28 stycznia 2013

Rozdział 6 "Świąteczne wypadki"


Witam! Oto nowy, szósty już rozdział. Jakoś to tak leci i leci, i wiem, czasem może być nudnie. Ale! Proszę o cierpliwość! Już wkrótce akcja troszeczkę przyspieszy i nie będzie już tak śliczniusio i kolorowo. Uprzejmie proszę też, o dokładnie zwracanie uwagi na zachowanie Hermiony, ponieważ będzie ono już niedługo kluczowe dla całej sprawy. Będzie to wyjaśnione, tak myślę, pod koniec części pierwszej tego opowiadania. No, dużo "paplam" i trochę zdradzam, ale to dla dobra sprawy.
Ogłoszenia duszpasterskie: Więc założyłam nową kartę "O..." Dalej znajdziecie odwołania do informacji o opowiadaniu, o bohaterach(tutaj tylko zdjęcia) i o mnie(a to taki szczegół). Co ja jeszcze miałam...? No cóż, jak to się mówi: starość nie radość, młodość nie wesele... Zapomniałam i sobie nie przypomnę...
W każdym razie - dziękuję ogromnie za komentarze, a teraz zapraszam do czytania!
Pozdrawiam,
(zapominalska) Eileen

* * *
      W dwa dni przed Wigilią znów zaczął padać śnieg. Przymroziło, co spowodowało, że ludzie drobili nogami idąc ulicą. Hermionie udało się wyjść na chwilę z domu przy Grimmauld Place tylko po to, by uzupełnić zapasy jedzenia, a przy okazji dokupić kilka drobiazgów na święta. Warknęła, kiedy po raz kolejny tego dnia poślizgnęła się na chodniku. Śnieg, który pruszył bardzo przyjaźnie, wcale nie poprawiał jej humoru.
      Chciała, żeby Harry zapamiętał te święta. Dowiedziała się, że w dzień świąt w domu Syriusza Blacka będzie z Harrym sama, więc musi zrobić wszystko, by jej przyjaciel poczuł magię rodzinnych świąt. Musiała zrobić to sama, więc sama upora się z gotowaniem, które nie bardzo jej wychodziło.
      Tupnęła kilka razy nogami, by strząsnąć z butów śniegową breję.
            - Ugh! – warknęła, kiedy znalazła się już w korytarzu. – Strasznie ślisko, zimno i do tego wszystkiego wieje! – żaliła się wieszakowi, który stał w hallu. – Po prostu UGH! – mruknęła, ściągając buty.
            - Też się cieszę, że cię widzę, Hermiono! – powiedział rozbawiony Harry. Hermiona podskoczyła na jednej nodze, przestraszona.
            - Harry, ile razy mam ci powtarzać, że masz mnie nie straszyć?!
            - Nie mam zamiaru cię straszyć. Po prostu, ty zawsze mruczysz coś do siebie i nie słyszysz, że idę. Nie zganiaj na mnie – odparł, uśmiechając się do niej i podnosząc zakupy. – Matko! Czy ty zrobiłaś zapasy dla całej armii?!
      Hermiona spojrzała na niego krytycznym wzrokiem i poprawiła sobie kucyk.
            - Jak każdy facet – mruknęła bardziej do siebie, niż do niego. Wyciągnęła dłonie po torby, mówiąc: – Daj, sama to zaniosę do kuchni, skoro tobie jest za ciężko!
      Harry zmierzył przyjaciółkę wzrokiem i odparł spokojnym głosem:
            - Nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi. Nie – podniósł głos, unosząc wolną od toreb rękę – kłóć się o to, czy jesteś piękna, czy nie. Tu naprawdę nie o to chodzi!
      Hermiona westchnęła głęboko, pochyliła głowę i rozmasowała kark.
            - Przepraszam. Coś nie mam dziś humoru, sama nie wiem dlaczego – stwierdziła, osuwając się po ścianie. – Mam dziwne wrażenie, że coś nie poszło po mojej myśli, ale przecież nie istnieje nic takiego. – Widząc rozbawione spojrzenie Harry’ego, dodała zirytowanym głosem: - Nie mówię, że zawsze mi wszystko wychodzi, ale chodzi o to, że nie robiłam ostatnio nic takiego, przez co mogłabym się tak czuć!
      Harry skinął głową na znak, że rozumie.
            - Chodź, zrobię ci gorącej herbaty – rzekł stanowczo i patrzył wyczekująco na dziewczynę. Podniosła się ociężale i podążyła za chłopakiem. – Lupin mi mówił, że Dumbledore będzie tu pod wieczór, więc musisz się dobrze czuć. Pomyślą czasem, że cię zaniedbuję, albo że źle dbam o swojego gościa.
      Gryfon położył zakupy na stole, a potem wstawił wodę na herbatę.
            - Wróciłaś już? – zagadnęła Tonks, siedząca przy stole. – Marnie wyglądasz. Może idź się połóż?
      Harry przytaknął, sypiąc herbatę do ulubionego kubka Hermiony; dużego, czerwonego kubka z pozłacanym uszkiem.
            - Nie, muszę to przetrwać, z resztą już przechodzi – powiedziała słabo, siadając na swoim stałym miejscu, tuż przy piecu.
            - Idź się położyć, ale już! – rozkazał Harry, patrząc na nią wyczekująco. – Zaraz do ciebie przyjdę z herbatą i masz leżeć, jak przyjdę! – Pogroził jej palcem przed nosem.
            - Dobrze, tato! – mruknęła, zdobywając się na żart. Harry nie wyglądał na rozbawionego, kiedy patrzył na nią jak opuszczała kuchnię.
            - Martwisz się o nią – stwierdziła bystro Tonks, rozłupując orzecha włoskiego.
            - A co w tym dziwnego? Jest moją przyjaciółką! Została mi tylko ona! – odparł, jakby to było oczywiste.
            - Nic w tym dziwnego – rzekła, wzruszając ramionami. Wrzuciła do buzi wyłuskanego orzecha i dodała: – I masz jeszcze mnie, Dumbledore’a, Remusa, Weasley’ów…
      Obserwowała Harry’ego z ironicznym uśmieszkiem, jak zalewał herbatę i wsypywał łyżeczkę cukru. Kiedy stanął w drzwiach kuchennych, odezwała się po raz kolejny:       
             - Zależy ci na niej bardziej, niż ci się to wydaje!
      Harry spojrzał na nią przez ramię.
            - Bredzisz, Tonks!
i poszedł do pokoju Hermiony. To, że ten pokój należał do Hermiony, było tak dla niego oczywiste, że nawet nie myślał o tym, że kiedykolwiek mógł należeć do kogoś innego. Kiedy wszedł do pomieszczenia, uśmiechnął się z zadowolenia. Hermiona leżała na lewym boku, odwrócona do niego plecami, skulona.
            - Proszę, twoja herbata. A tu masz kawałek ciasta pani Weasley. Pan Weasley tu był, kiedy byłaś na zakupach – wyjaśnił, stawiając herbatę na stoliku nocnym. Przysunął sobie fotel i usiadł na nim; spojrzał na przyjaciółkę. Miała przymknięte oczy, a na jej bladej twarzy malował się ból. Lewą rękę przyłożyła sobie do czoła.
            - Co ci jest? – spytał zmartwiony, zsuwając się z fotela i klękając przy łóżku.
            - Głowa mnie strasznie boli i czuję taką potworną złość na wszystko – mruknęła, zaciskając zęby.
            - Wypij herbatę, póki jest ciepła – powiedział, podając jej kubek z herbatą. – Taka, jak lubisz.
      Uśmiechnęła się do niego mdło i uniosła się na łokciu. Harry wstał i chciał wyjść, ale zatrzymała go ruchem ręki.
            - Proszę, zostań… Nie chcę być sama – mruknęła. Skinął głową i usiadł na fotelu. – Dziękuję. Zaraz pewnie mi przejdzie. Mam tak już od kilku miesięcy…
      Przebywali ze sobą w ciszy, która wcale im nie przeszkadzała. Po godzinie Hermiona odzyskała zdrowy wygląd i zjadła ciasto pani Weasley.
            - Wyśmienite – mruknęła, wkładając sobie ostatni kawałek do buzi. Potter uśmiechnął się do niej ciepło i odebrał od niej brudny talerzyk.
            - Odpocznij teraz, bo niedługo przyjdzie Dumbledore. Przyjdę po ciebie, kiedy się zjawi – powiedział, przykrywając ją troskliwie kocem. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu, po czym zamknęła oczy i usnęła.

