała konkurencję? – zażartował. Był blady i miał sińce pod oczami.
           - Remusie, nikt nie przebije kunsztu Molly – poprawiła go Tonks, która weszła właśnie do kuchni. – Boję się jednak, że chłopaki chcą nam zrobić w ten sposób jakiś kawał. Wszyscy wiemy, jacy są.
            - I widzisz, Fredziu, człowiek się stara, a inni posądzają go o najgorsze – mruknął George, uwieszając się na ramieniu brata. Fred poklepał go po ramieniu, sam pociągając nosem.
            - Widzę, George, i serce mnie boli, kiedy słyszę takie obelgi. – Udał, że płaczę.
            - Och, siadajcie już chłopcy i nie gadajcie głupot! – powiedziała Molly radośniejszym tonem. – Po was wszystkiego można się spodziewać!
      I wtedy Harry poczuł, jakby dawne lata wróciły. Żarty Bliźniaków, ich przekomarzania z matką  i śmiech w kuchni. To wszystko było tak wyjęte z rzeczywistości, że Harry uszczypnął się pod stołem, niedowierzając. Z uśmiechem stwierdził, że to wszystko to nie sen, że dzieje się naprawdę i włączył się do rozmowy.
*
      Noc była zimna, jak na koniec sierpnia. Wiał zimny, wilgotny wiatr, a Tamiza niebezpiecznie szumiała, strasząc przechodniów. Londyn był opustoszały, jak nigdy dotąd, kiedy Hermiona przemierzała jego ulice. Musiała dostać się do Dziurawego Kotła, a z niego na Pokątną. Wiedziała, że gdyby przyszła tu za dnia, byłaby bardziej bezpieczna. To jednak noc musiała ją schronić i dodawać jej otuchy.
      Tuż przed wejściem do lokalu rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i niepostrzeżenie weszła do środka. Pomimo wielu gości, w środku panował jedynie szmer. Czarodzieje siedzący przy stołach i dyskutujący ze sobą jak najciszej, rozglądali się co chwila w obawie przed szmalcownikami.
      Znów poczuła na szyi oddech śmierci i wiedziała, że im szybciej załatwi swoją sprawę, tym szybciej będzie mogła wrócić do swojej nowej kryjówki.
      Szybkim krokiem przemierzyła pub i znalazła się na dziedzińcu. Stuknęła w mur, a cegły rozstąpiły się. Odgłos ten zdawał się być jeszcze głośniejszy przez panującą naokoło ciszę. Jęknęła, czując, jak zaczyna boleć ją głowa.
      Poczuła, że jest blisko. Już wkrótce znajdzie czarkę Helgi Hufflepuff, by ją zniszczyć i pomóc Harry’emu.
      Zacisnęła oczy i przypomniała sobie pocałunki chłopaka.
      Ciepłe, wilgotne usta przesuwały się po szyi, by obdarować pieszczotą obojczyki. Ręce Pottera sunące po jej talii, drażniące jej skórę i wywołujące dreszcze. Mruknęła z przyjemności, kiedy Harry pogłaskał jej miękki brzuch.
      Ruszyła do Banku Gringotta. Odległość zmniejszała się z każdym jej wyciszonym krokiem. Dwójka rosłych Śmierciożerców krążyła przed wejściem do banku i robiła groźne miny.
      Zimne opuszki Pottera droczące się z jej gorącymi piersiami, od czasu do czasu zapadające się w bruździe pomiędzy nimi. Ciche westchnięcie wyrwało się z jej ust, kiedy jego cienkie wargi obsypały pocałunkami drobne piersi.
      Westchnęła cicho i machnęła ręką. Dwójka mężczyzn leżała sparaliżowana na ziemi, a w uliczkach wył jedynie wiatr. Poczuła zimno, które powoli zbliżało się do niej.
      Pokiwała kpiąco głową, po czym pewnym krokiem weszła do banku. Nox, pomyślała, a wszystkie światła w głównym holu zgasły.
      Delikatny śmiech Harry’ego kiedy drażniła włosami jego klatkę piersiową. Odwdzięczała mu się, całując kawałek po kawałku klatkę piersiową. Zimne dłonie kreśliły dziwne wzory na jego ciele, drażniąc jego zmysły i sprawiając, że przyciągnął ją do siebie i wpił się mocno w jej usta.
           - Imperio! – mruknęła, rzucając Niewybaczalne na jednego z goblinów i rozkazując mu zaprowadzić siebie do tajnych, najgłębszych skrytek. Minęli dwóch strażników, których Hermiona sparaliżowała.
      Westchnęła, czując jak jego dłonie masują jej nogi, starając się wyznaczyć sobie drogę do jej największej tajemnicy. Poczuła dreszcze na karku, kiedy Harry zaczął całować wewnętrzną stronę jej ud.
      Drażniący zapach mokrej ziemi wdarł się do jej nozdrzy, na chwile zapierając jej dech w piersiach. Zacisnęła wargi i popchnęła goblina, rozkazując mu iść szybciej. Wsiedli do wagoniku, a kiedy ruszył ze skrzypnięciem, przytrzymała się jego krawędzi. Pędzili to w dół, to w górę, to znów w dół z zawrotną prędkością, a Hermionę zaczęły dopadać mdłości.
      Jęknęła, kiedy Harry wszedł w nią powoli. Czuła, że nie zamierza się nigdzie spieszyć, że nie zamierza niczego przyspieszać. Cieszyła się, że tak dobrze do siebie pasują. Pod każdym względem.
      Przejechali przez wodospad, a Hermiona poczuła, jak jej nić z goblinem się zrywa, a ona sama zaczyna być widoczna. Zaklęła siarczyście pod nosem, po czym drugi raz rzuciła Imperiusa, a na siebie zaklęcie kameleona. Chciała już stąd wyjść. Teraz do zapachu wilgoci doszedł jeszcze zapach siarki i odór rozkładających się ciał. W jednej chwili wychyliła się nieznacznie z wózka, by po chwili wrócić na miejsce z pustym żołądkiem.
      Drżała, kiedy Harry wypełniał ją raz za razem, by w końcu w spazmach rozkoszy wykrzyczeć jego imię. Po chwili leżał już obok niej, zdyszany i z wielkim, błogim uśmiechem na twarzy.
      Zatrzymali się gwałtownie, a goblin zaczął iść do skrytki, trzęsąc Brzękadłami. Powoli obeszli wielkie cielsko smoka, który łypał na nich nieprzyjaźnie.
      Goblin stanął przed skrytką, do której kazała się zaprowadzić. Przejechał długim paznokciem po stalowych drzwiach. Po chwili stała otworem przed Hermioną, skrząc się złotem i innymi dobrodziejstwami. Uśmiechnęła się kpiąco do siebie, po czym rozejrzała po pomieszczeniu. Oczami szukała małej, złotej czarki, którą znała z obrazów przedstawiających Helgę Hufflepuff.
            - Kocham cię – szepnął Harry, drażniąc ciepłym powietrzem małżowinę jej uszu.
      Zmrużyła oczy i mruknęła stare, zapomniane przez wszystkich zaklęcie.
            - Insi*.
      Cały majątek zaczął pobrzękiwać i jarzyć się na czerwono. Uśmiechnęła się zadowolona, że udało jej się przewidzieć czyhające na nią pułapki. Rozejrzała się ponownie po skrytce i zauważyła, że jeden puchar po prostu stoi – nie zareagował na jej zaklęcie, co oznaczało, że to jego broniły pułapki.
      Przeszła chwiejnym krokiem, pomiędzy przedmiotami i udało jej się dotrzeć do kielicha bez żadnej szkody. Chwyciła go, jednak trąciła kurtką monetę. Ta pokulała się po stosie skarbów, by spaść u stóp zamroczonego goblina. Warknęła, rozzłoszczona widząc, że stos rzeczy rośnie i  zaczyna wypełniać komnatę. Po raz kolejny tego dnia Hermiona straciła kontrolę nad tym, co się dzieje. Nie lubiła tego, dlatego jak najszybciej potrafiła, przeskakiwała przez rosnące góry złota, by po chwili wyjść na pusty korytarz. Goblin gdzieś poszedł, zostawiając ją na pastwę losu.
      Zaklęła, na czym świat stoi, po czym rozejrzała się. Wokół niej panowała ciemność, przerywana jedynie przez nikłe strumienie światła z wyższych kondygnacji. Zerknęła na smoka. Dyszał ciężko, a w jej sercu wyrósł ogromny smutek i współczucie do tego maltretowanego zwierzęcia. Po chwili do głosu doszedł rozum i Hermiona zaczęła kalkulować swoje szanse na przeżycie.
      Była sama. Gdzieś obok spał smok, tak drażliwy na jakikolwiek dźwięk, że ciężko byłoby obok niego przejść.
      Usłyszała wycie syreny, a zaraz po niej podniesione głosy strażników. Zbliżali się do niej szybko, krzycząc coś do siebie.
            - Niech to szlag! – warknęła do siebie zła. Stanęła pod ścianą i zaczęła gorączkowo myśleć, jak wyjść z opresji. Spojrzała w górę i zrozumiała, że jest to dla niej jedyna droga ucieczki. Włożyła czarkę do torebki, przywiązanej do paska.
      Zerknęła za siebie. Gobliny i czarodzieje zbliżali się do niej, niemalże widziała ich twarze. Warknęła głośno, po czym puściła się biegiem w stronę smoka. Wpadła na szalony pomysł. Wycelowała różdżką w łańcuchy przykuwające bestię do skały i ryknęła:
            - Relashio!
      Okowy pękły z hukiem, a Hermiona odnalazła stopą zgięcie jego tylnej łapy i wspięła się na grzbiet. Łuski były twarde jak stal. Kiedy Hermiona uczepiła się jego ostrych łusek, skrzydła rozwarły się, zmiatając wrzeszczące gobliny, jak kręgle, a potworne cielsko uniosło się w powietrze. Hermiona przywarła płasko do jego grzbietu, ocierając się plecami o sklepienie, kiedy smok rzucił się w stronę korytarza. Gobliny ciskały w niego sztyletami, które odbijały się od łusek.
      Smok rozwarł pysk i rzygnął strumieniem ognia, rozwalając ściany i sklepienie tunelu, po czym zaczął wciskać się do środka, rozgarniając pazurami odłamki kamienia i gruzu.
            - Defodio! – krzyknęła Hermiona.
      Pomagała smokowi powiększyć korytarz, odłupując zaklęciami warstwy skały ze sklepienia. Smok parł naprzód, ku świeżemu powietrzu, uciekając od wrzasków goblinów i czarodziejów oraz od ogłuszającego wibrowania Brzękadeł.
      W końcu, dzięki zaklęciom Hermiony i uporowi potężnej bestii, przebili się z mrocznego korytarza do marmurowej sali. Gobliny rozpierzchły się w popłochu, a smok wreszcie mógł rozwinąć skrzydła; zwróciwszy rogaty łeb w stronę wyjścia, wyczuł woń chłodnego powietrza na zewnątrz i przepchnął się przez metalowe drzwi, wyważając je z zawiasów. Hermiona ześlizgnęła się z niego, sprawdzając czy wciąż zlewa się z tłem. Zerknęła w stłuczone okno. Nie było jej widać, więc z uśmiechem odwróciła się do smoka. Ten wczołgał się w ulicę Pokątną i wzbił w powietrze. Hermiona westchnęła głęboko, czując ulgę. Miała nadzieję, że już wkrótce pozbędzie się tego starożytnego przedmiotu, w którym zamknięta była część duszy Voldemorta.
      Zerknęła za siebie i szybkim krokiem podążyła ku wyjściu z tej ponurej ulicy. Zaczęło świtać. Pokątna nie przypominała tej tętniącej życiem, gwarnej i ruchliwej. Teraz było tu pusto, a po brukowej ścieżce przemykały jedynie wychudłe koty.
      Odetchnęła głęboko, kiedy wyszła z Dziurawego Kotła. Rozejrzała się, po czym teleportowała się niedaleko swojej tymczasowej kryjówki. Usłyszała podniesione głosy i widziała, jak w małym, starym drewnianym domku pali się światło. Zmrużyła oczy. Schowana za drzewem obserwowała miejsce, w którym była jeszcze przed kilkoma godzinami.
            - Nie ma jej tu! – wrzasnął jeden, męskim i grubym głosem.
            - Musi być! Nie mogła uciec! Jeszcze niedawno ją tutaj widziałem! – ryknął drugi, wyrzucając przez okno wielki, puchowy materac.
      Do Hermiony dotarło, że to właśnie o nią im chodzi. Zaklęła cicho pod nosem i znów teleportowała się do Londynu. Była na jednej z ruchliwych ulic.
      Ludzie przechodzili obok niej, a ona szybkim krokiem ruszyła w stronę jakiejś ciemnej alejki. Zdjęła z siebie zaklęcie kameleona i wyjęła lusterko z torebki. Wymruczała kilka zaklęć, a jej włosy stały się złocisto żółte, oczy zmieniły kolor na bladoniebieski. Kości policzkowe nieco się zwiększyły, tak jak żuchwa. Przejrzała się w lusterku, zadowolona z efektów.
      Musi spotkać się z Dumbledorem i powiedzieć mu, co się dzieje. Tylko gdzie on mógł być?
      Wstąpiła do jakiejś kawiarenki i zamówiła dużą herbatę i szarlotkę, która niemalże błagała ją o zjedzenie. Uśmiechnęła się do siebie, powoli przeżuwając ciasto. W jej przepastnej torebce właśnie spoczywał horkruks, a ona spokojnie zajadała ciasto.
      Po wyjściu z kawiarni skierowała swoje kroki na Grammauld Place. Wiedziała, że Dumbledore będzie na nią wściekły, ale miała to gdzieś. Była tak blisko Pottera, a poza tym – czuła się taka zadowolona z siebie, że musiała tam wstąpić.
      Kiedy stanęła przed drzwiami do domu ojca chrzestnego Harry’ego, wyglądała już normalnie i czuła, jak ogarnia ją lęk. Czuła, że jeśli spotka się z Potterem, ten nie będzie chciał puścić jej w dalszą podróż. Potrząsnęła głową, odganiając od siebie czarne myśli, po czym zapukała do drzwi.
      Stała tak przez chwilę i kiedy już zwątpiła, że ktokolwiek jest w domu, drzwi uchyliły się, a za nimi stała pani Weasley. Hermiona odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się delikatnie.
           - Dzień dobry! Czy zastałam profesora Dumbledore’a? – mruknęła cicho, lekko speszona wzrokiem pani Weasley.
            - Masz szczęście, jeszcze tak – powiedziała kobieta z uśmiechem. – Wejdź, kochana. Harry na pewno się ucieszy! Cały czas tylko o tobie mówi.
      Hermiona spłonęła rumieńcem, ściągając cienki, czarny płaszcz i wieszając go na wieszaku.
            - Akurat jemy śniadanie, przyłączysz się?
      Dziewczyna mruknęła cicho w odpowiedzi. Przeszły powoli do kuchni, gdzie panował gwar. Wszyscy wesoło rozmawiali, jakby wojny na zewnątrz wcale nie było.
            - Harry! Zobacz, kto nas odwiedził! – zaszczebiotała pani Weasley, kierując się do komody.
      Nagle w kuchni zapanowała grobowa cisza i wzrok wszystkich przeskakiwał z Harry’ego, który siedział z szeroko otwartymi oczyma, a Hermioną – lekko zgarbioną i trochę zastraszoną.
            - Hermiona! – zawołał Potter, zrywając się z krzesła, które upadło z hukiem. Podbiegł do dziewczyny i wziął w ramiona, ściskając, jakby sprawdzając czy jest prawdziwa. Poczuł, jak dziewczyna go obejmuje i wtula twarz w jego szyję, a on rozluźnił uścisk, by przytulić ją o wiele delikatniej.
            - Potter! – warknęła Sophie, szturchając chłopaka w ramię.
      Hermiona podniosła wzrok na przyjaciółkę i uśmiechnęła się przepraszająco.
            - Sophie – szepnęła, kiedy Potter odsunął się od niej.
      Springsteen rzuciła się dziewczynie na szyję, prawie ją dusząc.
            - Musimy pogadać – szepnęła Sophie, a Granger kiwnęła nieznacznie głową.
            - A więc to jest twoja dziewczyna! – powiedział Fred.
            - Ona naprawdę istnieje, Fredziu! – zakrzyknął George, klepiąc brata po ramieniu.
      Dziewczyna zmrużyła oczy, a Sophie pokiwała głową z politowaniem.
           - Przecież my się znamy… - zauważyła Granger, uśmiechając się delikatnie. – Widzieliśmy się w czasie świąt.
            - Tak, ale wtedy nie byłaś jego dziewczyną.
            - Ja mówiłam, że jest! – podsunęła ochoczo Tonks, podnosząc rękę.
      Hermiona czuła się stremowana. Tak wiele osób, które jakby czekały na jej pojawienie się, chociaż nawet dobrze jej nie znały.
            - Chcesz stąd iść? – spytał Potter, szepcząc jej do ucha. Kiwnęła głową.
            - Hermiona?! – zdziwił się Leo, który właśnie wszedł do kuchni. Minę miał nietęgą i nawet ona nie widziała go takiego przez sześć lat.
            - Cześć, Leo – powiedziała cicho, wymykając się z czułych objęć Pottera. – Mogę zamienić z tobą słówko? – spytała przyjaciela, jednocześnie patrząc na ukochanego. Oboje skinęli głowami, a po chwili Hermiona stała pod ostrzałem dwóch, niebieskich oczu Mitchella.
            - Możesz mi, na litość Merlina, wyjaśnić co ty tutaj robisz?! – krzyknął, wyciszając pokój, który tymczasowo należał do niego.
            - Muszę spotkać się z Dumbledorem – wyjaśniła stanowczym głosem, jednak uciekała wzrokiem przed przyjacielem. – Mam do niego ważną sprawę!
            - Dlatego musiałaś tutaj przyjść?!  - warknął złowrogo.
            - Szukają mnie, Leo! Ludzie Sam-Wiesz-Kogo! Odkryli moją kryjówkę, choć była dobrze strzeżona przez zaklęcia! Malfoy mnie wydał! – wykrzyczała, nie mogąc ukrywać dalej swoich uczuć. – Nawet nie wiesz, przez co przechodzę, więc do cholery jasnej, nie masz prawa prawić mi morałów!
      Leonard wyprostował się jak struna, zaciskając szczęki. Pomiędzy brwiami utworzyła mu się bruzda, która powoli się pogłębiała.
