18 marca 2013

Rozdział 10 "Gdy rozum śpi, budzą się upiory*"

* F. Goya


Dobry wieczór!
Wstawiam ten rozdział, chociaż nie jestem do niego przekonana. Ostatnio coś mi nie pasuje we wszystkim. Chyba przez tą niekończącą się zimę, moje problemy życiowe i mój ból istnienia. Więc, nie przedłużam i oddaję w Wasze ręce. Wydaję mi się, że jest jednym z najbardziej obojętnych, jakie w swoim życiu napisałam.

Pozdrawiam!


 ***
      Koniec marca rozpieszczał uczniów Hogwartu coraz cieplejszymi promieniami słońca. Wiatr coraz rzadziej był zimny, a ptaki coraz głośniej śpiewały o poranku. Uczniowie z przyjemnością otwierali okna w pokojach wspólnych i dormitoriach, chcąc wpuścić do zamku trochę zapachu wiosny.
      Hermiona siedziała zamyślona na jednej z ławek i przyglądała się bawiącym się na ziemi wróblom. Westchnęła ciężko i pokiwała głową z dezaprobatą.
      - Hermiona, co ci jest? – spytał Leo, przysiadając się do przyjaciółki.
      - Nic. Jestem zmęczona – odparła sucho, nie zaszczycając przyjaciela spojrzeniem.
      - Potter cię szuka – mruknął chłopak i przeciągnął się.
      - Ok.
      - A więc to przez niego?
      - Co? Nie! – zaprzeczyła szybko, ściągając brwi.
      - Jasne – sarknął i z rozbawieniem przyjrzał się Gryfonce. – O co chodzi, Hermiona? Coś ci zrobił? Skrzywdził cię? Jak chcesz to mogę go zabić! Po Jake’u jestem w stanie zrobić wszystko!
      Hermiona spojrzała na niego z politowaniem i potrząsnęła głową.
      - A jak się czujesz po zerwaniu z twoim niepokornym chłopcem? – spytała, wracając do obserwacji ptaków.
      - Radzę sobie świetnie! Doszedłem do wniosku, że musiał to robić przez długi czas! – powiedział, spoglądając na jezioro. Zapanowała pomiędzy nimi przyjemna cisza. Hermiona zdała sobie sprawę, jak dawno tego nie robili. Tak po prostu nie siedziała z Leo na ławce i nie gawędziła lub, jak w tej chwili, cieszyli się ciszą.
      - Dobrze, że przyszła wiosna… - odparł Krukon po chwili, wciągając głęboko powietrze.
      Granger zaśmiała się i pokiwała głową.
      - Hermiona!
      Dziewczyna nie musiała odwracać głowy, żeby sprawdzić kto to był. Wiedziała doskonale do kogo należał ten głos.
      Jęknęła cicho i przywołała na usta wymuszony uśmiech.
      - Tak, Harry? – spytała sztywno.
      Leonard zmierzył ją wzrokiem i nie uszło jego uwadze, że dziewczyna napięła się jak struna.
      - Zostawię was samych – mruknął, próbując się wycofać. Dziewczyna zatrzymała go gestem ręki, nawet na niego nie patrząc. – Cześć, Harry!
      - Cześć, Leo!
      - Jak się czujesz?
      - W miarę – odpowiedział zdawkowo, wciąż patrząc na Hermionę. – Hermiona, możemy porozmawiać?
      Kiwnęła głową i założyła ręce na piersi, oczekując. Leonard, mimo protestów Hermiony, wstał i oddalił się na kilka kroków. Oparł się o drzewo i patrzył przed siebie.
      - Hermiona, nie wiem, co mnie wczoraj naszło… To nie powinno się wydarzyć! Wiem, że prawie popsułem naszą przyjaźń… Może to przez te leki… - mówił, co jakiś czas zawieszając głos i szukając odpowiednich wyjaśnień. – Hermiona, ja przepraszam. To, co się wczoraj stało…
      - Nie powinno mieć miejsca, Harry! – ucięła ostro, opuszczając ręce. – Harry, liczę, że to była po prostu jakaś koszmarna pomyłka i, nie wiem, szukałeś odrobiny czułości, ale ja ci jej, Potter, nie zapewnię. Nic do ciebie nie czuję, prócz przyjaźni, rozumiesz? – powiedziała głosem zupełnie wypranym z emocji.
      Widziała ból w oczach Gryfona, jednak nie mogła się pod nim ugiąć. Tak, bolało ją serce. Starała się je uciszyć i pierwszy raz w życiu tak skutecznie jej to wychodziło. Harry miał pozostać jej przyjacielem i o niczym innym nie mogło być mowy. I tak wystarczająco straciła głowę poprzedniego wieczoru, dając mu się całować i czerpiąc z tego przyjemność.
      Przez całą noc wierciła się w łóżku, odtwarzając co chwilę wspomnienie ich pocałunku. Miała mętlik w głowie, to prawda, ale jedna myśl świeciła wystarczająco jasno, żeby za nią podążać. Harry to twój przyjaciel! I tego musiała się trzymać. Zamierzała nie dopuścić do tego, by było między nimi coś więcej.
      - Tak, Hermiono, rozumiem.
      Zmierzyła go wzrokiem, po czym odeszła w stronę Leonarda. Ciężkimi krokami oddalała się od Złotego Chłopca i starała się nie myśleć o tym murze, który właśnie między nimi postawiła. Czuła, że chłopak teraz właśnie dokłada swoje własne cegły. To dobrze. Nie będzie mu tak źle, jak jej. Nie będzie czuł tej wściekłości na samego siebie, że coś niszczy; być może coś, co byłoby najpiękniejszą i najszczęśliwszą rzeczą, jaka by go w życiu spotkała.
      Bo ona wiedziała, że właśnie stara się utracić jedyną szansę na stworzenie dobrego, nietoksycznego związku.
      - Wiesz, że właśnie tracisz swoją szansę? – zagadnął ją Leonard, wskazując głową na odchodzącego w stronę zamku Pottera. Zignorowała jego wypowiedź, bo wiedziała, że jeśli zaczęłaby mówić, mogłaby się rozpłakać, a potem pobiec za Potterem i błagać go o wybaczenie. Nie! Ona nie mogła dopuścić do tego, żeby jemu stała się krzywda! Jej, owszem, jemu – nigdy!
*
      Wszedł wściekły do dormitorium i rzucił się na łóżko.
      - Głupi! Głupi! Głupi! – warknął, uderzając poduszkę.
      Wierzgnął kilka razy nogami, żeby dać upust swojej złości, jednak szybko tego pożałował. Trafił palcami w swój kufer, stojący w nogach łóżka.
      Leżał więc teraz spokojnie, sfrustrowany robiąc sobie w myślach wyrzuty.
      Potter, ty idioto! Jesteś wprost mistrzem w uczuciach! Brawo! Może lepiej by było, gdybyś umarł na tej zasranej wyprawie! Och, jej na pewno byłoby lepiej bez ciebie! Co ty sobie wyobrażasz?! Budzisz się ze śpiączki i tak, zaraz, ot, okazujesz jej swoje uczucie, myśląc, że dobrze odczytujesz szczątki swoich wspomnień! No pięknie, Potter, pięknie!
      Jakbyś czasem pomyślał pięć razy, a potem uległ swoim chcicom, to nigdy byś jej nie stracił! A ona ma rację, że ci powiedziała to w tak dosadny sposób! Nie jest dla ciebie, kretynie i zrozum to wreszcie!
      Warknął rozeźlony i z całej siły walnął pięścią w szafkę nocną. Syknął z bólu, po raz kolejny klnąc na swoją głupotę.
      - Harry, wszystko dobrze? – zagadnął go Neville, który właśnie wszedł do dormitorium.
      - Powiedz mi, czy ja zawsze najpierw robię, a potem myślę? – syknął, patrząc na kolegę z ognikami złości w oczach.
