Z okazji tegoż pięknego dnia, mam zaszczyt przedstawić Wam siódmy (już) rozdział opowiadania "Zostań ze mną". Miał się on ukazać jutro, ale jestem tak sfrustrowana tym, że nie chce być ładniejszy, że go po prostu oddam w Wasze ręce i poddam się dobrowolnie karze.
Chcę wszystkim podziękować za wszystkie opinie pod poprzednim rozdziałem. Jesteście najlepsi!
Pozdrawiam,
Eileen
* * *
- Co…? – Przejęła się Hermiona, lekko
osuwając się po futrynie. – Ja nigdy… Ja nawet… - jąkała się, patrząc na
przyjaciela. – Nie miałam pojęcia… Nie pomyślałabym, że Charlie może być
związany z Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać… był zawsze miły, pomocny…
-
Och, Hermiono! – odparł staruszek, patrząc łagodnie na dziewczynę. – Nigdy nie
pomyślałem, nawet przez sekundę, że mogłabyś być jedną z nich!
-
Nie?! – odezwał się jakiś starszy, nieznany Gryfonce mężczyzna, ochrypłym
głosem. Spojrzała na niego przestraszona. Jego twarz była poorana bliznami. – A
skąd ta pewność, Dumbledore?!
-
Ja nigdy… - zaczęła cicho Hermiona, znów osuwając się po futrynie.
-
Alastorze! Wiem, kim jest panna Granger i wiem, kim nigdy by być nie mogła! To
ona uratowała Harry’ego od śmierci z ręki Malfoy’a! – zagrzmiał Dumbledore.
-
A może to taki jej wybieg?! Może to Jego plan?!
Hermiona osunęła się jeszcze niżej,
prawie klękając.
-
Nigdy nikogo bym nie skrzywdziła! Przysięgam! Harry jest moim przyjacielem! –
krzyknęła. - Nie mogłabym go skrzywdzić… - dodała ciszej.
-
Ja jej wierze! – odparł Harry zagniewanym tonem.
-
I ja również, Harry – powiedział miękko Dyrektor. – Alastorze, proszę, opanuj się!
Mężczyzna usiadł na swoje miejsce, z
którego wcześniej wstał. Harry podszedł rozzłoszczony do przyjaciółki i
postawił ją na nogi. Podprowadził ją do krzesła, na którym wcześniej siedział i
poklepał po ramieniu. Tonks uśmiechnęła się ironicznie, na co Potter tylko
cicho syknął.
-
Wyjaśniam, że nie posądzam panny Granger o działanie z premedytacją! Wiem, że i
ona zostałaby skrzywdzona, gdyby poszła na ten bal! Panna Granger pochodzi z
rodziny mugoli i wątpie, że przyłączyłaby się do kogoś, kto zagraża jej i jej
rodzinie. Voldemort do niedawna nie wiedział, że jest przyjaciółką Harry’ego,
więc nie mógł jej w żaden sposób zastraszyć.
Powiedział, a wszelkie szepty, które do
tej pory rozbrzmiewały w kuchni, ucichły.
-
Severusie – zwrócił się do profesora, który dopiero, co wszedł, po czym skinął
mu głową. – Jak wyglądają sprawy?
-
Czarny Pan jest wściekły. Rodzinę Brown potraktował zaklęciem Cruciatus i to
wielokrotnie. Najbardziej ucierpiał najmłodszy syn, Charlie – powiedział, a
Hermiona wciągnęła ze świstem powietrze, zakrywając sobie usta ręką.
-
Snape, czy ta dziewczyna należy do waszego światka? – sapnął Moody, który
ciągle łypał na Granger swoim magicznym okiem.
-
Alastorze! – Dumbledore zwrócił uwagę czarodziejowi z groźną miną.
Profesor spojrzał na swoją uczennicę i
obdarzył ją sarkastycznym uśmiechem.
-
Skądże! Przecież to mugolaczka!
-
I jestem z tego dumna – wycedziła, nie spoglądając na swojego nauczyciela. Ten
zaśmiał się jadowicie i spojrzał zdumiony na Dumbledore’a.
-
Nie to jest kwestią naszego spotkania, Alastorze! Mówiłem ci już, że panna
Granger jest tu ofiarą, a nie złoczyńcą!
Moody mruknął coś pod nosem, jednak nie
śmiał sprzeciwić się dyrektorowi Hogwartu.
-
W każdym razie, Czarny Pan ciągle szuka jakiegoś dojścia do panny Granger –
mruknął Snape, spoglądając na dziewczynę.
Dyrektor zamyślił się na kilka sekund, po
czym przemówił:
-
Severusie, tuż po przerwie świątecznej będziesz przeprowadzał zajęcia z OPCM z
panną Granger i panem Potterem. Potrzebują trochę praktyki w pojedynkach…
-
Że co proszę?! – Potter i Snape równocześnie ryknęli na dyrektora.