            - Hermiona – szepnął nad jej uchem. – Hermiona, wstawaj, Dumbledore już jest…
            - Co?! – Zerwała się i z przerażoną miną wyskoczyła z łóżka. Harry chwycił ją za ramiona i lekko potrząsnął.
            - Spokojnie! – powiedział stanowczym głosem. – Pije teraz herbatę i zaczeka na ciebie!
            - Co? – spytała niezbyt przytomnie, rozglądając się po pokoju. Harry potrząsnął nią jeszcze raz. – A tak, dobrze. Daj mi chwilę – mruknęła zaspana, po czym odwróciła się od Harry’ego i spojrzała w lustro. Jęknęła niezadowolona, po czym zaczęła rozczesywać włosy palcami, by w końcu poddać się i zebrać je w luźnego koka.
            - Myślisz, że mam się przebrać? – zagadnęła do Harry’ego, przypinając kosmyk włosów do reszty.
            - Nie, raczej nie musisz. Z resztą, dobrze wyglądasz, więc chodź już – bąknął niezadowolony. – Jestem tylko chłopakiem, naprawdę Hermiono. Nawet ja mam granice cierpliwości – dodał, patrząc jak zapina sweter.
      Zachichotała cicho, po czym stwierdziła, że jest gotowa. Oboje zeszli do kuchni, skąd Hermiona, wraz z dyrektorem Hogwartu, udała się do gabinetu. 
*
            - Jak przerwa świąteczna, panno Granger? – spytał uprzejmie staruszek. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, speszona samą rozmową z tak ważną osobistością.
            - Dziękuję, dobrze. Harry jest bardzo gościnny – odpowiedziała, wykręcając palce na wszystkie strony. Dyrektor usiadł za masywnym biurkiem, a dziewczynie wskazał miejsce przed sobą. Usiadła, patrząc niepewnie na staruszka.
            - Tak. Harry to dobry chłopak.
      Hermiona skinęła głową na znak, że się zgadza. Mężczyzna przyglądał jej się przez dłuższą chwilę w ciszy, po czym zaczął rozmowę.
            - Panno Granger, mam nadzieję, że twój były profesor OPCM wyjaśnił ci, czym jest Zakon Feniksa. Dobrze. W takim razie, możemy przejść od razu do sedna sprawy. Panno Granger, znam pani umiejętności magiczne. Jest pani świetną uczennicą, czarownicą i, jak sądzę, bardzo dobrym człowiekiem… Chciałbym złożyć pani pewną propozycję.
      Hermiona spojrzała na swojego dyrektora i ściągnęła brwi, wyczekując.
            - Otóż, jest pani przyjaciółką Harry’ego i chciałbym panią prosić, by się nim pani opiekowała, podczas moich nieobecności w szkole – odparł, opierając brodę na splecionych dłoniach. – Widzę, że jest pani jedną z nielicznych osób, którym Harry ufa i pragnę, by pomagała mu pani w jego zadaniu. Wiem, że zdaje sobie pani sprawę, cóż to za misja.
      Dumbledore spojrzał na Hermionę zza swoich okularów-połówek, a ta skinęła głową z przygnębioną miną.
            - Niestety, nie jest to najłatwiejsze zadanie i stawia przed Harrym wiele trudności. Pani, panno Granger, jest inteligentna i posiada obszerną wiedzę. A jeśli jej pani aktualnie nie ma, wie pani gdzie się udać, by ją znaleźć. Harry potrzebuje pomocy i oboje o tym wiemy.
      Hermiona po raz kolejny skinęła głową, jednak teraz nie patrzyła już na mężczyznę, lecz na zapadający za oknem zmrok.
            - Co mam robić, panie dyrektorze? – spytała rzeczowo, teraz patrząc na swoje dłonie.
            - Być przy nim i służyć radą oraz wiedzą. Już wkrótce Harry będzie musiał odbyć kilka trudnych podróży, a pani pomoże mu z nich bezpiecznie wrócić. Poduczy go pani trochę z zaklęć, może z transmutacji. Mogłaby mu pani podsunąć kilka książek o obronie przed czarną magią. Jeśli pani zechce, może pani z nim ćwiczyć.
      Skinęła głową z zaciętą miną, a dyrektor wiedział, że ta dziewczyna go nie zawiedzie.
            - Profesorze?
            - Tak?
            - Czy… Czy on umrze?
            - Miejmy nadzieję, że nie – odparł dyrektor. Uśmiechnęła się do niego blado.
*
      W wigilijny wieczór, Harry i Hermiona zostali sami w tym wielkim domu.
            - Hermiono, pospiesz się!
            - Ale Harry, gdzie mam się spieszyć?! – warknęła zza drzwi łazienki.
            - Na kolację! Jestem piekielnie głodny! – krzyknął, dreptając pod drzwiami łazienki.
            - Na Merlina, Harry! Jak ty byś chciał przeżyć kilka dni bez jedzenia, skoro nie możesz wytrzymać kilku godzin?! I nie wrzeszcz tak, zaraz wychodzę!
            - Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał żyć tyle bez jedzenia! Nie wrzeszczę! To ty wrzeszczysz, Hermiono!
      Kiedy Hermiona wyszła z impetem z łazienki, nie miała radosnej miny.
            - Jesteś bardzo niecierpliwy, wiesz? I namolny! – mruknęła, zakładając ręce na biodra.
            - Jestem po prostu głodny – bąknął z nachmurzoną miną.
      Na ten widok Hermiona roześmiała się. Wyglądał jak wyrośnięte dziecko, któremu właśnie odebrano lizaka.
            - No to chodź, idziemy jeść – powiedziała dziarsko Hermiona, zarzucając Potterowi rękę na ramię. Rozweselił się i oboje ruszyli do kuchni. Hermiona podała wymęczonego przez nią indyka, ziemniaki (z którymi chyba najmniej się namęczyła), a także trochę ich powszedniego jedzenia.
      Kiedy Hermiona pozmywała po kolacji, a Harry zrobił każdemu z nich gorącą czekoladę i nakroił świeżego piernika – dostali go dziś od pani Weasley - przenieśli się do saloniku. Usiedli na kanapach blisko kominka, w którym wesoło trzaskał ogień. Z radioodbiornika sączyła się świąteczna muzyka, nadająca klimatu. W kącie stała mała choinka, a właściwie jakiś stary wieszak, który Hermiona przystroiła znalezionymi na strychu bombkami i łańcuchami.
      Dziewczyna spojrzała na Harry’ego; opierał głowę o kanapę i miał przymknięte oczy.
            - Wesołych świąt, Harry! – powiedziała cicho, obejmując zimnymi rękoma kubek.