      - Harry…
      - Odpowiedz!
      - W sumie, to tak. Ale nie zawsze to jest złe w twoim wykonaniu – powiedział pocieszająco Longbottom i uśmiechnął się delikatnie. – Ron też tak miał.
      - Ron? – zdziwił się chłopak.
      Wiedział, że znał skądś to imię i wiedział, że znał też osobę, która nosiła to imię.
      - Ron Weasley – podrzucił mu Neville. – To twój przyjaciel. To znaczy… - Podrapał się po karku, szukając odpowiednich słów. – On był twoim przyjacielem. Umarł pod koniec piątej klasy…
      - Co? Neville, opowiedz mi więcej! – Usiadł na łóżku i z wyczekiwaniem patrzył na pucołowatego Gryfona.
      - Poznaliście się w pociągu do Hogwartu i od tamtej pory byliście przyjaciółmi. Ron zawsze był przy tobie i wspierał cię… No, może nie w czwartej klasie, kiedy zostałeś wybrany na reprezentanta szkoły w Turnieju Trójmagicznym… cała szkoła wtedy się od ciebie odwróciła… - powiedział przyciszonym głosem, pocierając dłońmi o kolana.
      - A jak umarł?
      Neville popatrzył na niego niepewnie i znów nerwowo podrapał się po karku.
      - W sumie to przez twoją głupotę – wyszeptał ze strachem w oczach.
      - Słucham? – Harry był zdziwiony.
      - Gdybyś tylko posłuchał Ginny, kiedy ci mówiła, że nie masz iść do Ministerstwa ratować Syriusza. Próbowała cię przekonać, że to tylko podstęp Voldemorta, żeby cię tam zwabić, ale ty byłeś uparty! – opowiadał z przejęciem, a Harry’emu zdawało się, że w głowie przemykają mu wspomnienia z tamtego dnia.
      - Ron chciał cię obronić przed zaklęciem Lucjusza Malfoya, ojca Draco. I ochronił, ale sam zmarł – odparł cicho chłopak. – Przez długi czas nie potrafiłeś się pozbierać po jego śmierci. Dopiero kiedy… - przerwał na chwilę, patrząc niepewnie na Pottera. – Dopiero, kiedy zacząłeś się przyjaźnić z Hermioną, wróciłeś do siebie…
      Harry zacisnął szczęki, po raz kolejny klnąc się za swoją głupotę. Ta dziewczyna robiła dla niego więcej, niż ktokolwiek inny, a on próbował popsuć wszystko jednym pocałunkiem, bo wydawało mu się, że ją kocha…
      No dobrze, nie wydawało, ale w sumie nie jest pewny, czy to miłość czy zwykła wdzięczność za uratowanie życia.
      - Dzięki, Neville! – Harry uśmiechnął się do chłopaka w podziękowaniu, a ten po chwili wyszedł z dormitorium, z książką w dłoni.
      - Czyli jestem głupszy, niż myślałem… - podsumował, zdejmując okulary; przetarł twarz dłonią. Westchnął głośno i z powrotem założył na nos okulary.
      Wstał i podszedł do uchylonego okna. Widział przez nie Hermionę, samotnie przechadzającą się nad brzegiem jeziora. Oparł się o ścianę i tępo patrzył, jak chodzi w tę i z powrotem.
      Tak, Potter, jesteś skończonym kretynem!
      Czuł się podle. Przez ostatnie dwa tygodnie była przy nim i pomagała mu radzić sobie z na wpół obcą rzeczywistością. Widział, jak się stara przywrócić mu część jego wspomnień i opowiadała mu o tylu sprawach, o których on nie pamiętał, a ona znała je jedynie z jego opowieści.
      Z nonszalancją przeczesał włosy dłonią, po czym włożył dłonie do kieszeni. Po raz kolejny westchnął, kiedy dziewczyna zniknęła mu z pola widzenia.
      Harry Potter jakiego wszyscy znali przestał istnieć; przynajmniej on tak sądził. Stracił część siebie tracąc pamięć, a teraz świadomie pozbawiał się czegoś, co było dla niego najważniejsze – Hermiony. Miał gdzieś, czy będzie jego przyjaciółką, kochanką czy partnerką; chciał ją mieć przy sobie, tylko tyle.
      Powolnym ruchem skierował swoje kroki do wyjścia z dormitorium i postanowił zaczekać na Gryfonkę przy wejściu do pokoju wspólnego.
      - Hermiono – zagadnął ją, kiedy mijali się w drzwiach. – Proszę, porozmawiaj ze mną…
      - Harry, błagam cię – jęknęła, unikając jego wzroku. – Daj mi spokój!
      Po chwili oglądał burzę brązowych loków, znikającą na schodach do pokoi dziewczyn. Wyszedł  z salonu Gryfonów i niespiesznie przemierzał korytarze zamku.
*
      - Granger! – warknęła złowrogo Sophie.
      - Czego chcesz? – odburknęła dziewczyna niewyraźnie, trzymając twarz w białej poduszce.
      Sophie szarpnęła przyjaciółkę za ramiona, jednak ta nieugięcie leżała na brzuchu.
      - Nie mam sił do ciebie! – jęknęła dziewczyna i położyła się obok przyjaciółki. – Co zrobiłaś Potterowi, że chodzi jak struty? A co gorsza, czemu ty chodzisz struta?
      - Ja mu nic nie zrobiłam! – zaperzyła się, unosząc palec wskazujący lewej dłoni. – Nie mam pojęcia, czemu taki jest i mało mnie to obchodzi!
      Sophie głośno prychnęła.
      - Ty masz mnie za idiotkę? – spytała z politowaniem, drapiąc się po głowie. – Mała, ja widzę, że coś się stało! Wracam z dyżuru, na którym notabene powinnaś być i ty, natykam się na Pottera z miną biednego kociaka, któremu ktoś zabrał włóczkę, potem wchodzę do sypialni, a ty leżysz w tej pozycji i nawet nie drgniesz… Robisz tak tylko kiedy coś idzie nie po twojej myśli.
      Hermiona westchnęła głośno w poduszkę, po czym uniosła się i podparła na łokciach. Patrzyła swojej przyjaciółce prosto w oczy.
      - Więc? – ponagliła Sophie, wyczekująco unosząc brwi.
      - Ach! Ten dureń niszczy naszą przyjaźń! – warknęła, odgarniając zamaszystym ruchem włosy. – Wczoraj zachciało mu się mnie całować i chyba chciał dodać coś jeszcze, ale mu na to nie pozwoliłam. Uciekłam… A dzisiaj wyraźnie nakreśliłam granicę naszej znajomości.
      - Aha – odpowiedziała Sophie z rozbawieniem. – I gdzie ją umieściłaś?
      - Na przyjaźni – odparła, jakby to było czymś oczywistym.
      Springsteen przeczesała swoje blond włosy i z politowaniem spojrzała na przyjaciółkę. Chciała coś powiedzieć, jednak szybko zamknęła usta, jedynie potrząsając bezradnie głową. Wstała z łóżka przyjaciółki i udała się do łazienki.
      - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że marnujesz swoją szansę?
      W pannie Granger coś się zagotowało. Usiadła i wystawiła wskazujący palec w stronę współlokatorki.
      - Niczego nie marnuje. Harry to przyjaciel, do jasnej cholery!
      Sophie po raz kolejny spojrzała na nią z tym samym wyrazem i cicho powiedziała:
      - Oszukujesz samą siebie, Granger!
      Kiedy drzwi do łazienki zamknęły się za nią z cichym kliknięciem, Granger spuściła głowę, a potem schowała ją w dłoniach. Jeden dzień…
