Dobry wieczór!
Wstawiam ten rozdział, chociaż nie jestem do niego przekonana. Ostatnio coś mi nie pasuje we wszystkim. Chyba przez tą niekończącą się zimę, moje problemy życiowe i mój ból istnienia. Więc, nie przedłużam i oddaję w Wasze ręce. Wydaję mi się, że jest jednym z najbardziej obojętnych, jakie w swoim życiu napisałam.
Pozdrawiam!
***
Koniec marca rozpieszczał uczniów
Hogwartu coraz cieplejszymi promieniami słońca. Wiatr coraz rzadziej był zimny,
a ptaki coraz głośniej śpiewały o poranku. Uczniowie z przyjemnością otwierali
okna w pokojach wspólnych i dormitoriach, chcąc wpuścić do zamku trochę zapachu
wiosny.
Hermiona siedziała zamyślona na jednej z ławek i przyglądała
się bawiącym się na ziemi wróblom. Westchnęła ciężko i pokiwała głową z
dezaprobatą.
- Hermiona, co ci
jest? – spytał Leo, przysiadając się do przyjaciółki.
- Nic. Jestem
zmęczona – odparła sucho, nie zaszczycając przyjaciela spojrzeniem.
- Potter cię
szuka – mruknął chłopak i przeciągnął się.
- Ok.
- A więc to przez
niego?
- Co? Nie! –
zaprzeczyła szybko, ściągając brwi.
- Jasne – sarknął
i z rozbawieniem przyjrzał się Gryfonce. – O co chodzi, Hermiona? Coś ci
zrobił? Skrzywdził cię? Jak chcesz to mogę go zabić! Po Jake’u jestem w stanie
zrobić wszystko!
Hermiona spojrzała na niego z politowaniem i potrząsnęła
głową.
- A jak się
czujesz po zerwaniu z twoim niepokornym
chłopcem? – spytała, wracając do obserwacji ptaków.
- Radzę sobie
świetnie! Doszedłem do wniosku, że musiał to robić przez długi czas! –
powiedział, spoglądając na jezioro. Zapanowała pomiędzy nimi przyjemna cisza.
Hermiona zdała sobie sprawę, jak dawno tego nie robili. Tak po prostu nie
siedziała z Leo na ławce i nie gawędziła lub, jak w tej chwili, cieszyli się
ciszą.
- Dobrze, że przyszła wiosna… -
odparł Krukon po chwili, wciągając głęboko powietrze.
Granger zaśmiała się i pokiwała głową.
- Hermiona!
Dziewczyna nie musiała odwracać głowy, żeby sprawdzić kto to
był. Wiedziała doskonale do kogo należał ten głos.
Jęknęła cicho i przywołała na usta wymuszony uśmiech.
- Tak, Harry? –
spytała sztywno.
Leonard zmierzył ją wzrokiem i nie uszło jego uwadze, że
dziewczyna napięła się jak struna.
- Zostawię was
samych – mruknął, próbując się wycofać. Dziewczyna zatrzymała go gestem ręki,
nawet na niego nie patrząc. – Cześć, Harry!
- Cześć, Leo!
- Jak się
czujesz?
- W miarę –
odpowiedział zdawkowo, wciąż patrząc na Hermionę. – Hermiona, możemy
porozmawiać?
Kiwnęła głową i założyła ręce na piersi, oczekując. Leonard,
mimo protestów Hermiony, wstał i oddalił się na kilka kroków. Oparł się o
drzewo i patrzył przed siebie.
- Hermiona, nie
wiem, co mnie wczoraj naszło… To nie powinno się wydarzyć! Wiem, że prawie
popsułem naszą przyjaźń… Może to przez te leki… - mówił, co jakiś czas
zawieszając głos i szukając odpowiednich wyjaśnień. – Hermiona, ja przepraszam.
To, co się wczoraj stało…
- Nie powinno
mieć miejsca, Harry! – ucięła ostro, opuszczając ręce. – Harry, liczę, że to
była po prostu jakaś koszmarna pomyłka i, nie wiem, szukałeś odrobiny czułości,
ale ja ci jej, Potter, nie zapewnię. Nic do ciebie nie czuję, prócz przyjaźni,
rozumiesz? – powiedziała głosem zupełnie wypranym z emocji.
Widziała ból w oczach Gryfona, jednak nie mogła się pod nim
ugiąć. Tak, bolało ją serce. Starała się je uciszyć i pierwszy raz w życiu tak
skutecznie jej to wychodziło. Harry miał pozostać jej przyjacielem i o niczym
innym nie mogło być mowy. I tak wystarczająco straciła głowę poprzedniego
wieczoru, dając mu się całować i czerpiąc z tego przyjemność.
Przez całą noc wierciła się w łóżku, odtwarzając co chwilę
wspomnienie ich pocałunku. Miała mętlik w głowie, to prawda, ale jedna myśl
świeciła wystarczająco jasno, żeby za nią podążać. Harry to twój przyjaciel! I tego musiała się trzymać. Zamierzała
nie dopuścić do tego, by było między nimi coś więcej.
- Tak, Hermiono,
rozumiem.
Zmierzyła go wzrokiem, po czym odeszła w stronę Leonarda.
Ciężkimi krokami oddalała się od Złotego Chłopca i starała się nie myśleć o tym
murze, który właśnie między nimi postawiła. Czuła, że chłopak teraz właśnie
dokłada swoje własne cegły. To dobrze. Nie będzie mu tak źle, jak jej. Nie
będzie czuł tej wściekłości na samego siebie, że coś niszczy; być może coś, co
byłoby najpiękniejszą i najszczęśliwszą rzeczą, jaka by go w życiu spotkała.
Bo ona wiedziała, że właśnie stara się utracić jedyną szansę
na stworzenie dobrego, nietoksycznego związku.
- Wiesz, że
właśnie tracisz swoją szansę? – zagadnął ją Leonard, wskazując głową na
odchodzącego w stronę zamku Pottera. Zignorowała jego wypowiedź, bo wiedziała,
że jeśli zaczęłaby mówić, mogłaby się rozpłakać, a potem pobiec za Potterem i
błagać go o wybaczenie. Nie! Ona nie mogła dopuścić do tego, żeby jemu stała
się krzywda! Jej, owszem, jemu – nigdy!
*
Wszedł wściekły do dormitorium i rzucił
się na łóżko.
- Głupi! Głupi!
Głupi! – warknął, uderzając poduszkę.
Wierzgnął kilka razy nogami, żeby dać upust swojej złości,
jednak szybko tego pożałował. Trafił palcami w swój kufer, stojący w nogach
łóżka.
Leżał więc teraz spokojnie, sfrustrowany robiąc sobie w
myślach wyrzuty.
Potter, ty idioto! Jesteś wprost mistrzem w
uczuciach! Brawo! Może lepiej by było, gdybyś umarł na tej zasranej wyprawie!
Och, jej na pewno byłoby lepiej bez ciebie! Co ty sobie wyobrażasz?! Budzisz
się ze śpiączki i tak, zaraz, ot, okazujesz jej swoje uczucie, myśląc, że
dobrze odczytujesz szczątki swoich wspomnień! No pięknie, Potter, pięknie!
