Przybywam z nowym rozdziałem. Wiem, że miał się pojawić kilka dni wcześniej, jednak z powodów czysto technicznych, dzieje się to dopiero teraz. ;)
Na samym początku, pragnę zapewnić, że przyspieszenie tempa jest celowe i planowane przeze mnie od dłuższego czasu. Ciągnęło się jak flaki z olejem, a teraz będzie pędzić z szybkością światła.
Nie zabijajcie mnie za to, co zrobiłam. Mam w sobie pokłady niepohamowanego sadyzmu i zaczyna on ze mnie wychodzić.
Rozdział betuje Apocalypsis, za co bardzo dziękuję!
*
Stała przed nim, piękna jak anioł.
Ubrana w długą, błękitną sukienkę. Proste włosy spływały kaskadą na jej plecy.
Błękitna maska ukrywała tylko okolicę oczu.
- Nareszcie – mruknęła.
Uśmiechnął się do niej i wyciągnął prawą dłoń, zapraszając
ją do tańca. Dygnęła i z szerokim uśmiechem na twarzy przyjęła zaproszenie.
Muzyka zmieniła się na wolny walc, a on oczarowany jej wyglądem i prowadzony
przez serce, począł stawiać kroki w takt muzyki.
- Dobrze tańczysz – szepnęła, zerkając na kwiat przypięty do
szaty. Nie odpowiedział, tylko okręcił ją wokół jej osi. Postanowiła nie psuć
tej chwili, tylko pozwolić unieść się jej i uczuciu. Patrzyli sobie w oczy.
Stanowili niezaprzeczalną jedność. Nie istniał dla nich świat, inni ludzie,
nawet Voldemort czyhający za granicami Hogwartu.
- A więc chowałaś się przede mną? – spytał, kiedy położyła
głowę na jego ramieniu.
- Tak. Zabawnie wyglądałeś z tymi dziewczynami. Nie miałeś
tej lekkości, którą masz teraz – odpowiedziała, unosząc głowę. – Dlaczego bez*?
Zerknął na fioletową roślinę, przypiętą do jego szaty.
- Bo miałem nadzieję, że będziesz znała jego znaczenie…
Wiem, że pytałaś o to McGonagall.
Spojrzała na niego zaskoczona, a on poruszył zabawnie
brwiami.
- Moje serce też jest twoje*, Harry – szepnęła, unosząc
lekko dłoń. Na jej nadgarstku znajdowała się bransoletka, wykonana z
pojedynczych kwiatów bzu. Uśmiechnął się szerzej i znów okręcił ją wokół osi,
by na koniec przechylić ją przez swoje ramie.
- Nie mam pojęcia, kiedy nauczyłeś się tak tańczyć -
powiedziała, śmiejąc się.
- Ja też nie!
*
Czasami zastanawiam się, co by było,
gdyby mnie wtedy nie znalazł. Czy potrafiłabym żyć bez niego? Czy potrafiłabym
być tylko jego przyjaciółką, teraz, kiedy uświadomiłam sobie, jak ważny dla
mnie jest?
Do dziś śmieję się z tego wieczoru i jego dziwacznych
wygibasów. Muszę przyznać, że to chyba nasze najwspanialsze wspomnienie.
Przynajmniej jak dotąd.
Kiedy zamknę oczy, widzę jakby to działo się właśnie teraz.
Patrzę na Pottera, który miota się pomiędzy kolejnymi dziewczynami i szuka
właśnie mnie. Skąd wiedziałam, że chce znaleźć właśnie mnie? Chyba przeczucie,
doprawione odrobiną nadziei. Skoro wtedy mnie znalazł, znajdzie mnie już
każdego dnia. A ja chciałam być już z nim na zawsze… Chciałam, ale potwornie
się tego bałam! Bałam się czyhającej na mnie miłości i jej sideł.
*
- Boisz się, że ktoś cię rozpozna? –
spytała Sophie, roztrzepując palcami włosy.
- Bardziej boję się tego, że ktoś zobaczy mnie z tobą –
odpowiedział z uśmiechem, odwiązując tasiemkę znajdującą się z tyłu głowy. –
Gdzie ty mnie przyprowadziłaś?
Sophie rozpostarła ręce i zaśmiała się jak małe dziecko.
- Jesteśmy w szklarni numer 10, dawno przez wszystkich
zapomnianej. Pewnie nawet Sprout już o niej nie pamięta – oznajmiła, ściągając
szpilki.
Uśmiechnął się i uświadomił sobie, jak bardzo magiczna jest
ta chwila. Przysiadła na ławce, rozprostowując palce u stóp. Obserwował każdy
jej ruch i każdy jej grymas na twarzy.
- Wystarczyła chwila, żeby cię znienawidzić i sześć lat,
żeby pokochać – szepnął, wkładając ręce do kieszeni. Spojrzała na niego i
zmrużyła oczy.
- Nie mów tego, czego nie jesteś pewien, M… Draco. W głębi
serca jestem naiwnym i delikatnym stworzonkiem – mruknęła. Skinął głową i
rozejrzał się po rzeczonej budowli. W bladym świetle, które wyczarowała
Gryfonka, widać było zwisające pozostałości roślin. Po ścianach leniwie wspinał
się bluszcz, zabierając ostatnie promienie światła, które zdołały się przedrzeć
przez grubą warstwę brudu.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłaś?
- Bo tutaj nikt nie powinien nas zobaczyć, a chcę wiedzieć
jaki jesteś naprawdę. I chciałabym, żebyś wiedział jaka ja jestem. Tutaj nie
musisz się obawiać innych i możesz ściągnąć swoją maskę. I nie mówię tu o tej
materialnej – odparła ochrypłym głosem. Podniosła się z ławki i podeszła do
niego, patrząc mu w oczy. – Chcę widzieć ciebie i mieć cię takiego w pamięci,
kiedy wstanie świt. Chcę być twoja, ale tego Draco, którego nie udajesz…
- Skąd wiesz, że nie udaję? Skąd masz pewność, że nie jestem
taki normalnie?
Zaśmiała się, odwracając się i skubiąc zwisającą roślinę.
- A jesteś taki?
Poczuła dłonie na talii i jego oddech na osłoniętych
ramionach. Zadrżała, kiedy odwracał ją do siebie.