            - Sama się w to wpakowałaś. Nikt cię o to nie prosił! Nie musisz zbawiać świata, do tego będąc w ciąży! – odkrzyknął, patrząc potępiająco na swoją przyjaciółkę.
            - Nikt mnie nie prosił, ale jakoś wszystkim z tym dobrze, że jestem skazana na towarzystwo mojego umysłu, który od czasu do czasu dopadają mroczne wizję! O tak! Wspaniale jest widzieć, że się kogoś zabija, torturuje czy poniża!
      Drżała ze złości, która od dawna szukała ujścia. W tym momencie czuła cały żal do wszystkich ludzi, głównie do Dumbledore’a, ale też do swoich przyjaciół, że żaden nie jest na tyle silny, by ją zatrzymać.
            - A jeszcze lepiej jest tracić kontakt ze światem, bo się zatraca w tych wizjach, wiesz?! – ryknęła, strącając z komody kilka opasłych ksiąg i mosiężnych figurek. Po pomieszczeniu rozszedł się potężny huk, a Hermiona upadła na kolana, skomląc z palącej ją wewnątrz złości.
            - Hermiona! Nie możesz tutaj przychodzić, jak gdyby nigdy nic! A jakby cię ktoś rozpoznał?!
            - Och, nie jestem idiotką! – ryknęła po raz kolejny. – Miałam przebranie i dość mam twoich wrzasków! Jestem zmęczona! Nie spałam dobrze od kilku tygodni, a ty robisz mi wyrzuty, że chciałam was zobaczyć, może ostatni raz w swoim życiu! – krzyknęła, wymachując rękami.
      Wyraz twarzy chłopaka złagodniał, a po chwili Mitchell tulił do siebie przyjaciółkę.
            - Wiesz, że możesz się wycofać? Na pewno możesz…
            - Leonard! – ryknęła. – Skoro już to zaczęłam, skończę! I nie poruszaj już więcej tego tematu, bo moje stanowisko pozostaje takie samo… - powiedziała o wiele spokojniej, opierając głowę na jego ramieniu.
            - Nie powinnaś się denerwować. Zwłaszcza teraz – szepnął, głaszcząc ją po plecach. Hermiona otarła łzy złości i uśmiechnęła się delikatnie.
            - Chciałabym pobyć trochę z Harrym, ale przede wszystkim muszę porozmawiać z Dumbledorem, zanim wyjdzie.
            - Dobrze. – Skinął głową. - Teraz idź do łazienki, weź ciepłą kąpiel. Poczujesz się lepiej. Pójdę do dyrektora i powiem, że masz do niego sprawę. Potem powiem Potterowi co i jak, a ty w tym czasie się najesz. Powiem też Sophie, żeby zrobiła ci coś do jedzenia.
            - Nie jestem…
      Krukon zgromił ją wzrokiem, a ona uśmiechnęła się niewinnie. Pomógł jej wstać, po czym zaprowadził do łazienki.
      Kiedy została sama, uświadomiła sobie, że jeszcze kilka miesięcy temu była tutaj z Potterem i przeżywała najlepsze święta swojego życia. Zdała sobie sprawę, jak szybko upłynęły jej te miesiące.
      Leżąc w wannie pełnej ciepłej, pachnącej wody, poczuła, jak napięte były jej mięśnie. Nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia dla swojego wybuchu. Dawniej nigdy jej się to nie zdarzało. Fakt, złościła się, ale nigdy nie krzyczała na swojego najlepszego przyjaciela. Czuła, że to jest powiązane z tymi wizjami. Nie wiedziała tylko, skąd one się wzięły.
      Osuszyła ciało ręcznikiem, a włosy różdżką. Ostatnio straciły blask, loki były prostsze, a cała fryzura mniej przypominała mopa. Westchnęła, bo mimo wszystko były ciężkie do ułożenia. Związała je więc w wysokiego kucyka, po czym opuściła łazienkę.
      Zapach świeżo zaparzonej kawy nęcił ją w stronę kuchni, tak jak zapach smażonego bekonu. Przeszła przez słabo oświetlony korytarz, mijając mruczącego pod nosem Stworka. Puściła mimo uszu jego wiązankę, w której nazywał ją brudną szlamą. Kiedy schodziła po schodach do kuchni ukrytej w piwnicy, z niesmakiem przyglądała się dziwnym głową skrzatów.
            - No, wreszcie jesteś – stwierdziła Sophie, stawiając na stole talerz pełen jedzenia.
      W kuchni, oprócz niej i Sophie, nie było nikogo. Rozejrzała się po pomieszczeniu i z uśmiechem patrzyła jak talerze i kubki myją się pod wpływem zaklęcia pani Weasley.
            - A teraz – zaczęła Springsteen, siadając naprzeciw swojej przyjaciółki z kubkiem kawy w ręku – wyjaśnisz mi, dlaczego jesteś taką wredną przyjaciółką i nie powiedziałaś mi o swoim wyjeździe? – spytała, akcentując ostatnie słowo. Spojrzała na nią ciemnymi oczami, delikatnie je mrużąc.
            - Nie było czasu – odparła Granger, powoli przeżuwając tosta.
            - I przez te kilka miesięcy nie miałaś czasu, żeby napisać do swojej najlepszej przyjaciółki? – Sophie groźnie uniosła brwi i badawczo przyglądała się przyjaciółce.
            - Włosy ci urosły. Zapuszczasz? – spytała Hermiona niewinnie, unikając odpowiedzi na pytanie.
      Sophie poruszyła głową, a włosy delikatnie zafalowały.
      - Hermiona! – warknęła dziewczyna, nachylając się do Gryfonki. – Daj spokój! Dlaczego mi nie powiedziałaś? Mogłabym jechać z tobą…
      - Sophie, błagam cię. Dostałam już burę od Leo, nie potrzeba mi drugiej od ciebie – powiedziała spokojnie Granger, patrząc błagalnie na przyjaciółkę. – Pozwól mi się wami nacieszyć, zanim znowu wyjadę. Babcia jest umierająca i potrzebuje mnie bardziej niż kiedykolwiek – odpowiedziała znacząco i wzięła łyk kawy.
      Springsteen przyjrzała się swojej przyjaciółce. Była blada, a sińce pod oczami sprawiały, że wyglądała jak chodząca śmierć. Jedynie uśmiech – szczery, delikatny i niewinny – sprawiał, że była tą Hermioną Granger, którą pamiętała.
            - Matko, ale mi tego naszykowałaś – powiedziała Granger, ciężko wzdychając.
            - I dobrze. Strasznie schudłaś. Jeszcze trochę, a zostaną z ciebie jedynie kości w bladym, skórzanym worku – odpowiedziała Sophie, uśmiechając się wrednie.
            - Nie martw się. Jeszcze trochę, a będę wyglądać jak wieloryb – mruknęła dziewczyna, za późno gryząc się w język. Spoważniała i zaczęła się wiercić na krześle.
      Sophie zmrużyła oczy i już miała coś powiedzieć, ale do kuchni wszedł Dumbledore.
            - Zapraszam do siebie, panno Granger – powiedział oschle, po czym wyszedł tak szybko, jak się pojawił. Hermiona odchrząknęła i rzuciła tosta na talerz.
      Kiedy wychodziła, Sophie posłała jej pocieszające spojrzenie.
*
      Dumbledore siedział za masywnym, dębowym biurkiem i spoglądał na Hermionę swoimi niebieskimi oczami. Brakowało w nich tych wesołych ogników, którymi lubi obdarzać swoich uczniów.
      Albus czuł się zawiedziony. Miała się nie pojawiać w pobliżu Pottera, a teraz zjawia się i miesza w jego planach.
            - Dyrektorze, wiem, jaka była umowa – powiedziała rzeczowo, siadając na miękkim, zamszowym fotelu. Przez niezbyt czyste szyby wpadały promienie słońca, tworząc na wiekowym, szmaragdowym dywanie szachownicę. – Są jednak pewne sprawy, które muszę z panem omówić.
      Dyrektor przyjrzał się swojej uczennicy, a po chwili nachylił się do niej, opierając pomarszczoną twarz na złożonych dłoniach.
            - Słucham więc – mruknął zmęczonym tonem.
            - Nigdy o tym panu nie wspominałam, ale często nawiedzają mnie wizje bądź sny… sama nie wiem, jak mam to nazwać – powiedziała drżącym głosem. – Często rozmawiam w nich z wężem, wydaje rozkazy… torturuje ludzi…
      Dumbledore otworzył szerzej oczy, a jego ciało napięło się jak struna. Zmrużył oczy zza swoich okularów połówek,  po czym opuścił dłonie na blat stołu. Bacznie przyglądał się Hermionie, będąc jednocześnie zaniepokojonym. Poczuł się, jakby ktoś cofnął go w czasie, z tym że zamiast Pottera, siedziała przed nim dziewczyna, wcale niezwiązana z przepowiednią.
            - Ostatnio się nasiliły. Nie rozumiem, dlaczego je mam… Czuję się tak, jakbym się zamieniała w nich jakiegoś potwora… - mówiła, żywo gestykulując. – Na pewno mężczyznę…
      Odchrząknął i poprawił się w wielkim, dębowym krześle, wyłożonym zielonym atłasem. Gdzieniegdzie widoczne były drobne dziury, prawdopodobnie wyżarte przez mole lub inne stworzonka, podczas długiej nieobecności ludzi w tym starym domu.