-
Och, proszę was! Jesteście już dorośli, zmądrzelibyście trochę – odezwała się
pani Weasley, patrząc na obu groźnie. – Wszyscy wiemy, że nie darzycie się
sympatią, ale na litość Merlina!
-
Nie zamierzam przebywać z tym smarkaczem w jednej klasie więcej, aniżeli jest
to przewidziane na lekcje! Panna Granger jest przynajmniej pojętna, ale z nim
nie mam o czym rozmawiać – powiedział aksamitnym tonem, jednak można było
wyczuć w nim jad.
-
Niech pan nie myśli, że ja się z tego cieszę! Ostatnie lekcje z panem, nie
dość, że okazały się klapą, to nie należały do najprzyjemniejszych! – warknął
Potter, zaciskając palce na ramieniu Hermiony. Dziewczyna syknęła cicho, jednak
Gryfon nie zwrócił na to uwagi.
-
Okazały się, jak to ująłeś, klapą, bo nie potrafiłeś się niczego nauczyć! Po
prostu jesteś tępy jak twój ojciec, Potter, i nikt i nic tego nie zmieni! Nawet
Panna Wiem-To-Wszystko!
-
Severus! Harry! – powiedział głośnym, acz opanowanym tonem Dumbledore, a obaj
mężczyźni ucichli, jednak palce Harry’ego wciąż zaciskały się na ramieniu
Hermiony.
-
Dyrektorze, naprawdę musi to być akurat Snape?!
-
PROFESOR Snape, Harry!
-
Taki z niego profesor, jak ze mnie wróżbita! – warknął cicho Harry, wbijając
palce w ciało przyjaciółki. Odwrócił wzrok od starca.
-
Harry – szepnęła Gryfonka, starając się, by nikt inny nie usłyszał. Kiedy
chłopak nie zareagował, powtórzyła odrobinę głośniej.
-
Co?! – mruknął zirytowany, nachylając się do niej.
-
Nie bądź dla mnie nie miły – mruknęła chłodnym tonem. – Czy mógłbyś puścić moje
ramię? Boli, kiedy tak je ściskasz!
Chłopak speszył się i zabrał rękę z
ramienia przyjaciółki. Spojrzała na niego. Zaciskał szczękę ze złości, a w
oczach miał dobrze jej znane ogniki. Miała ochotę przekląć tych wszystkich
ludzi i tego całego Voldemorta! Dlaczego ten chłopak nie może mieć spokoju
nawet w święta?!
To
przez ciebie! Gdybyś nie zadawała się ze Śmierciożercami, nie byłoby tego
całego zamieszania! – odezwał się jakiś chytry głosik w jej
głowie.
Ale ja nic nie zrobiłam! Przecież nie
wiedziałam…
Nie
wiedziałaś! Ale po co ci był chłopak?! Zachciało ci się miłości, to teraz masz
za swoje!
W głowie Hermiony roiło się od podobnych
oskarżeń.
-
Przepraszam, czy możemy porozmawiać bez Harry’ego? – wypaliła, bez
zastanowienia. Nastała cisza, a oczy wszystkich, po raz kolejny tego dnia, były
skierowane na nią.
-
Oczywiście – odparł Dumbledore, patrząc dziewczynie głęboko w oczy.
-
Co?! Ale ja się nie zgadzam!
-
Harry, idź! Załatwię to wszystko! Proszę! Potem ci wyjaśnię! – prosiła, patrząc
na niego błagalnie. Szczęka zaczęła mu drżeć ze złości, ale wyszedł, głośno
stąpając nogami po stopniach schodów.
-
Więc, o co chodzi, panno Granger? – spytał spokojnie Dumbledore, taksując ją
wzrokiem. Hermiona wstała i zaczęła chodzić po kuchni.
-
Harry ma dość problemów, a ten jest tylko i wyłącznie moją winą!
-
Widzisz! Mówiłem! – ryknął Moody, ale dyrektor zgromił go wzrokiem.
-
Powtórzę, dla jasności! – wycedziła dumnie przez zęby, patrząc prosto w oczy
temu nieufnemu mężczyźnie. – Nigdy, podkreślam, nigdy! Nie byłam związana ze
Śmierciożercami i tak zostanie! – Posłała czarodziejowi zacięte spojrzenie. –
Chodzi o to, że dałam się podejść! Nie będę się tłumaczyć, bo nie o to mi teraz
chodzi!
-
A o co, panno Granger?
-
Chodzi o to, że Harry ma naprawdę dość zmartwień i więcej problemów, które musi
rozwiązać, niż to czy byłam powiązana z Brownem i w jakim stopniu V-Voldemort –
wypowiedziała cicho imię, które dotąd budziło w niej strach – jest wściekły na
jego rodzinę! Harry ma go zabić i na tym powinniśmy skończyć! To i tak za
wiele, jak na tak młodego czarodzieja!
Mówiła jak najęta, starając się mówić
wyraźnie. Była poirytowana całą sytuacją! Niby wszyscy się o niego martwili,
ale nikt nie odbierał mu zmartwień. Wszyscy mu ich jedynie dokładali!