- Sam nie wiem jaki jestem. Przy tobie wszystko wydaje się
być inne… Bardziej zawiłe… - szepnął, odgarniając kosmyk włosów wpadający do
oczu. – Sprawiasz, że gubię się w sobie, w zasadach, na których zostałem
wychowany…
- A więc musisz do niego należeć! – Ucieszyła się i położyła
dłonie na jego ramionach. – Pomogę ci, Draco! Przejdź na naszą stronę, to…
- Nie mogę, Sophie – uciął, głaszcząc ją po policzku.
Pochylił się nad nią i pocałował.
- Nie odwracaj mojej uwagi – burknęła, odsuwając się od
niego.
- Sophie, błagam cię. To nie jest temat, na który chcę
rozmawiać. Są pewne sprawy, o których ty nie powinnaś wiedzieć. Tak będzie
lepiej dla ciebie!
Sophie zacisnęła pięści, odsuwając się dalej od chłopaka.
- Jak na przykład to, że chcesz zabić dyrektora?! – syknęła
zjadliwie, mierząc go wzrokiem.
- Nie wiem, skąd o tym wiesz, ale nie chcę o tym rozmawiać.
No, chyba że masz ochotę się kłócić! – Gestykulował dłońmi, a twarz mu stężała.
Sophie zerknęła na niego nieufnie, po czym westchnęła głęboko.
Nie chciała się z nim kłócić. To była jedna noc, w którą
mogli być razem i nie musieli być dla siebie opryskliwi. Już jutro znów będzie
musiała go wyzywać od śmieci, żeby stwarzać pozory, choć tak bardzo tego nie
chciała.
Załamała bezradnie ręce.
- Nie chcę, Draco.
Wygiął usta w uśmiechu, który sprawiał, że stawał się
przystojniejszy.
- Uwielbiam brzmienie mojego imienia w twoich ustach –
szepnął, podchodząc do niej i głaszcząc ją po policzku.
Sophie uniosła oczy i uśmiechnęła się delikatnie,
jednocześnie wzdychając.
Jak wiele miała do zaoferowania jej ta noc? Cóż – mogłoby
się zdawać, że niewiele, jednak dla niej, dla tej Sophie Springsteen, która
jest chłodna i bezwzględna dla swoich wrogów, obojętna dla ludzi, nieprzyjemna
dla nauczycieli i ogólnie nieprzystępna, dla niej miała być wszystkim. Czuła,
że już wkrótce los rzuci ją i Dracona na dwie strony barykady, być może każe im
ze sobą walczyć. Musiała więc wyłowić z tej nocy dla siebie jak najwięcej.
- Powiedz mi, Draco – zaakcentowała jego imię – co lubisz,
tak ogólnie?
Chciała go poznać, dowiedzieć się jaki jest, kiedy nie ma
przy nim Ślizgonów, kiedy jest sam. Co kryje dusza Dracona Malfoya?
- Lubię drobne rzeczy. One nadają mojemu życiu sens. Dzięki
nim mogę zapomnieć o tym, do czego zostałem przeznaczony. Lubię deszcz i wiatr,
zapach trawy po deszczu i burzę; smak kawy i czarnej porzeczki. Kiedy tego
doświadczam, czuję, że żyję. I kiedy jestem tutaj z tobą, to czuję, że to
lubię… - odpowiedział, siadając na ławce i poklepał miejsce obok siebie.
- A mnie lubisz? – szepnęła, siadając obok niego.
Zaśmiał się. Szczerze i łagodnie, a dźwięk tego śmiechu
działał na nią kojąco. Przyglądała mu się z czystą ciekawością i pożądliwością.
Pożądała wiedzy na jego temat. Niczego więcej. Kiedy więc tak opowiadał o swoim
życiu i drobnych przyjemnościach, kiedy dzielił się z nią sobą, mogła
stwierdzić, że go zna. Znała go już od dawna, choć wydawało jej się, że jest
jej obcy.
- Zabawne i dziwne, ale tak. Nawet bardzo! – Pochylił się w
jej stronę i szturchnął ramieniem.
Dziwiła się, że czas w jego towarzystwie może płynąć tak
szybko. Siedziała obok Draco Malfoya, z którym miała do czynienia przez kilka
ostatnich lat, a teraz zdawało jej się, że to wcale nie był on.
Był szarmancki i zabawny, jednak wciąż na swój uszczypliwy,
arystokratyczny sposób. Dziękowała niebiosom za ten dar, choć zdawał się być
wyjęty z bajki o jakimś Kapciuszku, o którym opowiadała jej Hermiona.
Tej nocy nie połączyło ich nic więcej, prócz rozmów i kilku
muśnięć dłoni. Śmiała się, słuchając rodzinnych anegdotek, o których nie wahał
się jej opowiedzieć. Odwdzięczał jej się tym samym, słuchając o jej przygodach
z dzieciństwa.
Świt nastał zbyt szybko. Zaskoczył ich jak kot. Kiedy więc
słońce leniwie przeciągało się za wzgórzami, on pomagał jej założyć szpilki,
zdołała tylko złożyć delikatny pocałunek na jego czole.
- Zostań ze mną, Draco – szepnęła, delikatnie
głaszcząc jego kark.
- Nie mogę, Sophie! – uciął, zaciągając kokardę na lewym
bucie. – Nie mogę!
Podniósł się i szybkim krokiem uciekł ze szklarni. Widziała
jego cień, zmierzający do zamku.
Nie miała zamiaru płakać, choć jej serce rwało się do tego.
Westchnęła ciężko i otarło samotną łzę z policzka.
- W takim razie muszę cię zniszczyć – zawyrokowała drżącym
głosem i machając różdżką, zlikwidowała pojedyncze światełko. Nie oglądała się
za siebie z mocnym postanowieniem nie wracania do tej szklarni.
*
Uciekłam.
Kiedy wymykałam się z Jego ramion, wiedziałam, że
uciekam. Bo jak inaczej miałam to nazwać? Najciszej jak mogłam ubierałam się i
nasłuchiwałam czy wciąż cicho pochrapuje. Widziałam błogi uśmiech na Jego
twarzy i po raz ostatni pochyliłam się nad nim tej nocy, by złożyć na jego
ustach pocałunek.
Kiedy zakładałam sukienkę tamtego wieczoru, nie miałam
pojęcia, że wyląduję z nim w Pokoju Życzeń; że oddam mu całą siebie, cicho
wykrzykując jego imię. Kiedy on ściągał mi maskę, by zobaczyć moją twarz, nie
zdawał sobie sprawy, że już więcej mnie takiej nie zobaczy. Ja z resztą też.