      Jeden dzień, by zdążyła zauważyć, że tęskni za Harrym. Jeden dzień bez niego i miała ochotę rwać sobie włosy z głowy. Jakimkolwiek uczuciem by go nie darzyła i tak czuła, że po prostu go jej brak. Zauważyła, że pomimo monotonii, Harry przedstawiał jej jakąś alternatywę. Nie musiała już siedzieć sama na kanapie w pokoju wspólnym, kiedy Sophie miała gorsze dni i nie zaszczycała nikogo swoją obecnością. Miała ten komfort, że Harry był – czy go potrzebowała, czy nie, on i tak był; jak cień; jak wierny pies, który pilnuje swego pana.
      Spojrzała na księżyc wiszący na niebie. Był w kształcie rogala, a otaczające go gwiazdy zdawały się z nim flirtować, mrugając do niego radośnie.
      Być może oszukiwała samą siebie, ale chciała to ciągnąć. Czuła się bezpieczniej, zamknięta w chłodnym kokonie. Czuła, że Harry jest bezpieczniejszy, kiedy ona jest w swojej małej, szklanej bańce, która odpycha silniejsze, pozytywne uczucia. Nie miała teraz czasu na bzdurne emocje, które nie daj Boże, mogłyby zaburzyć jej racjonalne myślenie. Ona miała chronić Harry’ego i miała mu pomagać, a żeby robić to skutecznie muszą pozostać na stopie przyjacielskiej.
      Tak… Tak musi być pomyślała, szykując się do snu.
*
      Znajdowała się w dużym pomieszczeniu urządzonym z przepychem. Widać było, że należał do ludzi zamożnych, najprawdopodobniej arystokratów, którzy z zamiłowaniem odnosili się do węży. Słabe światło kominka odbijało się od wyszlifowanej, marmurowej posadzki.
      - Panie – mruknął ktoś za jej plecami.
      Obejrzała się spokojnie i zobaczyła kobietę w czarnej, długiej szacie, której ciemne loki spływały kaskadami na ramiona. Ciemne oczy przysłaniały ciężkie powieki, w których można było dostrzec służalczość, ale też podziw i oddanie. Z czcią pochylała się w ukłonie przed Nią.
      - Moja droga, muszę cię o coś poprosić – mruknęła, wyciągając bladą dłoń przed siebie, zapraszając bliżej swoją sługę. – Musisz coś ukryć.
      - Tak jest, mistrzu – odpowiedziała kobieta, po raz kolejny nisko się kłaniając z uśmiechem pełnym uwielbienia.
      Blada dłoń, którą przed chwilą wyciągała, chwyciła małą czarkę i podała ją kobiecie.
      - Ukryj ją tam, gdzie nikt jej nie znajdzie! Musi być bezpieczna! Od tego, jak dobrze się spiszesz zależy czy wygramy tę wojnę! Rozumiesz mnie? – syknęła, zupełnie nie poznając swojego głosu.
*
      Obudziła się we własnym łóżku, zlana potem i wystraszona. Rozejrzała się po dormitorium – Sophie sapała przez sen, Lavender mamrotała coś pod nosem, a Parvati cicho chrapała.
      Hermiona przetarła czoło i odgarnęła włosy do tyłu. Trzęsła się ze strachu, nie wiedząc co robić. Zrzuciła z siebie kołdrę i cicho wyszła z sypialni. Zeszła po schodach, a następnie usiadła na fotelu blisko okna. Uchyliła je i wdychała chłodne powietrze.
      Przymknęła oczy i oparła się o fotel.
      - Hermiona? Co ty tu robisz?
      Nie otwierając oczu, uśmiechnęła się delikatnie do Pottera.
      - Czemu nie śpisz, Harry? – spytała ochrypłym głosem.
      - Nie mogę. Próbowałem przypomnieć sobie Rona…
      Na te słowa otworzyła gwałtownie oczy. Myślała, że go pamięta. Fakt, nigdy o nim nie wspominał, ale on nigdy nie lubił o nim opowiadać. Wiedziała, że wciąż cierpi po jego stracie.
      - I co? – Podniosła się i podeszła do niego. Stał przy oknie, opierając się o parapet. Założyła ręce na ramiona, okrywając się w ten sposób. Harry ściągnął sweter, który miał na sobie i założył go na nią. Skinęła głową i czekała, aż chłopak zacznie mówić.
      - Przypomniałem sobie jego oczy i nic więcej. Wydaje mi się, że widziałem je w chwili jego śmierci… Tylko tyle! Pięć lat przyjaźni Hermiono i nie mogę sobie przypomnieć jego twarzy! – mruknął zdenerwowany, uderzając się w czoło.
      Chwyciła go za nadgarstek i odciągnęła jego dłoń od twarzy.
      - To nie jest twoja wina, Harry – powiedziała miękko, puszczając jego rękę. – Po prostu straciłeś pamięć.
      - Gdybym był bardziej ostrożny podczas tej dziwnej wyprawy, do niczego takiego by nie doszło! – syknął, siadając na fotelu, który wcześniej zajmowała Hermiona.
      Podeszła do niego i położyła chłodną dłoń na jego ramieniu.
      - To nie jest twoja wina, Harry! – szepnęła, po czym kucnęła przed nim i patrzyła w oczy. – To moja wina, że nie zaczarowałam pendantu tak, bym zawsze wiedziała, co się z tobą dzieje… Myślałam, że nie będziesz opuszczał tego wymiaru czasowego.
      Spojrzał na nią czule, a zielone tęczówki napotkały jej oczy, pełne bólu i strachu, a także poczucia winy.
      - Głupia, nigdy nic nie było twoją winą… - szepnął, chwytając jej zimną dłoń. – Neville powiedział mi, że potrafiłem się pozbierać po śmierci Rona dopiero wtedy, kiedy zacząłem się z tobą przyjaźnić – opowiedział, delikatnie odgarniając lok z jej czoła. – Ty jesteś jedyną dobrą sprawą, która mnie spotkała w ostatnim czasie – zaczął, a kiedy zobaczył, że próbuje mu przerwać, potrząsnął tylko głową. – Popsułem to wczorajszego wieczoru, wiem. Jesteś moją przyjaciółką i tylko nią chcesz być. Ja to rozumiem. I doceniam twoją szczerość… Hermiono, nie chcę nic zmieniać, jeśli ty tego nie chcesz.
      Westchnęła cicho, patrząc w jego oczy.
       - Harry, zrozum, tak będzie lepiej. Dla ciebie – szepnęła, a on nie chcąc się kłócić, skinął głową.
      Podniosła się i uśmiechnęła ciepło do przyjaciela.
      - Mogę mieć do ciebie prośbę? – zagadnęła go. Skinął głową. – Możesz…Czy mógłbyś zostać ze mną tutaj na noc? Nie chcę być sama, bo śnią mi się dzisiaj jakieś okropne rzeczy… Chciałabym cię prosić, żebyś mi towarzyszył, jeśli to nie jest problemem.
      - Oczywiście, że nie jest, Hermiono. Zostanę tu i będę cię chronić przed upiorami, czającymi się w twojej głowie.
      Uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu, po czym oboje usadowili się na kanapie. Harry otoczył ją ramieniem, kiedy jej głowa opadła na jego klatkę i delikatnie głaskał ją po plecach.
      Przez umysł przebiegło mu wspomnienie, a od kręgosłupa, wraz z przepływającymi impulsami nerwowymi, przetoczyło się w nim przyjemne ciepło.
      Siedzieli w pokoju wspólnym na kanapie; ona pogrążona w lekturze książki, a on po prostu udawał, że czyta „Qudditch przez wieki”. Jedną rękę trzymał za jej karkiem, o którą ona się opierała. Niby nic, ale było mu wtedy tak przyjemnie. Duże krople deszczu wygrywały melodię na szybach, a on siedział tu, obok Hermiony, w przyjemnym cieple kominka.