            - Najgorsze jest w nich to, że dopadają mnie znienacka. Te w śnie nie są takie straszne, bo nie mam po nich żadnych skutków ubocznych. Ale kiedy jestem, powiedzmy, trzeźwa, to po tym wszystkim czuję, jakby każdy mięsień miał mi wybuchnąć… Boję się, że coś się stanie dziecku – powiedziała, wiercąc się w fotelu.
      Dumbledore kiwnął głową, po czym rozsiadł się i oparł głowę na prawej dłoni.
            - Korzystając z okazji, że tu jesteś – zaczął cicho – Poppy cię zbada. Musimy być pewni, że z dzieckiem wszystko w porządku.
      Hermiona skinęła głową, zgadzając się z dyrektorem. Jego kości policzkowe stały się bardziej widoczne, a zmarszczek przybyło. Nawet włosy zdawały się być bardziej siwe. Ciemnogranatowe szaty z cienkimi, srebrnymi lamówkami także do niego nie pasowały. Zwykle przyodziewał się w weselsze, bardziej zdobione, a ta wyglądała, jakby był w żałobie.
            - Co jeszcze, moja droga? – Ton jego głosu stał się łagodniejszy, bardziej zmartwiony.
       - Dziś w nocy zdobyłam czarkę Helgi Hufflepuff – powiedziała, zanurzając dłoń w torebce. Dumbledore wciągnął powietrze i znów przesunął się na skraj krzesła. – Było ciężko, a Gringott stał w płomieniach… Ale udało mi się i mam go… chciałam go zniszczyć, ale kiedy wróciłam do mojej kryjówki, dobrze strzeżonej, zastałam gości… Bardzo niechcianych gości.
      Dumbledore przyglądał się naczyniu, które przed momentem z drobnym stukiem postawiła przed nim Hermiona. Był pełen podziwu dla tej drobnej kobiety, która siedziała przed nim i taksowała go brązowymi oczami.
            - Panno Granger, wiesz, że nie powinnaś tego tutaj przynosić – powiedział cicho, przejeżdżając długimi palcami po kielichu. Czuł czarną magię pod opuszkami; czuł jak krąży po naczyniu – woła go.
            - Malfoy mnie zdradził – powiedziała cicho, pochylając się do Dumbledore’a. – Widziałam to…  Byłam przy tym… Oni wiedzą kim jestem dla Harry’ego. Nie mogą zrobić mu krzywdy, ale mnie musi pan jakoś pomóc. Potrzebuję kilku dodatkowych zaklęć.
      Mężczyzna zmrużył oczy i przyjrzał się swojej uczennicy.
            - Musi mnie pan nauczyć kilku zaklęć ochronnych. Oboje wiemy, jak ważne jest, żeby znaleźć wszystkie horkruksy i zniszczyć. Muszę mieć bezpieczną kryjówkę – powiedziała, patrząc uważnie na dyrektora.
            - Zadziwia mnie pani za każdym razem, kiedy się spotykamy. Dawno nie widziałem takiego hartu ducha i mądrości – powiedział, opierając się o fotel. Ułożył splecione dłonie na brzuchu i patrzył na Hermionę przez dłuższą chwilę. – Mam dla pani odpowiednią książkę. Powinna rozwiązać większość pani problemów – zaczął, wyciągając z szuflady biurka niewielkich rozmiarów książkę. - Poradzisz sobie z zaklęciami. Jesteś doprawdy najinteligentniejszą czarownicą naszych czasów. – Uśmiechnął się do niej pocieszająco, po czym podał wolumin Gryfonce.
      Hermiona zerknęła na obitą w skórę książkę. Na pierwszy rzut oka widziała, że jest stara. Ostrożnie podniosła ją i przerzuciła kilka kartek. Skinęła głową, chowając ją w swojej przepastnej torebce.
            - Doskonały pomysł, moja droga! – pogratulował, a w jego oczach przez chwilę można było dostrzec radosne iskierki. – Jak długo zamierzasz tu zostać?
            - Myślę, że jutro o świcie już mnie nie będzie. Chora babcia mnie wzywa – mruknęła, puszczając do dyrektora oczko. Uśmiechnął się dobrotliwie.
            - Poppy będzie tutaj wieczorem, po kolacji. Tymczasem, muszę cię już pożegnać. Nie powinienem opuszczać Hogwartu na dłużej, niźli to konieczne. Wciąż mają na mnie chrapkę – powiedział, wstając z wygodnego krzesła i podszedł powoli do drzwi.
      Hermiona uniosła się ze swojego miejsca i podążyła za mężczyzną. Przepuścił ją w drzwiach z ojcowskim uśmiechem na twarzy.
*
      Harry leżał wygodnie na łóżku, wdychając zapach ostatnich dni lata.
      Czuł się taki spokojny, wyciszony, poukładany. Wreszcie wiedział, co się dzieje z Hermioną, miał ją tuż obok siebie. Co prawda, póki co nie było im dane zamówić ze sobą zbyt wiele słów, ale on wiedział, że jest w tym domu.
      Przez te tygodnie nieustannie odchodził od zmysłów, myśląc co się z nią dzieje. Brak znaków życia, marne skrawki wiadomości, dziwaczne zachowanie ludzi, kiedy o nią pytał… Nie mógł znaleźć sobie miejsca, nie wiedział, czym zająć ręce i swoje myśli.
      Westchnął przeciągle, po czym zerknął na trzymaną w ręce fotografię. Przedstawiała ona jego i Hermionę, śmiejących się jak dzieci w czasie świąt Bożego Narodzenia. Tak daleko było im wtedy do miłości. On wciąż rozpamiętywał Ginny, a ona była zauroczona Charliem. Zdusił w sobie złość. Wciąż miał mu za złe tamte wypadki. Nie potrafił mu tego zapomnieć i wielokrotnie poprzysięgał sobie, że się na nim zemści.
      Zastanawiało go tylko, dlaczego właśnie to pamiętał. Dlaczego pamiętał wszystko, co było związane z Hermioną? Być może już wtedy czuł do niej coś więcej? A może była to po prostu bardzo silna więź?
Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła Hermiona.
            - Hermiona – powiedział miękko, zrywając się z łóżka. Już po chwili tulił ją do siebie i wdychał jej zapach.
            - Tak się za tobą stęskniłam, Harry – mruknęła w jego szyję. Zaśmiał się, czując łaskoczące go ciepło.
            - Dobrze, że jesteś, maleńka – szepnął, składając na jej ustach pocałunek; delikatny i zarazem pełen pasji. Pieścił leniwie jej spierzchnięte usta, starając się poznać i zapamiętać ich smak na zawsze.
      Wplótł palce jednej ręki w jej nadzwyczaj miękkie włosy, a drugą ręką przytrzymywał jej kark. Nie chciał stracić z nią kontaktu. Potrzebował jej jak powietrza. Zadrżała, kiedy przytulił ją mocniej, przenosząc dłoń wzdłuż jej pleców tuż nad lędźwie.
      Po niekończącej się chwili, powoli oderwał usta od jej i spojrzał w jego ukochane, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się do niej, czule gładząc jej policzek.
            - Tak długo czekałem. Zacząłem już tracić nadzieję, że kiedykolwiek będę mógł cię przytulić… Och, Hermiona, oszalałem na twoim punkcie – powiedział cicho, przykładając swoje czoło do jej.
      Widział, jak przymyka oczy, słysząc te słowa. Nachylił się więc do jej ucha, odgarniając z niego kosmyki włosów.
            - Kocham cię, Hermiono – szepnął, przesuwając nosem po płatku jej ucha. Czuł, jak uginają jej się kolana i jak zawisła w jego ramionach. Uśmiechnął się pod nosem, biorąc ją na ręce i powoli kładąc na swoje łóżko. Hermiona przytuliła się do niego tak, jak wtedy w Pokoju Życzeń.
      Poczuł się szczęśliwy. Po raz pierwszy naprawdę szczęśliwy.
*
      - I ja ciebie kocham, Harry – wymruczała sennie, zatracając się w błogim uczuciu bezpieczeństwa. Wiedziała, że za kilka godzin znów będzie musiała od niego odejść. Wiedziała, ale starała się odepchnąć te myśli na bok. W końcu – liczą się chwile, a ona chciała z tej właśnie chwili wyssać energię na kolejne dni, tygodnie, być może miesiące.
      Zdawała sobie sprawę, że mogą się już nie zobaczyć, ale co z tego, jeśli teraz leżała przy nim, słuchając jego miarowego oddechu i wdychając zapach jego męskich perfum?
      To były tych kilka chwil zapomnienia, na które mogła sobie pozwolić.
      Z uśmiechem na twarzy zapadała w sen, starając się nie wypuszczać Pottera z objęć.
            - Dobranoc, kochanie – szepnęła, wtulając twarz w jego kraciastą koszulę. Poczuła, jak przyciska ją do siebie, a potem zasnęła.
___                                                                                                                
*Insi – od łac. insidiis, czyli zasadzka
Kolorowe fragmenty to treść książki „Harry Potter i insygnia śmierci”, odrobinę pozmieniane.