Jakbyś czasem pomyślał
pięć razy, a potem uległ swoim chcicom, to nigdy byś jej nie stracił! A ona ma
rację, że ci powiedziała to w tak dosadny sposób! Nie jest dla ciebie, kretynie
i zrozum to wreszcie!
Warknął rozeźlony i z całej siły walnął pięścią w szafkę
nocną. Syknął z bólu, po raz kolejny klnąc na swoją głupotę.
- Harry, wszystko
dobrze? – zagadnął go Neville, który właśnie wszedł do dormitorium.
- Powiedz mi, czy
ja zawsze najpierw robię, a potem myślę? – syknął, patrząc na kolegę z ognikami
złości w oczach.
- Harry…
- Odpowiedz!
- W sumie, to
tak. Ale nie zawsze to jest złe w twoim wykonaniu – powiedział pocieszająco
Longbottom i uśmiechnął się delikatnie. – Ron też tak miał.
- Ron? – zdziwił
się chłopak.
Wiedział, że znał skądś to imię i wiedział, że znał też
osobę, która nosiła to imię.
- Ron Weasley –
podrzucił mu Neville. – To twój przyjaciel. To znaczy… - Podrapał się po karku,
szukając odpowiednich słów. – On był twoim przyjacielem. Umarł pod koniec
piątej klasy…
- Co? Neville,
opowiedz mi więcej! – Usiadł na łóżku i z wyczekiwaniem patrzył na pucołowatego
Gryfona.
- Poznaliście się
w pociągu do Hogwartu i od tamtej pory byliście przyjaciółmi. Ron zawsze był
przy tobie i wspierał cię… No, może nie w czwartej klasie, kiedy zostałeś
wybrany na reprezentanta szkoły w Turnieju Trójmagicznym… cała szkoła wtedy się
od ciebie odwróciła… - powiedział przyciszonym głosem, pocierając dłońmi o
kolana.
- A jak umarł?
Neville popatrzył na niego niepewnie i znów nerwowo podrapał
się po karku.
- W sumie to
przez twoją głupotę – wyszeptał ze strachem w oczach.
- Słucham? –
Harry był zdziwiony.
- Gdybyś tylko posłuchał
Ginny, kiedy ci mówiła, że nie masz iść do Ministerstwa ratować Syriusza.
Próbowała cię przekonać, że to tylko podstęp Voldemorta, żeby cię tam zwabić,
ale ty byłeś uparty! – opowiadał z przejęciem, a Harry’emu zdawało się, że w
głowie przemykają mu wspomnienia z tamtego dnia.
- Ron chciał cię
obronić przed zaklęciem Lucjusza Malfoya, ojca Draco. I ochronił, ale sam zmarł
– odparł cicho chłopak. – Przez długi czas nie potrafiłeś się pozbierać po jego
śmierci. Dopiero kiedy… - przerwał na chwilę, patrząc niepewnie na Pottera. –
Dopiero, kiedy zacząłeś się przyjaźnić z Hermioną, wróciłeś do siebie…
Harry zacisnął szczęki, po raz kolejny klnąc się za swoją
głupotę. Ta dziewczyna robiła dla niego więcej, niż ktokolwiek inny, a on
próbował popsuć wszystko jednym pocałunkiem, bo wydawało mu się, że ją kocha…
No dobrze, nie wydawało, ale w sumie nie jest pewny, czy to
miłość czy zwykła wdzięczność za uratowanie życia.
- Dzięki,
Neville! – Harry uśmiechnął się do chłopaka w podziękowaniu, a ten po chwili
wyszedł z dormitorium, z książką w dłoni.
- Czyli jestem
głupszy, niż myślałem… - podsumował, zdejmując okulary; przetarł twarz dłonią.
Westchnął głośno i z powrotem założył na nos okulary.
Wstał i podszedł do uchylonego okna. Widział przez nie
Hermionę, samotnie przechadzającą się nad brzegiem jeziora. Oparł się o ścianę
i tępo patrzył, jak chodzi w tę i z powrotem.
Tak, Potter, jesteś
skończonym kretynem!
Czuł się podle. Przez ostatnie dwa tygodnie była przy nim i
pomagała mu radzić sobie z na wpół obcą rzeczywistością. Widział, jak się stara
przywrócić mu część jego wspomnień i opowiadała mu o tylu sprawach, o których
on nie pamiętał, a ona znała je jedynie z jego opowieści.
Z nonszalancją przeczesał włosy dłonią, po czym włożył
dłonie do kieszeni. Po raz kolejny westchnął, kiedy dziewczyna zniknęła mu z
pola widzenia.
Harry Potter jakiego wszyscy znali przestał istnieć;
przynajmniej on tak sądził. Stracił część siebie tracąc pamięć, a teraz
świadomie pozbawiał się czegoś, co było dla niego najważniejsze – Hermiony.
Miał gdzieś, czy będzie jego przyjaciółką, kochanką czy partnerką; chciał ją
mieć przy sobie, tylko tyle.
Powolnym ruchem skierował swoje kroki do wyjścia z
dormitorium i postanowił zaczekać na Gryfonkę przy wejściu do pokoju wspólnego.
- Hermiono –
zagadnął ją, kiedy mijali się w drzwiach. – Proszę, porozmawiaj ze mną…
- Harry, błagam
cię – jęknęła, unikając jego wzroku. – Daj mi spokój!
Po chwili oglądał burzę brązowych loków, znikającą na
schodach do pokoi dziewczyn. Wyszedł z
salonu Gryfonów i niespiesznie przemierzał korytarze zamku.
*
- Granger!
– warknęła złowrogo Sophie.
- Czego chcesz? –
odburknęła dziewczyna niewyraźnie, trzymając twarz w białej poduszce.
Sophie szarpnęła przyjaciółkę za ramiona, jednak ta
nieugięcie leżała na brzuchu.
- Nie mam sił do
ciebie! – jęknęła dziewczyna i położyła się obok przyjaciółki. – Co zrobiłaś
Potterowi, że chodzi jak struty? A co gorsza, czemu ty chodzisz struta?
- Ja mu nic nie
zrobiłam! – zaperzyła się, unosząc palec wskazujący lewej dłoni. – Nie mam
pojęcia, czemu taki jest i mało mnie to obchodzi!
Sophie głośno prychnęła.
- Ty masz mnie za
idiotkę? – spytała z politowaniem, drapiąc się po głowie. – Mała, ja widzę, że
coś się stało! Wracam z dyżuru, na którym notabene powinnaś być i ty, natykam
się na Pottera z miną biednego kociaka, któremu ktoś zabrał włóczkę, potem
wchodzę do sypialni, a ty leżysz w tej pozycji i nawet nie drgniesz… Robisz tak
tylko kiedy coś idzie nie po twojej myśli.
Hermiona westchnęła głośno w poduszkę, po czym uniosła się i
podparła na łokciach. Patrzyła swojej przyjaciółce prosto w oczy.
- Więc? –
ponagliła Sophie, wyczekująco unosząc brwi.
- Ach! Ten dureń
niszczy naszą przyjaźń! – warknęła, odgarniając zamaszystym ruchem włosy. –
Wczoraj zachciało mu się mnie całować i chyba chciał dodać coś jeszcze, ale mu
na to nie pozwoliłam. Uciekłam… A dzisiaj wyraźnie nakreśliłam granicę naszej
znajomości.
