Dobry wieczór!
Nadszedł dzień, w którym powinien pojawić się nowy rozdział. Pojawi się, jednak to za chwilkę.
Korzystając z okazji, że jest Wielki Piątek, który jest zapowiedzią, a może nawet i częścią świąt Wielkiej Nocy, chciałabym Wam życzyć, żeby wiosna (która mam nadzieję nadejdzie) zamieszkała w Waszych sercach i nigdy nie wpuszczała tam złych myśli. Życzę Wam także smacznego jajka, mnóstwa uśmiechów i bogatego w wenę Zająca.
Zapraszam do czytania!
Pozdrawiam!
Nadszedł dzień, w którym powinien pojawić się nowy rozdział. Pojawi się, jednak to za chwilkę.
Korzystając z okazji, że jest Wielki Piątek, który jest zapowiedzią, a może nawet i częścią świąt Wielkiej Nocy, chciałabym Wam życzyć, żeby wiosna (która mam nadzieję nadejdzie) zamieszkała w Waszych sercach i nigdy nie wpuszczała tam złych myśli. Życzę Wam także smacznego jajka, mnóstwa uśmiechów i bogatego w wenę Zająca.
Zapraszam do czytania!
Pozdrawiam!
***
Te
kilka dni, kiedy starałam się traktować Harry’ego tylko jak przyjaciela… Te dni
były najgorsze w całym moim życiu. Patrzyłam na niego i myślałam, jak długo dam
radę udawać. Bo udawałam na pewno, że był tylko przyjacielem. I wszyscy to
wiedzieli.
Sophie, Leo, nawet
Ginny…
Podeszła do mnie z
pretensjami, że robię coś złego Harry’emu. Nakrzyczałam na nią. Powiedziałam,
że to ona go zostawiła dla innego; że nie potrafiła tego załatwić w cywilizowany
sposób, tylko musiała uciekać się do kłótni na środku korytarza. Kiedy
skończyłam swój długi wywód na temat prawienia morałów mnie, kiedy sama nie
była lepsza, byłam cała spocona i rozzłoszczona.
Zamknęłam się wtedy w
łazience prefektów i siedząc pod ścianą, myślałam. Moje sny stawały się coraz
bardziej natarczywe – ciągle byłam tą osobą, która, jak sądzę, była mężczyzną.
Torturowałam, zabijałam, powierzałam tajemnice jakiemuś wężowi… Kiedy się
budziłam byłam zlana potem, bardziej zmęczona, niż gdy się kładłam… Więc po
tygodniu snów przestałam chodzić spać. Brałam wszystkie dyżury na korytarzach,
odrabiałam wszystkie zadanie bez żadnej zwłoki. W końcu, byłam tak zmęczona, że
omal nie wpadłam do kociołka na eliksirach. Wymigałam się bólem głowy i osłabieniem,
spowodowanym nie spożyciem śniadania.
Czułam wzrok Sophie i
Harry’ego, ale bałam się spojrzeć im w oczy. Wiedziałam, że się zorientują, że
kłamałam.
*
Harry zszedł do pokoju wspólnego. Było
już grubo po północy, a on miał dziwne wrażenie, że właśnie w tym momencie
powinien być w pobliżu kominka. Nie miał pojęcia skąd to przeczucie, ale
posłuchał go.
Zastał Hermionę siedzącą na podłodze przed kominkiem,
obłożoną książkami. Tak dawno nie był z nią sam na sam, że zastanowił się przez
moment, czy nie wrócić do łóżka. W tym momencie jednak Hermiona upadła na
podłogę i opanowały ją drgawki.
- Hermiona! –
zawołał, podbiegając do niej. Przyklęknął i potrząsnął nią kilka razy. Kiedy
nie reagowała, ułożył ją sobie na kolanach, a drgawki ustąpiły. Panna Granger
nie odzyskiwała jednak przytomności.
*
Mknęła
przez ciemny las. Magiczna peleryna mgły, zasnuwała świat, a ona czuła się jak
władczyni świata. Ubrana w czarną pelerynę dążyła do spróchniałego drzewa, by
wreszcie zdobyć swój skarb.
Po latach oczekiwania
wreszcie dotarła do tego miejsca. Było takie, jakim je sobie wyobrażała.
Wyciągnęła rękę i
włożyła w pień drzewa, mściwie się przy tym uśmiechając. Wyciągnęła mały,
delikatny przedmiot i przyjrzała mu się dobrze. Taki, jak zapamiętała z
portretów Roweny Ravenclaw. Uśmiech powiększył się, a po chwili głuchą ciszę
przeszył śmiech – ohydny, napawający jedynie strachem, zapowiadający
zniszczenie.
Zamruczała z
przyjemności, jaką właśnie odczuwała. W bladym świetle księżyca, który właśnie
wyjrzał zza chmur, zobaczyła swoją twarz – chłopięcą, młodą, przystojną…
*
- Granger,
obudź się! – warknął rozzłoszczony, patrząc jak wije się po podłodze.
Poklepał ją kilka razy po policzkach, starając się ją
zbudzić, wydobyć z tego snu czy cokolwiek to było.
*
Nachylała
się nad kobietą – jej srebrne włosy rozpływały się na tle białego marmuru.
Uśmiechała się wrednie i spoglądała z wyższością w oczy kobiety – otwarte,
wystraszone, jakby ktoś wydarł z nich nie tylko życie, ale także duszę, która
nigdy nie miała zaznać ukojenia.