            - Wesołych świąt, Hermiono! – odparł, otwierając oczy i spoglądając na przyjaciółkę z uśmiechem. Wrócił do odpoczywania, a Hermiona do powolnego sączenia czekolady.     
            - Jesteś najlepszy w robieniu gorącej czekolady – mruknęła, śmiejąc się cicho i patrząc w ogień. Również Harry zaśmiał się cicho, nie otwierając oczu i regenerując siły. Po raz kolejny zapanowała między nimi cisza, którą zakłócał spiker w radiu, mówiący o dużych opadach śniegu w całym Królestwie.
            - Harry… - zaczęła nieśmiało, spoglądając na niego. – Czy to zły moment… - zawahała się. – Czy to zły moment, żeby pytać cię o Rona?
      Chłopak otworzył powoli oczy i ze spokojem dopił swoją czekoladę.
            - A co byś chciała o nim wiedzieć, Hermiono? – zwrócił się do niej, pochylając się do przodu i opierając łokciami o kolana.
            - Jaki był? Jak w ogóle się poznaliście? To było w pociągu? – spytała.
            - Tak, a właściwie już na Kings Cross. Razem przebiegliśmy przez barierkę – odpowiedział opanowanym głosem. – To był czysty przypadek. Spotkałem wtedy panią Weasley, jego braci – Percy’ego, Freda i Georga, i siostrę…
            - Ginny – dopowiedziała Hermiona, odstawiając kubek na stolik.
            - Tak. – Uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie dziewczyny. Pomimo rozstania wciąż coś do niej czuł. Nie potrafił zapomnieć tego półrocznego związku, w którym było mu naprawdę dobrze.
- Jego mama poinstruowała mnie, co mam zrobić, żeby dostać się na peron 9 i 3/4  , a potem już razem byliśmy w przedziale, razem w Gryffindorze, nawet przez chwilę w drużynie quidditch’a. – Chłopak uśmiechnął się na te kilka wspomnień, a Hermiona wraz z nim.
            - Jaki był? – spytała, podchodząc i siadając obok niego. Na powrót oparł się o kanapę i spojrzał w ogień.
            - Taki, jak jego włosy – podsumował z uśmiechem. Hermiona zaśmiała się cicho i czekała, co powie dalej. – Porywczy, ale strachliwy i niedowartościowany. Zawsze czuł się gorszy ode mnie. Najbardziej chyba przez swój stan majątkowy. Lubił być w centrum uwagi, w sensie, kiedy mu coś wyszło. Pomagał mi, jak mógł, ale nie w lekcjach. Na tej płaszczyźnie oboje nie byliśmy orłami.
            - Przestań. Radzisz sobie całkiem znośnie – powiedziała, gładząc go po ramieniu. Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
            - Dzięki, Hermiono, ale to tylko dzięki tobie.
            - Jesteś dobry z obrony przed czarną magią – zauważyła prędko.
      Harry prychnął.
            - Bardzo! Tak dobry, że Snape mnie nienawidzi!
            - Snape to stetryczały facet i jego nigdy nie zadowolisz. Ja uczę się dobrze, a co chwilę zwraca mi za coś uwagę. To po prostu Snape!
      Harry zaśmiał się i przytaknął.
            - Ron też go nie lubił i razem uważaliśmy, że całe zło, jakie dzieje się w Hogwarcie to jego sprawa. Z resztą jego też zawsze gnębił, co pewnie pamiętasz – odparł, a dziewczyna pokiwała głową. – Ron był specyficzny. Po prostu – jego trzeba było poznać. Źle działały na niego dziewczyny, zwłaszcza wile. Stawał się nieporadny. – Potter znów się zaśmiał, przypominając sobie wypadki przyjaciela przy Fleur Delacour. – Ale przede wszystkim, był oddanym przyjacielem.
      Hermiona uśmiechnęła się, jednak już po chwili spoważniała. Odchrząknęła cicho przed zadaniem kolejnego pytania.
            - A jak… zginął? – spytała cichym głosem.
      Chłopak również posmutniał i odwrócił wzrok na ogień.
            - Przez to jego oddanie – odparł cicho, przerzucając wzrok na dłonie. – Uparł się, że musi iść ze mną do Ministerstwa Magii. Powiedział, że musi mi pomóc i to jego obowiązek brać udział w tej rozpoczynającej się wojnie. No i wziął – powiedział smutnym głosem. – Padł dopiero w ostatnich minutach. Zabiło go zaklęcie starego Malfoya; zaklęcie, które miało trafić mnie. Rzucił się, żeby mnie ocalić. Kretyn! – powiedział histerycznie. – To wszystko moja wina, Hermiono – bąknął płaczliwym tonem, patrząc na dziewczynę. W jego oczach zbierały się pierwsze łzy. – Gdybym mu nic nie powiedział o tym, że tam idę, albo gdybym mu zabronił się ruszać, albo prosił o to, żeby siedział ukryty…
            - Pewnie i tak by cię nie posłuchał – skończyła Hermiona. – Jeśli był oddanym przyjacielem to nigdy nie pozwoliłby, żebyś umarł. Ja też bym tak zrobiła…
            - Nigdy nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś jeszcze umarł. Zwłaszcza ty! Jesteś moją przyjaciółką i nie mam zamiaru pozwolić ci umrzeć! Nie pozwolę ci ratować mojego tyłka, kiedy ty narażałabyś swój. Już kilka razy tak było… Teraz wreszcie się czegoś nauczyłem!
      Hermiona położyła dłoń na jego ramionach i pogładziła, uśmiechając się ciepło.
            - Harry, spokojnie – powiedziała, głaszcząc jego ramię i starając się go uspokoić. – Na razie nikt nie naraża niczyjego tyłka dla kogoś, więc ochłoń trochę! Z resztą, nie będziemy teraz rozmawiać o takich sprawach… Są święta – dodała ciepłym głosem, wciąż się uśmiechając.
      Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie.
            - Dziękuję, że jesteś tu ze mną – mruknął, rozluźniając mięśnie. Wzruszyła ramionami.
            - Cała przyjemność po mojej stronie!
      Następne kilka godzin przeminęło im albo w ciszy, albo na rozmowach o przygodach, które Harry przeżył z Ronem. Hermiona czasem śmiała się do rozpuku, siedząc po turecku na tej samej kanapie co chłopak; czasem pochmurniała, słysząc jak blisko śmierci byli obaj. Była pełna podziwu do niego, kiedy powiedział jej o ratowaniu Ginny; cieszyła się, widząc dumę na jego twarzy.