Kładąc drżącą dłoń na klamce, odwróciłam się, by zobaczyć
go po raz ostatni. Spał, z rękoma rozrzuconymi na łóżku i cicho chrapał. Uśmiechnęłam
się. Tak chciałam go zapamiętać i tak właśnie miały wyglądać moje wyrzuty
sumienia.
Uciekłam.
Bo jak można inaczej to nazwać?
Idąc pod rękę ze wschodzącym słońcem wprost do gabinetu
Dumbledore’a, uświadomiłam sobie pewną rzecz.
Dotarło do mnie, że kochałam Pottera już od dawna i o
takiej właśnie czystej miłości marzyłam przez całe życie. Wiedziałam, że muszę
zapewnić mu bezpieczeństwo i zdawałam sobie sprawę, że muszę pomóc mu odnaleźć
pozostałe horkruksy. Tylko tak mogłam mu pomóc w ocaleniu świata, w ocaleniu
moich najbliższych, w ocaleniu Jego. Musiałam go chronić, a póki był w Hogwarcie,
był bezpieczny.
Uświadomiłam sobie również, że boję się miłości. Boję się
jej i nie jestem na nią gotowa. Uciekłam więc od niej, żeby ocalić moja Miłość.
*
- Dyrektorze, podejmuję się odnalezienia
horkrusków! – oznajmiła Hermiona zaraz po tym, kiedy weszła do jego gabinetu.
- Panno Granger…
- Profesorze, ja muszę to zrobić! Muszę sprawić, żeby
Harry’emu się nic nie stało! Taka była nasza umowa, pamięta pan? – rzuciła
drżącym, choć pewnym głosem.
Przyjrzał się jej badawczo, dostrzegając zaciętość na jej
młodej twarzy. Wiele razy go zaskakiwała, wiele razy wydawało mu się, że z nią
nie można wygrać. Tym razem też nie miał szans na to, że wyperswaduje jej tą
decyzję.
- Dlaczego? – spytał, opierając brodę na splecionych
dłoniach.
- Ponieważ go kocham – odparła bez namysłu.
Jej twarz przybrała jeszcze bardziej zacięty wyraz, tylko w
jej brązowych oczach dostrzegł płomyki strachu. Wiedział, że nie bała się o
siebie. Bała się o Pottera i o to, że pewnego dnia może go stracić.
- Muszę to zrobić, profesorze! Muszę!
- To zadanie Harry’ego. To on powinien je znaleźć – odparł
po chwili.
- Nie – zaprzeczyła ostro, robiąc krok w stronę biurka. – On
musi zabić Voldemorta. Już raz próbował je znaleźć i oto co się z nim stało.
Nie mogę pozwolić na to, żeby to spotkało go drugi raz.
- A jeśli spotka ciebie? – spytał, mrużąc oczy. – Co jeśli
spotka cię coś gorszego?
- Trudno. Najważniejsze, że Harry będzie bezpieczny.
Westchnął ciężko i skinął głową. Polecił jej, by przyszła do
niego za dwie godziny, spakowana i gotowa.
- W tedy wyjaśnię ci co i jak – powiedział.
Kiedy po wskazanym czasie zjawiła się w jego gabinecie,
miała na sobie dżinsy i bluzę. Przy pasku miała przywieszoną małą torebkę, a on
wiedział, że jest gotowa, jak jeszcze nigdy.
- Oto zmieniacz czasu i świstoklik w jednym. Ma pamięć
miejsc i czasu, do których się cofano. Ostatnim człowiekiem, który go używał
był Tom Riddle. Dzięki temu Harry i ja znaleźliśmy dwa horkruksy. Pani musi
znaleźć ich jeszcze cztery.
- Nie należałoby ich od razu zniszczyć?
- To nie jest takie proste, Hermiono.
- Zdaję sobie z tego sprawę, jednak przeczytałam o nich
wszystko, co było dostępne w bibliotece. Połączyłam też fakty, o których mówił
mi Harry. Zniszczyć można je jedynie czymś, co ma potężną moc, jak kieł
bazyliszka, a także mieczem Godryka Gryffindora, którym Harry zabił bazyliszka
w drugiej klasie. Nie jestem głupia, profesorze. Umiem łączyć fakty, umiem
dostrzegać to, czego inni nie widzą. Zajęło mi to kilka tygodni, ale w końcu
złożyłam to w całość.
Dyrektor uśmiechnął się delikatnie i poczuł się taki dumny z
tej młodej czarownicy.
- Panno Granger, miecz Gryffindora…
- Nie proszę o miecz. Proszę o kieł bazyliszka. Panu nie
będzie potrzebny, a ja upiekę kilka pieczeni na jednym ogniu.
Dyrektor westchnął ciężko, pochylając się nad szufladą
biurka. Spojrzał na nią nim podał jej kieł.
- Jest pani pewna? – Zadał jej pytanie, wwiercając się
wzrokiem w jej myśli.
- Tak, dyrektorze.
- A więc dobrze! Oto kieł – podał jej przedmiot, który od
razu wylądował w jej torebeczce. – Używaj zmieniacza tylko po to, by rozpoznać
przedmioty i miejsca, w których je schował. Później wracaj do teraźniejszości i
szukaj tego już tutaj. Mam nadzieję, że ci się uda i wrócisz cała i zdrowa –
powiedział, klepiąc ją po ramieniu. Skinęła głową, po czym przekręciła
zmieniacz.
Kilka sekund później był sam. Opadł ciężko na fotel i ukrył
twarz w dłoniach. Jak wiele ludzkich istnień będzie trzeba poświęcić, żeby
osiągnąć pokój?
*
Po hucznej zabawie na sobotnim śniadaniu
było mało osób. Jedną z nich była Sophie, która powoli przeżuwała swoje
śniadanie.
- Panno Springsteen, mógłbym zamówić z tobą słówko? – spytał
Dumbledore, stojący przed nią. Omal nie zakrztusiła się jedzeniem na jego
widok. Pierwszy raz pofatygował się do niej sam. Zazwyczaj przesyłał wiadomość
przez McGonagall lub wysyłał sowę.
Skinęła głową i wstała z miejsca, zabierając ze sobą dwa
tosty.
- O co chodzi, profesorze? – spytała, wpychając do buzi
spory kawałek suchego tosta.
- Panna Granger…
- Co z nią?! – Sophie aż podskoczyła na dźwięk nazwiska
swojej przyjaciółki.