- Aha –
odpowiedziała Sophie z rozbawieniem. – I gdzie ją umieściłaś?
- Na przyjaźni –
odparła, jakby to było czymś oczywistym.
Springsteen przeczesała swoje blond włosy i z politowaniem
spojrzała na przyjaciółkę. Chciała coś powiedzieć, jednak szybko zamknęła usta,
jedynie potrząsając bezradnie głową. Wstała z łóżka przyjaciółki i udała się do
łazienki.
- Mam nadzieję,
że zdajesz sobie sprawę, że marnujesz swoją szansę?
W pannie Granger coś się zagotowało. Usiadła i wystawiła
wskazujący palec w stronę współlokatorki.
- Niczego nie
marnuje. Harry to przyjaciel, do jasnej cholery!
Sophie po raz kolejny spojrzała na nią z tym samym wyrazem i
cicho powiedziała:
- Oszukujesz samą
siebie, Granger!
Kiedy drzwi do łazienki zamknęły się za nią z cichym
kliknięciem, Granger spuściła głowę, a potem schowała ją w dłoniach. Jeden
dzień…
Jeden dzień, by zdążyła zauważyć, że tęskni za Harrym. Jeden
dzień bez niego i miała ochotę rwać sobie włosy z głowy. Jakimkolwiek uczuciem
by go nie darzyła i tak czuła, że po prostu go jej brak. Zauważyła, że pomimo
monotonii, Harry przedstawiał jej jakąś alternatywę. Nie musiała już siedzieć
sama na kanapie w pokoju wspólnym, kiedy Sophie miała gorsze dni i nie
zaszczycała nikogo swoją obecnością. Miała ten komfort, że Harry był – czy go
potrzebowała, czy nie, on i tak był; jak cień; jak wierny pies, który pilnuje
swego pana.
Spojrzała na księżyc wiszący na niebie. Był w kształcie rogala,
a otaczające go gwiazdy zdawały się z nim flirtować, mrugając do niego
radośnie.
Być może oszukiwała samą siebie, ale chciała to ciągnąć.
Czuła się bezpieczniej, zamknięta w chłodnym kokonie. Czuła, że Harry jest
bezpieczniejszy, kiedy ona jest w swojej małej, szklanej bańce, która odpycha
silniejsze, pozytywne uczucia. Nie miała teraz czasu na bzdurne emocje, które
nie daj Boże, mogłyby zaburzyć jej racjonalne myślenie. Ona miała chronić
Harry’ego i miała mu pomagać, a żeby robić to skutecznie muszą pozostać na
stopie przyjacielskiej.
Tak… Tak musi być
pomyślała, szykując się do snu.
*
Znajdowała
się w dużym pomieszczeniu urządzonym z przepychem. Widać było, że należał do
ludzi zamożnych, najprawdopodobniej arystokratów, którzy z zamiłowaniem
odnosili się do węży. Słabe światło kominka odbijało się od wyszlifowanej,
marmurowej posadzki.
- Panie – mruknął ktoś za jej plecami.
Obejrzała się
spokojnie i zobaczyła kobietę w czarnej, długiej szacie, której ciemne loki
spływały kaskadami na ramiona. Ciemne oczy przysłaniały ciężkie powieki, w
których można było dostrzec służalczość, ale też podziw i oddanie. Z czcią
pochylała się w ukłonie przed Nią.
- Moja droga, muszę cię o coś poprosić –
mruknęła, wyciągając bladą dłoń przed siebie, zapraszając bliżej swoją sługę. –
Musisz coś ukryć.
- Tak jest, mistrzu – odpowiedziała
kobieta, po raz kolejny nisko się kłaniając z uśmiechem pełnym uwielbienia.
Blada dłoń, którą
przed chwilą wyciągała, chwyciła małą czarkę i podała ją kobiecie.
- Ukryj ją tam, gdzie nikt jej nie
znajdzie! Musi być bezpieczna! Od tego, jak dobrze się spiszesz zależy czy
wygramy tę wojnę! Rozumiesz mnie? – syknęła, zupełnie nie poznając swojego
głosu.
*
Obudziła się we własnym łóżku, zlana
potem i wystraszona. Rozejrzała się po dormitorium – Sophie sapała przez sen,
Lavender mamrotała coś pod nosem, a Parvati cicho chrapała.
Hermiona przetarła czoło i odgarnęła włosy do tyłu. Trzęsła
się ze strachu, nie wiedząc co robić. Zrzuciła z siebie kołdrę i cicho wyszła z
sypialni. Zeszła po schodach, a następnie usiadła na fotelu blisko okna.
Uchyliła je i wdychała chłodne powietrze.
Przymknęła oczy i oparła się o fotel.
- Hermiona? Co ty
tu robisz?
Nie otwierając oczu, uśmiechnęła się delikatnie do Pottera.
- Czemu nie
śpisz, Harry? – spytała ochrypłym głosem.
- Nie mogę.
Próbowałem przypomnieć sobie Rona…
Na te słowa otworzyła gwałtownie oczy. Myślała, że go
pamięta. Fakt, nigdy o nim nie wspominał, ale on nigdy nie lubił o nim opowiadać.
Wiedziała, że wciąż cierpi po jego stracie.
- I co? –
Podniosła się i podeszła do niego. Stał przy oknie, opierając się o parapet.
Założyła ręce na ramiona, okrywając się w ten sposób. Harry ściągnął sweter,
który miał na sobie i założył go na nią. Skinęła głową i czekała, aż chłopak
zacznie mówić.
- Przypomniałem
sobie jego oczy i nic więcej. Wydaje mi się, że widziałem je w chwili jego
śmierci… Tylko tyle! Pięć lat przyjaźni Hermiono i nie mogę sobie przypomnieć
jego twarzy! – mruknął zdenerwowany, uderzając się w czoło.
Chwyciła go za nadgarstek i odciągnęła jego dłoń od twarzy.
- To nie jest
twoja wina, Harry – powiedziała miękko, puszczając jego rękę. – Po prostu
straciłeś pamięć.
- Gdybym był
bardziej ostrożny podczas tej dziwnej wyprawy, do niczego takiego by nie
doszło! – syknął, siadając na fotelu, który wcześniej zajmowała Hermiona.
Podeszła do niego i położyła chłodną dłoń na jego ramieniu.
- To nie jest
twoja wina, Harry! – szepnęła, po czym kucnęła przed nim i patrzyła w oczy. –
To moja wina, że nie zaczarowałam pendantu tak, bym zawsze wiedziała, co się z
tobą dzieje… Myślałam, że nie będziesz opuszczał tego wymiaru czasowego.
Spojrzał na nią czule, a zielone tęczówki napotkały jej
oczy, pełne bólu i strachu, a także poczucia winy.
- Głupia, nigdy
nic nie było twoją winą… - szepnął, chwytając jej zimną dłoń. – Neville
powiedział mi, że potrafiłem się pozbierać po śmierci Rona dopiero wtedy, kiedy
zacząłem się z tobą przyjaźnić – opowiedział, delikatnie odgarniając lok z jej
czoła. – Ty jesteś jedyną dobrą sprawą, która mnie spotkała w ostatnim czasie –
zaczął, a kiedy zobaczył, że próbuje mu przerwać, potrząsnął tylko głową. –
Popsułem to wczorajszego wieczoru, wiem. Jesteś moją przyjaciółką i tylko nią
chcesz być. Ja to rozumiem. I doceniam twoją szczerość… Hermiono, nie chcę nic
zmieniać, jeśli ty tego nie chcesz.