      Krzywołap sennie mruczał, kiedy gładziła go za uchem, ale stał się żywszy, kiedy wskoczył na kolana Harry’ego. Chłopak drapał go po brzuchu, na co kuguchar reagował cichymi miauknięciami.
            - Chyba właśnie taki kot próbował pożreć Ronowi szczura.
            - Być może był to Krzywołap. Często go nie było w trzeciej klasie – mruknęła sennie, przeciągając się. – Może pójdziemy spać?
      Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się.
            - No coś ty, Hermiono! Jest wigilia!
            - I? – odparła lekceważąco, przymykając oczy.
            - Iii… nie możemy iść spać o północy! Chodź, zatańczymy! – powiedział niezwykle żywo. Spojrzała na niego, jak na lekko stukniętego i zaprzeczyła ruchem głowy.
      Potter stanął przed nią z wyciągniętą ręką i czekał.
            - Harry, nie! Ja nie tańczę!
            - To co niby byś robiła na tym balu?
            - Nie wiem i się nie dowiem, bo nie możemy na niego iść – powiedziała z niezadowoloną miną.
            - Och, nie marudź! Chodź, ja też niezbyt dobrze tańczę, dlatego nie robię tego publicznie! Dla ciebie robię wyjątek! – odparł dziarsko. Hermiona spojrzała na niego z politowaniem, ale wstała powoli i chwyciła jego rękę.
      Poprowadził ją bliżej kominka i lekko okręcił. Zaśmiała się i oddała się chwili. Z radia sączyła się jakaś świąteczna piosenka mugolskiego pochodzenia. Hermiona pamiętała ją z czasów dzieciństwa. Była dość szybka, to też ruchy Wybrańca były energiczne. Okręcał ją dookoła jej osi, czasem i sam się zakręcił, tracąc rytm. Śmiała się widząc jego ruchy. Nie był może wyśmienitym tancerzem, ale chyba najlepszym z jakim przyszło jej tańczyć. Fakt, wygłupiał się przy tym raz po raz, ale Hermiona znajdowała w tym swego rodzaju pociechę. Widziała, że Harry’ego nie zdołowała opowieść o Ronie Weasley’u.
      Kiedy piosenka się skończyła, Hermiona chciała usiąść, ale Potter jej na to nie pozwolił. Przytrzymał mocniej jej rękę i uśmiechnął się do niej. Rozpoznała jedną z wolniejszych świątecznych piosenek. Prawdę mówiąc – lubiła ją. Zawsze marzyła o białych świętach; takich, o jakich śpiewał Bing Crosby. Przysunęła się więc do Harry’ego, a właściwie to została przez niego przyciągnięta i tym razem ledwo się poruszali przy delikatnych i eterycznych taktach piosenki. Uśmiechała się do chłopaka, mając jakieś dziwne uczucie w żołądku. Potter okręcił ją kilkakrotnie, a kiedy piosenka się skończyła, jak prawdziwy dżentelmen, choć dla żartu, ukłonił jej się i odprowadził do sofy.
            - Jestem pod wrażeniem, Harry! Jesteś naprawdę dobrym tancerzem – pochwaliła go, uśmiechając się szeroko z wypiekami na twarzy.
            - Nie ty jedna, Hermiono! Nie ty jedna – mruknął, pusząc się jak paw. Uniosła jedną brew, a Harry wybuchnął śmiechem. – Żartuję! Wcale nie jestem taki dobry i nie udawaj!
      Zaśmiała się. Spojrzała na niego i mruknęła cicho:
            - Wesołych świąt, Harry! – Po czym przytuliła się do niego. Oddał jej uścisk, uśmiechając się.
            - Powtarzasz się – zauważył.
            - Och, to przez to, że jestem śpiąca! – mruknęła, odsuwając się od Pottera.
*
      Boże Narodzenie przywitało ich zamieciami. Hermiona wstała jako pierwsza, więc gdy tylko się ogarnęła, postanowiła zrobić śniadanie. Krzątała się po kuchni, nucąc pod nosem kolędy i skubiąc piernika od pani Weasley. Musiała przyznać – kobieta miała talent kulinarny, którego jej, Hermionie, brakowało.
      No cóż, nie każdy może być dobry we wszystkim… Moją piętą achillesową widocznie jest gotowanie pomyślała, parząc herbatę. Kiedy rozstawiała talerze, do kuchni wszedł Potter.
            - Dzień dobry – przywitał się z zaspanym uśmiechem.
            - Dzień dobry, Harry! Ty jeszcze jesteś w piżamie?
            - No… - Harry spojrzał w dół i przyjrzał się swojemu kraciastemu ubraniu. – A co?
            - Wiesz, która jest godzina?
      Chłopak spojrzał na nią krytycznie i rozsiadł się na krześle.
            - Wiem, ale przypominam ci, Hermiono, że mamy przerwę świąteczną! Mam więc prawo, żeby paradować w piżamie do południa!
      Zlustrowała go spojrzeniem i postawiła przed nim kubek herbaty.
            - No chyba, że krępuję cię to – podsunął, uśmiechając się ironicznie. Dziewczyna wzruszyła ramionami, lecz na jej poliki wstąpił mały rumieniem.
            - Nie! Oczywiście, możesz sobie siedzieć w piżamie, ile chcesz… W końcu to twój dom, Harry! Uśmiechnęła się, siadając naprzeciw niego. Chłopak obdarzył ją rozbawionym spojrzeniem, po czym wziął się za uszykowaną przed chwilą kanapkę.
*
      Siedzieli razem w tym samym salonie, co wcześniejszego wieczoru. Ona czytała „Nowinki ze świata eliksirów” – książkę, którą dostała od Sophie w prezencie, a chłopak przeglądał po raz kolejny swoje prezenty, najwięcej uwagi poświęcając paczuszce od Hermiony.
            - Tak właściwie to, co to takiego? – spytał, przyglądając się zielonemu kamykowi na rzemyku  ze wszystkich stron.
            - To pendant. Dzięki temu będę wiedzieć, kiedy przybyć ci na ratunek – wyjaśniła Granger, nie odrywając wzroku od książki.
            - Ale jak to działa? – spytał, obracając kamień w dłoni. – To znaczy… Skąd będziesz wiedzieć, że coś mi się dzieje?
      Spojrzała na niego z tajemniczym wyrazem twarzy i śmiesznie poruszyła brwiami. Już chciała wrócić do książki, kiedy chłopak powtórzył pytanie.
            - A może tak zechciałbyś przeczytać dołączoną do tego kartkę, hm? – Posłała mu krytyczne spojrzenie, widząc jak chłopak szpera w ładnym, choć prostym pudełku. Wróciła do książki, kiedy on czytał instrukcję obsługi, napisaną ręką Hermiony.