-
Zwracam się więc do pana, profesorze Dumbledore, z prośbą, by przestał pan go
nękać tym, co dzieje się z innymi Śmierciożercami! Oboje dobrze wiemy, że i tak
się o tym dowie, ale on musi się skupić na swoim zadaniu, prawda? – rzuciła
pytaniem w stronę swojego dyrektora. Stała przy jednym szczycie stołu, a on
siedział przy drugim.
Mężczyzna kiwnął głową, patrząc na nią
spokojnie.
Ona nie była spokojna! Była wściekła i nawet nie wiedziała, na co!
Znów bolała ją głowa, choć dałaby sobie rękę uciąć, że jeszcze sekundę
wcześniej, czuła się świetnie.
-
Obiecałam panu, że będę się nim opiekować i służyć mu pomocą, radą i wiedzą,
którą niewątpliwie posiadam! – powiedziała, patrząc wymownie na Snape’a. – I
tak będzie! Dlatego, proszę pana, profesorze Snape, żeby pan przestał mu
dokuczać! W zamian, może pan wyżywać się na mnie! – Ukłoniła się sarkastycznie
i jednocześnie czuła, że popada w kłopoty. – Ja będę uczęszczać na te całe
ćwiczenia, później będę uczyć tego wszystkiego Harry’ego. Raz w miesiącu będzie
pan kontrolował nasze postępy. Czy jest pan w stanie się na to zgodzić? –
spytała, wbijając wzrok w profesora. Kiwnął głową, a ta przeniosła oczy na
dyrektora.
-
Zgadzam się, panno Granger – odparł po chwili ciszy. Mierzył ją wzrokiem,
dokładnie jej się przyglądając. – Podziwiam pani zaciętość, panno Granger! I
opiekuńczość!
Skinęła głową, zakładając ręce na piersi
i kuląc się w sobie.
-
Czy mogę teraz iść do Harry’ego? – spytała cicho, nie przypominając już tej
dziewczyny sprzed zaledwie kilku sekund. Dyrektor skinął głową i odprowadził ją
wzrokiem.
-
Lubię ją! – powiedziała Tonks, uśmiechając się delikatnie. Dumbledore ponownie
skinął, wciąż jakby się nad czymś zastanawiając.
*
Zapukała do pokoju swojego przyjaciela, a
kiedy nie usłyszała zaproszenia, nadusiła klamkę. Weszła powoli do pokoju,
skulona i potulna, zupełnie inna od tej dziewczyny, która sarkastycznie
kłaniała się własnemu nauczycielowi. Zupełnie inna!
-
Harry! – zawołała cicho, rozglądając się po pokoju. Chłopak wyszedł zza drzwi i
mocno ją przytulił. Zdziwiona, zesztywniała na moment, jednak już po chwili
wtuliła twarz w jego miękką piżamę.
-
Dziękuję – szepnął, klepiąc ją lekko po ramieniu. – Wszystko słyszałem…
-
Podsłuchiwałeś? – mruknęła, chichocząc i wciąż przytulając się do przyjaciela.
-
Tak i bardzo dobrze! Sama nigdy byś mi tego nie powiedziała, jak cię znam, a
cię znam…
-
Znasz? – Zaśmiała się, odpychając go od siebie.
-
Trochę! I na pewno byś mi tego nie powiedziała, prawda?
Potrząsnęła głową, spuszczając wzrok.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i zarzucił jej rękę na ramię.
-
Dobrze jest mieć takiego opiekuna, który weźmie na siebie obelgi starego
nietoperza! I lekcje z nim! – powiedział rozbawiony. Uśmiechnęła się do niego
blado, po czym usiadła na parapecie okna.
-
Coś się stało, Hermiono?
-
Nie… A właściwie, tak…
Zmrużył oczy i podszedł do Gryfonki.
- Powiedz…
- Chodzi o to, Harry – zaczęła, patrząc na zaśnieżoną
ulicę – że czuję się winna. Przeze mnie zginęli ludzie… Przeze mnie mogłeś
zginąć ty… Bo mi się zachciało… - urwała, obejmując się ramionami. Nie mogła mu
przecież powiedzieć, że tęskni za miłością.
- Co?! Hermiono, proszę! Nie obwiniaj się, bo to nie
twoja wina! Skąd mogłaś wiedzieć, że Charlie jest powiązany z Voldemortem?
Wzruszyła ramionami. Faktycznie, nie mogła wiedzieć.
- Ale nie
musiałam zaraz zgadzać się na to, byśmy wyszli na jakiś głupi bal! Naraziłam
twoje życie! Nigdy sobie tego nie wybaczę! – powiedziała gorzko, patrząc na
przyjaciela. Odgarnęła mu kosmyk włosów z czoła i uśmiechnęła się blado.
- Tęsknisz za
nią, co? – spytała, przyglądając mu się badawczo. Ściągnął brwi, nie bardzo rozumiejąc.