- Nic. Panna Granger niestety nie będzie już uczęszczać na
zajęcia…
- Ale dlaczego? – Nie dawała za wygraną. Miała tylko jedną
przyjaciółkę i chciała wiedzieć, co się z nią dzieje.
- Zapraszam do swojego gabinetu za godzinę. Pana Mitchella
również chciałbym widzieć.
- Dobrze. Przekażę mu, jeśli tylko uda mi się go obudzić! –
powiedziała i uśmiechnęła się do starca.
Dyrektor machnął krótko ręką, a kiedy
dziewczyna wspinała się po schodach, pozwolił sobie na załamanie rąk. Tyle
ludzki istnień, tyle ludzkiego szczęścia, tyle miłości pochłonęły te okropne,
ciemne czasy. Ile jeszcze mógł znieść ich świat?
*
Harry Potter obudził się z nadzieją, że
zobaczy śpiącą obok niego dziewczynę. Kiedy nie zdołał jej znaleźć, założył na
nos okulary i rozejrzał się po ciemnym pokoju. Poczuł ukłucie strachu, że to
wszystko było jedynie snem. Dostrzegł jednak jej błękitną maskę, leżącą
niedaleko na podłodze.
Uśmiechnął się.
Jej drżące dłonie, wplątujące się w jego włosy…
To wszystko mogło być jedynie snem – najpiękniejszym,
wyczekiwanym. Ale ona zasnęła w jego ramionach, a on głaskał ją po plecach.
Wiedział to. Czuł gładkość jej skóry pod opuszkami palców.
Drobne usta składające pocałunki na jego policzkach…
Podniósł się ociężale i wstał z łóżka. Zarzucił odświętną
szatę i rozejrzał dokładnie po pokoju. Po Hermionie nie zostało ani śladu,
prócz owej maski i zapachu jej włosów.
Słodkie szepty, dające nadzieję i upragnione spełnienie…
Podniósł maskę i przyjrzał jej się. To ona skrywała za sobą
jego ukochaną, by wreszcie mógł ją odkryć całą – z wszystkimi jej tajemnicami,
z każdą wadą i każdą zaletą. Za tą błękitną koronką kryły się Jej głębiny,
w które dała mu się zanurzyć.
- Harry, kocham cię…
Jego myśli i wspomnienia z poprzedniej nocy pędziły mu przed
oczami niczym obrazy filmu. Odtwarzał je bez końca, próbując wciąż czuć to
samo; próbując czuć Ją. Starał się nie myśleć o tym, co podsuwał mu jego
umysł. Miał nadzieję, że Hermiona czeka na niego w Wielkiej Sali z tajemniczym
uśmiechem i rumieńcami na twarzy.
- Zostań ze mną, Hermiono. Już na zawsze. Bądź moja…
Liczył, że zostanie. Chciał, by była przy nim już na zawsze,
by była jego.
Zapach jej włosów, kiedy wtulał głowę w jej włosy. Jej
ciche „dobranoc” i gładka skóra brzucha.
Kiedy wychodził z Pokoju Życzeń, słyszał jej śmiech, którym
odpowiedziała mu na niewinne łaskotki. Uśmiechnął się.
Tak, na pewno go nie zostawiła. Nie mogłaby…
*
- Wiesz, o co może mu chodzić? – jęczał
Leonard, ciągnąc nogi w drodze do gabinetu dyrektora. Sophie westchnęła
ostentacyjnie. Już któryś raz zadał to pytanie, chociaż przed chwilą wyraźnie
dała mu do zrozumienia, że będzie nieprzyjemna, kiedy je powtórzy.
- Leo, błagam cię. Wiem, że chodzi o Hermionę. Mówiłam ci
już.
Tym razem Krukon westchnął głośno, łapiąc się za głowę.
- Dlaczego jesteś taki wymęczony? – spytała, przyglądając
się przyjacielowi podejrzliwie. – Przez Samuela? – Przybrała drwiący wyraz
twarzy, z trudnością powstrzymując śmiech.
- Nie wymawiaj tego imienia w mojej obecności! – warknął, po
czym znów złapał się za głowę i syknął z bólu. – Ten człowiek dla mnie nie
istnieje!
Gryfonka wywróciła teatralnie oczami.
- Dlaczego? Jeszcze kilka dni temu chciałeś mu usłać drogę
różami. Co takiego zrobił, że nie jesteś w stanie znieść jego imienia? –
spytała zmartwiona, choć wciąż dało się słyszeć nutkę sarkazmu w jej głosie.
- Jest dupkiem – oznajmił.
- Mhm! I to wszystko, co masz mi w tej sprawie do
powiedzenia? Hermiona jest chwilowo nieobecna, więc muszę ci wystarczyć ja. Nie
jestem taka zimna, za jaką mnie masz – mruknęła z urażoną miną.
Leonard podniósł wzrok na towarzyszkę i zrobił zdumioną
minę. Na jej twarzy nie było cienia żartu czy kłamstwa. Sophie była widocznie
urażona i smutna, a on jeszcze nigdy jej takiej nie widział.
- Co ci się stało i kto ci to zrobił? – spytał, przystając
na moment. Gryfonka machnęła krótko ręką.
- Ja pierwsza zadałam ci pytanie, Leo – stwierdziła krótko,
kończąc jej temat. – Więc powiesz mi, co zrobił ten, którego imienia nie wolno
wymawiać? – Ostatnie słowa wypowiadała z rozbawieniem. Widziała kątem oka, bo
nie patrzyła wprost na Leonarda, że i chłopaka rozbawiło to stwierdzenie.
Westchnął ciężko i kiedy miał otwierać buzię, drogę zaszedł
im Malfoy. Zerknął na Sophie, lecz ta nie zaszczyciła Ślizgona spojrzeniem i
wyminęła go.
- Leo, idziesz? – ponagliła Krukona, który stał przed
Malfoy’em. Po chwili i on wyminął blondyna i poszli dalej.
- Samuel był ze mną, tylko dlatego, że się założył z
kolegami. Nowa forma zabawy… To takie ślizgońskie! – odrzekł, zerkając na
przyjaciółkę. Kącik jej ust uniósł się delikatnie w górę, po czym kiwnęła
głową, zgadzając się z jego tezą.
- Jesteś pewien, że wolisz chłopaków? Może nie wychodzi ci z
facetami, bo jest ci pisana dziewczyna?
Leonard pokręcił krótko głową, gdyż znaleźli się pod
chimerą. Oboje głośno westchnęli, po czym Sophie wypowiedziała hasło. Chłopak
zapukał cicho w drzwi, a po chwili otworzyły się z impetem i wyszła z nich
McGonagall. Oboje zrobili zdumione miny.