***
Oto rozdział 17. Tworząc go dałam z siebie wszystko. Nie powiem, pisałam go przez miesiąc (!!! serio!!!), ale jestem z niego naprawdę zadowolona. Zawarłam w nim wszystko to, co chciałam. 
Tymczasem - pozdrawiam i zapraszam do czytania!
Ach, rozdział niezbetowany, także przepraszam za wszelkie błędy. 

34 komentarze:

  1. To karygodne.
    Komentujesz moje notki, przyprawiasz o uśmiech na twarzy, a ja załamał sobie sprawę, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału ;c
    Zuaa ja :/


    Na dzisiejszy rozdział czekałam miesiąc z hakiem i teraz tak się jaram nowością u Ciebie, że nie jestem zdolna do konstruktywnej krytyki...
    Powiem Ci tak :
    Było epicko.
    To chyba mój ulubiony rozdział.
    Pff, chyba... Napewno ! Zebrałaś tu tyle emocji, że ciężko mi zebrać szczękę z podłogi. Przez całą akcję w Gringocie trzymałaś mnie w napięciu. Przecież w każdej chwili coś mogło się wydarzyć !
    I się działo...
    Mistrzowsko wplotłaś fragmenty książki, sceny z Pokoju Życzeń idealnie współgrały z akcją i tak przyjemnie mi się czytało, że ło matko.
    A potem ta ulga, gdy wszyscy się spotkali, ta rodzinna atmosfera, ach, żyć nie umierać...
    No i Twój Dumbledore. Ciężko zakumać co facet ma na myśli i za to gościa lubię. Nic podane na talerzu, pogłówkuj, babo głupia, co starucha trapi ;3

    Podsumuję może ten mój wywód.
    Stawiam Ci ołtarzyk i napiszę dla Ciebie pieśń pochwalną.
    Jesteś boss.

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam opóźnienia, więc jesteśmy kwita ;)

      och, dziękuję, dziękuję. :) Przyjemnie mi, że mój rozdział był "epicki". O taki mi chodziło. Miałam wrócić z impetem. Wejście smoka, wiesz ;)
      Jest mi szalenie miło, że tak Ci się to wszystko podoba. :)
      Pozdrawiam,
      Eileen

      Usuń
  2. Dotarłam. Ile tu akcji. Hermiona ma taki hard ducha, że to aż niemożliwe. Cieszę się, że udało jej się dotrzeć do czarki. Oddała go Dumvledorewi i on na pewno znajdzie sposób by ją zniszczyć ;)
    Uczucia Hermiony i Harry'ego względem siebie pogłębiają się i to mi się podoba. To świadczy o tym, że jak Harry dowie się prawdy to trudniej będzie mu to przetrawić. Nadal utrzymuję, że to zaklęcie ratujące życie Harry'emy na początku opowiadania jest związane z jego misjami. Powiązała jego krew ze swoją i wyszło ;D
    Nie było dzisiaj Nevilla ani Luby. Jestem zawiedziona :D
    Jestem pod wrażeniem opisywania mrocznych scen przez ciebie. Sprawdziłaś się. Hemriona ukrywająca się jak złodziej stanęła przed moimi oczami ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ona jej nie oddała. Pokazała mu ją jedynie, w końcu to ona podjęła się zadania odnalezienia i zniszczenia horkruksów. :)
      Owszem, to zaklęcie jest związane w pewien sposób z połączeniem krwi, ale to ona tutaj cierpi. dobrze kombinujesz kochana. :)
      Nie było, bo to opowiadanie jest dla Hermiony i Harry'ego, ale spokojnie - będą się pojawiać, bo mam dla nich zadanie specjalne. ;)
      Dziękuję. Scena na Pokątnej były dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Chciałam im nadać taki charakter, jaki powinny mieć. Dzięki Jo za pomoc. Bez niej nie dałabym rady :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Naprawdę kochana warto było czekać tyle czasu na rozdział.
    Naprawdę sie postarałaś.
    Najbardziej podobał mi się moment znalezienia Czarki.
    Malfoy zdradził Hermionę? Czy aby na pewno to zrobił? Ostatecznie miałam wrażenie, że w jakiś sposób sie zmienił, ale to chyba tylko moje płonne nadzieję. I Cieszę się że znalazłaś kilka chwil dla Harry'ego i Miony. Zasługują na to. Mam nadzieję, że nie będzie długo ukrywać przed nim ciąży. W końcu chłopak zasługuje żeby znać prawdę. Ma być ojcem.
    Według mnie to najlepszy rozdział i aby na następny nie trzeba było czekać tak długo.

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że było warto. :)
      Zdradził, zdradził. W poprzednim rozdziale, kiedy to wydał ją Czarnemu Panu w zamian za darowanie życia. :) Malfoy pozostanie w tym opowiadaniu czarnym charakterem, przynajmniej - póki co. :) Póki co, Harry nie dowie się o dziecku. Nie będzie o nim wiedział aż do jego narodzin, a nawet trochę później.
      Ja również liczę na to, że będę w stanie napisać go jak najszybciej :)