„Drogi Harry!
      Jesteś moim przyjacielem i to do tego najbardziej narażonym na niebezpieczeństwo. Szukałam dla ciebie prezentu przez kilka tygodni, jednak dopiero niedawno wpadłam na to, że przyciągasz nieszczęścia, niestety!
      Postanowiłam więc podarować Ci ten oto pendant. Wiem, że masz przed sobą jakąś ważną misję, choć nie wiem na czym ma ona dokładnie polegać, oprócz tego, że masz zgładzić Sam-Wiesz-Kogo. Proszę Cię więc, żebyś zabierał go zawsze ze sobą, jeśli robisz coś z dala od zaufanych ludzi. Dzięki temu będę mieć na Ciebie oko.
      Wyczuwa gdzie jesteś (o ile jesteś w tym samym wymiarze czasowym) i jak się czujesz. Mam go stale przy sobie, więc będę wiedzieć co się z Tobą dzieję.
      Proszę, rób to, o co Cię proszę! To dla Twojego bezpieczeństwa i mojego świętego spokoju.

Wesołych świąt, Harry!
Hermiona”
            - No dobrze, ale skąd go masz? – spytał, odrywając wzrok od pergaminu.
            - Nie pyta się o takie rzeczy, wiesz?
*
      Zwróciłam mu wtedy uwagę, a on (na jego szczęście) nie drążył tematu. Widocznie zrobiło mu się głupio. Prawda była taka, że chyba już wtedy wiedziałam, że takie coś nam się przyda. Jemu się przyda! Sama go zrobiłam, z małą pomocą profesor McGonagall.
      Co do przyjęcia bożonarodzeniowego u Charliego… Nie poszliśmy na nie, bo nie dostaliśmy zgody od Dumbledore’a, ale już następnego dnia, bardzo wczesnym rankiem, dowiedzieliśmy się, że dobrze się stało.
      Trudno mi jest uwierzyć, że mogłam być taka nieostrożna i… głupia!
*
      Wczesnym rankiem, kiedy na dworze było jeszcze ciemno w domu przy Grimmauld Place 12 panował gwar. I to nie taki zwykły, jak w każdym domu o tak wczesnej godzinie, kiedy każdy stuka talerzami, filiżankami i innymi rzeczami. Było słychać kłótnie i wrzaski ludzi, bardzo poddenerwowane wrzaski.
      Hermiona obudziła się i przetarła oczy. Kiedy dotarło do niej, że w domu ktoś jest, oprócz niej i Harry’ego, wyskoczyła z łóżka w pasiastej piżamie i chwytając szybko różdżkę, pobiegła do drzwi. Kiedy je otworzyła zobaczyła, że Potter również nie śpi. Spojrzał na nią i przyłożył palec do ust, dając jej znak, żeby była cicho. Z różdżką wyciągniętą przed siebie, ruszył przodem.
      Powoli zeszli do kuchni, gdzie zobaczyli całą masę ludzi, w której Harry rozpoznał członków Zakonu.
            - Co tu się dzieję? – spytał głośno, opuszczając różdżkę. Hermiona wciąż miała ją w pogotowiu, niepewnie zerkając na zebrane towarzystwo.
            - Harry, kochaniutki! – zwróciła się do chłopaka pani Weasley.
            - Dzień dobry, pani! – przywitał się z uśmiechem na twarzy. – Dziękuję za prezent!
      Kobieta uśmiechnęła się i przytuliła go w matczyny sposób.
            - Dzień dobry – powiedziała cicho Hermiona, wyciągając rękę. – Jestem Hermiona Granger, koleżanka Harry’ego ze szkoły.
      Kobieta otaksowała ją wzrokiem z uśmiechem na twarzy, po czym potrząsnęła dłonią dziewczyny.
            - Molly Weasley! Miło mi cię poznać!
      Granger uśmiechnęła się uprzejmie, a kiedy kobieta odeszła od nich, zwróciła się do przyjaciela szeptem:
            - Kim są ci ludzie, Harry?
            - To członkowie Zakonu Feniksa – odparł. Dziewczyna skinęła głową i spoglądała na ludzi, stojąc w drzwiach. Chłopak wszedł do wnętrza kuchni. Po chwili obok dziewczyny przeszedł Dumbledore, a cały gwar ucichł.
            - Witajcie! – powiedział mocnym głosem. Ludzie usiedli przy stole, a Hermiona chciała odejść, jednak zatrzymał ją głosem: - Panno Granger, proszę zostać! Ta sprawa także dotyczy pani!
      Hermiona zdziwiła się i została na swoim miejscu, opierając się o futrynę. Objęła się rękoma, próbując się rozgrzać.
            - O co chodzi, profesorze? – spytał Potter, zwracając się do starego czarodzieja.
          - Otóż, chodzi o to przyjęcie, na które mieliście iść. Doszło na nim do starć ze Śmierciożercami. Kiedy do rezydencji państwa Brown dotarli Aurorzy, było już po wszystkim. Nad pałacem zawisł Mroczny Znak. Zabito kilkoro znaczących czarodziejów, jawnych przeciwników Voldemorta…
      Hermioną wstrząsnęło i słuchała dalej, modląc się, żeby nikt nie przerywał dyrektorowi.
            - Okazało się, że przybyli na niego Bellatrix Lestrange i kilkoro pachołków Voldemorta – zagrzmiał po raz kolejny, patrząc uważnie na Hermionę. – Wystarczyło tylko kilkoro, bo dodatkowych trzech było już na balu. To wiemy na pewno! Nie wiemy, czy wśród towarzystwa nie było innych – powiedział, po czym zwrócił się do Hermiony. – Panno Granger, co pani wie o Charliem Brownie?
      Dziewczyna zbledła ze strachu. Oczy wszystkich zgromadzonych wlepione były w nią.
            - Właściwie niewiele… Wiem dużo rzeczy o jego szkolnym życiu, jednak mało o nim samym  - mówiła, łamiącym się i ochrypłym głosem. – Wpadłam na niego kilka tygodni temu, a potem jakoś tak zaczęliśmy się spotykać…
            - Chyba nie uważa pan, że Hermiona może trzymać z Voldemortem?! – odezwał się Potter, spoglądając ze złością na Albusa Dumbledore’a. 