– Za Ginny… Widzę, Harry… Widzę więcej, niż ci się wydaje – powiedziała słabo.
Pytała się o to, bo sama czuła niewyobrażalną tęsknotę za drugą osobą; za kimś,
komu będzie zależeć na niej; za kimś, kto po prostu ją pokocha.
To przez takie głupoty
mogłaś stracić przyjaciela! – znów usłyszała wredny głosik sumienia.
- Czasem tak, ale
potem pojawiasz się ty, zaczynasz do mnie coś mówić albo na mnie krzyczeć i przestaję o
niej myśleć. Wiesz… ja wciąż ją kocham… To znaczy, tak mi się wydaje…
Uśmiechnęła się ze zrozumieniem i znów poprawiła mu kosmyk
włosów.
- Jesteś pewien,
że to wasz koniec?
Skinął głową z pochmurną miną.
- Dała mi to
wyraźnie do zrozumienia. Widocznie do siebie nie pasowaliśmy tak bardzo, jak mi
się wydawało – wymamrotał, kładąc się na łóżku.
- Znajdziesz
jeszcze dziewczynę, która cię pokocha tak bardzo, jak ty ją. Nie martw się!
- O ile wcześniej
nie zabije mnie Voldemort… - mruknął. Westchnęła ciężko i zsunęła się z parapetu;
usiadła obok Harry’ego i potrzasnęła jego dłonią.
- Już moja w tym
głowa, żeby cię nie zabił!
*
Następne dni były dla Hermiony bardzo pracowite, chociaż
Harry uważał, że zbyt wiele się uczy. Widział, że ucieka przed nim ze swoimi
problemami. Chciał jej jakoś pomóc, ale nie bardzo wiedział, jak. Harry spędzał
teraz czas z Lupinem i Tonks, którzy wciąż trwali na stanowiskach. Hermionę
widywał jedynie na posiłkach, których i tak prawie nie jadła.
- Martwię się o
nią – powiedział cicho, kiedy był sam z Lupinem. – Jest taka odkąd dowiedziała
się, że Charlie jest Śmierciożercą…
- Czuje się
wykorzystana – podrzuciła Tonks, wchodząc do kuchni. Widząc niezrozumienie na
twarzy chłopaka, wyjaśniła: - Skoro on się nią interesował i okazywał jej swoje
uczucia…
- O, i to bardzo!
Widziałem kilka razy, jak się całowali! – bąknął Harry, zaciskając palce na
blacie stołu, aż pobielały mu kostki.
- No widzisz…
Czuje się teraz wykorzystana, bo miała nadzieję, że Charlie będzie dla niej
kimś więcej… A w każdym razie, myślała, że będzie kimś więcej dla niego. Takie
kobiece myślenie…
Harry westchnął gniewnie i odchylił głowę do tyłu.
- Mam ochotę
zabić tego gnoja – mruknął po chwili, wpatrując się tępo w sufit.
- I co to zmieni?
– sarknął Lupin.
- No, nie będzie musiała
na niego więcej patrzeć!
Tonks prychnęła i pokiwała z politowaniem głową.
- Harry, on jej
się podobał! Być może wciąż go lubi… Tęskni za nim i wie, że nigdy go już nie
pocałuje… i te sprawy… Harry, ona czuje się wzgardzona, zdradzona… Musisz dać
jej czas! Czy ona ci go nie dała, kiedy rozstałeś się z Ginny?
Chłopak zamyślił się nad tym, co powiedziała Tonks i
stwierdził, że nie ma się co dziwić. On też nie bardzo chciał rozmawiać o tym, co
zaszło między nim, a Ginny.
- Może powinienem
z nią pogadać? – zaproponował, patrząc na znajomych. Tonks skinęła głową, z
resztą tak jak Lupin. Uśmiechnął się do nich blado i poszedł do pokoju
Hermiony.
Kiedy ucichł odgłos stąpania po schodach, Lupin zwrócił się
do kobiety, wstając i chwytając za dzbanek do gotowania wody.
- Zależy mu na niej
– zauważył, nalewając wody do czajnika.
- No, tylko, że
on nie próbuje tego ukrywać – mruknęła cicho, odwracając wzrok od mężczyzny.
- Tonks… -
jęknął, ale kobieta uciszyła go ręką.
- Nie mam zamiaru
o tym rozmawiać… Znam twoje stanowisko w tej sprawie, a ty znasz moje. Nasza
dyskusja nie zaprowadzi nas dalej, niż zwykle! – wycedziła, po czym założyła
ręce na piersi i rozgniewana bębniła palcami w blat stołu.
*
Kiedy wszedł do środka, po uprzednim zapukaniu, zastał
Hermionę leżącą w kompletnych ciemnościach. Widocznie musiała zaciągnąć
zasłony, bo na dworze wciąż było jasno.
- Hermiona? – zawołał, mrużąc oczy i szukając dziewczyny w ciemnościach.
- Tutaj –
odezwała się cichym głosem, a po chwili zapaliła lampę. – Coś się stało?