      - Potter, co wy tu robicie? – szepnęła Springsteen o szóstej rano.
      - Hm? – Próbował się obudzić i poprawiał okulary, które zsunęły mu się z nosa.
      Sophie prychnęła rozbawiona, po czym powtórzyła pytanie.
      Ta, no jasne, oczywiście, że to tylko przyjaciel!
      - Co się dzieje? – mruknęła zaspana Hermiona i ziewnęła przeciągle. Sophie posłała jej wszystko wiedzące spojrzenie.
      - Wstawajcie! Jak się zaczną schodzić tutaj ludzie, będziecie mieli przesrane! – powiedziała, po czym wyszła pośpiesznie z wieży. Hermiona przetarła oczy i spojrzała na Pottera.
      - Dzięki – szepnęła i uśmiechnęła się. Skinął głową, po czym wstał i odszedł w stronę swojego dormitorium. Chwilę później i ona znalazła się w łazience, racząc się zbawczym wpływem prysznica.
*
      Sophie powoli szła do Wielkiej Sali na śniadanie. Zastanawiała się nad tym, co przed chwilą zobaczyła. W sumie nic wielkiego. Hermiona śpiąca na klatce piersiowej Pottera, obejmująca go, tak jak i on ją, ze zsuniętymi okularami. Zaśmiała się kpiąco, wspominając rozmowę z przyjaciółką.
      Przystanęła nagle, kiedy usłyszała zduszony głos należący do jej największego wroga. Mruknęła zirytowana i chciała iść dalej, kiedy usłyszała dwa inne, obce jej głosy. Wychyliła się zza rogu ostrożnie, nie chcąc od razu rzucać się w oczy. Rozejrzała się jeszcze wkoło, sprawdzając czy nikt się nie zbliża, po czym podeszła do otwartych drzwi klasy, z której dochodziły głosy.
      - Draco, jesteś pewny? Wiesz, Stary jest jednak największym czarodziejem…
      - Nie ważne! Muszę to zrobić, inaczej nie będę Go godzien! – warknął Malfoy. – Inaczej zabije moją rodzinę!
      - Tak czy siak, nie uwierzę, póki nie zobaczę mrocznego znaku nad zamkiem i zwłok starego, wleczonych po błoniach – zaśmiał się jadowicie Zabini, którego teraz rozpoznała.
      Zacmokała cicho i z przejęciem odeszła do Wielkiej Sali.
      A więc jednak chce do niego należeć? Zastanawiała się po drodze. Drapała się po brodzie, intensywnie myśląc. I musi kogoś zabić? Stary… stary… Dumbledore! Trzasnęła się w czoło, po czym zmieniła kierunek swych kroków. Przeszła przez korytarze szybko, prawie nie zauważalnie. Wyminęła jedynie zgraje pierwszorocznych Ślizgonów, na których nie zawahała się nawrzeszczeć.
      Stanęła przed chimerą i zastanawiała się nad hasłem. Po chwili posąg odskoczył, a po schodach zszedł Snape. Wymienili pogardliwe spojrzenia.
      - Dzień dobry, profesorze – wysyczała jadowicie, po czym szybko wspięła się po schodach. Zapukała mocno w drzwi, zniecierpliwiona i lekko wystraszona.
      Sophie Springsteen rzadko się o kogoś martwiła. Jeśli już, to była to jej najbliższa rodzina i przyjaciele. Nigdy nie podejrzewała się o jakiekolwiek cieplejsze uczucia do tego idioty, Malfoya. Bo przecież nie martwiła się o Dyrektora. Był silnym i potężnym czarodziejem i na pewno poradziłby sobie z takim chłystkiem, jak Malfoy.
      Zdusiła w sobie obrzydzenie, które do siebie poczuła, bowiem usłyszała ciche zaproszenie. Weszła i podeszła do biurka, za którym siedział dyrektor.
      - Profesorze… Jest coś, co muszę panu powiedzieć! – zaczęła rezolutnie i usiadła, kiedy Dumbledore wskazał jej miejsce. – Wiem, że to źle podsłuchiwać, ale niestety, nic nie poradzę na swoją ciekawską naturę. – Skrzywiła się mówiąc o swoich słabościach. – Właśnie słyszałam coś strasznego.
      Opowiedziała mu o całym zdarzeniu i z każdym słowem czuła, jak głupio postępuje próbując ochronić tego idiotę.
      - Panie dyrektorze! Ja wierzę, że pan sobie z nim poradzi i może mi pan wierzyć, jeszcze kilka miesięcy temu, prosiłabym pana na kolanach, żeby pan go rozwalił na drobne kawałeczki. Ale dziś… Nie będę panu mówić o swoich uczuciach, ale proszę. Niech go pan nie zabija! To tylko głupi szczeniak, wychowany na złych wartościach i nie mający kręgosłupa moralnego. Kiedy dojdzie do waszego starcia… Proszę, niech pan okaże litość.
*
      Dyrektor wysłuchiwał jej słów i nie mógł uwierzyć, że ta dziewczyna, która na każdym kroku okazywała pogardę Malfoy’owi, wielokrotnie spluwała mu pod nogi, kiedy obok niej przechodził, dziś prosi go, żeby oszczędził Dracona, gdyby ten chciał go zabić. A na pewno chciał. Znał rozkazy Voldemorta i nie miał co do tego wątpliwości. Znał też kilka innych faktów, o których nie mogła wiedzieć ani panna Springsteen, ani pan Malfoy, ani nikt inny, prócz niego i Severusa.
      - Panno Springsteen, spokojnie! Nigdy nie zabiłbym ucznia – powiedział powoli. – Wierzę jednak, że do niczego takiego nie dojdzie. Twoja troska jest zbędna. A teraz proszę się udać na śniadanie.
      Uśmiechnął się do niej dobrotliwie, a kiedy wyszła, uśmiech zniknął. Potarł bezradnie czoło i westchnął przeciągle. Był już zmęczony tą całą wojną, a do tego Harry na razie nie mógł dalej szukać horkrusków. Ich szanse przetrwania wciąż malały, chociaż on starał się, żeby nikt, prócz niego, nie zdawał sobie z tego sprawy.
      Wiedział, że młody Malfoy ma go zabić, ale wierzył, że ten szczeniak nie będzie na tyle głupi, by mówić o tym na prawo i lewo, do tego jeszcze w miejscach, w których ktoś mógł go usłyszeć. Był gotowy na starcie z nim i nawet chciałby, żeby do niego już doszło. Chciałby pokazać temu młodemu ignorantowi, że nie jest w stanie pokonać jego, Dumbledore’a. I chciałby, żeby zobaczył, że czarna magia nie jest taka silna, jak mu się wydaje.
      Westchnął po raz kolejny, po czym wyszedł z gabinetu, udając się na śniadanie.
*
      Promienie zachodzącego słońca delikatnie pieściły twarz Chłopca-Który-Przeżył, kiedy siedział na ławeczce i spoglądał na jezioro. Westchnął ciężko, pochylając się do przodu i opierając łokciami o kolana.
      Miał dość. Pomimo tego, że wyjaśnił sobie wszystko z Hermioną, ona i tak go unikała. Nie dziwił się, bo sam chętnie to przyjmował. Kiedy na nią nie patrzył, to nie myślał o niej i nie wyobrażał sobie, że jest jego i tylko jego. Wszystko to, co działo się od kilku dni doprowadzało go do szału.
      Rozmawiał z nią tylko tyle, ile wystarczało do przeżycia; bo była mu do tego niezbędna. Witał ją na śniadaniu i żegnał w pokoju wspólnym. Widział, że siedzi sama, zamyślona, pochłonięta swoimi sprawami. Oddałby wiele, żeby móc czytać w jej myślach.
      Nie oszukiwał się; nie miał już siły, ani chęci. Była dla niego kimś więcej. Sam nie wiedział, jak i kiedy to się stało, ale po prostu się stało. Walczył z tym, kiedy zobaczył, że ona tego nie chce, choć czuł, że jest na przegranej pozycji.
      Bo jak miał zwalczyć coś, co sprawiało, że czuł się lepszym? Silniejszym? Zdolnym wszystko przetrzymać? No właśnie, nie mógł.
      - Coś się stało, Harry?
      Nie mógł, do stu tysięcy pędzących hipogryfów, ale musiał!
      - Nie, Hermiono – odparł cichym głosem, uśmiechając się słabo.
      - To chodź do zamku, bo zaraz będzie kolacja. Cały dzień praktycznie nie tknąłeś jedzenia – mruknęła, przysiadając się do niego i chowając dłonie między kolana. Pomimo, że świeciło słońce, dzień był dość chłodny. – Wiem, że coś jest nie tak, Harry… - szepnęła.
      Spojrzał na nią. Światło zachodzącego słońca igrało z barwą jej włosów, a wiatr bawił się nimi, sprawiając, że stały się jeszcze bardziej potargane, niż zwykle. Małe iskierki w jej oczach nadawały im jeszcze głębszego, cieplejszego odcienia. Usta w lekkim uśmiechu skierowanym do niego zdawały się błagać go o pieszczotę…
      Odwrócił wzrok, warcząc na siebie w myślach.
      - Nie, Hermiono. Gorzej się dzisiaj czuję, to pewnie dlatego – skłamał, zaciskając ręce pięści. Skinęła głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
      - Chodź – powiedziała dziarsko i wstała. Wyciągnęła do niego dłoń i patrzyła na niego wyczekująco. Podniósł się, lecz zignorował jej propozycję.
      Tak będzie lepiej. Dla ciebie.
 