Westchnęła cicho, patrząc w jego oczy.
- Harry, zrozum, tak będzie lepiej. Dla ciebie
– szepnęła, a on nie chcąc się kłócić, skinął głową.
Podniosła się i uśmiechnęła ciepło do przyjaciela.
- Mogę mieć do
ciebie prośbę? – zagadnęła go. Skinął głową. – Możesz…Czy mógłbyś zostać ze mną
tutaj na noc? Nie chcę być sama, bo śnią mi się dzisiaj jakieś okropne rzeczy…
Chciałabym cię prosić, żebyś mi towarzyszył, jeśli to nie jest problemem.
- Oczywiście, że
nie jest, Hermiono. Zostanę tu i będę cię chronić przed upiorami, czającymi się
w twojej głowie.
Uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu, po czym oboje
usadowili się na kanapie. Harry otoczył ją ramieniem, kiedy jej głowa opadła na
jego klatkę i delikatnie głaskał ją po plecach.
Przez umysł przebiegło mu
wspomnienie, a od kręgosłupa, wraz z przepływającymi impulsami nerwowymi,
przetoczyło się w nim przyjemne ciepło.
Siedzieli w pokoju wspólnym
na kanapie; ona pogrążona w lekturze książki, a on po prostu udawał, że czyta
„Qudditch przez wieki”. Jedną rękę trzymał za jej karkiem, o którą ona się
opierała. Niby nic, ale było mu wtedy tak przyjemnie. Duże krople deszczu
wygrywały melodię na szybach, a on siedział tu, obok Hermiony, w przyjemnym
cieple kominka.
- Potter, co wy
tu robicie? – szepnęła Springsteen o szóstej rano.
- Hm? – Próbował
się obudzić i poprawiał okulary, które zsunęły mu się z nosa.
Sophie prychnęła rozbawiona, po czym powtórzyła pytanie.
Ta, no jasne,
oczywiście, że to tylko przyjaciel!
- Co się dzieje?
– mruknęła zaspana Hermiona i ziewnęła przeciągle. Sophie posłała jej wszystko
wiedzące spojrzenie.
- Wstawajcie! Jak
się zaczną schodzić tutaj ludzie, będziecie mieli przesrane! – powiedziała, po
czym wyszła pośpiesznie z wieży. Hermiona przetarła oczy i spojrzała na
Pottera.
- Dzięki –
szepnęła i uśmiechnęła się. Skinął głową, po czym wstał i odszedł w stronę
swojego dormitorium. Chwilę później i ona znalazła się w łazience, racząc się
zbawczym wpływem prysznica.
*
Sophie powoli szła do Wielkiej Sali na
śniadanie. Zastanawiała się nad tym, co przed chwilą zobaczyła. W sumie nic
wielkiego. Hermiona śpiąca na klatce piersiowej Pottera, obejmująca go, tak jak
i on ją, ze zsuniętymi okularami. Zaśmiała się kpiąco, wspominając rozmowę z
przyjaciółką.
Przystanęła nagle, kiedy usłyszała zduszony głos należący do
jej największego wroga. Mruknęła zirytowana i chciała iść dalej, kiedy
usłyszała dwa inne, obce jej głosy. Wychyliła się zza rogu ostrożnie, nie chcąc
od razu rzucać się w oczy. Rozejrzała się jeszcze wkoło, sprawdzając czy nikt
się nie zbliża, po czym podeszła do otwartych drzwi klasy, z której dochodziły
głosy.
- Draco, jesteś
pewny? Wiesz, Stary jest jednak największym czarodziejem…
- Nie ważne! Muszę
to zrobić, inaczej nie będę Go godzien! – warknął Malfoy. – Inaczej zabije moją
rodzinę!
- Tak czy siak,
nie uwierzę, póki nie zobaczę mrocznego znaku nad zamkiem i zwłok starego,
wleczonych po błoniach – zaśmiał się jadowicie Zabini, którego teraz
rozpoznała.
Zacmokała cicho i z przejęciem odeszła do Wielkiej Sali.
A więc jednak chce do
niego należeć? Zastanawiała się po drodze. Drapała się po brodzie,
intensywnie myśląc. I musi kogoś zabić?
Stary… stary… Dumbledore! Trzasnęła się w czoło, po czym zmieniła kierunek
swych kroków. Przeszła przez korytarze szybko, prawie nie zauważalnie. Wyminęła
jedynie zgraje pierwszorocznych Ślizgonów, na których nie zawahała się
nawrzeszczeć.
Stanęła przed chimerą i zastanawiała się nad hasłem. Po
chwili posąg odskoczył, a po schodach zszedł Snape. Wymienili pogardliwe
spojrzenia.
- Dzień dobry,
profesorze – wysyczała jadowicie, po czym szybko wspięła się po schodach.
Zapukała mocno w drzwi, zniecierpliwiona i lekko wystraszona.
Sophie Springsteen rzadko się o kogoś martwiła. Jeśli już,
to była to jej najbliższa rodzina i przyjaciele. Nigdy nie podejrzewała się o
jakiekolwiek cieplejsze uczucia do tego idioty, Malfoya. Bo przecież nie
martwiła się o Dyrektora. Był silnym i potężnym czarodziejem i na pewno
poradziłby sobie z takim chłystkiem, jak Malfoy.
Zdusiła w sobie obrzydzenie, które do siebie poczuła, bowiem
usłyszała ciche zaproszenie. Weszła i podeszła do biurka, za którym siedział
dyrektor.
- Profesorze…
Jest coś, co muszę panu powiedzieć! – zaczęła rezolutnie i usiadła, kiedy
Dumbledore wskazał jej miejsce. – Wiem, że to źle podsłuchiwać, ale niestety,
nic nie poradzę na swoją ciekawską naturę. – Skrzywiła się mówiąc o swoich
słabościach. – Właśnie słyszałam coś strasznego.
Opowiedziała mu o całym zdarzeniu i z każdym słowem czuła,
jak głupio postępuje próbując ochronić tego idiotę.
- Panie
dyrektorze! Ja wierzę, że pan sobie z nim poradzi i może mi pan wierzyć,
jeszcze kilka miesięcy temu, prosiłabym pana na kolanach, żeby pan go rozwalił
na drobne kawałeczki. Ale dziś… Nie będę panu mówić o swoich uczuciach, ale
proszę. Niech go pan nie zabija! To tylko głupi szczeniak, wychowany na złych
wartościach i nie mający kręgosłupa moralnego. Kiedy dojdzie do waszego starcia…
Proszę, niech pan okaże litość.
*
Dyrektor wysłuchiwał jej słów i nie mógł
uwierzyć, że ta dziewczyna, która na każdym kroku okazywała pogardę Malfoy’owi,
wielokrotnie spluwała mu pod nogi, kiedy obok niej przechodził, dziś prosi go,
żeby oszczędził Dracona, gdyby ten chciał go zabić. A na pewno chciał. Znał
rozkazy Voldemorta i nie miał co do tego wątpliwości. Znał też kilka innych
faktów, o których nie mogła wiedzieć ani panna Springsteen, ani pan Malfoy, ani
nikt inny, prócz niego i Severusa.