Jeszcze nie pora na kolację… - mruknęła, jakby niezadowolona z tego, że śmie
jej przerwać,
- Hermiono –
jęknął, podchodząc do łóżka, na którym siedziała skulona. – Chciałem tylko
porozmawiać…
- O czym? –
warknęła. Przyjrzał jej się – miała zapłakane oczy, bardziej rozwichrzone loki.
Siedziała skulona pod wezgłowiem łóżka i obejmowała się rękoma. Zauważył, że
drży, kiedy usiadł blisko niej.
- Jak się
czujesz? – spytał łagodnie.
- Tak, jak
wyglądam. Świetnie – zironizowała. Chłopak dotknął lekko jej ramienia, jednak
ta od razu je strząsnęła. – Naprawdę nic mi nie jest – wycedziła przez zęby.
- Oczywiście. Ale
ja widzę, Hermiono, że jednak coś ci jest…
- Nie! – ucięła
krótko.
- Owszem, jest!
- Nie, Harry! Nie
bądź wścibski!
Chłopak obruszył się na te słowa, jednak uspokoił się po
chwili.
- Hermiona, nie
odejdę stąd, póki ze mną normalnie nie porozmawiasz! – rzucił ostrym tonem, po
czym rozłożył się na łóżku jak król. Założył ręce za głowę i patrzył na nią
wyczekująco. Westchnęła, poirytowana.
- Harry… nie chcę
teraz rozmawiać… ja nie czuję się na siłach…
- Słuchaj,
Hermiona – przerwał jej. – Zdaję sobie sprawę, że jest ci ciężko i domyślam
się, jak możesz się czuć. Zdradzona… Odrzucona… Ale na gacie Merlina! Charlie
nie jest jedynym chłopakiem na tej ziemi, a w każdym razie – nie ostatnim,
który się tobą zainteresuje!
Prychnęła, ale chłopak zgromił ją wzrokiem.
- Tak, Hermiono!
Jesteś ładna i uwierz, że możesz podobać się chłopakom! Jesteś mądra, sprytna,
odważna, opiekuńcza… Nie każdego stać na to, żeby postawić się Dumbledore’owi,
że nie wspomnę o Snape'ie! Nie każdego stać na to, żeby przeciwstawić się trójce
niebezpiecznych chłopaków, którzy całkiem nieźle znają się na czarnej magii! Ty
to zrobiłaś… Dzięki tobie żyję! Jesteś moją przyjaciółką i nie chcę, żebyś
czuła się niedowartościowana przez jakiegoś idiotę! On nigdy nie był ciebie
wart! Zrozum to, dziewczyno! – zakończył swój wywód, patrząc na nią
błagalnie.
W bladym świetle lampy, widział jak z jej oczu znów płyną
łzy. Jęknął! Przecież nie chciał jej zasmucić; chciał ją pocieszyć.
Po chwili jednak rzuciła mu się na szyję i mocno do niego
przytuliła. Teraz płakała w głos, a on był przy niej, żeby ją pocieszyć. Poczuł
się dumny z siebie, że jest w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i przy
odpowiedniej osobie. Uśmiechnął się do siebie, kiedy leżała przytulona do niego
i cicho łkała, a on głaskał ją po plecach, co jakiś czasu mówiąc, uspakajającym
głosem już dobrze, mała, wszystko będzie
dobrze.
*
Wracając do Hogwartu
po tej krótkiej, ale orzeźwiającej, przerwie byłam już pewna, że moje życie
zostało połączone z losem Harry’ego Pottera, mojego przyjaciela, na zawsze.
Doskonale zdawałam
sobie sprawę, że Harry zna mnie na wylot. Pomimo tak krótkiej znajomości, on
wiedział więcej, niż inni. Znał moje słabości i moje mocne strony. Wiedział jak
do mnie dotrzeć i wiedział też, jak poprawić mi humor.
Tak, byłam mu
wdzięczna. Ale nie za to, że poprawiał mi humor, tylko za to, że BYŁ! Bo był…
Zawsze. Zawsze kiedy go potrzebowałam, a nawet wtedy, kiedy byłam święcie
przekonana, że wcale nie mam ochoty na niego patrzeć. Uśmiechał się do mnie,
kiedy ja go odtrącałam i nie chciałam wpuszczać do mojego życia.
Z tym, że już dawno go
do niego wpuściłam. Dokładnie wtedy, kiedy ratowałam mu tyłek przed tym
padalcem, Malfoyem.
Harry doceniał moją
wiedzę, z resztą, nie raz jeszcze przyszło mu z niej korzystać. Nie miał mi za
złe mojego wybuchowego charakteru, ani tego, że lubię się wymądrzać. Bo
lubiłam. Tylko, że kiedy pojawił się w moim życiu Harry, nie robiłam tego tak
często. Być może dlatego, że nie musiałam już rekompensować sobie mojego
wyglądu inteligencją. Być może dlatego, że czułam się akceptowana w każdym calu
– z każdą słabostką, każdą wadą i każdą zaletą. Z każdym odstającym włosem,
każdym piegiem na zadartym nosie.