- Proszę, wejdźcie.
Dyrektor siedział w swoim fotelu i uśmiechał się
dobrotliwie.
- Wybaczcie, że niepokoję was o tak wczesnej godzinie –
zaczął z uśmiechem, zerkając na Mitchella. Chłopak stał przygarbiony,
podtrzymując głowę. Sophie delikatnie szturchnęła go łokciem, a on się
wyprostował. – Nie zabiorę wam zbyt wiele czasu. Chciałem was jedynie prosić,
żebyście nie martwili się o pannę Granger. Jestem z nią w stałym kontakcie.
- Ale gdzie ona jest? – odezwał się Krukon ochrypniętym
głosem.
- Panna Granger… Panna Granger udała się na misję. Niestety
nie mogę wam powiedzieć, co to ta…
- Chodzi o horkruksy? – spytał Mitchell. Dumbledore i Sophie
zerknęli na niego ze zdumieniem. – Pomagałem Hermionie w uzyskaniu informacji
na ten temat. Miałem nikomu nie mówić, chyba że zniknie. W takiej sytuacji
miałem powiedzieć panu.
Dyrektor skinął głową. A więc to planowała…
- Tak. Panna Granger szuka horkrusków. Nie wiem, ile czasu
jej nie będzie, być może nie wróci na zakończenie szkoły. Proszę was jednak,
żebyście zainteresowanym mówili, że wyjechała do rodziny. Jeśli skontaktuje się
z którymś z was, proszę, powiadomcie mnie o tym. Trzymam nad nią pieczę, jednak
nic prócz tego, gdzie się znajduje i czy nie jest ranna nie wiem.
Młodzi przytaknęli głowami z determinacją.
- Dobrze, a teraz możecie wracać do swoich zajęć –
powiedział z nikłym uśmiechem na twarzy.
*
Starość powoli go dopadała i wysysała z
niego ostatnie pokłady energii. Wiedział, że nie jest już młodzieniaszkiem, ale
nie chciał się jeszcze poddawać. Miał misję do spełnienia i musi dożyć do jej
końca.
Cieszył się, że znalazł się ochotnik, który podejmie się
odnalezienia horkrusków. To podnosiło ich szanse zwycięstwa. Teraz będą mieć
większą przewagę nad Voldemortem.
Westchnął głęboko i przysiadł na podwyższeniu. Przygarbiony
i stary. Taki właśnie się czuł. Bez tej mocy, którą miał jeszcze kilka lat
temu. Zerknął na swoje dłonie. Stare, spracowane, pomarszczone, przesiąknięte
krwią niewinnych, pomyłkami i niedopowiedzeniami.
Spojrzał w sufit – nieskończoność na niego oczekiwała,
wołała go, podając mu dłoń. Pragnął być już na jej łonie, pić herbatę z
Największym i oddawać się rozmowom z potężnymi magami, którzy poddali się
nieskończoności.
Stary Dumbledore zaśmiał się gorzko. Stary
głupiec! Słyszał słowa Minerwy, które wypluła, wychodząc z jego gabinetu
dziś rano. Nie potrafiła zrozumieć idei większego dobra. Musiał ją
poświęcić, musiał pozwolić Hermione wyruszyć, żeby mogli zgładzić Toma. On też się
martwił, ale czym jest jedno istnienie w obliczu globalnego zagrożenia. Chciał,
żeby wróciła cała i zdrowa, by dożyła jasnych dni, kiedy za progiem nie będą
czaić się dementorzy, a za rogiem nie będzie stał Śmierciożerca.
Była jedną z najinteligentniejszych czarownic, jakie
odwiedziły mury tej szkoły. Była sprytna, potrafiła łączyć fakty. Nie dziwił
się, że tak łatwo przyszło jej rozwiązanie zagadki, czym są horkruksy i jak się
ich pozbyć. Była właśnie tą, która mogła zagrozić Czarnemu Panu. Była
uosobieniem tego, czego bał się Voldemort – dobra, miłości i czystej mądrości.
_____
*Bez – „moje serce jest twoje”
JEST GODZINA 21.50, WESZŁAM SPRAWDZIĆ CZY COŚ JEST - JEST, NIKT MI NIE ODBIERZE TEGO, ŻE JAKO PIERWSZA TU PRZYBYŁAM. Amen.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim widzę, że nie tylko mnie się akapity rozchodzą po całym tekście. Głupi Word. :< Ale beta już na początku walnęła byczka:
"Błękitna maska ukrywała tylko okolicę oczu.
- Nareszcie – mruknęła z błyskiem oczu." - powtórzenie "oczu", do tego nie wiem, czy pod koniec nie powinno być "z błyskiem w oczach", ale nie czepiam się. :D
Początek jest naprawdę słodki - zakochani wreszcie się odnaleźli, poniekąd wyznali sobie uczucia, jest miło i przyjemnie. Tańczą sobie, na to chyba wszyscy czekali, prawda? A tu nagle koniec fragmentu, człowiek wraca do rzeczywistości - najpierw "opowieść" Hermiony, a potem Sophie i Malfoy. I tu kolejna opowieść, tym razem nieco inna, bowiem mamy tu dwie sprzeczne osobowości przyciągające się jak magnez. Tak luźnie, spokojnie ze sobą rozmawiają, chcą poznać siebie bliżej, pytają o najdrobniejsze rzeczy - to takie naturalne, zachowują się jak zakochani. Brakuje tylko popisującego się Draco, który chciałby zaimponować Sophie. Końcówka tajemnicza, mroczna, trochę smutna, ale to jasne, że ta relacja nie będzie łatwa... jednak kto wie, co postanowi sobie Draco w przyszłości.
I znowu smutne zapiski panny Granger. Krótki opis ich współżycia (mam spodziewać się dzieciaka? :D), decyzja Hermiony... naprawdę, miałam znowu ją hejtować, ale zmieniłam zdanie, jak stwierdziła, że chce pomóc przyjacielowi w poszukiwaniu horkruksów. Umawia się z dyrektorem - czy on nie przyjął tego zbyt łatwo? - i wyrusza.
Dumbledore rozmawia z jej przyjaciółmi... wyobrażam sobie minę Harry'ego w następnym rozdziale, jak rozgryzie całą sprawę i rzuci się na dyrektora za to, że pozwolił na zamianę ról. Ha! To będzie niesamowite!