- Panno Springsteen,
spokojnie! Nigdy nie zabiłbym ucznia – powiedział powoli. – Wierzę jednak, że
do niczego takiego nie dojdzie. Twoja troska jest zbędna. A teraz proszę się
udać na śniadanie.
Uśmiechnął się do niej dobrotliwie, a kiedy wyszła, uśmiech
zniknął. Potarł bezradnie czoło i westchnął przeciągle. Był już zmęczony tą
całą wojną, a do tego Harry na razie nie mógł dalej szukać horkrusków. Ich
szanse przetrwania wciąż malały, chociaż on starał się, żeby nikt, prócz niego,
nie zdawał sobie z tego sprawy.
Wiedział, że młody Malfoy ma go zabić, ale wierzył, że ten
szczeniak nie będzie na tyle głupi, by mówić o tym na prawo i lewo, do tego
jeszcze w miejscach, w których ktoś mógł go usłyszeć. Był gotowy na starcie z
nim i nawet chciałby, żeby do niego już doszło. Chciałby pokazać temu młodemu
ignorantowi, że nie jest w stanie pokonać jego, Dumbledore’a. I chciałby, żeby
zobaczył, że czarna magia nie jest taka silna, jak mu się wydaje.
Westchnął po raz kolejny, po czym wyszedł z gabinetu, udając
się na śniadanie.
*
Promienie zachodzącego słońca delikatnie
pieściły twarz Chłopca-Który-Przeżył, kiedy siedział na ławeczce i spoglądał na
jezioro. Westchnął ciężko, pochylając się do przodu i opierając łokciami o
kolana.
Miał dość. Pomimo tego, że wyjaśnił sobie wszystko z
Hermioną, ona i tak go unikała. Nie dziwił się, bo sam chętnie to przyjmował.
Kiedy na nią nie patrzył, to nie myślał o niej i nie wyobrażał sobie, że jest
jego i tylko jego. Wszystko to, co działo się od kilku dni doprowadzało go do
szału.
Rozmawiał z nią tylko tyle, ile wystarczało do przeżycia; bo
była mu do tego niezbędna. Witał ją na śniadaniu i żegnał w pokoju wspólnym.
Widział, że siedzi sama, zamyślona, pochłonięta swoimi sprawami. Oddałby wiele,
żeby móc czytać w jej myślach.
Nie oszukiwał się; nie miał już siły, ani chęci. Była dla
niego kimś więcej. Sam nie wiedział, jak i kiedy to się stało, ale po prostu
się stało. Walczył z tym, kiedy zobaczył, że ona tego nie chce, choć czuł, że
jest na przegranej pozycji.
Bo jak miał zwalczyć coś, co sprawiało, że czuł się lepszym?
Silniejszym? Zdolnym wszystko przetrzymać? No właśnie, nie mógł.
- Coś się stało,
Harry?
Nie mógł, do stu tysięcy pędzących hipogryfów, ale musiał!
- Nie, Hermiono –
odparł cichym głosem, uśmiechając się słabo.
- To chodź do
zamku, bo zaraz będzie kolacja. Cały dzień praktycznie nie tknąłeś jedzenia –
mruknęła, przysiadając się do niego i chowając dłonie między kolana. Pomimo, że
świeciło słońce, dzień był dość chłodny. – Wiem, że coś jest nie tak, Harry… -
szepnęła.
Spojrzał na nią. Światło zachodzącego słońca igrało z barwą
jej włosów, a wiatr bawił się nimi, sprawiając, że stały się jeszcze bardziej
potargane, niż zwykle. Małe iskierki w jej oczach nadawały im jeszcze głębszego,
cieplejszego odcienia. Usta w lekkim uśmiechu skierowanym do niego zdawały się
błagać go o pieszczotę…
Odwrócił wzrok, warcząc na siebie w myślach.
- Nie, Hermiono.
Gorzej się dzisiaj czuję, to pewnie dlatego – skłamał, zaciskając ręce pięści.
Skinęła głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Chodź –
powiedziała dziarsko i wstała. Wyciągnęła do niego dłoń i patrzyła na niego
wyczekująco. Podniósł się, lecz zignorował jej propozycję.
Tak będzie lepiej. Dla
ciebie.
Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam powiadomienie od Ciebie. :) Po pierwsze, biedny Harry <3 Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu i mi go szkoda. Jednak wiem, że nie może być zbyt cukierkowo i łatwo, bo by było mdło.. Pięknie i barwnie opisujesz uczucia. Nie mogę się doczekać kolejnej konfrontacji między Sophie a Draco. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Harry, Harry, Harry... Nigdy nie jest przecież za mało cierpień, prawda? W życiu tak jest, więc w opowiadaniu też choć ciutke musi tego być. ;) Szkoda, chciałabym kiedyś napisać takie szczęśliwe opowiadanie od A do Z, ale kto by je czytał? ;)
UsuńPozdrawiam!
Witaj Eileen! :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, od samego początku, że ten rozdział będzie zaliczał się do jednego z lepszych. Może przez to, że wstawiłaś na sam początek moją ostatnimi czasy ulubioną piosenkę? Do końca nie wiem czy to, właśnie ona sprawiła, że wciągnęłam się w ten tekst, ale wciągnęłam się i pochłonęłam ten rozdział przez prawą dziurkę od nosa^^
Dlaczego Hermiona musiała się tak zachować względem Harry’ego? Dobrze o tym wiem i chyba każdy tu zgromadzony wie, że Herms darzy Pottera dużo większym uczuciem aniżeli przyjaźń! Dobra, może przyjaźń ich łączy, ale miłość z pewnością też. Dlaczego oni muszą się jej wyrzekać i sprawiać, że wszystko w około jest trudniejsze? Sami sobie utrudniają i sami sobie będą pewnie cierpieć. Oj, Hermiono, znielubiłam Cię za to! Wiem, że nie chcesz, żeby Twojemu wybrakowi serca coś się stało, ale.. Błagam! On tak samo chce chronić Hermionę jak ona jego! Ależ się wczułam w ten pierwszy kawałek! Leonardzie! Mogłeś ją zawrócić i przekonać, żeby wróciła do Pottera i go przeprosiła. Żeby wykorzystała swoją szansę! Czuję, że ten mur, będzie nie do przebycia..
Nevil, zawsze Cię lubiłam :) Podobało mi się to, że wstawiłaś Nevila do opowiadania. Może nie miał za dużej roli, uświadamiał Harry’ego o śmierci jego przyjaciela, ale zawsze jakieś swoje miejsce zajął. Kurcze, lubię tego pucołowatego chłopca ;D
Myślałam, że chociaż twarda Sophie sprowadzi Hermionę do porządku, a tu nawet ona nie mogła nic zdziałać. Kto by pomyślał, że Granger jest taka twarda? Dlaczego jesteś taka twarda? Chcę przeczytać w końcu o wzajemnej miłości!
Belatriks pewnie schowała ten puchar do swojej skrytki w Gringocie? To moje przypuszczenie, że to Bella. Mogę się jedynie domyślić, że tak ;D
W końcu się doczekałam przy końcówce, jakichś cieplejszych stosunków między nimi. Ale dalej moja rządza wątków miłosnych jest niezaspokojona. Myślałam, że dadzą sobie szansę, a oni uparcie ciągną przyjaźń! Ja biedna, mogę tylko się pocieszać, że na końcu i tak będą razem!