Nie miałam pojęcia,
jak mu się to udało! Byłam po prostu zachwycona, kiedy to odkryłam. Kiedy go o
to zapytałam, wzruszył ramionami i przeczesał nonszalancko włosy.
Gdy wróciliśmy do
Hogwartu, Harry zaczął zagłębiać mnie w swoje przyszłe zadania. Trzy miesiące…
Tyle zajęło mi, żeby dowiedzieć się wszystkiego. W między czasie uczyłam się,
czytałam książki o obronie przed czarną magią, eliksirach i innych rzeczach,
które uważałam za przydatne w jego podróżach. Uczęszczałam też na lekcje ze
Snapem, na których wyciskał ze mnie siódme poty, by potem zbesztać za jeden
mały błąd. Cóż… Sama sobie na to zasłużyłam, kłaniając mu się po pas w kuchni
Blacków. Na OPCMie też nie był lepszy! Fakt, Harry’emu nie zawracał głowy, ale
ja cierpiałam za nas dwóch. Musiałam przytrzymywać Sophie, żeby nie zrobiła
czegoś, czego będzie żałować.
Co do Sophie… Wciąż
zachowywała się dziwnie, nawet jak na nią. Chodziła naburmuszona całymi dniami,
myślała o niebieskich jednorożcach i była wredniejsza, niż zwykle. Myślałam, że
znów chodzi jej o to, że poświęcam jej mało czasu! Zorganizowałam nam więc
dzień tylko dla nas, jednak ona nawet nie zaszczyciła mnie swoją obecnością.
Niezrażona, próbowałam wyciągnąć coś z niej, ale kiedy tylko zaczynałam ją o
coś pytać, wychodziła. Więc dałam sobie spokój! Leo stwierdził, że przejdzie
jej i powie nam wszystko w swoim czasie.
Lecz jednego, lutowego
wieczoru, przyłapałam ją jak znęcała się nad Malfoy’em. Och, nie, ona go nie
biła. Wiedziała, że za to może wylecieć! Ona po prostu stała nad nim i
wygłaszała długi monolog na temat niemoralności ślizgońskich oprychów… Pewnie
by to brzmiało podobnie, gdyby używała cenzuralnych słów. Uznałam, że skoro
jest prefektem, to musi go za coś karać.
Wracając do Pottera…
Przykładał się do nauki, jak nigdy wcześniej. Zwłaszcza do eliksirów. Slughorn
świergotał przy nim bardziej, niż zwykle. Odkryłam, czemu mu wcześniej tak
dobrze szło. Miał książkę jakiegoś Księcia Półkrwi. Odebrałam mu ją zaraz po
tym, jak ją dobrze przejrzałam. Wydała mi się podejrzana, więc po prostu
ukryłam ją przed Potterem w swoim kufrze. Tam jest bezpieczna, a Harry nawet
bez niej daje sobie nieźle radę. Byłam z niego naprawdę dumna.
A jeśli idzie o
Charliego… No cóż… Wrócił do szkoły, ale kiedy tylko próbował się do mnie
zbliżyć, w pobliżu pojawił się Potter i zawsze odciągał mnie od niego. Wiele
razy krzyczałam na niego! Mówiłam, że chcę usłyszeć, co Brown ma mi do
powiedzenia! Chciałam wiedzieć jaka jest prawda. Harry zawsze niewzruszony (nie
poznawałam go w takich momentach), mruczał pod nosem, że nie jest mnie warty i
nie powinnam sobie zawracać nim głowy. Leonard i Sophie czasem mu w tym
pomagali.
Wszystko wydawało się
dobrze układać, jednak wtedy nadszedł marzec, a razem z nim nadchodziło moje zgubienie...
Moja kochana Eileen! ;D
OdpowiedzUsuńJak mam określić ten rozdział jednym słowem? Genialny? Fenomenalny? Dużo różnych słów kołata mi się po głowie, ale nie wiem, które dokładnie wybrać ^^
Szczerze, to nie mogłam się doczekać tego rozdziału, naprawdę gdybyś go dzisiaj nie dodała, pewnie bym ułożyła jakąś litanię i zjawiła się pod Twoim oknem i męczyła do skutku! Dobrze, że się zlitowałaś nad nami Twoimi czytelnikami!
Dobra, nie jęczę już tylko piszę o rozdziale.
Podobało mi się wstawiennictwo Albusa za Hermioną, ucieszyłam się, kiedy wyczytałam, że je ufa. Za to Moody, wstydź, że się człowieku! Hermiona to dobra dziewczyna jest i nie mogłaby jakiemuś Vodkowi wydać Pottera. Pięknie, po prostu pięknie ujęłaś fragment, kiedy Harry i Snape wymieniali poglądy na temat odrębnych lekcji OPCM ;D! Miło ze strony dziewczyny, że wzięła to na siebie.