Blade światło
wstającego dnia wsączało się powoli przez ciężkie zasłony, nadając
pomieszczeniu mrocznego, lodowato niebieskiego odcienia.
Trzymała w ręce dowód
na to, że jest najpotężniejsza; dowód na to, że nikt nie będzie w stanie jej
pokonać. Przyglądała się małym szafirom, którymi wysadzany jest diadem. Mrugały,
jakby przestraszone tym, co dopiero zaszło.
Trzymała dowód swojej
nieśmiertelności. Pięknej, błogiej nieśmiertelności, która niektórym wydawała się taka nieosiągalna, tak odległa,
jak gwiazdozbiory umieszczone w otchłaniach kosmosu. Śmiała się, stopniując
natężenie dźwięku. Śmiech przypomina makabryczną pieśń śmierci, nawołującą do
siebie i zwabiającą ludzi.
*
- Hermiona,
maleńka, obudź się… Błagam cię, ocknij się i wróć do mnie! – błagał Potter,
pochylając się na Gryfonką i patrzył na nią ze łzami w oczach.
Czoło skropione miała potem, ale dziwnym, o lekkim,
czerwonym zabarwieniu. Zdawało mu się – to płomienie przeglądają się w
kropelkach potu, podziwiając się. Oczy zaciskała mocno, jakby próbowała nie
widzieć nie tylko chłopaka, ale także tego, co jej się śni. Jej ciało co jakiś
czas przeszywał potworny skurcz, który wykręcał jej członki w różne strony,
jakby była pod wpływem Crucio.
- Błagam cię,
kochana! Obudź się! – jęknął i zwiesił głowę. Próbował powstrzymać łzy.
Wiedział, że powinien wołać o pomoc lub udać się do pani Pomfrey, albo też
samemu ją zanieść do Skrzydła Szpitalnego.
Usłyszał mruknięcie, a potem spojrzał w parę wielkich,
brązowych oczu, spowitych mgłą.
- Hermiona!
Hermiona, słyszysz mnie? – potrząsnął nią kilka razy, a ona zamrugała nerwowo.
- Harry… Co się
stało? – spytała, próbując się podnieść. Syknęła z bólu. Całe ciało bolało ją,
jakby dopiero zeszła z koła do torturowania.
- Nie ruszaj się!
Zaraz przyjdę! – mruknął i musnął ją ustami w czoło. Położył delikatnie na
dywanie i puścił się biegiem do McGonagall, nie zważając na protesty Grubej
Damy.
*
Hermiona obudziła się w dużym, jasnym
pomieszczeniu. Rozejrzała się. Obok łóżka, na krześle spał Harry, cicho pochrapując.
Spojrzała w drugą stronę, a tam zobaczyła uśmiechającą się do niej delikatnie
Sophie, a obok niej Leonarda.
- Cześć –
szepnęła cicho Springsteen, wyraźnie uradowana. Pochyliła się nad przyjaciółką
i cmoknęła ją w policzek.
Próbowała coś wykrztusić, ale gardło miała tak suche, jak
piasek na pustyni. Podniosła ostrożnie rękę i wskazała na gardło. Leo
natychmiast chwycił za szklankę i pomógł jej się napić.
- Co ja tutaj
robię? – spytała wreszcie drżącym głosem. Leo odstawił szklankę i odszedł w
stronę gabinetu pielęgniarki.
- Właściwie nie
wiemy, ale trafiłaś tutaj w nocy. Potter ci musi opowiedzieć. Zawiadomił
McGonagall i razem z nią cię tu przenieśli… - wyszeptała Sophie, wyraźnie
zmartwiona. Hermiona widziała to w jej oczach, bowiem było to tak rzadkim
zjawiskiem, że doskonale pamiętała każdą jej troskę.
- Nie martw się,
złego diabli nie biorą – mruknęła, starając się ją pocieszyć. Sophie prychnęła
i pokiwała głową z dezaprobatą.
Pani Pomfrey odgoniła dziewczynę i pochyliła się nad panną Granger.
Machnęła nad nią kilka razy różdżką, po czym podała jej Eliksir Pieprzowy.
Hermiona podziękowała skinieniem głowy i spojrzała na swoich przyjaciół.
- Mionka –
powiedział Leonard – wrócimy tu po obiedzie. Musimy iść na zajęcia.
Po raz kolejny skinęła głową i popatrzyła z podziękowaniem
na przyjaciół. Nawet puściła mimo uszu to paskudne zdrobnienie.
- A on? –
Wskazała głową na Pottera. Jej przyjaciele wzruszyli ramionami, po czym wyszli.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, w sali zapanowała kompletna
cisza. Nawet Harry przestał chrapać. Mogła usłyszeć myśli, kłębiące się w jej
głowie. Pamiętała, jak była w lesie i jak zabijała tamtą kobietę. Nie miała
zielonego pojęcia, jakim cudem znalazła się w tej głuchej puszczy, ani jak
udało jej się wtargnąć do tamtego domu. Czuła jedynie, że to są wspomnienia.
Stare, wyciągnięte z lamusa. Nie miała jednak pojęcia, jakim cudem znalazła się
w ich posiadaniu. Nie była Hermioną Granger, lecz jakimś młodzieńcem.