Za to wątek, kiedy to Sophie błaga Dropsa o nie zabijanie Dracona.. Trafiony w moje gusta! Ta para nigdy mi się nie znudzi. Ciekawe czy chłopak zrobiłby to samo dla Sophie? Znając ich toksyczną miłość, pewnie tak samo by się uporał z tą całą sprawą jak ona. Widać, że dużo dla niej znaczy.
Rozdział mi się bardzo podobał! Kurcze, czekam i czekam na Twoją książkę w Empiku, ale jeszcze nic nie wyszło pod pseudonimem Eileen xD Masz prawdziwy dar do pisania opowiadań o Harrym i Hermionie. Lepszego nie znalazłam, a uwierz mi szukałam jak głupia!
Ten komentarz trochę chaotyczny i bez sensu.. Ale reaktywacja Lileyny dała mi dużo siły do pisania, dlatego ^^
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowy rozdział,
Liley
Jak masz nowe rozdziały do Sophie to wysyłaj :)
UsuńKurcze, no, wiem, Hermiona zachowuje się jak nie ona, ale proszę, zrozum ją. Jest wewnętrznie rozdarta - chce kochać, ale chce też chronić swojego ukochanego. Ona nie ukrywa, że jej na nim zależy, ale wie, że musi to w sobie zatrzymać. Wie, że musi być racjonalna i nie może pozwolić sobie na jakieś tam miłostki...
UsuńSpokojnie! Będą razem, w końcu po coś piszę to opowiadanie, prawda? ;> ;)
Jak na razie nie mam jeszcze nic co do Sophie, ale jak tylko będę mieć to prześlę. ;)
Pozdrawiam!
Ale Hermiona się katuje! Ale z 2 strony rozumiem ją. Chce chronić Harry'ego, a ona jak i on wtedy by byli rozkojarzeni i myśleli by tylko o miłości. Ale jak ona może go tak odrzucać? Nie wiem czy teraz nie jest gorzej jak on się tak zadręcza. Widać, że naprawdę mu zależy ;)
OdpowiedzUsuńVoldemort tez nie próżnuje. Jak na razie widać, że dobro jest trochę na przegranej pozycji, niestety.
Przyjaciele to jednak mądre osoby. Radzą Ci i mówią prawdę, a ona zaprzecza jak głupia ;D Nawet jakby czytali sobie w myślach i mówią Hermionie to samo. To mi się podobało i top bardzo ;)
Bardzo widoczna jest zmiana w zachowaniu Sophie. Ona chroniąca Malfoya? Naprawdę dziwne. Ale dziwniejsze były myśli Dumbledore'a. Szczeniak? itp? Jakoś mi to do niego nie pasuje, naprawdę ;/
Dumbledore nie będzie tutaj takim milusim dziaduniem, ani zawsze idealnie zwracającym się do uczniów dyrektorem. Chcę go pokazać jako człowieka, ze słabościami starego człowieka... Może nie zawsze będzie taki, jak tu, ale będą takie momenty. Zwłaszcza w ostatnich rozdziałach.
UsuńZależy im obu, ale każde ma zahamowania. Będą razem, obiecuję! Jeszcze ciutkę ^^
Pozdrawiam
Nie wiem czy tak można ale z przyjemnością cię informuje, że zostałaś nominowana do Versatile Award na http://l-e---j-p.blogspot.com/p/versatile-award.html
OdpowiedzUsuńPS: Świetny rozdział :)
Hej~
OdpowiedzUsuńJak tak czytam o tej marcowej pogodzie i patrzę za okno, gdzie jest burza śnieżna... Nienawidzę zimy xD
Teraz do konkretów.
Te dywagacje na temat jak Harry jest głupi mnie rozwaliło ;D No cóż, Potterowie to chyba mają jakoś zapisane w genach, więc już nie ich wina. Trzeba ich kochać takimi jakimi są.
Co do postawy Hermiony. Biedaczka, jak już sobie coś ubzdura, to ciężko jej to wybić z głowy. Szkoda mi jej, bo sama sobie waży piwa. Teraz pewnie zauważy jak, dotąd normalne, zachowanie Harrego się zmienia. Już nie będzie przytulanek, łapanek za rączkę, a przynajmniej taką mam nadzieję. Niech panna Wiem-To-Wszystko sama dojdzie, że jednak zakochała się w tych zielonych oczkach.
Tak poza tym, szkoda mi Harrego. Odzyska pamięć czy dalej będzie się borykał. Ten kawałek jak próbował sobie przypomnieć twarz Rona. To było naprawdę smutne, bo jak tak pomyślałam nad tym dłużej, to to zdanie "Pięć lat przyjaźni, a ja sobie twarzy nie mogę przyjaźnić" to było to (tak, wiem, dużo tego to-to xd).
Brakuje mi przemyśleń Hermiony. Na pewno by pasowało coś w stylu "Zaprzeczałam sobie sama. Udawałam, że nic nie ma, ale tam, gdzieś w środku serce wiedziało." Bo twoje urywki z pamiętnika Miony naprawdę polubiłam i jakoś tak pusto bez nich. Dodawały one całości (jeśli wiesz co mam na myśli, choć ja sama do końca nie wiem ;D).
I jedno, co mi się nie podobało. Dumbledore. On nigdy by nie pomyślał "Gówniarzowi chce pokazać". Nie, nie kupuje tego.
Znad krzaczastych,
Lau~
Ps. No chyba, że robisz z niego zUo konieczne ;D
UsuńJak już wspomniałam, Dumbledore nie będzie tutaj zawsze milusim dziadkiem, wytwornym i dobrze wychowanym dyrektorem też nie. W końcu, i on jest człowiekiem i sądzę, że nawet w jego głowie można od czasu do czasu znaleźć "smarkacza" i inne równie nadobne inwektywy.
UsuńRozumiem, chyba, o co Ci chodzi z tymi wtrąceniami Hermiony, ale jak wspomniałam w przedmowie, ten rozdział jest jednym z najbardziej obojętnych i chłodnych (liczę, że wiesz, o co mi "cho"). Nie miałam do niego serca, pewnie przez tą zakichaną zimę. Czekam na wiosnę!
Pozdrawiam
Rozumiem, rozumiem.
UsuńZimowa depresja dopada każdego ( nie ważne, że jest marzec xd)
Życzę dużo weny.
Lau~
Ps. Ja też czekam^^
No i ten rozdział podobał mi się o wiele lepiej niż poprzedni - naprawdę. Tempo znowu zwolniło (chwała Merlinowi!), pokazałaś uczucia głównych bohaterów. Słodkie było to ich wzajemne martwienie się o siebie. Inaczej nie mogłam tego określić <3.
OdpowiedzUsuńZnalazłam jeden błąd już na początku ;/ "Koniec marca rozpieszczał uczniów Hogwartu coraz cieplejszymi promieniami słońca. Wiatr coraz rzadziej był zimny, a ptaki coraz głośniej śpiewały o poranku." - za dużo "coraz" mogłaś to spokojnie usunąć. Sens nie zmieniłby się, a wyglądałoby duuużo ładniej.