                  CDN





23 komentarze:

  1. Napisałam komentarz długi, jak projekt ustawy, ale mi się skasował <$%@&#>. Jestem strasznie chora, więc wybacz, ale nie mam siły pisać ponownie takiej epopei, dlatego ograniczę się do kilku zdań.
    Czegoś mi brakowało w tym rozdziale. Tak, jakbyś powycinała fragmenty zdań z niektórych scen. Czasem miałam niedosyt. Tak sobie myślałam .
    Rozdział, mimo że nie jest długi, miałam wrażenie, że się przeciąga. Wiem, czepiam się , ale ja już pragnę akcji. Podtrzymuje mnie przy nadziei fakt, że napisałaś, iż fabuła się rozpoczyna. Powoli, moja droga, bardzo powoli się rozpoczyna.
    Nie neguję cię, wiem, jakie są prawidła pisania. Dziś się wszystkiego czepiam, taki mój nędzny los.
    Znalazłam kilka powtórzeń, błędów; nie będę ci ich tutaj wypisywać, ledwo oddycham.
    W dalszym ciągu radzę ci znaleźć betę.
    Czekam na kolejną notkę, która będzie ciekawsza (wiem, już po zapowiedzi i po końcówce tego rozdziału)
    Pozdrawiam
    PS Wybacz, że jestem upierdliwa i ciągle mam wonty. Przepraszam za jakiekolwiek błędy w tym komentarzu. Trzy dni temu umierałam z powodu gorączki, jeszcze nie wróciłam w pełni do sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, dobrze, że masz wąty. Tzn, być może brzmię teraz jak masochistka... Ale cóż, taka już jestem.
      Co do tej akcji... no wiem, wiem. Jak mówię, mam w ch... olerę pomysłów, ale że tak powiem, nie mogę ich wyciągnąć z rękawa. To jest, muszą do niego prowadzić długie, nieznaczące wywody, które przypominają o moich nudnych skłonnościach. Pójdę za Twoją radą i poszukam bety. Jeśli ktoś będzie nad tym czuwał, to może będę się bardziej starać? Chociaż nie wiem...
      Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Mnie w tym roku (odpukać) nie nawiedziło nic, prócz kataru. Ale ktoś mi już przepowiedział, że jak się wyłożę, to na dobre. Mam nadzieję, że tak się nie stanie! Liczę, że paskudztwo, które załapałaś Cię szybko opuści!
      Pozdrawiam,
      Eileen!

      Usuń
    2. Widzisz, jaka ze mnie sierota. Tobie błędy wypominam, a sama pisać nie umiem -.-" Zusan jest zła.
      Dziękuję ;* Już (odpukać) mi trochę odpuszcza, ale dalej nie jestem w najlepszej formie.
      Mimo wszystko pozdrawiam ;*
      PS Naprawdę nie da się przyśpieszyć pojawienia następnego rozdziału?

      Usuń
    3. Bez przesady. :) To dobrze, kiedy ktoś wytyka błędy. Można je wtedy poprawić, w przyszłości się ich unika i te sprawy...
      Cieszę się bardzo, że przechodzi, ale nie można niczego lekceważyć... Także - odpoczywaj!
      Rozdział, jeśli mnie leń nie dopadnie, pojawi się 8 lutego! No... może już 6... :) Muszę go jeszcze ze wszystkich stron przemaglować, żeby nie uświadczyć w nim błędów.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Witaj Eileen!