Ładnie opisana końcówka, taka kanoniczna wstawka. Prawdziwe rozmyślania prawdziwego Dumbledore'a.
Pozdrawiam!
Nie wiem, czy masz spodziewać się dziecka. Ja znam tylko dalsze losy Hermiony ^^ tylko jej przyszłość widzę bardzo wyraźnie.
UsuńSłodko, słodko i łup! Ciocia Eileen postanawia, że nie będzie już więcej słodko. A co! Śmierć, krew, wyprute flaki... Ła! Dobrze, to była hiperbola. Nie będzie aż tak tragicznie. Chociaż... może?
Tak, ja też uważam, że zbyt szybko się zgodził, ale Albus szuka szybszej drogi do wygranej, co z resztą porusza w następnym fragmencie.
Cieszę się, że nie hejtujesz Hermiony. To dobra kobieta jest, w gruncie rzeczy. ;)
Dziękuję. Starałam się.
Pozdrawiam,
Eileen
Hehe, rozumiem. Ja jak sobie planuję tę moją autorską historię (nota bene mam tyle pomysłów, że już mi się wszystko miesza i nie bardzo wiem, jak to w kolejności poustawiać), to też pod główną bohaterkę i tylko sobie myślę, że tu coś dodam, tam jakieś backstory, tam jakąś postać...
UsuńŚmierć? Krew? Flaki? To lubię. Mnie niczym nie wystraszysz, uwierz. ;)
Wiem, że dobra, po prostu czasem jej zachowanie jest deczko denerwujące.
Pozdrawiam! :)
Właściwie rozdział przeczytałam już wczoraj, ale było tak późno, że już nie miałam siły na skomentowanie xD.
OdpowiedzUsuńOo, i odnaleźli się <3 Ta scena była bardzo słodka i nawet teraz się szczerzę jak głupia, kiedy o niej myślę ^^. Zresztą, i tak wiedziałam, ze ją znajdzie :D.
I jest Draco i Sophie! A już się zaczynałam bać, że ich nie będzie...
Świetnie Ci wyszło opisanie ich rozmowy, aż przyjemnie się czytało. Szkoda tylko, że Draco nie przyjął jej propozycji. No bo przecież Albus na pewno by coś na to poradził i by mógł go ochronić... Ale po co się zgadzać, nie? Najlepiej utrudnić sobie życie i stracić miłość swojego życia, która w tej chwili prawdopodobnie obmyśla plan zabicia cię xd.
Mam jednak nadzieję, że Draco nieco się potem opamięta, bo, kurcze, szkoda mi go :< I Sophie też.
Uciekła?! Znowu?! I to po takiej nocy? Przez krótką chwilę chciałam ją normalnie zamordować... Potem się jednak wszystko wyjaśniło i w gruncie rzeczy jestem z niej dumna, ale też się boję, co z tego wyniknie. Hermiona jest bardzo odważna i musi darzyć Harry'ego wielkim uczuciem, skoro zdecydowała się go zastąpić w poszukiwaniu Horkruksów. Fajnie, że jest taki niespodziewany zwrot akcji. Mam nadzieję, ze Miona sobie poradzi.
Hm, mam nieodparte wrażenie, że Harry nie będzie zadowolony, kiedy się dowie prawdy. Uhu, ale się wkurzy, a Albusowi się oczywiście dostanie xD.
Ogólnie rozdział ładnie napisany i wywołał we mnie dość dużo pozytywnych emocji, a więc nie mam do niego żadnych zastrzeżeń :D.
Rany, ciekawe, jak ja wytrzymam do kolejnego rozdziału ;p.
Pozdrawiam i życzę weny :)
Oh, no i masz zajebisty szablon ^^. I ta kolorystyka <3.
UsuńSama robiłaś? :)
Dziękuję. Tak, sama.:)
UsuńWiem, że to złe, że uciekła. To moja wina. To ja ją taką widziałam już na samym początku, kiedy zaczęłam pisać to opowiadanie. Miałam nawet specjalny plik tekstowy "ucieczka Hermiony". Wiedziałam, że musi to nastąpić. Sama bym chyba tak zrobiła, kiedy miałaby walczyć o swoją miłość. A jeśli przy okazji uciekłabym od niej, bo jej się zwyczajnie boję, to why not? ;>
Albusowi zawsze się dostaję, tym razem też nie będzie mu lekko. To jest w końcu Dumbledore!
Pozdrawiam! <3
Na początek powiem że cudowny szablon.
OdpowiedzUsuńZdjecie Harry'ego i Hermiony jest po prostu boskie.
Jestem pod wrażeniem Twego talentu.
Co do wątków jestem zaskoczona że Dumbledore posłał na misję Hermionę.
Coś mi mówi że harry chyba nie będzie zbyt szczęśliwy z tego powodu.
Najbardziej jednak ciekawi mnie watek Sophie i Draco.
widać że jej zależy na chłopaku tylko on nie umie się przełamać.
Mam nadzieję, że w końcu to zrobi gdyż nie chciałabym aby stało się mu coś złego.
osobiście zła że mnie nie powiadomiłaś ale z przyjemnością przeczytałam rozdział.
pozostaje czekać na kolejny.
Dziękuję. ;) staram się jak mogę.
UsuńPosłał ją, bo szuka pomocy w zniszczeniu Voldzia. Chce się go pozbyć i mieć święty spokój. On po prostu oczekuje już odpoczynku :)
Draco jest tym typem mężczyzny, którego ciężko rozszyfrować. Raz wydaje ci się, że go znasz, a za chwilę go nie poznajesz. Nie jest już słodkim, szarmanckim chłopakiem. Staje się chłodnym i nikczemnym mordercą. I nie zamierzam tego zmieniać. To jest piękne w Draco - te złe wybory.
Powiadomiłam! No jak nie jak tak? :(
Pozdrawiam! <3
Witam Eileen :)!!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wczoraj, jednak już potwornie zmęczona padłam jak kłoda i nie miałam nawet siły ruszyć palcem, a co za tym idzie wytworzyć jakiś sensowny komentarz :(
Wiesz, że na podstawie Twoich fragmentów, gdzie sobie występują Sophie i Dracon powinni nakręcić film? Byłabym totalną fanką tego filmu i pewnie codziennie bym go oglądała i nigdy nie miała dość. Jednak koniec słodzenia, bo.. Jak mogło nic nie zajść między nimi w tej szklarni?! Wiem, muszą się ze sobą trochę zaaklimatyzować, jednak.. Szkoda :( Ale miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkają, mimo wszystko!