Dzisiaj króciutko - jutro mam strasznie ciężki test, więc nie mogę się rozczulać.
Pozdrawiam, Zusan.
PS Znalazłaś już betę?
PS2 Czy można się w jakiś sposób do ciebie dobić, moja droga? Chodzi o kontakt z Tobą.
PS3 Śliczny tytuł. I'm lovin it <3
Cieszę się ;) i powodzenia jutro, cokolwiek Cię czeka.
Usuńodp PS: Tak, znalazłam.
PS2: morelxd@interia.pl tutaj możesz pisać ;)
PS3: Dzięki, wzięty z autopsji
Wreszcie się zmobilizowałam i przybyłam skonsumować nowy rozdział, słuchając przy okazji "Double Rainbow Song", także... może być bardzo miło!
OdpowiedzUsuńNowy szablon! Bardzo ładny, nagłówek całkiem fajny... choć muszę szczerze przyznać - wcześniejszy podobał mi się o wiele bardziej. Może dlatego, że był ciemniejszy? Nie mam zielonego pojęcia. Mniejsza z tym, ten też nie jest przecież zły! ;))
Rozdział długi! Pokazuje mi siedem stron Worda jedenastką, także... jest co czytać i komentarz objętościowo też zapewne okaże się dość... duży.
Początek rozdziału, Leo rozmawia sobie w najlepsze z Hermioną, wspominają tego całego "niepokornego chłopca" (czy Leo przypadkiem nie... zbabiał?). Ogólnie jest miło, tylko nasza panna Granger zachowuje się trochę dziwnie. No tak, Harry! Już się wszystko zaczyna psuć. Hermiona, oczywiście, powtarza w głowie jak mantrę "możemy być tylko przyjaciółmi!". I jest niemiła. Dziewczyno, wyrozumiałości dla przyjaciela, który jest pod wpływem psychotropów i sam nie wie, czy coś do ciebie czuje, czy nie, skoro dopiero co stracił pamięć! Naprawdę, jak można być - lub udawać - kogoś tak bezdusznego? Ja jestem w stanie zrozumieć wszystko, ale komuś tak bliskiemu w życiu nie powiedziałabym tak ostrych słów. Harry, szczególnie w tym okresie swojego życia, zasłużył na pomoc. Coraz mniej lubię te rozterki i mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Hermiona kreuje się na s*kę po tym wydarzeniu. Trudno mi ją inaczej nazwać. Niech się ogarnie, bo jej zachowanie jest bez sensu i tylko sprawia, że Potter coraz bardziej się o wszystko obwinia.
Dalej, Neville. Dobrze, że powiedział Harry'emu prawdę, ale... znowu tak dosadnie i całe obwinianie na niego spadło. On nic nie wie, Longbottom! Nigdy nie byłeś zbyt subtelny, ale nawet ty byś czegoś takiego nie zrobił... ech.
No i Sophie wpadła do Hermiony, krzycząc na nią trochę. I prawidłowo, może coś do niej dotrze, bo w tym rozdziale robi się okropnie męcząca. Jedyne, co mi się tu podoba, to właśnie ta Sophie - kreujesz ją całkiem interesująco i liczę, że w przyszłości rozwiniesz ją jeszcze bardziej.
Kolejny schizowy sen z Voldemortem (i pewnie Bellatriks) w roli głównej.
I Harry. Zaczynam mu coraz bardziej współczuć. Nie dość, że Hermiona jest okropna, Neville go obwinia o Rona (może nieświadomie, niecelowo bo to Neville, ale jednak), a ten jeszcze ma problemy z przypomnieniem sobie twarzy Weasleya. To przykre; przyjaźnili się tak długo, a znając życie przypomni go sobie jako jednego z ostatnich.
O, nagle Hermiona jaka miła! Och, chyba jej tego zachowania z początku rozdziału nie wybaczę. Będę jej dopiekać na każdym kroku, niech lepiej czuwa. ;>
Draco jakiś taki mało ostrożny. Coś widać, że chce do Voldemorta, bo martwi się o rodzinkę, ale nie musi tego rozpowiadać na środku szkoły w towarzystwie Zabiniego... mało ostrożny z niego gość. Voldemort to go musi nienawidzić.
Sophie prosi Dumbledore'a o oszczędzenie Malfoya, a ten reaguje niezłym zdziwieniem. Sama bym tak zareagowała, a biorąc pod uwagę postawę Albusa... mogę mieć tylko cichą nadzieję, że wszystko powiedzie się według planu. Nawet to albusowe "smarkacz" jakoś na mnie nie działa. TO WINA HERMIONY. WIEM TO.
I ostatni fragmencik. Rozmyślania Pottera. I znowu Hermiona. Najpierw go unika, potem taka miła. Ciekawe, co dalej wymyśli, cwaniara jedna! A Harry dalej się obwinia, cierpi, nie wie, co z sobą zrobić, bo panna Granger zachowuje się w stosunku do niego bardziej jak znajoma, niż przyjaciółka. DZIEWCZYNO, OPAMIĘTAJ SIĘ, BO HARRY TO SZUKAJĄCY, W KOŃCU ODLECI.
Pozdrawiam!
PS Czy tylko mnie tak Hermiona zdenerwowała? Hmm.
Widzę, że Hermiona zalazła Ci za skórę. Powiem tylko tyle, że się wkrótce opamięta i się dziewczyna ogarnie. Zobaczy co to znaczy, życie bez dawki Pottera to jej się oczy otworzą.
UsuńMówisz, że oni się tak wszyscy na niego uwzięli? Serio? ;> Możliwe... To moja wina. Taki czas w życiu. ;/
Ale spokojnie. Wszystko ogarnę!
Szablon zmieniłam z potrzeby serca - chcę do wiosny! i potrzebuję jej, żeby się odrodzić. Jestem jak feniks - zimą się spalam, żeby wiosną odrodzić się na nowo!
i tekst na końcu - rozbawił mnie totalnie!
Pozdrawiam!
No właśnie zalazła i nie wiem, kiedy wszystko wróci do stanu sprzed tego rozdziału. Mam nadzieję, że dość szybko. ;))
UsuńMoże to i dobrze, nie pokazujesz tego wszystkiego jak Rowling, ale nadal sądzę, że nieco przesadnie wszyscy Harry'ego obwiniają i chociaż Neville powinien się nawrócić. (Zawsze go lubiłam.) :>
Wiosny? W takim razie rozumiem. Mnie tam wiosna nie przekonuje, wolę lato, niech jak najszybciej przyjdzie! ;)
Ten suchar cię rozbawił? Cieszę się niezmiernie. ;))
Pozdrawiam!
Postaram się ich wszystkich nawrócić! No, dobrze... Tylko Neville'a, bo gościa kocham!
UsuńJa myślę o wiośnie jak o pomoście między zimą i latem, które też uwielbiam (w sumie, lubię przełom wiosny i lata, jest taki cudowny!)
Spoko, zjadam takie sucharki na śniadanie. ^^ i spokojnie - gdybyś przebywała w tak suchym towarzystwie, żaden suchar nie byłby Ci straszny. Wiem, co mówię! ;) Może podzielę się z Tobą kiedyś słynnymi sucharami :D
Pozdrawiam!