- Hermiona – mruknął Potter, chwytając ją za
rękę. Pogłaskał ją po policzku i wpatrywał się w nią ucieszony. – Dobrze, że
już jesteś!
Uśmiechnęła się delikatnie i próbowała się unieść na
łokciach. Syknęła z bólu i opadła bez sił na poduszki.
- Jak się tutaj
znalazłam, Harry? – spytała obojętnie. Przypomniała sobie o swoim
postanowieniu.
- W nocy
znalazłem cię leżącą i trzęsącą się, bez kontaktu ze światem. Próbowałem cię
jakoś ocucić, ale nie reagowałaś. Potem zaczęły się te potworne skurcze…
wyglądałaś, jakby ktoś rzucił na ciebie Cruciatusa. Myślałem, że się nie
obudzisz. Jak się ocknęłaś, nie mogłaś się podnieść, więc pobiegłem po
McGonagall. Kiedy z nią wróciłem, znów byłaś nieprzytomna. Nie reagowałaś.
Wyglądałaś, jakbyś umarła…
Szepnął cicho, opierając głowę o jej czoło. Widziała, że się
martwi. Wiedziała, że musi udawać, ale nie potrafiła… Potrzebowała odrobiny
czułości; nie mogła go przecież od tak odtrącić. W końcu, kto wie, gdzie by
skończyła, gdyby nie on.
Westchnęła głęboko i spojrzała na Pottera. Ulga malowała mu
się na twarzy.
- A lekcje, panie
Potter? – mruknęła rozbawiona. Zaśmiał się.
- Taka subtelna
aluzja, że mam sobie pójść? – mruknął z uśmiechem, odgarniając włosy z jej
twarzy. W jednej dłoni wciąż zamykał jej dłoń.
Skinęła delikatnie głową i uśmiechnęła się niewinnie. Potter
musnął ustami jej czoło, a po chwili została sama.
*
Kiedy miał zamiar wejść do Skrzydła
Szpitalnego zatrzymał go ból głowy. Blizna zapiekła go, a on nie mógł złapać
tchu. Oparł się o ścianę i warknął z bólu. Przytrzymywał głowę, jakby miała mu
zaraz odlecieć.
I nagle przed oczami widział pokój – ciemny, przestronny.
Wpatrywał się w nicość i czuł, że coś jest nie tak. Był nadzwyczaj spokojny,
lecz czuł, że rozpiera go energia. Czuł się panem świata. Czuł, że nikt mu nie
zagraża – żaden cholerny uczniak, któremu wydawało się, że może go zniszczyć.
Potter stracił pamięć, nie wiedział jak, ale ją stracił! Nie mógł opuszczać
zamku, a więc on, Voldemort, był bezpieczny.
Nagini zasyczała radośnie, a Voldemort zaczął się cicho
śmiać.
Po chwili znów widział pusty korytarz, prowadzący do
szpitalnej Sali.
Dziwne, nie pamiętam,
kiedy ostatnio bolała mnie blizna…
- Hermiono –
zaczął, ledwie stanął przy jej łóżku – kiedy ostatni raz skarżyłem się, że boli
mnie blizna? – spytał, przestępując z nogi na nogę.
Hermiona powoli uniosła się na łokciach i kiwnęła delikatnie
głową w stronę chłopaka. Zrozumiał i pomógł jej się podnieść do pozycji
siedzącej. Kiedy już Gryfon pomógł jej się usadowić i poprawił jej poduszki,
powiedziała:
- Harry, nigdy mi
nie mówiłeś, że boli cię blizna – mruknęła, drapiąc się po nosie. Oboje
zamyślili się. W końcu - chłopak wzruszył ramionami.
- Może w końcu
opanowałem sztukę oklumencji – powiedział obojętnie, przysuwając sobie krzesło
bliżej jej łóżka.
Przyjrzała mu się badawczo. Chyba nie sądził, że od tak
nauczył się tak trudnej sztuki magicznej?
- A ćwiczyłeś? –
zagadnęła go. Zaprzeczył głową, patrząc na nią spokojnie. – Więc to nie może
być to… Nie mam pojęcia, dlaczego tak po prostu te wizje i ból blizny ustały…
Może powinieneś spytać się Dumbledore’a?
- Ucieszyłby się,
że ich nie mam. W końcu, to po to były te lekcje oklumencji. Miały mnie nie
nawiedzać… Może gdyby stało się to w zeszłym roku, Ron i Syriusz wciąż by żyli?
Westchnęła przeciągle. Znów ten ból w jego oczach – to z
czym walczyła od dawna. Wiedziała, że to nie jest takie proste – zapomnieć o
najbliższych, o ich śmierci, zapomnieć o cierpieniu.
Wychyliła się delikatnie z łóżka, chcąc pogłaskać go po
policzku. Wiedziała, że taka mała pieszczota jest w stanie zdziałać cuda.
Straciła jednak równowagę i gdyby nie Potter, spadłaby z łóżka.
- Uważaj trochę –
mruknął, uśmiechając się do niej delikatnie i sadzając ją z powrotem na łóżku. Odsunął się jednak szybko i usiadł na swoim miejscu.
Skinęła głową, rozumiejąc. Nie chciał, żeby go dotykała, nie
chciał jej dotykać. Rozumiała go, doskonale.
- Co było dziś na
zajęciach? – spytała, chcąc odwrócić swoją uwagę od piskliwego, wrednego
głosiku w tyle jej głowy.