Twoja Tonks, podoba mi się. Zawsze uśmiechnięta i do tego lubi główną bohaterkę.
Końcowa kacja, kiedy to Harry leżał z Granger i ją przytulał, była przeurocza! Naprawdę, to musiał być piękny widok ^^
Jak ja bym chciała się dowiedzieć jak tam Sophie z Draconem! Oj, jak ja bym chciała wiedzieć co tam z nimi ;D! Bardzo mało o nich wspomniałaś..
Czekam na kolejną część i mam nadzieję, że Potter pozwoli jej w końcu porozmawiać z Charlim.
Wiem, znalazłam w końcu słowo na rozdział. Kapitalny!
Ściskam,
Wierna Czytelniczka Liley
Bo zapomnę: słowo kapitalny kojarzy mi się z moją nauczycielką od polskiego! Mówiła tak o czymś wg niej godnym uwagi... Cieszę się więc, że tak go odbierasz! :)
UsuńAch, proszę, bo się zawstydzę! Swoją drogą, jestem ciekawa jak wyglądałaby taka litania do Eileen...
Dokładnie! Hermiona jest dobra dziewczyna jest!
Ta końcowa akcja to początek zguby panny Granger, tyle Ci powiem:)
A co do Sophie i Dracona - to już w następnym odcinku trochę ich będzie. :)
A Charlie... muszę pomyśleć nad nim :D
Całuję, Eileen!
Całe szczęście, że Dumbledore nie zwątpił w Hermionę, straciłabym do niego cały szacunek, gdyby w nią zwątpił. Moody był strasznie podejrzliwy, powinien jej bardziej ufać. Wiadomo, że nie działałaby ze śmierciożercami, nawet jeśli ktoś mógł tak pomyśleć. Podziwiam, że jest taka silna i potrafiła o siebie walczyć, chociaż jest jej smutno i ucieka w naukę. Dobrze, że ma tak wspaniałego przyjaciela jak Harry :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać ciągu dalszego :)
Ach! No nie będę robić z Dumbledore'a takiego potwora! Wiadomo, to jednak poczciwy człeczyna, mimo wszystko!
UsuńMoody to Moody, i w sumie mu się nie dziwie. Po tylu przejściach, nie wiem czy potrafiłabym ufać każdemu człowiekowi.
Ucieka, ucieka. Ucieka przed tym co nieuniknione i już wkrótce zrozumie, jaką była ignorantką. Uciekała przed jednym, by wpaść w podstępne łapska drugiego :D
Pozdrawiam!
Hej!
OdpowiedzUsuńWymiana myśli między Severusem i Harrym - świetna! Śmiać mi się chciało, czytając o tym. Uwielbiam ich relacje, czy jak to nazwać. xD
Potem propozycja Hermiony. Odważna, bo dziewczyna przejęła na siebie ogromną odpowiedzialność za co ją ogromnie podziwiam. Sama skazała się na Snape'a, bo ważniejsze było oddanie przyjacielowi :)
Sceny pomiędzy tą dwójką w twoim wykonaniu po prostu uwielbiam! <3 Ta, gdy Hermiona była załamana wywołała naprawdę wiele emocji. ona próbuje być silna, ale to nie takie proste, dobrze, że ma przy sobie Harry'ego, który zachowuje się tak, a nie inaczej, sama chciałabym mieć takiego przyjaciela.
Miło, że wspomniałaś o dawnych znajomych dziewczyny. Szkoda tylko, że nie przybliżyłaś nam sceny z Draco :)
Jak zawsze bardzo pozytywnie, masz pomysł i jesteś świata w tym co robisz!
Pozdrawiam, L. ;*
Och, tak! Ich "relacja" jest wprost porażająca :) Lubię, kiedy Snape tak ślicznie wyżywa się na Potterze.
UsuńTak, Hermiona jest bardzo odważna. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie.
Przyjaciel taki jak Harry Potter, raz proszę! ;)
Obiecuję, że będą jeszcze sceny z życia Draco i Sophie, bo nie ukrywam, lubię ich i ich fascynujące wymiany zdań. :)
Dziękuję
Pozdrawiam!
Wiedziałam, ze Albus nie zwątpi w Hermionę. Zresztą, skoro poprosił ją o sprawowanie opieki nad Harry'm, musiał wiedzieć, ze jest ona godna zaufanie. Haha, podobało mi się to, kiedy Hermiona postawiła się Snape'owi ^.^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Harry jest przy Mionie nawet wtedy, kiedy ona nie chce na niego patrzeć. To i wiele innych dobrych rzeczy, które zrobił i zrobi dla niej oznacza, że jest prawdziwym przyjacielem. I vice versa, jeśli chodzi o Hermionę.
Hm zastanawiam się nad zachowaniem przyjaciółki Granger. Mam nadzieję, ze to nie chodzi o nic poważnego, bo szkoda by było zaprzepaścić tak dobrą przyjaźń. Hahaha, biedny Malfoy... a zresztą, wcale mi nie jest go szkoda ;D. Coś mi się wydaje, że pomiędzy Sophie a Draconem "coś" się stanie ;D.