      Usuń
  4. Moja Droga świetne! Dużo emocji i miłych dla oczu scen :) Pozdrawiam i jeśli będziesz mieć kiedyś czas zapraszam : www.noccciemna.blogspot.com ; www.noccciemna-ksiazka-wampir.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Starałam się, bardzo! W końcu - nie po to pisałam miesiąc ten jeden rozdział, prawda? ;>
      Oczywiście, wejdę jak tylko znajdę wolną chwilę. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Epickie. Bardzo mi się podobało. Jest to drugie opowiadanie o Harmione, które znalazłam w sieci. Szkoda, że jest ich tak mało. Sama bym chętnie zaczęła, ale raczej nie podołałabym takiemu zadaniu. Wracając do Twojego rozdziału, no po prostu był świetny. Czekałam na niego dość długo, więc gdy tylko się pojawił, natychmiast zabrałam się do czytania. Czytało się miło, lekko, przyjemnie, jednym tchem. Takie opowiadania właśnie lubię! ;) Będę wpadać tu często. A w sumie, gdyby cię zainteresowało to też prowadzę blog o Harrym. Opowiadanie potterowskie, ale jedna nowa postać. W każdym razie na pewno dodaję Cię do linków :) Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny oraz pomysłów.
    [www.sekrety-zamku.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, niestety ten parring w Polsce nie cieszy się dużą popularnością. Szkoda, fajnie byłoby poczytać coś o mojej ulubionej parze. Też myślałam, że nie dam rady, a tu proszę - jakoś daję radę i zbliżam się powoli do końca. :)
      Bardzo dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że udało mi się zrobić tzw. wejście smoka :D
      Jak tylko znajdę chwilę czasu i zmobilizuje się trochę do działania, tak wpadam i czytam :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Skończyłam! Na Twojego bloga trafiłam przez jakieś inne opowiadanie :) Kliknęłam i jestem... trochę mi zajęło czytanie tego bo nie miałam za wiele czasu poza tym rzadko czytam blogi HP&HG, ale ten pozytywnie mnie zaskoczył. Żal mi trochę Draca bo straszny tu z niego du***, ale przynajmniej nie jest to Dramione, których w internecie jest na pęczki poza tym Malfoy taki już jest :D Zaskoczyła mnie ta ciąża... jest to dla mnie szok... Nie wiem jak na to zareaguje Harry ; pewnie będzie się cieszył :D ale mimo wszystko... i tak szok xD Hmmm... jeśli chodzi o ten rozdział to podobał mi się najbardziej ze wszystkich widać, że bardzo się starałaś i to się ceni. Pozdrawiam, czekam na nowy rozdział i jeżeli znajdziesz czas i chęci- przede wszystkim to zapraszam do mnie http://broken-heart-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że poświęciłaś dla mnie swój czas. ;) Bardzo Ci za to dziękuję.
      Draco... to dla mnie temat rzeka, bowiem mogłabym się nad nim rozpisywać, prawdopodobnie, do jutra. Ale po co? Chcę, żeby miał w sobie trochę mężczyzny, ale też wciąż był tym Draco, którego wszyscy znamy, a czy kochamy, to już z tym jest różnie.
      Przy odrobinie czasu, obiecuję, że wlecę na pewno. :)
      Pozdrawiam,
      Eileen

      Usuń
  7. Podczas przerwy, jaką sobie zrobiłam w trakcie uczenia się geografii, doszłam do wspaniałomyślnego wniosku, że należałoby zacząć nadrabiać zaległości ;p.
    Wybacz, jeśli koemntarz nie będzie dość konstruktywny, ale ostatnio moja ukochana wena na cokolwiek, zostawiła mnie...
    No więc, czekanie na ten rozdział przez miesiąc opłacało się. Po pierwsze, pojawili się bliźniacy, a jak większość fanow HP mam do nich niesamowicie wielki sentyment :). Poza tym, realistycznie ich przedstawiasz i właściwie nic nie zmieniłaś w ich zachowaniu, za co Ci dziękuję, bo tego bym nie przebolała ;p.
    Scena z czarką wyszła Ci bardzo dobrze i właściwie nie mam się do czegokolwiek w niej przyczepić, bo ładnie ją opisałaś. W penwym momencie miałam tlyko wrażenie, że za szybko się potoczyła, ale to zapewne dlatego, że spodziewałam się jakiś większych komplikacji :).
    Cieszę się, że Hermiona zdecydowała się pójść do Kwatery,bo dzięki temu spotkała się z Harry'm, na co czekałam baaardzo długo. Oboje są bardzo uroczą parą ^.^ Szkoda tylko, że Miona będzie musiała znowu zniknąć... I właśnie tak po raz tysięczny zaczęłam się zastanawiać: Kiedy Harry sie dowie? ;D I tak sobie myslę, czy ja tego smaego pytania nie zadałam w poprzednim komentarzu ;p.
    No i Dumbledore mnie wkurza... rozumiem, ze to wszyztko dla większego dobra i w ogóle, ale czasem mam wrażenie, że go nikt nie obchodzi... No i co z Hermioną? Czemu widzi to, co Voldemort?
    Rozdział, reasumując, oczywiście mi się podoba i z niecierpliwością czekam na kolejny, aby dowiedzieć się, jaki będzie następny krok Hermiony :).
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliźniaki. Po co zmieniać coś/kogoś, skoro jest idealne? No właśnie, to nie ma sensu, więc starałam się oddać ich charakter. Sama ich bardzo lubię i od dawna chciałam ich umieścić w tym opowiadaniu. Przy okazji, zmusiła mnie do tego droga Zusan (pozdrawiam!).
      Cieszę się, ze wyszła realistycznie. Sama miałam takie wrażenie, ale nie mogłam za bardzo obciążać Hermiony, prawda? W końcu - jest w ciąży.
      Harry... o dziecku dowie się dopiero po jego urodzeniu (och, szlag, zdradziłam się...;/), a o jej poszukiwaniach już wkrótce. ;)
      Lubię Dumbledore'a, zawsze tak było i pewnie będzie, ale czuję, że muszę go trochę podręczyć i sprawić, żeby nie był taki... biały? Musi mieć w sobie coś ciemnego, bo każdy człowiek to ma. Albus może trochę wygląda, jakby go nic nie obchodziło, jednak dla większego dobra jest w stanie poświęcić innych. No... cóż. Taki już jego los.
      A sprawa wizji Hermiony... Już dosyć zdradziłam w tym komentarzu, więc to zostawię tak jak jest. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Tak bardzo gryzło mnie to, iż do tej pory nie zostawiłam komentarza pod tym rozdziałem komentarza, że aż się z tym źle czułam. Dlatego wreszcie jestem z bardzo, powiedzmy wyczerpującym komentarzem.

    (Wybaczysz, że wypiszę tyle błędów - po prostu pobawiłam się w Twoją betę, a teraz trochę szkoda mi ich nie podać - czytałam ten rozdział półtorej godziny z wypisywaniem; pamiętaj także, że to błędy subiektywne).

    No to jedziemy z tymi nieszczęsnymi błędami:
    Coraz więcej było wiadomości o atakach na mugoli i czarodziejów z mugolskich rodzin --> Harry to czarodziej, więc na osobę magiczną z mugolskiej rodzin raczej używa określenia "mugolak", w tym przypadku "mugolaków"
    Usilnie starał się przekonywać, że żadna z tych wiadomości nie obwieści mu, że Mroczny Znak zawisł nad domem państwa Granger. --> dwa razy "że" - lepiej, abyś wstawiła w którymś miejscu "iż"; oczywiście w pewnych zdaniach taka konstrukcja brzmi dobrze, a w tym mi przeszkodziła (podkreślam MI)
    Na całe szczęście do jego domu przyjechała duża część Weasleyów. Byli państwo Weasley, bliźniacy, Bill i Ginny, która flirtowała z nim na każdym kroku --> raczej: "Przyjechali prawie wszyscy Weasleyowie: brakowało tylko Charliego i Percy'ego" - nie uważasz, że tak brzmi lepiej?
    Westchnął przeciągle i przeciągnął się, a kości dźwięcznie zachrzęściły. --> raz: powtórzenie "przeciągle" i "przeciągnął się"; dwa: kości, moim skromnym zdaniem nie mogą "dźwięcznie" zachrzęścić, więc ja bym ten wyraz usunęła.
    - Cześć, Harry – mruknął Fred, również ziewając. --> Zapomniałaś zaznaczyć ich wejścia. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że przecież nie musiałaś, ale tak dokładnie wczytaj się w tekst: wynika z niego dla postronnej osoby, iż równie dobrze bliźniacy już tam mogli być.