Chodzi mi głównie o Neville'a, z resztą rób jak uważasz. :)
UsuńJa nie lubię, bo błoto, śnieg się topi, ślizgam się i nic nie da się normalnego zrobić. I dużo deszczu. W lato jest fajnie, burze i potem takie czyste powietrze.
Lubię sucharki. Dziel się. :)
no tak, początki wiosny są trudne, ale potem jak już wszystko się ogarnie to robi się cudnie. i pachnie latem! :D
Usuńgr. jak na złość nie mogę sobie przypomnieć żadnych dobrych sucharów. przychodzą mi same takie bez polotu. ;/ Jak tylko mi się przypomni, obiecuję, podzielę się!
Dobranoc! <3
Sucharki bez polotu? Nic nowego! Wiesz, co jest najlepsze w sucharkach? Śmieszą! Wszyscy tak: "o, suchar" a potem opowiadają go innym... taka kolej rzeczy. ;))
UsuńJak tylko ci się przypomni, to podziel się! ;)
Kurcze, szkoda mi Miony i Harry'ego. Z jednej strony rozumiem, dlaczego Hermiona tak postępuje, ale tak ciężko czytać o tym, że ulubieni bohaterowie tak się męczą ze swoimi uczuciami. Mam jednak nadzieję, że później będzie o wiele lepiej i oni w końcu będą razem <3. Na razie powinno mi wystarczyć to, że są najlepszymi przyjaciółmi ^^. W ogóle, bardzo podobała mi się scena w Pokoju Wspólnym, tj. ta rozmowa Harry'ego i Miony a potem, jak oni siedzieli przytuleni do siebie. To było takie urocze *.*
OdpowiedzUsuńHmm, a Sophie chyba na serio się zmieniła, skoro broni Malfoya. Bardzo dużo osób na jej miejscu nie zrobiłoby tego samego. Bardzo fajnie ją kreujesz i mam nadzieję, że owa postać będzie rozwijać się dalej, bo ją polubiłam :).
No, no kto by się spodziewał takiego czegoś po Albusie...? No dobra, w sumie nie byłam zaskoczona jego myślami, bo już przyzwyczaiłam się do tego, że po nim można spodziewać się dosłownie wszystkiego. W sumie, nawet cieszę się, że w swoim opowiadaniu pokazujesz go od tej innej strony, bo mam już chyba dość tego "dobrego Albusa" :D
Rozdział mi się naprawdę podoba (zwłaszcza podkład muzyczny ;3) i z niecierpliwością czekam na nn :)
Pozdrawiam ciepło!
Cieszę się, że ktoś mnie rozumie w kwestii Albusa! ^^ Lubię, kiedy Albus jest trochę niegrzeczny ^^ i demoniczny :)
UsuńSophie jest prawdziwą, literacką kobietą - pełną tajemnic, nieodgadnioną i nieprzeniknioną. Tylko ona tak naprawdę wie, czego chce.
Spokojnie, wszystko się ułoży i będzie jeszcze przesłodko. No, przez chwilkę, ale będzie! ^^
Pozdrawiam!
Hah, wiesz, kiedyś uważałam go za ideał starszego, mądrego człowieka. Ale potem zaczęłam się dowiadywać o nim wielu rzeczy: ze był homoseksualistą, okłamywał Harry'ego, etc. no i zebrało się tego trochę xD.
UsuńOo, to czekam na to z niecierpliwością ;). Czasem potrzebne są te słodkie momenty, żeby spowolnić na chwilę akcję i dać odetchnąć od tych wszystkich tajemnic ^.^
stara prawda: "ideałów nie ma". Ja do Albusa miałam taki lekki dystans. Sama nie wiem, czemu. Po prostu - wiedziałam, że jest jeszcze coś poza tą miną milusiego dziadunia.
Usuńoch, słodkich momentów nie zabraknie, pomimo napiętych stosunków między Potterem a Granger, a i tak cała ich znajomość w podszyciu ma wpisany sekret ^^ a jak wiadomo, sekret goni sekret. ale wszystkie je ujawnię ^^
Witaj kochana i przepraszam, że dopiero teraz ;*
OdpowiedzUsuńNie rozumiem dlaczego Granger tak utrudnia sobie życie! Dziewczyna czuje coś do niego, jestem tego pewna, ale oszukuje samą siebie i co z tego ma? Jest tylko nieszczęśliwa. Wiem, że wydaje się jej, że jeśli wyjawi swoje uczucia to straci jego przyjaźń, ale to nie musi się tak skończyć! trochę optymizmu! Jeśli go teraz odrzuci to i tak nie będzie między nimi tak jak dawniej, on wyszedł z inicjatywą i będzie się czuł dziwnie. Chyba, że będzie daleko.
Neville. Tylko go zabić. O ile czuję do niego sympatię to, to co zrobił było okropne. Jak można komuś otwarcie powiedzieć, że spowodował czyjąś śmierć. I to bliskiego przyjaciela. I to Rona. Mojego kochanego rudzielca... (chwila załamki)
Ok, to dalej. Draco. Jakiś trochę przygłupi mi się tutaj wydawał w tej rozmowie z Zabinim. W sumie nie wiem czemu, ale to może przez tą nieuwagę? A zachowanie Sophie bardzo mnie zdziwiło. Miałam do tej sceny mieszane uczucia, nie wiem w sumie czemu, ale coś mi tu nie pasowało.
I na końcu było to czego się obawiałam. Potter weźmie wszystko na siebie i usunie się w cień. Może zacznie udawać, że nic do niej nie czuje i wtedy dziewczyna się ogarnie. Nie wiem co z tym zrobisz, ale błagam rusz ich w którąś stronę! Albo niech wpadną sobie w ramiona, albo niech się znienawidzą!
Pozdrawiam, L. ;*
Och, proszę, zostawcie Neville'a w spokoju! Neville po prostu wreszcie się odważył i powiedział prawdę! Nie róbmy ofiary z Pottera, bo nie on tu jest. Gdyby częściej myślał, może nie musiałabym teraz odsuwać go od Granger.
UsuńJak człowiek najpierw robi, potem myśli to się tak czasem kończy. Ktoś musiał mu powiedzieć prawdę. I Harry nie usunie się w cień. On po prostu zrobi coś dla swojej miłości. Tak! Te małe rzeczy też o tym świadczą...
A Hermiona zrozumie, że jest wieśniarą i nie potrafi uszanować swojego szczęścia. ^^
Ależ po nich pojechałam... Och, no cóż. Nie chcą się mnie słuchać to teraz tak mają ^^
Pozdrawiam! <3
Widniejesz w linkach na http://przez-lzy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPiszę jeszcze zanim cokolwiek opublikuję, bo nie chcę, żebyś traktowała to jako reklamę, tylko informację i zapytanie, czy to ci pasuje. ;))
Kiedy kochana pojawi się nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńJa tu czekam niecierpliwie gdyż naprawde się wciągnęłam.
Szkoda mi co prawda że zawiesiłaś tamto opowiadanie ale to jest równie ciekawe.
pryz okazji nadrobiłam zaległości dlatego się chwalę.
Przy okazji nie pamiętam czy mówiłam o NN u mnie.
Serce mi pęka jak Hermiona tak się okłamuje.
OdpowiedzUsuń