    Czytam i czytam :) Strasznie długa Ci notka wyszła, chyba najdłuższa jaka mogła tutaj zaistnieć i bardzo fajnie, bo ja lubię to opowiadanie ^^ Im więcej tym lepiej. Strasznie dużo się działo.
    Widzę, że stosunki Hermiony z Harrym poszły trochę do przodu, a po ostatnich zdaniach, myślę, że dziewczyna odpuści sobie Charliego. Ale jego zdążę jeszcze obmówić na końcu komentarza.
    Na mojej twarzy zawsze pojawia się uśmiech, kiedy dochodzi do dialogu między głównymi bohaterami. Umieją ze sobą rozmawiać i wplątują w to nutkę złośliwości ale i dużo ciepła. Piękne dialogi piszesz, bardzo rzeczywiste!
    Podobał mi się prezent jaki Hermiona podarowała Harremu, bardzo pomysłowe i na pewno mu się przyda.. Za to Harry się nie wysilił za bardzo ;P
    Teraz dochodzę do kulminacyjnego punktu w moim komentarzu.. NIE MAM SŁÓW DO CHARLIEGO! Dlaczego zawsze każdy fajny facet okazuje się kimś zupełnie innym? No, ale mam nadzieję, że nie jest jakimś sługusem Voldemorta.. Tylko dlaczego mam przeczucie, że tak jest? Ciekawy pomysł ^^
    Dobrze się stało, że nie poszli na ten bal. Z pewnością źle by się to dla nich skończyło.

    Całość bardzo mi się podoba, podkreślam! Lubię Twoje opowiadanie ^^!

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszą część ;*
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, całe 10 stron! Aż się przeraziłam, jak to zobaczyłam... Próbowałam to jakoś przenieść do następnego rozdziału, ale ni jak, nie szło. W końcu podzieliłam, że coś dziś, coś później.
      Staram się, jak mogę, żeby dialogi były dobre, nie wymuszone! Czasem po kilkanaście razy zmieniam, dopisuję, usuwam, ale z różnym skutkiem. Cieszę się, że Ci się podobają. ;)
      Harry to facet. Nie wymagajmy od facetów więcej, niż to potrzebne.
      Charlie to tajemnica. Wielka i nieodgadniona.
      Dziękuję! :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. U mnie dzisiaj taka sama pogoda, jak u Hermiony. Całe buty mi przemokły od tej brei.
    Chyba zjadło Ci znak "trzy czwarte " :)
    Rany, wiedziałam, że planujesz zwrot akcji związany z balem, ale myślałam, że Harry i Hermiona jednak na niego pójdą! Całe szczęście byłam w błędzie, wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby na niego poszli. Wciąż tli się we mnie iskierka nadziei, że Tom nie jest bezpośrednio zamieszany w tamtą sytuację, zbyt go lubię. Dumbledore jest jednak przezorny - w końcu to on zabronił im iść.
    Harry nie jest dobrym tancerzem, zawsze mam przed oczami scenę z insygniów śmierci xD
    Tonks bawi się w swatkę i chyba nie ustąpi, póki nie osiągnie celu :)
    Odciągasz mnie od matmy, niedobra Ty. Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja! Pogoda dzisiaj pod psem.
      Tak, wiem. :D Harry nie jest dobrym tancerzem, ale chciałam mu dodać trochę tego czegoś, rozumiesz.
      Przepraszam :( Więcej nie będę tego robić! Matematyka to królowa nauk (choć zła z niej władczyni!)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ponieważ bardzo podobał mi się rozdział, to nie będę wspominać o żadnych błędach, bo wiem, że to tylko denerwuje (z autopsji) :D
    A więc - zaczynamy bardzo swobodnie i przyjemnie, a gdy pojawia się Tonks to już naprawdę momentami nie mogłam wyrobić ze śmiechu xD Ona by im chyba zaraz wesele urządziła z chęcią :)
    Prośba Dumbledore o opiekę nad Harrym. To wydawało mi się nieco dziwne. Nie wiem czemu, po prostu. Zawsze wydawało mi się, że woli on sam załatwiać takie sprawy, choć Harry chyba może czuć się bezpieczniej przy Hermionie niż pryz nim :D
    Ron... Ron... RON! Czemu ty go zabiłaś, ja się pytam?! Czemu mi to zrobiłaś! I jeszcze takie wspomnienia! Płakać się chce, szczególnie, że ja jestem tak przywiązana do tego bohatera...
    Taniec - przypomniała mi się scena z 7 części. Taki był trochę pokraczny, ale mimo wszystko uroczy, jak u Ciebie ;)
    Podarunek od panny Granger. Udowodnił on, że naprawdę dziewczyna troszczy się o chłopaka. Zresztą mnóstwo osób się nim przejmuje, ale raczej z innych powodów, a ona po prostu ma złote serce ;)
    I na koniec - Zakon. Czy oni w ogóle nie myślą?! A jakby Harry i Hermiona byli ZAJĘCI, różnymi, ciekawymi SPRAWAMI ;D Dobra, wyobraźnia pracuje... xD
    Na koniec zwrot akcji, czego się nie spodziewałam. Och ten Charlie, musiało coś być z nim nie tak. Ale żeby oskarżać Granger?! Szczyt wszystkiego.
    Rozdział na tak, pozytywnie, różne sceny = dużo informacji, pięknie przedstawiona relacja między bohaterami i wszystko cudownie, tylko...


    DLACZEGO ZABIŁAŚ MOJEGO RONA! ;((((
    Tego Ci nie wybaczę. Wracam do pisania swojego opowiadania, bo tam on jest cały i zdrowy :D

    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam! On sam chciał się zabić! Mówił mi do ucha: zabij mnie, zabij! Co ja miałam zrobić?! Zmusił mnie!
      Och, proszę... Ja rozumiem, że ten świat pędzi do przodu jak szalony, i teraz przyjaciele to nie jedne rzeczy robią, ale to jest wciąż Hermiona! :D Bez jaj! ;p
      Pomysł z pendantem... gdzieś o nim czytałam i bardzo mi się spodobało. Więc, pomyślałam, a co! Niech ona da mu go też, tylko na niego innych zasadach. :) Co później się wyjaśni. Tzn. już wkrótce!
      Moja Hermiona! Może ją trochę koloryzuję, ale wiadomo.. czasem i tak trzeba ;)

      Pozdrawiam! ;)