Jesteś głupia,
Granger! Zdawał się z niej naigrywać.
*
Kończył
się kwiecień, a ja tkwiłam w miejscu. Fakt, wyszłam ze szpitala, sny mnie już
nie nawiedzały; pewnie z powodu zażywania Eliksiru Bezsennego Snu. Jednak były
chwile, kiedy chciałam wrócić do tego szpitalnego łóżka. Wtedy widziałam
Harry’ego codziennie, czasem nawet kilka razy dziennie. Teraz mijałam go na
korytarzu, mówiłam mu dzień dobry i dobranoc i tak strasznie za nim tęskniłam.
Za moim przyjacielem.
Nie wiedziałam, czy
mógłby być kimś innym, gdyby nie to, że nikim więcej nie mógł być… W każdy
razie, nie dla mnie. Ja nie byłam dziewczyną dla niego i liczyłam, że on po
prostu jest mi wdzięczny za uratowanie życie. Bo przecież przed jego chorobą
wszystko było normalnie! Byłam jego przyjaciółką, której mógł się wyżalić,
podzielić radosnymi wiadomościami, z którą zawsze mógł posiedzieć w ciszy i
powygłupiać się.
Nie miałam pojęcia co
strzeliło mu do tej poczochranej głowy?! Może wdzięczność? A może to przez te
wszystkie eliksiry, które dostawał codziennie. Nikt nie wiedział na co są, ale
Potter musiał je brać.
Martwiłam się, że się
od siebie oddalamy. A tego przecież nigdy nie chciałam!
*
- Przestaniesz?!
– ryknęła Sophie, patrząc na zapatrzoną w okno przyjaciółkę, nieświadomie
wystukiwała rytm palcami o blat stołu w bibliotece.
- Co? Och… Nie
krzycz tak – upomniała ją, wracając do książki.
Kilka stron później, zatrzasnęła książkę i wyszła z
biblioteki. Sophie spojrzała za nią i wymruczała nieprzyjemną wiązankę pod
nosem.
- No, no… Nie
ładnie tak przeklinać – powiedział chłopak.
- Malfoy –
warknęła, spoglądając na niego. – Czemu zawdzięczam tę nieprzyjemność?
Zaśmiał się cicho.
- Sophie, może
już czas przejść na ty? – wymruczał aksamitnym tonem. – Oboje wiemy, jak to się
skończy…
Sophie odchyliła się na krześle i rozejrzała wokół. Ktoś
musi sobie stroić z niej żarty. No, na bank! Przecież żaden tleniony dupek ze
Slytherinu nie odezwał się do Gryfonki po imieniu.
- Mów, czego
chcesz i znikaj. Mam sporo roboty – powiedziała zniechęcona, splatając palce
dłoni i układając je na stoliku. Uniosła jedną brew i patrzyła wyczekująco na
chłopaka.
- Sophie…
- A, i nie mów do
mnie po imieniu. W twoich ustach brzmi jak plugastwo! – Otrząsnęła się
zdegustowana. – Mów wreszcie, Malfoy. Kończy mi się cierpliwość!
- Sophie, ja nie
mogę już udawać – powiedział, a jego wyraz twarzy zmienił się. Malowało się na
niej zdenerwowanie i mała desperacja. Oczy, zazwyczaj chłodne, teraz
przyciągały ogniem. – Podobasz mi się i wiem, że ja tobie też. Skończmy te
podchody i…
Nie dokończył, bo Sophie ryknęła śmiechem. Trzymała się za
brzuch i co jakiś czas spoglądała na Ślizgona.
- Dobre, Malfoy!
Prawie dałam się nabrać! – zaśmiała się. W następnej sekundzie nachylała się do
Malfoya, trzymając swoją różdżkę blisko jego gardła. – A teraz gadaj, o co ci
chodzi! Próbujesz mnie wkręcić, żeby się ze mnie nabijać, czy co? Jeśli tak, to
niestety ci się to nie uda! Ja naprawdę mam dość tego wszystkiego, Malfoy i
chętnie skończyłabym te naszą małą wojnę, ale kiedy tylko opuszczę gardę, ty
wyskakujesz mi z wyznaniami! Wiem, że coś knujesz, ale uwierz mi, nie ze mną te
numery!
Młody arystokrata otoczył jej talię ramionami i przyciągnął
do siebie. Złożył na jej ustach zachłanny pocałunek, nie zważając na protesty
Gryfonki, która kopała go w łydki i biła po piersi.
- Malfoy, nie rób
tego nigdy więcej! – warknęła, po czym wstała z jego kolan. Wygładziła szatę i
chwytając w biegu książki, wyszła z biblioteki.
- Malfoy, jak ja
cię nienawidzę! – warknęła, rzucając się na łóżko w dormitorium.
*
Harry Potter siedział pod drzewem na
błoniach i czytał podręcznik do OPCM, kiedy obok niego spoczęła Hermiona.
- Wiem, że ci
przeszkadzam, Harry i wiem, że ten chłód między nami to moja wina – zaczęła,
patrząc uważnie na chłopaka. – Harry, wiem, że popsułam wszystko, wiem, że
teraz czujesz się samotny, a przecież nie o to mi chodziło! Harry, chcę, żebyś
był szczęśliwy i bezpieczny. Jesteś moją radością i kiedy z tobą nie rozmawiam,
nie czuję… Jesteś moim przyjacielem, Harry i to właśnie tego nie chcę stracić.