Tyle zawarłaś w tym rozdziale, że nie wiem od czego mam zacząć. Podziwiam Hermionę! Jest tak delikatna, ale zarazem w środku twarda i ma mocne postanowienie. Zrobi dla człowieka, którego kocha o wiele więcej niż zwykły zakochany. Tak objawia mi się jej miłość do Harry'ego. Jest sprytna i mądra, więc czy czyha na nią jakieś niebezpieczeństwo? Wydaje mi się, że jej miłość pokona wszelkie przeszkody i rezolutnie pozbędzie się wszystkich horkruksów.
Niesłychanie podoba mi się ta historia, mówiłam to tyle razy, jednak chciałam powtórzyć jeszcze raz :) Jest tu zawarte wszystko co powinno mieć dobre opowiadanie. Tajemnice, miłość, dwie strony.
Czekam na kolejny rozdział :)
Całuję!
Liley
Wiem, że lubisz Draco i Sophie! :) A jednak, nie miałam zamiaru łączyć ich tak szybko. No, dajmy im czas. Przed nami jeszcze kilka rozdziałów w tej części, a gdzie część druga?! Nie muszę się spieszyć ^^
UsuńDziękuję, że to zauważyłaś. To JEST jej miłość. Właśnie tak ją wyraża. Może trochę niezgrabnie, nieporadnie i nie tak, jakby się tego chciało, ale ona kocha. Prawdziwie i do końca. Czy pokona wszystkie przeciwności? To się jeszcze okaże.
Dziękuję. Cieszę się, że wpadam w Twój gust. ;)
Pozdrawiam <3
A wiesz, że ja miałam tak samo xd?
OdpowiedzUsuńWlazłam tu wcześniej, nie dane mi było doczytać i właśnie skomentować. Swoim komentarzem mi o tym przypomniałaś ;D
U lalalalalalala......
Hermiona i Harry? Ale że serio, serio? Se se se se...
I już mam ochotę jej wlać >< Nie ma to jak zwiać ukochanemu z łózia. I mówią, że to tylko faceci są świniami, nee? Herm, wstydź się, wstydź. Ale ma szczytny cel, chociaż dla mnie trochę to naciągane, że Dumbel tak jej na to wszystko pozwala... Hm... Tak po dłuższym zastanowieniu, Dumbel lubi wysługiwać się innymi ludźmi xD
A Sophie i Draco.
Moja ukochana para <3 Normalnie oni muszą, po prostu muszą być razem. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale m u s z a. No dobra, proooosze~
Po prostu podoba mi się ta para. On - Ślizgon, przyszyły Śmierciożerca, ona - Krukonka [o boziu, dobrze trafiłam xd? Zupełnie mi wyleciało z głowy...], po jasnej stronie. Love story na duży ekran.
Dobra, bo już widzę, że plotę trzy po trzy. Czas kończyć xD
Ale zaraz... niuch niuch...
Co to miało znaczyć w wykonaniu Dumbla "nieskończoność nadchodzi"? Czyżby stary dobry Dumbledore okazał się nie tak dobry jak nam się wszystkim wydaje? Czy chce przechytrzyć Toma i samemu zostać nieśmiertelnym? Może tylko wysługuje się innymi, by osiągnąć swój cel, którym wcale, a wcale nie jest ochrona świata. Hm... A żeś mi teraz ćwieka nabiła ;D
No cóż... muszę obejść sie smakiem i czekać na kolejny rozdział.
Tralalala~
Tylko żebyś nie przesadziła z tą prędkością akcji. Pamiętaj, na czerwonym nie wolno jechać xD
Dobra, spadam, bo naprawdę coraz gorzej ze mną. I czekam, aż Harry dorwie Hermionę^^ [If you know what i mean]
Znad krzaczastych,
Lau~
Tak jest! Dumbledore taki już jest. Szuka różnych wyjść, poświęcając innych. Perfidne, ale skuteczne.
UsuńA no, uciekła z łóżka. Wredna, ale cóż. próbuje go ochronić własną miłością.
Spokojnie. Przeznaczeniem Sophie i Draco jest być razem, ale nie tak od razu. Wszystko powoli. Sophie jest Gryfonką. ;) Leonard jest Krukonem.
Och, proszę. Jaka interpretacja. Nie, nie róbmy z niego aż takiego potwora. Decyzje Albusa są często dziwne i okrutne, ale na pewno nie chce zostać nieśmiertelnym. ;)
Okej! Przekaże Potterowi! ;D
Pozdrawiam,
Eileen
No właśnie miałam dylemat między Gryfonką, a Krukonką. No cóż, fortuna mi nie dopisuje dzisiaj ;D
UsuńJa tam lubię moje teorie spiskowe.
Co fakt, to fakt, Albus jest okrutny i dziwny ;D
Znad,
Lau~
Piękny i trochę smutny rozdział. Cieszę się, że Harry w końcu odnalazł Hermionę i tyle między nimi zaszło, co w uroczy sposób opisałaś. Żal mi Sophie i Malfoya, jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy i czy czasem nie będą musieli ze sobą walczyć, jeżeli opowiedzą się po przeciwnych stronach. Wracając do Hermiony, podejmuje ambiwalentne decyzje, z jednej strony jest tchórzliwa, bo ucieka od Pottera i boi się miłości, a z drugiej odznacza się odwagą przez poświęcenie dla ukochanego. Fajnie, że tak ją kreujesz. Widocznie miłość czasem bywa trudniejsza niż wszystko inne. Według mnie idealnie odwzorowałaś Dumbledora, to przecież nie był człowiek bez wad i czasami popełniał błędy. Taką jego wyrazistą cechą była skłonność do poświęceń, bardzo wielka, skoro poświęcał też innych ludzi. To trochę przerażające, dlatego właśnie Dumbledore nie może być całkowicie dobry, nikt nie jest. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Zakazane miłości są trudne, ale zawsze jest ta nadzieja, że wszystko dobrze się ułoży. Mam parę pomysłów co do Sophie i Draco i ich droga nie jest usłana różami. ;) byłoby nudno, po prostu. Jak się czasem mawia (przepraszam za wyrażenie) "miłość gorsza niż sraczka" - wydaje mi się, że to święta prawda. Z wszystkim sobie poradzisz, ale z miłością ciężko jest walczyć, prawda?
UsuńDziękuję, właśnie tak chciałam uchwycić Dumbledore'a.