O rany, przeczytałam zapowiedź kolejnego rozdziału i po prostu z niecierpliwością będę go wyczekiwała!
Pozdrawiam! :)
Sophie jest dość zamkniętą w sobie dziewczyną, pomimo tej całej towarzyskości. Nie lubi mówić o sobie i sama zwykle załatwia swoje problemy. No "coś" się raczej na pewno stanie! ;) W końcu to Sophie i Malfoy :D
UsuńTak, dobrze jest mieć oddanego przyjaciela, który weźmie na siebie obelgi sławnego Mistrza. No cóż! Hermiona nie była do końca sobą, kiedy kłaniała się po pas Snapeowi. To taka ciekawostka, o której będzie więcej później. ;)
Nowy rozdział już wkrótce. ;) Zapraszam już teraz.
Pozdrawiam!
Jestem zachwycona tym, że Twój Harry jest identyczny jak ten Rowlingowy... a Hermiona? Ona również jest taka realna...rzadko kiedy udaje się komuś storzyć postacie posiadające takie same cechy jak te Rowlingowe ;) To jest ogromna sztuka, dlatego czapki z głów. Pełne gratulacje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie- link w spamowniku :*
Dziękuję. :) Miło mi to czytać. Staram się, jak mogę, żeby nie różnili się za bardzo, nadając inny bieg ich historii. :)
UsuńPozdrawiam ;)
Ugh, jestem mega zła bo napisałam ładny, długi komentarz i cały mi się skasował ;\
OdpowiedzUsuńWięc teraz skomentuję skrótowo- mam nadzieję, że się nie obrazisz, po prostu nie mam siły znowu pisać czegoś długiego. Wiedziałam, że Dumbledore nie zwątpi w Hermionę, on zawsze umiał poznać kłamstwo, a skoro Hermiona nie kłamie, to jasne, że uwierzył (; Moody oczywiście czepialski i wnikliwy, ale taka jego natura. Podobała mi się scena Harryego i Hermiony - chciałabym mieć takiego przyjaciela, jak Harry.
" Wszystko wydawało się dobrze układać, jednak wtedy nadszedł marzec, a razem z nim nadchodziło moje zgubienie..." - uhu, już się boję. Tylko nie znęcaj nam się za Hermioną za bardzo :P Rozdział bardzo dobry, masz fajny styl, co już chyba mówiłam (;
Weny! :*
[zaplatani-w-mitologie]
Och, też tego nie znoszę:/ Oczywiście, że się nie obrażę. ;) Postaram się jej mocno nie zgnębić. Nie może przecież non stop cierpieć, co nie? więc spokojnie, będzie też miło i przyjemnie ^.^ Taką mam nadzieję, przynajmniej. ;)
UsuńPozdrawiam ;)
Tak dzielnie komentujesz moje dwa blogi, że postanowiłam w końcu przeczytać Twój drugi blog.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że tu co chwila pojawia się jakaś nowość a na tym drugim brak.
Ta historia jest całkiem inna, ale moim zdaniem bardzo ciekawa.
Zaskoczyło mnie to nagłe załamanie Hermiony.
Ona wydaje mi się zawsze taką silną kobietą a tu niespodzianka.
Naprawdę nie spodziewałam się, ale podoba mi się zarówno pomysł jak i sam motyw.
Jestem ciekawa jak pokażesz to dalej.
p.s.
zawiesiłam "nieśmiertelne serca" ale zapraszam na coś nowego: http://pokochac-lotra.blogspot.com;) nowa historia dramione.
Wiem, zawiodłam Cię. :( Przepraszam! :( Po prostu próbuję wybrnąć z impasu, w którego wpadłam z tamtym opowiadaniem. Pracuję nad nowym rozdziałem ;)
UsuńNiestety, przez facetów wiele z nas tak kończy. Tak już jest w tym życiu ;)
Postaram się zajrzeć przy czasie. ;)
Pozdrawiam ;)
Dołączyłam do obserwatorów (dopiero ;o), więc nie musisz mnie dłużej informować ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym jakoś zirytowało mnie ostatnie zdanie. Nie z Twojej winy, po prostu zaciekawiło, bardzo zaciekawiło, a nie wiem, ile będę musiała czekać na ten marzec. No cóż, słowo "zgubienie" brzmi bardzo obiecująco...
Podobało mi się, jak przedstawiłaś tutaj Alastora - psychola na punkcie bezpieczeństwa. ^^
Spokojnie, marzec będzie już w następnym rozdziale, a o jakie zgubienie chodzi, dowiemy się w następnych rozdziałach...
UsuńWydaje mi się, że on taki w sumie był. Tak w głębi duszy :)
Gdzie jest następny rozdział?
OdpowiedzUsuńMiał być do 18.02 a tu nie ma :(
Ach, a jakieś to zgubienie? :O
OdpowiedzUsuń