30 komentarzy:

  1. Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam powiadomienie od Ciebie. :) Po pierwsze, biedny Harry <3 Uwielbiam go w Twoim opowiadaniu i mi go szkoda. Jednak wiem, że nie może być zbyt cukierkowo i łatwo, bo by było mdło.. Pięknie i barwnie opisujesz uczucia. Nie mogę się doczekać kolejnej konfrontacji między Sophie a Draco. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
    [corka-glizdogona]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry, Harry, Harry... Nigdy nie jest przecież za mało cierpień, prawda? W życiu tak jest, więc w opowiadaniu też choć ciutke musi tego być. ;) Szkoda, chciałabym kiedyś napisać takie szczęśliwe opowiadanie od A do Z, ale kto by je czytał? ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witaj Eileen! :)

    Wiedziałam, od samego początku, że ten rozdział będzie zaliczał się do jednego z lepszych. Może przez to, że wstawiłaś na sam początek moją ostatnimi czasy ulubioną piosenkę? Do końca nie wiem czy to, właśnie ona sprawiła, że wciągnęłam się w ten tekst, ale wciągnęłam się i pochłonęłam ten rozdział przez prawą dziurkę od nosa^^

    Dlaczego Hermiona musiała się tak zachować względem Harry’ego? Dobrze o tym wiem i chyba każdy tu zgromadzony wie, że Herms darzy Pottera dużo większym uczuciem aniżeli przyjaźń! Dobra, może przyjaźń ich łączy, ale miłość z pewnością też. Dlaczego oni muszą się jej wyrzekać i sprawiać, że wszystko w około jest trudniejsze? Sami sobie utrudniają i sami sobie będą pewnie cierpieć. Oj, Hermiono, znielubiłam Cię za to! Wiem, że nie chcesz, żeby Twojemu wybrakowi serca coś się stało, ale.. Błagam! On tak samo chce chronić Hermionę jak ona jego! Ależ się wczułam w ten pierwszy kawałek! Leonardzie! Mogłeś ją zawrócić i przekonać, żeby wróciła do Pottera i go przeprosiła. Żeby wykorzystała swoją szansę! Czuję, że ten mur, będzie nie do przebycia..
    Nevil, zawsze Cię lubiłam :) Podobało mi się to, że wstawiłaś Nevila do opowiadania. Może nie miał za dużej roli, uświadamiał Harry’ego o śmierci jego przyjaciela, ale zawsze jakieś swoje miejsce zajął. Kurcze, lubię tego pucołowatego chłopca ;D
    Myślałam, że chociaż twarda Sophie sprowadzi Hermionę do porządku, a tu nawet ona nie mogła nic zdziałać. Kto by pomyślał, że Granger jest taka twarda? Dlaczego jesteś taka twarda? Chcę przeczytać w końcu o wzajemnej miłości!
    Belatriks pewnie schowała ten puchar do swojej skrytki w Gringocie? To moje przypuszczenie, że to Bella. Mogę się jedynie domyślić, że tak ;D
    W końcu się doczekałam przy końcówce, jakichś cieplejszych stosunków między nimi. Ale dalej moja rządza wątków miłosnych jest niezaspokojona. Myślałam, że dadzą sobie szansę, a oni uparcie ciągną przyjaźń! Ja biedna, mogę tylko się pocieszać, że na końcu i tak będą razem!
    Za to wątek, kiedy to Sophie błaga Dropsa o nie zabijanie Dracona.. Trafiony w moje gusta! Ta para nigdy mi się nie znudzi. Ciekawe czy chłopak zrobiłby to samo dla Sophie? Znając ich toksyczną miłość, pewnie tak samo by się uporał z tą całą sprawą jak ona. Widać, że dużo dla niej znaczy.