Ty i ja…
- Hermiona –
przerwał jej zirytowany, zamykając książkę i zaznaczając sobie palcem stronę –
rozumiem, że nic do mnie nie czujesz. Nic, prócz czystej sympatii, ale ja nie
mogę powiedzieć tego samego o sobie. Skoro mnie nie chcesz, a chcesz, żebyśmy
byli przyjaciółmi - to dobrze! Ja mogę nim być, ale nie potrafię po prostu na
ciebie patrzeć… Tak, żeby nie myśleć… - urwał, potrząsając głową z bezradności.
– Nieważne. Daj mi trochę czasu, Hermiono. To nie jest takie proste…
Szybko wstał i próbował odejść do zamku. Chwyciła go za
nadgarstek w ostatniej chwili, po czym również wstała.
- Harry, błagam,
ja rozumiem, że to te leki…
- Nie! To nie
przez eliksiry czy wdzięczność. To już nie jest tylko przyjaźń! – krzyknął, a
ona widziała jak zaciska szczęki. Chwyciła go za rękę i zamknęła ją w swojej
dłoni. Uniosła ją do swoich ust i złożyła na niej subtelny pocałunek.
- Harry, błagam
cię, nie denerwuj się… Jesteś dla mnie zbyt ważny, żebym mogła cię stracić –
szepnęła, patrząc mu w oczy.
Zacisnął szczęki jeszcze bardziej, patrząc w jej brązowe
oczy.
- Hermiona, puść
mnie. Jeśli tego nie zrobisz, to… Przestanę nad sobą panować.
Westchnęła głośno i wyzwoliła uścisk.
- Harry, błagam…
- szepnęła ze łzami w oczach, kiedy on odchodził już do zamku.
Poczuła pulsujący żar pod skórą; czuła jak wsącza się w jej
żyły, jak błądzi i szuka serca, by rozbudzić w niej gniew. Warknęła wściekła i
kopnęła kępę trawy, a potem kamyk, by w końcu kopnąć drzewo. Usiadła pod
drzewem i zamknęła twarz w dłoniach.
Głupia Granger, głupia
Granger zaintonował wredny głosik w głowie, grając jej na nosie.
- Och, ty głupia
idiotko! – mruknął rozbawiony, przytulając ją do siebie. Wtuliła się w jego
ramiona i schowała twarz w zagłębieniu jego szyi.
A więc był tutaj – tylko dla niej, nie odszedł, wrócił i
wziął ją w ramiona. Mogła go znów poczuć, jego – jej przyjaciela. Och, jak
dobrze jej było w jego ramionach – silnych, choć drobnych, wielkich, choć
małych, tak przyjemnie ciepłych i kojących. Tylko w nich potrafiła odnaleźć
spokój; tylko one były jej bezpieczną przystanią. Były jej szczęśliwą wyspą
pośród spienionych fal tego wrogiego i gniewnego świata.
Oplotła jego plecy rękoma, przysuwając się bliżej. Chciała
czuć ten spokój bijący od niego, tą… miłość, palącą i otaczającą ją wokół. Nie
miała pojęcia, jak do tego doszło. Jakim cudem on mógł pokochać ją; nie chciała
wiedzieć, chciała to czuć, bo tylko w ten sposób mogła go uratować; tylko w ten
sposób mogła być blisko niego i czuwać nad jego bezpieczeństwem. Ona zrobi
wszystko, żeby był bezpieczny.
Wszystko.
Podoba mi się. W szczególności wstęp i ten wpis. Tak, sprawiłaś, że stało się to moim ulubionym i wyczekiwanym.
OdpowiedzUsuńHermiona ma wizje... Hm.. Podchodzę do tego sceptycznie, ale niech będzie. Zobaczymy jak się rozwinie.
Sophie, po prostu przyznaj, że lecisz na tlenionego i będzie po sprawie xD
Leonard dalej ginie mi w tle ><
A końcówka była taka ckliwa. Podobała mi się, bo ukazała mimo wszystko przyjaźń. Harry może czuć się nieswojo, ale jej nie zostawi.
Znad krzaczastych,
Lau~
Cieszę się, że to polubiłaś. ;)
UsuńNo, ja też jej to ciągle powtarzam, ale ona nie chce mnie słuchać. Wredne babsko ;)
Och, muszę nad nim popracować. W końcu jest fantastyczny! No i miała tak być. Bo przecież kiedy się kogoś kocha to tylko to powinno być najważniejsze, prawda? To i dobro tego drugiego. ;)
Pozdrawiam!
Cudowne, cudowne, cudowne!!!
OdpowiedzUsuńCodziennie sprawdzam czy coś dodałaś :)
Genialnie piszesz i mam nadzieje, że będziesz dodawać częściej (już nie mogę się doczekać dalszej części) ;)
Dziękuję ;) Nowości pojawiają się tak mniej więcej co 10-14 dni, a i tak czasem mam z tym pewne trudności ;)
UsuńSpokojnie, następna część się pisze. ;)
Pozdrawiam :3
Najbardziej podobała mi się końcówka i moment Sophie z Malfoy'em. Szkoda mi Hermiony i Harry'ego, bo tak męczą się ze swoim uczuciem. Te sny są ciekawe. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Dziękuję. Końcówka wyszła mi spod palców po prostu sama, więc może właśnie dlatego jest taka fajna *.*
UsuńJakoś się ułoży, ale czy dobrze, czy źle... No cóż, to jest tajemnicą! ;)
Pozdrawiam ;)
Hej! ^.^ Rozdział jest zajebisty i w sumie to jedno słowo jest w stanie opisać cały rozdział, jednak już taka nie będę, i rozpiszę się na jego temat :D.