      Usuń
    2. Zmusił, zmusił... nie wierzę ;o Moje serce krwawi...
      Ja chyba pierwszy raz o tym czytam, chyba, że już sama nie pamiętam xD Bardzo ciekawa zabawka ;)
      Już wkrótce? W połowie lutego!
      Ja swoją też zapewne, tak już jest xD
      Pozdrawiam, L. ;*

      Usuń
    3. No, jak bożenkę kocham! Zmusił!
      Proszę, niech nie krwawi... Naprawdę nie chciałam, to przez niego!
      Zabawka, zabawką, ale jak się w swoim czasie przyda! Łuhu! Ma słodka tajemnica! ^.^
      Być może jeszcze przed połową lutego! :)
      No, pozdrawiam! ;*

      Usuń
  5. O rany, zaległe rozdziały u Ciebie przeczytałam niemal z zapartym tchem! Naprawdę świetnie opisujesz te wszystkie sytuację, a akcja zaczyna się cholernie interesująco rozwijać. Zwłaszcza podobały mi się rozdziały, w których Miona i Harry byli sami w domu ^^. A ten aktualny rozdział jest naprawdę zaje...fajny ;p. Mam nadzieję, że data kolejnego rozdziału nie jest bardzo odległa, bo aż mnie ciekawość zżera od srodka ;p.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Cieszę się, że zajrzałaś jeszcze na tego bloga;)
      Staram się, żeby to wszystko jakoś wyglądało, choć i tak mam wrażenie, że nie jest to tak, jak ma być.
      Dziękuję, jeszcze raz!
      Nowy rozdział już wkrótce! Tak, za dwa tygodnie ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Witaj!

    Bardzo się cieszę, że w końcu ukazał się u Ciebie szósty rozdział. Jak to jest, że wszyscy na około moją wenę tylko u mnie jest zastój? :(
    Pomińmy to ^^
    Jak wspominałam bardzo się cieszę!
    W głowie utkwił mi prezent od Hermiony dla Harry'ego. To bardzo miłe, że dziewczyna podarowała mu coś takiego. Będzie go miała chociaż na oku.
    Z jednej strony bardzo żałuję, że nie poszli na bal ^^ Z drugiej to dobrze. Może by im się coś złego przytrafiło, a przecież tego bardzo nie chcemy! Oni muszą być razem :)
    Dochodząc do Charliego. Niebezpieczny typek? Ciekawi mnie bardzo jego postać. Mam nadzieję, że ją poszerzysz za niedługo :) Wydawał się być sympatycznym zapatrzonym w Hermionę facetem..

    Pisz szybko kolejną część ;)
    Julia Jul

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze tak jest. Czasem męczę się z małym dialogiem pomiędzy bohaterami, a ni w ząb nie idzie. Więc siadam i wymyślam... Jak nie wychodzi, "zatrzaskuję" Worda i robię coś innego. I tak kilka razy dziennie, więc się nie przejmuj! Nie to nie! Bez łaski ;) Ja tak zawsze mówię...
      No, mieli iść w pierwszej mej myśli, ale później mi się odmieniło i stwierdziłam - no bez jaj! I musieli siedzieć w domu.
      "Pokochać cię mój Charlie Charlie
      Tak czułam że mocna to rzecz
      Ty masz taki czar
      Ty masz w oczach blask
      Tak łatwo mogłeś zdobyć mnie
      I mogłeś zdobyć świat
      Charlie Charlie " A. Dąbrowska powiedziała wszystko w temacie panów o imieniu Charlie ;)

      Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny, pomysłów i czasu! ;*

      Usuń
  7. Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że mi się spodobało (; Choć robisz dość często błędy, np dodajesz "ę" do końcówek czasownika, gdzie w ogóle to nie jest potrzebne. No ale ja jestem czepialska z natury, wybacz mi :D Masz ładny, ciekawy styl. Sam pomysł na opowiadanie fajny, taki oryginalny (; Co do tego rozdziału to spodobał mi się prezent od Hermiony, miło, że podarowała Harryemu pedanta (to chyba twój pomysł, bo w książkach nie było tego "urządzenia"?) Podobało mi się też, jak Tonks robiła Harryemu insynuacje o Hermionie ^^ W ogóle to uwielbiam Tonks <3 Bardzo ciekawe zakończenie, aż się nie mogę doczekać, by przeczytać kolejny rozdział. Weny!
    [zaplatani-w-mitologie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, tak... No, human ze mnie na 100%! Przepraszam za te błędy! Postaram się je wyeliminować!
      Dziękuję :)
      Co do prezentu - to czytałam gdzieś o czymś podobnym, ale nic więcej, prócz mojej marnej pamięci, nie mogłam znaleźć. Nawet zapomniałam gdzie to czytałam. W każdym razie - nie w książkach J.K. Rowling.
      Dzięki Tonks, która jest naprawdę fajną kobietą, mogę przeplatać kilka różnych wątków z dozą humoru. Mam nadzieję:) Ja też lubię Tonks! ;)
      Dziękuję!
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. Rzadko komentuje to opowiadanie, gdyż jakoś bardziej uwielbiam tamto poprzednie o którym wyraźnie mi tu zapominasz, ale ten rozdział mi się spodobał.
    Taki ciepły i klimatyczny okres świąt, który uwielbiam najbardziej.
    Zaimponowałaś mi również samą atmsoferą, która panuje wokół.
    Aj zaczynam coraz bardziej uwielbiać Harrymionę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, nie zapominam! Ja po prostu szukam odpowiednich słów, które przekażą to, co mają przekazać ;) Obiecuję, że już wkrótce pojawi się tam coś nowego! ;)
      osobiście uważam, że święta Bożego Narodzenia mają w sobie mnóstwo magii, a na pewno więcej niż wszystkie inne święta razem wzięte. ;)
      Cieszę się, że zarażam tą "chorobą";D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Czytałam wcześniej bez komentowania, ale teraz nie mogę, Hermiona i Harry są tak uroczy, jak on się o nią troszczy, a ona o niego, przecież ten pedant, który mu podarowała, to coś niesamowitego! Stworzyłaś cudowaną atmosferę. Zwykle wolałabym widzieć Hermionę w innym otoczeniu, ale ten blog jest świetny i będę go śledzić z uwagą. Mogłabym prosić o to żebyś mnie informowała? Będę wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję za słowa uznania. :)

      Usuń
  10. Och nie! Niech oni mi tu się nie ważą podejrzewać Hermiony >.>

    OdpowiedzUsuń