    Rozdział mi się bardzo podobał! Kurcze, czekam i czekam na Twoją książkę w Empiku, ale jeszcze nic nie wyszło pod pseudonimem Eileen xD Masz prawdziwy dar do pisania opowiadań o Harrym i Hermionie. Lepszego nie znalazłam, a uwierz mi szukałam jak głupia!
    Ten komentarz trochę chaotyczny i bez sensu.. Ale reaktywacja Lileyny dała mi dużo siły do pisania, dlatego ^^

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowy rozdział,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak masz nowe rozdziały do Sophie to wysyłaj :)

      Usuń
    2. Kurcze, no, wiem, Hermiona zachowuje się jak nie ona, ale proszę, zrozum ją. Jest wewnętrznie rozdarta - chce kochać, ale chce też chronić swojego ukochanego. Ona nie ukrywa, że jej na nim zależy, ale wie, że musi to w sobie zatrzymać. Wie, że musi być racjonalna i nie może pozwolić sobie na jakieś tam miłostki...
      Spokojnie! Będą razem, w końcu po coś piszę to opowiadanie, prawda? ;> ;)

      Jak na razie nie mam jeszcze nic co do Sophie, ale jak tylko będę mieć to prześlę. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ale Hermiona się katuje! Ale z 2 strony rozumiem ją. Chce chronić Harry'ego, a ona jak i on wtedy by byli rozkojarzeni i myśleli by tylko o miłości. Ale jak ona może go tak odrzucać? Nie wiem czy teraz nie jest gorzej jak on się tak zadręcza. Widać, że naprawdę mu zależy ;)
    Voldemort tez nie próżnuje. Jak na razie widać, że dobro jest trochę na przegranej pozycji, niestety.
    Przyjaciele to jednak mądre osoby. Radzą Ci i mówią prawdę, a ona zaprzecza jak głupia ;D Nawet jakby czytali sobie w myślach i mówią Hermionie to samo. To mi się podobało i top bardzo ;)
    Bardzo widoczna jest zmiana w zachowaniu Sophie. Ona chroniąca Malfoya? Naprawdę dziwne. Ale dziwniejsze były myśli Dumbledore'a. Szczeniak? itp? Jakoś mi to do niego nie pasuje, naprawdę ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dumbledore nie będzie tutaj takim milusim dziaduniem, ani zawsze idealnie zwracającym się do uczniów dyrektorem. Chcę go pokazać jako człowieka, ze słabościami starego człowieka... Może nie zawsze będzie taki, jak tu, ale będą takie momenty. Zwłaszcza w ostatnich rozdziałach.
      Zależy im obu, ale każde ma zahamowania. Będą razem, obiecuję! Jeszcze ciutkę ^^
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Nie wiem czy tak można ale z przyjemnością cię informuje, że zostałaś nominowana do Versatile Award na http://l-e---j-p.blogspot.com/p/versatile-award.html
    PS: Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej~
    Jak tak czytam o tej marcowej pogodzie i patrzę za okno, gdzie jest burza śnieżna... Nienawidzę zimy xD
    Teraz do konkretów.
    Te dywagacje na temat jak Harry jest głupi mnie rozwaliło ;D No cóż, Potterowie to chyba mają jakoś zapisane w genach, więc już nie ich wina. Trzeba ich kochać takimi jakimi są.
    Co do postawy Hermiony. Biedaczka, jak już sobie coś ubzdura, to ciężko jej to wybić z głowy. Szkoda mi jej, bo sama sobie waży piwa. Teraz pewnie zauważy jak, dotąd normalne, zachowanie Harrego się zmienia. Już nie będzie przytulanek, łapanek za rączkę, a przynajmniej taką mam nadzieję. Niech panna Wiem-To-Wszystko sama dojdzie, że jednak zakochała się w tych zielonych oczkach.
    Tak poza tym, szkoda mi Harrego. Odzyska pamięć czy dalej będzie się borykał. Ten kawałek jak próbował sobie przypomnieć twarz Rona. To było naprawdę smutne, bo jak tak pomyślałam nad tym dłużej, to to zdanie "Pięć lat przyjaźni, a ja sobie twarzy nie mogę przyjaźnić" to było to (tak, wiem, dużo tego to-to xd).
    Brakuje mi przemyśleń Hermiony. Na pewno by pasowało coś w stylu "Zaprzeczałam sobie sama. Udawałam, że nic nie ma, ale tam, gdzieś w środku serce wiedziało." Bo twoje urywki z pamiętnika Miony naprawdę polubiłam i jakoś tak pusto bez nich. Dodawały one całości (jeśli wiesz co mam na myśli, choć ja sama do końca nie wiem ;D).
    I jedno, co mi się nie podobało. Dumbledore. On nigdy by nie pomyślał "Gówniarzowi chce pokazać". Nie, nie kupuje tego.

    Znad krzaczastych,
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. No chyba, że robisz z niego zUo konieczne ;D

      Usuń
    2. Jak już wspomniałam, Dumbledore nie będzie tutaj zawsze milusim dziadkiem, wytwornym i dobrze wychowanym dyrektorem też nie. W końcu, i on jest człowiekiem i sądzę, że nawet w jego głowie można od czasu do czasu znaleźć "smarkacza" i inne równie nadobne inwektywy.
      Rozumiem, chyba, o co Ci chodzi z tymi wtrąceniami Hermiony, ale jak wspomniałam w przedmowie, ten rozdział jest jednym z najbardziej obojętnych i chłodnych (liczę, że wiesz, o co mi "cho"). Nie miałam do niego serca, pewnie przez tą zakichaną zimę. Czekam na wiosnę!

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Rozumiem, rozumiem.
      Zimowa depresja dopada każdego ( nie ważne, że jest marzec xd)
      Życzę dużo weny.