Pozdrawiam! ;*
To chyba twój najlepszy rozdział. Pokazałaś tutaj dogłębnie uczucia Hemriony, Harry'ego, Sophie i Dracona.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Hermionę. Tak kocha Harry'ego, że chce poświęcić dla niego życia. Taka właśnie powinna być miłość, ale mam nadzieję, że nic się jej nie stanie. Chociaż nie raz pisałaś, że miłość do niego to jej gwoźdź do trumny, czego wcześniej nie za bardzo rozumiałam. Bardziej myślałam, że się bała miłości, ale teraz rozumiem. Nie zrób jej nic, proszę ;)
HArry także ją bardzo kocha, dlatego też chce spędzić z nią resztę życia, by z nim została już na zawsze. Nie chce nawet myśleć jak się poczuje, gdy się dowie, co ona zrobiła. Mam nadzieję, że Harry dowie się prawdy, że nie wyjechała do domu, ale nie sądzę, by Dumbledore mu to powie. Na pewno zda sobie sprawę, że tak to będzie chciał ją ratować, powstrzymać. Tym bardziej mu współczuję, bo będzie myślał, że ona jednak nic nie czuje i uciekła przed nim do swojego domu.
Sophie przeszła metamorfozę. Chociaż przyznam lubiłam ją taka wyszczekaną, to ta wersja też mi się podoba. Ale coś czuje, że dawna Sophie wróci po tym jak Draco ją zostawił w tej szklarni. Dziwię sie, że Draco nie chciał nic więcej niż rozmowy. Pokazuje to, że on także się zmienił i jemu zależy na dziewczynie, dlatego też podejrzewam boi się odejść, postawić się Voldemortowi, by jej nic się nie stało. Bo przecież wiemy, że on ma sowje sposoby by wszystkiego się dowiedzieć.
Mam nadzieję, że wyjaśnisz sprawę ze Zmieniaczami Czasu. Bo w kanonie wszytskie zostały zniszczone przecież, ale z 2 strony zawsze mnei to dziwiło, a w Hogwarcie był jeden zmieniacz, nie wydaje mi się, by Dumbledore go oddał, czy Minewra. To może być twój punkt zaczepienia zawsze ;) Bo zniszczone zostały wszystkie zmieniacze w Departamencie, a poza nim uż przecież chyba nie.
Smutny ten rozdział, tak w ogóle i mam nadzieję, że nam to zrekompensujesz niedługo ;) A poza tym nie uważam, by relacje między Hemriona, a Harry posżły za szybko. Sama mówiła, ze jak ją znajdzie to będzie cała jego, że będzie miała pewnośc, że są sobie przeznaczeni. Poza tym chciała sie pożegnać, bo ja widac planowała tą wyprawę od dłuższego czasu. Podejrzewam, że jakby jej nie znalażł, to nie zdecydowała by sie na tą wyprawę. To był test, ale inny niż na początku nam się wydawało. Nieźle to rozegrałaś. Był element zaskoczenia, a mnie często trudno zaskoczyć.
Ale się rozpisałam, masakra ;D Już uciekam, bo będzie, że spam jakiś Ci to wysyłam ;D
Spokojnie, nie umieszczę Hermiony dosłownie w trumnie. :) Hermiona jest strasznie silną osobą, odważną i zdolną do największych poświęceń. To, co zrobiła w tym rozdziale, to jest jej największe poświęcenie, a dlaczego? To już wkrótce.
UsuńSophie też ma uczucia. Nie zapominajmy o tym. Nawet Leo nie potrafił sobie przypomnieć, że panna Springsteen też jest człowiekiem. ;) Draco także ma swoje dobre strony, o czym świadczy to, że nie zaciągnął jej od razu "do łóżka". Z tym jednak, że chce ją chronić to nie do końca tak, jak się wydaje. Tutaj Draco prowadzi chłodną kalkulacje i na pewno nie wybierze jasnej strony.
Jak już ujęłam to w tym rozdziale - zmieniacz czasu, którym dysponował Dumbledore, był w jego posiadaniu od dawna, więc przetrwał bitwę w Departamencie ^^.
Nie zapominajmy, że Hermiona wiedziała, że kocha Harry'ego i sądzę, że tak czy siak, poszłaby szukać tych horkruksów. W końcu - to był jej przyjaciel, a dla przyjaciół też można wiele zrobić.
Dziękuję za długi komentarz. ;) póki ktoś pisze na temat, nie ma mowy o żadnym spamie. ;)
Pozdrawiam!
Po cichu liczyłam na więcej sadyzmu :D
OdpowiedzUsuńPoza tym nie spodziewałam się po Hermionie takiego obrotu spraw. Zszokowałaś mnie, przyznaję.
Wstęp był bardzo... słodki. Jak z jakiegoś filmu, tylko nie mogę sobie przypomnieć jakiego. Ja po prostu chyba za czymś takim nie przepadam, ale było naprawdę uroczo :) Dobrze, że w końcu w jakiś sposób ogarnęli swoje uczucia.
OdpowiedzUsuńMiona podjęła odważną decyzję. Dużo teraz ryzykuje, ale jest tak zaślepiona tą miłością, musi ratować Pottera i to jest najważniejsze. Postępuje szlachetnie, ale nie musiała tego robić na własną rękę, w dwójkę raźniej, ale cóż to Herma :D
Ciekawi mnie tylko co nasz kochany okularnik zrobi w tej sytuacji. O ile się dowie oczywiście. Będzie pewnie wściekły, ale jednocześnie zatroskany. Najgorzej jakby coś stało się Granger przez to jej poświęcenie.
Między Sophie i Draco wszystko się pokomplikowało. On jest związany z ciemną stroną, a ona pokazuje bardziej swoje uczucia, a nie tylko swoje rozwydrzone "ja". Nie chciałabym żeby stracili tą swoją charakterystyczną moc przez to wszystko, ale zobaczymy jak to będzie, zależy jak to dalej pociągniesz :)
Pozdrawiam, L. ;*
Normalnie cudo. Nie zostawiałam komentarza pod każdym rozdziałem, bo nie wydawało mi się to konieczne, ale teraz normalnie.. nie mogę wytrzymać, aż pojawi się kolejna notka. Każdego dnia sprawdzam Twojego bloga z nadzieją, że pojawi się coś nowego. Masz talent, serio. Błagam napisz coś, haha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, panna K. <3
Hermi :< a już było dobrze!
OdpowiedzUsuń