OdpowiedzUsuńSny Hermiony są bardzo intrygujące i mroczne, a za każdym razem, kiedy pojawia się o nich mowa, zastanawiam się, czemu Granger je widzi i jaki one mają związek z jej osobą? Czyżby to było coś takiego, jak u Harry'ego w piątej części?
To było słodkie, jak Harry się tak o nią troszczył *.* Uwielbiam twoją kreację tych bohaterów, a zwłaszcza przedstawienie Hermiony. Tutaj nie jest taka przemądrzała jak w filmie i książce, dzięki czemu jeszcze bardziej ją polubiłam :).
A już się bałam, że zabraknie Malfoya! Co on w ogóle wyprawia? To, co mówił było prawdą, czy tylko się z niej nabijał? Mam nadzieję, że w następnym rozdziale Dracon także się pojawi i ta sytuacja z biblioteki sie wyjaśni.
I końcówka rozdziału... cały czas trzymała mnie w napięciu. W kółko zastanawiałam się, co zrobi Harry? co jej powie? I potem, na serio myślałam, ze on odszedł, ale na szczęście wrócił i przytulił Hermionę <3 Oni byliby taką uroczą parą ^^.
No cóż, ja także życzę Ci wszystkiego, co najlepsze z okazji świąt Wielkanocnych :).
Pozdrawiam ciepło!
Dziękuję! :D
UsuńMotyw snów już niedługo się wyjaśni. W każdym razie, ma to coś wspólnego z Potterem.
Bo Harry w ogóle jest słodki :3 Dziękuję. Staram się jak mogę, zrobić z nią "fajną czikę" ^^
No, bez jaj! Rozdział bez Draco to rozdział stracony! Niezbadane są tajniki mózgu Malfoya, tak jak i Sophie. ^^
Oni BĘDĄ taką uroczą parą. Wróżę im to ^^
Dziękuję za życzenia!
Pozdrawiam ;)
To chyba twój najlepszy rozdział ;) Naprawdę ;) Tyle tu emocji!
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisujesz uczucia Hermiony. Podejrzewam czemu ona robi sobie taką krzywdę, ale ma szczytny cel, ale nie wiem czy to jej nie zniszczy.
Te jej koszmary... Na pewno mają coś wspólnego z tym, że Harry'ego nie boli blizna i podejrzewam, że Hermi sama zdała się na ten los. Wiedziała, na co się decyduje. Podziwiam ją za to ;) Widać, że naprawdę go kocha i zrobi dla niego wszystko, tak jak zarzeka się pod koniec rozdziału.
Dodatkowo ta muzyka, dobrałaś ją idealnie ;)
Nie można także zapomnieć o Sophie. Widać, że naprawdę zależy jej na Draconie, ale odzywa się też jej rozum, że on jest zły i niedobry. Wydaje mi się jednak, że on niczego nie kombinuje tlyko wyznał jej prawdę. Jednak rozumiem, że trudno jej w to uwierzyć, sama bym nie uwierzyła. Naprawdę lubię te fragmenty z nimi. Widać między nimi emocje, miłość, pożądania, a przy okazji nienawiść za to, że darzą się uczuciem. Wybuchowa mieszanka!
Mam nadzieję, że i jej i Hermionie się uda pod koniec opowiadania ;)
Pewnie dlatego, że najkrótszy (nie licząc prologu) ^^. Nie w ten uczuciowy sposób, choć doprowadzi ją na granice życia i śmierci, a może nawet przeprowadzi przez nią. ;)
UsuńTak, dobrze kombinujesz. ;) Tyle tylko, że Hermiona nie do końca była tego świadoma.
Dzięki! Wreszcie ktoś zwrócił uwagę na muzykę, a ja się zawsze tak staram, żeby ją dobrać ^^
Bo Draco jest "zły i niedobry" ^^ ale przy tym nieziemsko przystojny ^^ Masz rację, wybuchowa! I pewnie dlatego nie mogą się dogadać. ;)
Pozdrawiam!
Tak sobie przypomniałam, że miałaś dodać jakoś teraz rozdział (właśnie znalazłam mejla w skrzynce - dzięki za pamięć ;), więc przybywam! Wieszanie psów na Hermionie mode on i... jedziemy.
OdpowiedzUsuńTen krótki wstęp rodem z pamiętnika. Lubię te akcenty, ładnie wkomponowują się w tło historii i przyjemnie się je czyta. ;) Oczywiście Hermiona jak zwykle udaje, że Harry to tylko przyjaciel (w sumie chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego - niech ona się wreszcie obudzi!).
O, jakaś akcja! Hermiona zasypia przed książkami i ma drgawki. Kolejny sen z Voldemortem? Te majaki coraz bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że na rzeczy jest coś więcej, niż tylko przypadek...
Tom dorwał się do diademu! A to ci heca! Scena z przeszłości czy odmłodzony Voldemort? Hmm, robi się coraz bardziej interesująco!