    To nie już błąd, ale czy mi się wydawało, czy tam pojawił się jakiś DAWSON ^^:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ochotę porządnie skopać im tyłki – powiedział Fred, kiwając bratu głową w podziękowaniu za kawę.
      - Już wkrótce, bracie – odpowiedział George, --> "bratu" i "bracie" - powtórzenie w dwóch blisko "leżących" zdaniach.
      - Jak to – nielegalnej? – spytał Harry zaskoczony. --> zamiast myślnika po "to" (czy też dywizu - wybacz nigdy tego nie umiem rozróżnić, chociaż uczyłam się już chyba z tysiąc razy) postawiłabym JA (czyli to taka moja luźna sugestia) zwykły dwukropek.
      Pani Weasley patrzyła na swoich synów; wszak Harry’ego traktowała jak syna. --> to wszak zabrzmiało jakoś patetycznie - nie lepiej byłoby "przecież"?
      - Wspaniale to wygląda, panowie – mruknął Lupin, siadając do stołu. – Molly, czyżbyś miała konkurencję? – zażartował profesor. Był blady i miał sińce pod oczami. --> nie musiałaś dodawać "profesor"; już raz zaznaczyłaś kto się wypowiada, po co dokładać sobie roboty;)
      Noc była zimna, jak na koniec sierpnia. Wiał zimny, wilgotny wiatr, --> "zimna" i "zimny" - powtórzenie; może "lodowaty wiatr" albo "przeszywający wiatr"?
      Jęknęła, czując jak zaczyna boleć ją głowa. --> po "czując" powinien być przecinek, ponieważ czując to imiesłów przysłówkowy od czasownika "czuć", a po nich stawia się przecinki - to tak jakby jedno z pojedynczych zdań, składających się na całe zdanie, rozumiesz?:)
      Ciche westchnięcie wyrwało się z jej ust, kiedy jego cienkie wargi obsypały pocałunkami drobne piersi...Westchnęła cicho i machnęła ręką. --> powtórzenie. Mogłoby być przy tym pierwszym "ciche jęknięcie"
      Nox, pomyślała, a wszystkie światła w głównym hallu zgasły. --> moim zdaniem polski "hol" jest ładniejszy XD
      Czuła, że nie zamierza się nigdzie spieszyć, że nie zamierza niczego przyspieszać. --> "spieszyć" i "przyśpieszać" też nie brzmi zbyt ładnie tuż obok.

      Usuń
    2. I tak jeszcze przy okazji: czy ja dobrze zrozumiałam, czy Hermiona miała przy swoim pierwszym razie orgazm? Rozumiem, to ma być opowiadanie stricte romantyczne, ale ja wolałbym jednak większy realizm - może przy Malfoyu by to jeszcze przeszło (ile on miał kobiet w swoim krótkim życiu), ale zwykły Harry? Ja się w ogóle dziwię, że na takie... hmm... posunięcie się zdecydował. No, ale to tylko moje skromne zdanie;)
      Przejechali przez wodospad, a Hermiona poczuła jak jej nić z goblinem się zrywa, a ona sama zaczyna być widoczna. --> przecinek po "poczuła"
      Chciała już stąd wyjść. Teraz do zapachu wilgoci doszedł jeszcze zapach siarki i odór rozkładających się ciał --> może bez drugiego "zapachu"; mogłaby być "sama" siarka.
      Przeszła chwiejnym krokiem, pomiędzy przedmiotami i udało jej się dotrzeć do kielicha bez żadnej szkody. Chwyciła kielich, jednak trąciła kurtką monetę. --> bez drugiego "kielicha", wystarczy: "Chwyciła go"
      Warknęła rozzłoszczona widząc, że stos rzeczy rośnie i zaczyna wypełniać komnatę. --> tak, jak tam gdzieś wyżej: przed "widząc" przecinek.
      Nie lubiła tego, dlatego jak najszybciej potrafiła przeskakiwała przez rosnące góry złota, by po chwili wyjść na pusty korytarz. --> przecinek po "potrafiła"
      Co się stało z tym goblinem, bo albo jestem tępa i tego nie zauważyłam, albo nie wspomniałaś później o nim.
      Łuski były twarde jak stal. Kiedy Hermiona uczepiła się jego ostrych łusek, skrzydła rozwarły się, zmiatając wrzeszczące gobliny, --> Nie mogłabym zapamiętać, jak dokładnie jest w oryginale, ale te łuski lepiej, żebyś "zamknęła" w jednym zdaniu, np. "Kiedy Hermiona uczepiła się jego ostrych, twardych jak stal łusek..."

      Usuń
    3. Hermiona ześlizgnęła się z niego, upewniając się --> obok siebie dwa "się", które przy pisaniu w języku polskim są istną zmorą - może mogłoby być "sprawdzając" i wtedy zniknęłoby to nieszczęsne "się"
      Zerknęła za siebie i szybkim krokiem podążyła ku wyjściu z tej ponurej ulicy. Zaczęło świtać. Ulica Pokątna nie przypominała tej tętniącej życiem, gwarnej i ruchliwej. --> dwa razy "Ulica"; przy Pokątnej nie musiałaś tego zaznaczać.
      Po wyjściu z kawiarni skierowała swoje kroki na Grammauld Place. --> błąd w Grimmauld Place
      wyglądała już normalnie i czuła, jak ogarnia ją lęk. Czuła, że jeśli spotka się z Potterem --> powtórzenie "czuła"
      Przy tym, jak Miona pojawia się w domu Pottera, Molly chyba zalewałaby ją pytaniami, prawda? A Potter później nie wypuściłby ją nawet na sekundę. I jeszcze ten Leo. Scena z nim wybitnie mnie poirytowała. I on, i Hermiona (chociaż ją można wytłumaczyć ciążą) byli okropni. Argh!
      Skoro już to zaczęłam, to skończę! --> Drugie "to" nie było konieczne.
      Wyraz twarzy chłopaka złagodniał, a po chwili tulił do siebie przyjaciółkę. --> Wyraz twarzy chłopaka ją tulił? Tu akurat zaznaczenie, co kto robi być powinno (inaczej niż w przypadku... Boże, napisałam Williama -.-"... niż w przypadku Lupina, oczywiścieXD
      I nie poruszaj już więcej tego tematu, bo moje stanowisko pozostaje takie samo… --> "tego" i "takie" - może "moje stanowisko pozostaje niezmienione"
      Dawniej, nigdy jej się to nie zdarzało. --> bez przecinka.
      Ostatnio straciły blask, loki były prostsze, a cała fryzura mniej przypominała „mopa” --> wydaje mi się, że ten cudzysłów nie był potrzebny.
      - Włosy ci urosły. Zapuszczasz? – spytała Hermiona niewinnie, unikając odpowiedzi na pytanie.
      Sophie poruszyła głową, a włosy delikatnie zafalowały. --> powtórzenie; może lepiej "a blond pasma delikatnie..."
      Babcia jest umierająca i potrzebuje mnie bardziej, niż kiedykolwiek – odpowiedziała znacząco i wzięła łyk kawy. --> bez przecinka przed "niż" - nie ma tam później żadnego czasownika, więc jest zbędny.
      Boję się, że coś się stanie dziecku – powiedziała spokojnie, wiercąc się w fotelu. --> zrozumiałam, o co ci chodziło, ale nie sądzisz, że to dziwnie brzmi w zdaniu: tu naraz "spokojnie", a tutaj "wiercąc".

      Usuń
    4. Jego kości policzkowe stały się bardziej widoczne, a zmarszczek przybyło. Nawet jego włosy zdawały się być bardziej siwe. --> "jego" i "jego" - przed tymi włosami nie musiałaś postawić "jego".
      - Co jeszcze, moja droga? --> chyba w "coś" zgubiłaś "ś".
      ale kiedy wróciłam do mojej kryjówki, dobrze strzeżonej, zastałam gości… Bardzo niechcianych gości. --> "do mojej dobrze strzeżonej kryjówki" - niezbyt poprawny szyk zdania.
      Wreszcie wiedział co się dzieje z Hermioną, miał ją tuż obok siebie. --> przecinek przed "co"
      Przez te tygodnie nieustannie odchodził od zmysłów, myśląc co się z nią dzieje. --> przecinek po "zmysłów"
      Nie mógł znaleźć sobie miejsca, zajęcia, nie wiedział, czym zająć ręce i swoje myśli. --> pierwsze "zajęcia" trzeba by było skreślić i wtedy nie byłoby powtórzenia.
      delikatny i pełen pasji zarazem.--> "delikatny i zarazem pełen pasji" - zły szyk.
      Potrzebował jej, jak powietrza.--> bez przecinka.
      Widział, jak przymyka oczy słysząc te słowa. --> przed "słysząc" przecinek.
      I to chyba tyle;)

      Ogólnie rozdział, mimo tych błędów, bardzo mi się podobał. Bliźniacy jak zwykle fantastyczni, Lupin i Dora <3, trochę ta Hermiona i ten Leo wkurzający ;/
      I Dumbledore - chyba jego najbardziej kocham ze wszystkich postaci w Twoim opowiadaniu. Jest tajemniczy i w ogóle. Powtórzę się, ale: Kocham<3
      To był chyba najbardziej wyczerpujący komentarz, jaki kiedykolwiek napisałam pod względem błędów. Następnego niestety nie spodziewaj się jakoś bardzo wcześnie. Może przy następnym rozdziale, a może... Cóż, muszę zniknąć na listopad... Uprzedza Cię jako pierwszą, więc czuj się doceniona (ja się czuję po Twojej wypowiedzi na Asku, dzięki<3). Proszę więc, żebyś mi wybaczyła, jeżeli jakoś wybitnie długo mnie nie będzie - niestety to nie ode mnie zależy :(
      No to spadam na Shreka<3 i do, miejmy nadzieję, rychłego napisania.
      Pozdrawiam Cię, droga Eileen,
      Zusan
      PS Nie wiem, czy dotarła do ciebie informacja o nowym rozdziale na "Trup w szafie". To już trzeci! Ale zleciało, prawda?