      Lau~
      Ps. Ja też czekam^^

      Usuń
  6. No i ten rozdział podobał mi się o wiele lepiej niż poprzedni - naprawdę. Tempo znowu zwolniło (chwała Merlinowi!), pokazałaś uczucia głównych bohaterów. Słodkie było to ich wzajemne martwienie się o siebie. Inaczej nie mogłam tego określić <3.
    Znalazłam jeden błąd już na początku ;/ "Koniec marca rozpieszczał uczniów Hogwartu coraz cieplejszymi promieniami słońca. Wiatr coraz rzadziej był zimny, a ptaki coraz głośniej śpiewały o poranku." - za dużo "coraz" mogłaś to spokojnie usunąć. Sens nie zmieniłby się, a wyglądałoby duuużo ładniej.
    Dzisiaj króciutko - jutro mam strasznie ciężki test, więc nie mogę się rozczulać.
    Pozdrawiam, Zusan.
    PS Znalazłaś już betę?
    PS2 Czy można się w jakiś sposób do ciebie dobić, moja droga? Chodzi o kontakt z Tobą.
    PS3 Śliczny tytuł. I'm lovin it <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ;) i powodzenia jutro, cokolwiek Cię czeka.
      odp PS: Tak, znalazłam.
      PS2: morelxd@interia.pl tutaj możesz pisać ;)
      PS3: Dzięki, wzięty z autopsji

      Usuń
  7. Wreszcie się zmobilizowałam i przybyłam skonsumować nowy rozdział, słuchając przy okazji "Double Rainbow Song", także... może być bardzo miło!
    Nowy szablon! Bardzo ładny, nagłówek całkiem fajny... choć muszę szczerze przyznać - wcześniejszy podobał mi się o wiele bardziej. Może dlatego, że był ciemniejszy? Nie mam zielonego pojęcia. Mniejsza z tym, ten też nie jest przecież zły! ;))
    Rozdział długi! Pokazuje mi siedem stron Worda jedenastką, także... jest co czytać i komentarz objętościowo też zapewne okaże się dość... duży.
    Początek rozdziału, Leo rozmawia sobie w najlepsze z Hermioną, wspominają tego całego "niepokornego chłopca" (czy Leo przypadkiem nie... zbabiał?). Ogólnie jest miło, tylko nasza panna Granger zachowuje się trochę dziwnie. No tak, Harry! Już się wszystko zaczyna psuć. Hermiona, oczywiście, powtarza w głowie jak mantrę "możemy być tylko przyjaciółmi!". I jest niemiła. Dziewczyno, wyrozumiałości dla przyjaciela, który jest pod wpływem psychotropów i sam nie wie, czy coś do ciebie czuje, czy nie, skoro dopiero co stracił pamięć! Naprawdę, jak można być - lub udawać - kogoś tak bezdusznego? Ja jestem w stanie zrozumieć wszystko, ale komuś tak bliskiemu w życiu nie powiedziałabym tak ostrych słów. Harry, szczególnie w tym okresie swojego życia, zasłużył na pomoc. Coraz mniej lubię te rozterki i mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Hermiona kreuje się na s*kę po tym wydarzeniu. Trudno mi ją inaczej nazwać. Niech się ogarnie, bo jej zachowanie jest bez sensu i tylko sprawia, że Potter coraz bardziej się o wszystko obwinia.
    Dalej, Neville. Dobrze, że powiedział Harry'emu prawdę, ale... znowu tak dosadnie i całe obwinianie na niego spadło. On nic nie wie, Longbottom! Nigdy nie byłeś zbyt subtelny, ale nawet ty byś czegoś takiego nie zrobił... ech.
    No i Sophie wpadła do Hermiony, krzycząc na nią trochę. I prawidłowo, może coś do niej dotrze, bo w tym rozdziale robi się okropnie męcząca. Jedyne, co mi się tu podoba, to właśnie ta Sophie - kreujesz ją całkiem interesująco i liczę, że w przyszłości rozwiniesz ją jeszcze bardziej.
    Kolejny schizowy sen z Voldemortem (i pewnie Bellatriks) w roli głównej.
    I Harry. Zaczynam mu coraz bardziej współczuć. Nie dość, że Hermiona jest okropna, Neville go obwinia o Rona (może nieświadomie, niecelowo bo to Neville, ale jednak), a ten jeszcze ma problemy z przypomnieniem sobie twarzy Weasleya. To przykre; przyjaźnili się tak długo, a znając życie przypomni go sobie jako jednego z ostatnich.
    O, nagle Hermiona jaka miła! Och, chyba jej tego zachowania z początku rozdziału nie wybaczę. Będę jej dopiekać na każdym kroku, niech lepiej czuwa. ;>
    Draco jakiś taki mało ostrożny. Coś widać, że chce do Voldemorta, bo martwi się o rodzinkę, ale nie musi tego rozpowiadać na środku szkoły w towarzystwie Zabiniego... mało ostrożny z niego gość. Voldemort to go musi nienawidzić.
    Sophie prosi Dumbledore'a o oszczędzenie Malfoya, a ten reaguje niezłym zdziwieniem. Sama bym tak zareagowała, a biorąc pod uwagę postawę Albusa... mogę mieć tylko cichą nadzieję, że wszystko powiedzie się według planu. Nawet to albusowe "smarkacz" jakoś na mnie nie działa. TO WINA HERMIONY. WIEM TO.
    I ostatni fragmencik. Rozmyślania Pottera. I znowu Hermiona. Najpierw go unika, potem taka miła. Ciekawe, co dalej wymyśli, cwaniara jedna! A Harry dalej się obwinia, cierpi, nie wie, co z sobą zrobić, bo panna Granger zachowuje się w stosunku do niego bardziej jak znajoma, niż przyjaciółka. DZIEWCZYNO, OPAMIĘTAJ SIĘ, BO HARRY TO SZUKAJĄCY, W KOŃCU ODLECI.
    Pozdrawiam!

    PS Czy tylko mnie tak Hermiona zdenerwowała? Hmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Hermiona zalazła Ci za skórę. Powiem tylko tyle, że się wkrótce opamięta i się dziewczyna ogarnie. Zobaczy co to znaczy, życie bez dawki Pottera to jej się oczy otworzą.
      Mówisz, że oni się tak wszyscy na niego uwzięli? Serio? ;> Możliwe... To moja wina. Taki czas w życiu. ;/
      Ale spokojnie. Wszystko ogarnę!
      Szablon zmieniłam z potrzeby serca - chcę do wiosny! i potrzebuję jej, żeby się odrodzić. Jestem jak feniks - zimą się spalam, żeby wiosną odrodzić się na nowo!
      i tekst na końcu - rozbawił mnie totalnie!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No właśnie zalazła i nie wiem, kiedy wszystko wróci do stanu sprzed tego rozdziału. Mam nadzieję, że dość szybko. ;))
      Może to i dobrze, nie pokazujesz tego wszystkiego jak Rowling, ale nadal sądzę, że nieco przesadnie wszyscy Harry'ego obwiniają i chociaż Neville powinien się nawrócić. (Zawsze go lubiłam.) :>
      Wiosny? W takim razie rozumiem. Mnie tam wiosna nie przekonuje, wolę lato, niech jak najszybciej przyjdzie! ;)
      Ten suchar cię rozbawił? Cieszę się niezmiernie. ;))
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Postaram się ich wszystkich nawrócić! No, dobrze... Tylko Neville'a, bo gościa kocham!
      Ja myślę o wiośnie jak o pomoście między zimą i latem, które też uwielbiam (w sumie, lubię przełom wiosny i lata, jest taki cudowny!)