Harry już widzę świruje, chcąc przywrócić Hermionę do "życia". Zostaw ją, jak się obudzi to i tak pewnie cię spławi... -.- No dobra, dobra, muszę się chyba ja trochę ogarnąć z tą niechęcią w stronę Granger.
Hermiona wylądowała w szpitalu, jej przyjaciele są z nią, nie wie, co się dzieje - nie dziwię się, w ogóle. Może to jej pomoże się wreszcie uspokoić. :D
Leonard, tylko bez Mionek mi tutaj, to zdrobnienie przypomina mi o tych słit blogaskach słit ałtoreczek (czyli mnie jakieś siedem lat temu -.-).
O, budzi się Harry i chce z nią rozmawiać, ona już obojętna... skąd ja to wiedziałam?! -.-
Harry'ego boli blizna? Dawno się to nie działo, ciekawe... czekam na dalsze rozwinięcie tego zagadnienia.
Pominę już tę Hermionę, dość już ją zjechałam.
Wreszcie Sophie i Draco! O kurczę, Malfoyowi odbiło. I to całkowicie z tego, co widzę. Wyznanie uczuć? GRYFONCE? Voldemort go tam chyba ostro przestraszył wizją śmierci, że zdecydował się na coś tak szalonego!
Końcówka rozdziału aż mnie nieco wzruszyła. Masz talent do opisywania takich sytuacji, szczerze ci go zazdroszczę. Chciałabym umieć w taki sposób opisywać uczucia bohaterów. ;) Hermiono - na razie wyłączam tryb wieszania na tobie psów. Ciekawe, co wymyślisz dalej!
Pozdrawiam!
"sikam", kiedy czytam Twój komentarz.
UsuńMuszę coś zrobić, żeby Hermiona zyskała w Twoich oczach! No bo Ty ją kiedyś zamordujesz słowami! ;)
Blizna Harry'ego i majaki Hermiony to wspólny temat i go wyjaśnię...
No wiadomo! Malfoy jakieś tam ciemne praktyki stosuje, to zaś mu się we łbie przewraca. Normalnie, nie czaję człowieka!
Też nie lubię tego zdrobnienia i jak było napisane, Hermiona też nie! Może to Cię do niej przekona ? ;>
Dziękuję, no staram się jak mogę. ;)
Pozdrawiam <3
To dobrze, czy źle? :D
UsuńHermiona w końcówce rozdziału jakby trochę poprawiła swoją pozycję w moim rankingu "ulubionych postaci z twojej historii". ;)
Tak też właśnie myślałam i czekam z niecierpliwością, aż go wyjaśnisz!
No nie? Draco już nie wie, co robi!
Pozdrawiam. ;)
PS Przypomniałaś sobie jakieś sucharki? :D
dobrze. poprawiłaś mi humor ^^
UsuńNo, odwala mu już totalnie. ;D Malfoy, Malfoy!
Tak, ale aż wstyd mi się jest nim podzielić... Jest tak suchy, że bardziej suchy być nie może. :D No ale dobra.
Widząc kadzidło o zapachu lotosu, spytałam się w myślach, jak pachnie lotos? a potem, nasunęła mi się odpowiedź "może jak benzyna"? ...
Cieszę się niezmiernie!
UsuńAch ten Malfoy...
Teraz to ty poprawiłaś mi humor! Wyborny sucharek. ;)) Jaki tam wstyd, sucharki są fajne.
^^ cała przyjemność po mojej stronie ^^
UsuńWitaj ;)
OdpowiedzUsuńKomnetarz nie będzie taki długi jak zwykle, ale po świątecznej atmosferze tylko na taki mnie stać :( Ogólnie rozdział mi się bardzo podobał i nawet wyobraziłam sobie jak Hermiona wlatuje do kociołka słaniając się ze zmęczenia ^^
Wiesz, że ja jak tylko mogę wielbię fragmenty, gdzie występują Sophie z Mafloyem! Te fragmenty podbijają moje serce za każdym razem i za każdym razem rozpływam się, kiedy cały ich dialog kończy sie na zachłannych pocałunkach!
A te sny Hermiony? Takie realne.. Podobają mi się!
Wszystko pięknie, ładnie i czekam na więcej ;)
Jak zawsze!
Całuję,
Liley
Spokojnie, rozumiem. ;)
UsuńWiem, że je uwielbiasz i staram się jak mogę, żeby Cię zadowolić ;) Chociaż liczę, że wreszcie zaczną rozmawiać po ludzku, a przynajmniej w cywilizowany sposób, a nie jak dwa lwy, skaczące sobie do gardeł. ^^
Pozdrawiam ;*
Włączyłam się na blogera i tak sobie pomyślała, że jeśli teraz nie skomentuję, to nie zrobię tego nigdy ;/.
OdpowiedzUsuńNo i jestem. Hermiona usilnie próbuje sobie wmówić, że Harry to tylko przyjaciel.
Wiesz, że strasznie pędzisz? Dopiero było Boże Narodzenie, a już jest... kwiecień? Albo mi się tak wydaje. W każdym razie widzę, że chcesz jak najszybciej zakończyć szóstą klasę, co poniekąd nawet mi się podoba, ponieważ już nie mogę się doczekać twojej wersji siódmej.
Malfoy jest... dziwny. Co najmniej. Nie wiem, czy działa w ten sposób specjalnie, czy może na takiego go wykreowałaś. Aj hew noł ajdija (że zaszpanuję angielskim).