      [trup-w-szafie.blogspot.com]

      Usuń
    5. Tego jest tyle, O matko!
      Aha, i żądam zaznaczenia, że betą tego rozdziału była Zusan!


      Żartuję...............................chyba XP

      Usuń
    6. Z holem mam zawsze problem. Drażni mnie i wkurza, bo ciągle widzę go w innej postaci.
      A kto powiedział, że Hermiona właśnie traciła dziewictwo? Czy ja to gdzieś pisałam, że to był jej PIERWSZY raz? W końcu - trochę zmieniłam jej historię i mogła być już z kimś wcześniej, prawda?
      Och, mój błąd. pewnie myślałam, że napisałam, a tu zonk... teraz poprawiłam. ;)
      A jeśli idzie o łuski - to przepisywałam te fragmenty na żywca, więc chyba tak tam było...
      Molly miała złą noc, Potter był zdziwiony, a poza tym - jednak nigdy nie był aż tak zaborczy, by nie pozwolić jej porozmawiać z przyjaciółmi, nie? Pamiętaj, że Leo się zmienił, a Hermiona, prócz ciąży, jest uwikłana w ciemne sprawy złej magii. Ta scena miała na calu irytować i wkurzać. ^^
      Dzięki za poprawienie błędów po tak długim czasie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Witaj Eileen! Przeczytałam całego bloga, spędzając przy nim naprawdę miłe chwile. Po pierwsze, duży plus za to, że pairing stanowią Harry i Hermiona. Zawsze uważałam, że ta dwójka bardziej do siebie pasuje. Może właśnie dlatego tak bardzo wciągnęła mnie Twoja opowieść. Niemniej jednak bardzo pozytywną postacią jest również Sophie. Niesamowicie ja polubiłam. Powiem Ci, że często spotykam się w fancickach z sytuacją, że ktoś dodaje wymyślone postaci, a w ogóle nie ukazuje ich charakteru. Twoja Sophie natomiast ma rozbudowaną osobowość. Nie mogę się doczekać przyszłych rozdziałów. Szczególnie chyba ze względu ta relacje Leo i Luny, bo między tą dwójką wyraźnie coś iskrzy. Odniosłam również wrażenie, że Neville ponadprzeciętnie lubi Sophie. Może dzięki niemu dziewczyna zapomni o Draco? No, nie będę tutaj pisać swoich wywodów, bo wszystko może się zdarzyć. W każdym razie, mam Cię w linkach i będę zaglądać :)

    Pozdrawiam!

    Ps. Ekhem, no, nie chcę spamować, ale to i tak wygląda w ten sposób, więc trudno. Wzięłam Twój blog pod lupę u siebie na www.kopalnia-inspiracji.blogspot.com . Mam nadzieję, że się zapoznasz :)

    Ps2. A poza tym to zapraszam również na moją potterowską opowieść o dziewczynie, która z niemagicznego świata trafia tam, gdzie zawsze chciała przynależeć :) www.zagadki-czasu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie, że umiliłam Ci czas. Ten pairing jest moim ulubionym, dlatego postanowiłam poświęcić sporą część mojego serca i życia. Sophie traktuję jak własne dziecko i chcę dla niej wszystkiego, co najlepsze.
      Mam wielkie plany dla tego opowiadania, na razie idzie mi gorzej z ich realizacją. Mam nadzieję, że to się zmieni.
      Twoje wywody są celne. Cieszy mnie fakt, że masz jakieś przemyślenia w stosunku do tego opowiadania. To miłe.
      Postaram się zapoznać, ale proszę o czas. Staram się nadrabiać dawne zaległości, idzie mi to topornie, a jeszcze rozdział mnie woła... Ale obiecuję, że zajrzę.
      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
    2. Kryzys twórczy kładzie łapę na każdym, kto próbuje coś tworzyć. Nie przejmuj się, ten stan prędzej czy później minie ;> Nadrób na spokojnie zaległości, daj sobie czas :) Powodzenia!

      Usuń
  10. Wielki ukłon za dodanie kopalnia-inspiracji.blogspot.com :)))))))))))))))))))))) Oczywiście w dalszym ciągu czekam na nowość u Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam pairring Harry'ego i Hermiony! naprawdę... czasem zastanawiam się, dlaczego Rowling ich nie zeswatała. Przecież Potter nawet w jednym calu nie pasuje do Ginny. Uważam, że to był największy błąd tej książki. No ale...
    przeczytałam całość w ciągu dwóch dni, bo tak mnie wciągnęło.
    Moją ulubioną postacią jest oczywiście Hermiona, bo uważam, że idealnie pokazałaś jej charakter - z wyczuciem, że tak to ujmę. Harry również wykreowany niczego sobie, ale Hermiona podbiła moje serducho.
    No i jest jeszcze Sophia, o której wstyd byłoby nie wspomnieć patrząc na mój nick :P zacznę od tego, że ma piękne imię :P
    a jeśli chodzi o ten rozdział, to ładnie wplotłaś fragmenty z książek. nie przepisywałaś ich słowo w słowo i za to masz gigantyczny plus bo gdybym nie wiedziała, to nawet bym się nie spostrzegła, że to z powieści :P
    pozdrawiam i mam nadzieję, że na news nie będzie trzeba długo czekać.
    a jeśli znajdziesz chwilkę to zapraszam Cię również do mnie na http://sen-laury.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się cieszę, że nie jestem jedną z nielicznych, którzy lubią Harry'ego&Hermionę razem. To miło! :3 Ginny nie lubię, z resztą, chyba widać to po moim opowiadaniu. Nie daję jej zbyt wiele miejsca.
      Dziękuję. Staram się pokazać Hermionę od trochę innej, a wciąż tej samej strony. Rzekłabym, że zmieniam jej rzut w przestrzeni.
      Rzeczywiście, Sophie to piękne imię i, nie omieszkam wspomnieć, że ma wiele wspólnego z moim imieniem. ^^ A fragmenty starannie wybierałam, chociaż w sumie dzięki nim, trochę skróciłam sobie drogę do końca tego rozdziału.
      News ciągle się produkuję. Jest już coraz bliżej końca, co widać po zmianach na blogu. Ja i moi aktorzy chcemy wejść z przytupem.
      Jak tylko ją znajdę, liczę na jakąś dłuższą, to zapoznam się z Twoim opowiadaniem. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. O Merlinie słodki! Jaki fantastyczny szablon! Nie wierzę, że zrobiłaś go sama. Tzn. nie zrozum mnie źle, ale nie spodziewałaś się po Tobie takiego dużego postępu. Bo ten jest zupełnie inny od poprzednich, a przez to cudowny. Kocham<3
    PS Czy mi się wydawało, czy miałam zniknąć na listopad?;/-.-"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, dojrzewam jako artystka. (no, skromność górą!) Być może ta długa przerwa w robieniu szablonów, jesienne wieczory sprawiają, że staję się lepsza.
      I oczywiście, nie zrozumiałam Cię źle. Skądże!
      ps. tak, coś kiedyś wspominałaś na temat znikającej, listopadowej Zusan.

      Usuń
    2. Wiesz, jak mi się nie chce zniknąć? To jest przerażające. A Trup... mam wyrzuty sumienia stąd do Warszawy przez Atlantyk i Azję, że go zaniedbuję, ale ostatnimi czasy mam tyle pracy, iż nawet nie wiem, jak się nazywam. Także z góry wybacz, jeżeli nie skomentuję szybko następnego wpisu, dobrze?
      Pozdrawiam cieplutko,
      Zusan





      PS Jak się się nazywam?...

      Usuń
    3. Spoko. Ogarnę to jakoś i obiecuję, że nie będę się smucić. ;)
      Ps. W świecie blogów przedstawiasz się Zusan ;)

      Usuń
    4. Dzięki, bo chyba zdążyłam już zapomnieć.
      PS Tak między nami, jakbyś mi życzyła powodzenia jutro, to bym się nie obraziła;)
      PS2 A jak tam u cb? (Możesz odpowiedzieć majlowo, jeżeli chcesz, tylko ja taka leniwa jestem, że nie otworzę go;/)

      Usuń
  13. Zniszczyłaś mnie tym szablonem. Siedzę i się gapię jak oniemiała! CUDOWNY!!!!

    OdpowiedzUsuń