      Spoko, zjadam takie sucharki na śniadanie. ^^ i spokojnie - gdybyś przebywała w tak suchym towarzystwie, żaden suchar nie byłby Ci straszny. Wiem, co mówię! ;) Może podzielę się z Tobą kiedyś słynnymi sucharami :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Chodzi mi głównie o Neville'a, z resztą rób jak uważasz. :)
      Ja nie lubię, bo błoto, śnieg się topi, ślizgam się i nic nie da się normalnego zrobić. I dużo deszczu. W lato jest fajnie, burze i potem takie czyste powietrze.

      Lubię sucharki. Dziel się. :)

      Usuń
    5. no tak, początki wiosny są trudne, ale potem jak już wszystko się ogarnie to robi się cudnie. i pachnie latem! :D

      gr. jak na złość nie mogę sobie przypomnieć żadnych dobrych sucharów. przychodzą mi same takie bez polotu. ;/ Jak tylko mi się przypomni, obiecuję, podzielę się!

      Dobranoc! <3

      Usuń
    6. Sucharki bez polotu? Nic nowego! Wiesz, co jest najlepsze w sucharkach? Śmieszą! Wszyscy tak: "o, suchar" a potem opowiadają go innym... taka kolej rzeczy. ;))
      Jak tylko ci się przypomni, to podziel się! ;)

      Usuń
  8. Kurcze, szkoda mi Miony i Harry'ego. Z jednej strony rozumiem, dlaczego Hermiona tak postępuje, ale tak ciężko czytać o tym, że ulubieni bohaterowie tak się męczą ze swoimi uczuciami. Mam jednak nadzieję, że później będzie o wiele lepiej i oni w końcu będą razem <3. Na razie powinno mi wystarczyć to, że są najlepszymi przyjaciółmi ^^. W ogóle, bardzo podobała mi się scena w Pokoju Wspólnym, tj. ta rozmowa Harry'ego i Miony a potem, jak oni siedzieli przytuleni do siebie. To było takie urocze *.*
    Hmm, a Sophie chyba na serio się zmieniła, skoro broni Malfoya. Bardzo dużo osób na jej miejscu nie zrobiłoby tego samego. Bardzo fajnie ją kreujesz i mam nadzieję, że owa postać będzie rozwijać się dalej, bo ją polubiłam :).
    No, no kto by się spodziewał takiego czegoś po Albusie...? No dobra, w sumie nie byłam zaskoczona jego myślami, bo już przyzwyczaiłam się do tego, że po nim można spodziewać się dosłownie wszystkiego. W sumie, nawet cieszę się, że w swoim opowiadaniu pokazujesz go od tej innej strony, bo mam już chyba dość tego "dobrego Albusa" :D
    Rozdział mi się naprawdę podoba (zwłaszcza podkład muzyczny ;3) i z niecierpliwością czekam na nn :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś mnie rozumie w kwestii Albusa! ^^ Lubię, kiedy Albus jest trochę niegrzeczny ^^ i demoniczny :)
      Sophie jest prawdziwą, literacką kobietą - pełną tajemnic, nieodgadnioną i nieprzeniknioną. Tylko ona tak naprawdę wie, czego chce.
      Spokojnie, wszystko się ułoży i będzie jeszcze przesłodko. No, przez chwilkę, ale będzie! ^^

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Hah, wiesz, kiedyś uważałam go za ideał starszego, mądrego człowieka. Ale potem zaczęłam się dowiadywać o nim wielu rzeczy: ze był homoseksualistą, okłamywał Harry'ego, etc. no i zebrało się tego trochę xD.
      Oo, to czekam na to z niecierpliwością ;). Czasem potrzebne są te słodkie momenty, żeby spowolnić na chwilę akcję i dać odetchnąć od tych wszystkich tajemnic ^.^

      Usuń
    3. stara prawda: "ideałów nie ma". Ja do Albusa miałam taki lekki dystans. Sama nie wiem, czemu. Po prostu - wiedziałam, że jest jeszcze coś poza tą miną milusiego dziadunia.
      och, słodkich momentów nie zabraknie, pomimo napiętych stosunków między Potterem a Granger, a i tak cała ich znajomość w podszyciu ma wpisany sekret ^^ a jak wiadomo, sekret goni sekret. ale wszystkie je ujawnię ^^

      Usuń
  9. Witaj kochana i przepraszam, że dopiero teraz ;*

    Nie rozumiem dlaczego Granger tak utrudnia sobie życie! Dziewczyna czuje coś do niego, jestem tego pewna, ale oszukuje samą siebie i co z tego ma? Jest tylko nieszczęśliwa. Wiem, że wydaje się jej, że jeśli wyjawi swoje uczucia to straci jego przyjaźń, ale to nie musi się tak skończyć! trochę optymizmu! Jeśli go teraz odrzuci to i tak nie będzie między nimi tak jak dawniej, on wyszedł z inicjatywą i będzie się czuł dziwnie. Chyba, że będzie daleko.
    Neville. Tylko go zabić. O ile czuję do niego sympatię to, to co zrobił było okropne. Jak można komuś otwarcie powiedzieć, że spowodował czyjąś śmierć. I to bliskiego przyjaciela. I to Rona. Mojego kochanego rudzielca... (chwila załamki)

    Ok, to dalej. Draco. Jakiś trochę przygłupi mi się tutaj wydawał w tej rozmowie z Zabinim. W sumie nie wiem czemu, ale to może przez tą nieuwagę? A zachowanie Sophie bardzo mnie zdziwiło. Miałam do tej sceny mieszane uczucia, nie wiem w sumie czemu, ale coś mi tu nie pasowało.

    I na końcu było to czego się obawiałam. Potter weźmie wszystko na siebie i usunie się w cień. Może zacznie udawać, że nic do niej nie czuje i wtedy dziewczyna się ogarnie. Nie wiem co z tym zrobisz, ale błagam rusz ich w którąś stronę! Albo niech wpadną sobie w ramiona, albo niech się znienawidzą!

    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, proszę, zostawcie Neville'a w spokoju! Neville po prostu wreszcie się odważył i powiedział prawdę! Nie róbmy ofiary z Pottera, bo nie on tu jest. Gdyby częściej myślał, może nie musiałabym teraz odsuwać go od Granger.
      Jak człowiek najpierw robi, potem myśli to się tak czasem kończy. Ktoś musiał mu powiedzieć prawdę. I Harry nie usunie się w cień. On po prostu zrobi coś dla swojej miłości. Tak! Te małe rzeczy też o tym świadczą...
      A Hermiona zrozumie, że jest wieśniarą i nie potrafi uszanować swojego szczęścia. ^^

      Ależ po nich pojechałam... Och, no cóż. Nie chcą się mnie słuchać to teraz tak mają ^^

      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  10. Widniejesz w linkach na http://przez-lzy.blogspot.com
    Piszę jeszcze zanim cokolwiek opublikuję, bo nie chcę, żebyś traktowała to jako reklamę, tylko informację i zapytanie, czy to ci pasuje. ;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kochana pojawi się nowy rozdział?
    Ja tu czekam niecierpliwie gdyż naprawde się wciągnęłam.
    Szkoda mi co prawda że zawiesiłaś tamto opowiadanie ale to jest równie ciekawe.
    pryz okazji nadrobiłam zaległości dlatego się chwalę.

    Przy okazji nie pamiętam czy mówiłam o NN u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Serce mi pęka jak Hermiona tak się okłamuje.

    OdpowiedzUsuń