W czasie czytania znowu pojawiło się kilka powtórzeń, lecz wybacz, czytałam w sobotę i nie pamiętam już dokładnie.
Sorry, że tak chaotycznie i w ogóle - jutrzejszy powrót do obowiązków jakoś nie napawa mnie szczególnym optymizmem, zwłaszcza że muszę jeszcze coś dzisiaj zrobić na mojego własnego bloga.
Pozdrawiam, Zusan ;*
Wiem, że pędzę, ale taki miałam zamiar od początku.
UsuńA Hermiona ma po prostu takie hobby - uprzykrzanie sobie życia. ^^
nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem dziwny, więc tego nie wyjaśnię... ;)
Jak zawsze - te paskudne powtórzenia! ajj.
Rozumiem, rozumiem. to jest najgorszy moment w życiu, kiedy po lenistwie trzeba wrócić do rzeczywistości! ;/
I bardzo chciałabym odwiedzić Twojego bloga ^^
Pozdrawiam! ;);*
Pod pojęciem "dziwny" chowa się jego charakter. No przyznaj, że w książce Draco rzuca się z całowaniem, raczej jest publicznie "wstrzemięźliwy" :D
OdpowiedzUsuńA mojego bloga odwiedzić nie możesz, kochana. Jeszcze. Nie napisałam, że MAM bloga, tylko że muszę nad nim POPRACOWAĆ. Planuję go założyć już od wielu, wielu miesięcy, lecz tym razem ten ma być inny niż pozostałe - ma się zakończyć epilogiem ^^ <3
Tak więc ruszam (odpukać - jeśli się uda) za dwa, trzy miesiące. Rozumiem, że mam Cię poinformować? ;)
O to mi cały czas chodziło ;) Domyśliłam się, że takowy jeszcze nie istnieje, więc subtelnie podsunęłam Ci aluzję, że chciałabym wiedzieć, jeśli zaistnieje. ;)
UsuńNo nie rzuca się, dlatego też podsunęłam, że to żart czy coś ^^ Kto zna Malfoya?
No ja z nim chodzę codziennie na herbatki na Pokątnej. Ty nie? O.o ^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i na pewno dam znać ;*
o szlag. no, niestety nie jestem godna, by pijać z nim herbatki. trudno. będzie tego żałować ;)
UsuńCieszę się i czekam !
Wybacz kochana z opóźnieniem komentuje ale przeczytałam rozdział jednym tchem.
OdpowiedzUsuńBiedna Hermiona czemu nie przyzna się przed swoim uczuciem do Harry'ego?
Czy niebezpieczeństwo wiszące nad nim jest tak bardzo poważne?
Naprawdę mogłoby stać się coś niepokojącego?
Muszę przyznać bardzo się o niego martwię co z tego wyniknie.
Ach żeby Potter wziął sie za siebie i potrząsnął Granger i powiedział jak bardzo ją kocha.
To byłoby cudowne wyzwanie.
I jeszcze Sophia i Draco.
Tylko potwierdzają przysłowie "Kto się czubi ten się lubi"
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam.
Rozumiem to doskonale, więc nic Ci nie muszę wybaczać ;)
OdpowiedzUsuńOna się po prostu trochę cyka, chociaż niekoniecznie tego, że jemu się coś stanie. Bardziej się boi zostać zranioną...
Może oboje się za siebie wezmą i ogarną? ;) I masz rację, byłoby słodko, jak w cukierni w Tłusty Czwartek. Ale aż tyle słodyczy nam tutaj nie potrzeba. ;) Doceniajmy małe rzeczy ^^
Masz rację. Można by rzecz, że to na nich zbudowano to przysłowie. ;)
Pozdrawiam! :*
Czuję się oszukana przez Eileen. Eileen nie czyta spamu Kaśki. >.<
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz, ale jestem.
OdpowiedzUsuńTroska Harry'ego i jego zachowanie jest urocze. Naprawdę <3 mieć takiego dbającego osobnika obok, marzenie. Ale ta uparcie twierdzi, że powinien być jej "przyjacielem". No ja nie mogę, Hermiona weź się w garść dziewczyno! Przecież już nigdy nie będzie jak dawniej! Ot tak nie da się przestać czuć!
A teraz się uspokajam...
Sophie i Draco. Uwielbiam ich. Choć z tej dwójki chyba bardziej Malfoya, Sophie wydaje mi się cały czas trochę taka naburmuszona, ale mimo to ich sceny są świetne ;P I blondasek przyznał się poniekąd do swoich uczuć, a ona tak go potraktowała... aż mi go szkoda.
Mam nadzieje, że ta ostatnia scena zmieni coś w Hermionie. Oni tylko oddalają się od siebie przez coś takiego, niech to się zmieni błagam.
Pozdrawiam, L. ;*
"jaki bulwers" ^^
Usuńspokojnie, spokojnie. wszystko się układa, co można wnioskować po końcówce rozdziału. :)
Sophie nie jest naburmuszona. ona ma po prostu swój świat, swoje kredki i swoje postrzeganie świata (i Malfoya). Och, proszę Cię! Serio, zaufałabyś swojemu wrogowi, kiedy wyznałby Ci, że się w Tobie tajemnie kocha? ;>
Pozdrawiam ;)
Podobają mi się te fragmenty kursywy, kiedy tak opisujesz dłuższy czas :3 świetne to jest!
OdpowiedzUsuń